Czterdziestoletni miotacz, zharatany przez dwadzieścia lat tysiącami ton dźwiganych ciężarów, może na nic nie narzekać, czuć się zdrowy jak ryba. Jednak rzetelną odpowiedź na stawiane wyżej pytanie, może sobie dać dopiero wtedy, kiedy przekroczy sześćdziesiątkę z plusem.
Tak samo maratończyk amator. Jeżeli zaczął biegać wcześniej, licznik bije dłużej. Gdy zaczął później, licznik bije krócej, za to mocniej. Człowiek dorosły, który nagle zapada na gorączkę maratońską, sporo ryzykuje, gdyż pominął etap podstawowy, czyli stopniowy proces zaprawy sportowej.
W przypadku zawodowców ważne są jeszcze dwie rzeczy: genetyka i trening. Irena Szewińska nigdy nie miała poważnej kontuzji mimo długiej kariery i wielu wyśrubowanych rekordów. Miała po prostu fenomenalny organizm.
Wayde van Niekerk, który wyżyłował niesamowity rekord świata na 400 metrów, wyżyłował też swój organizm. Ciągle na coś narzeka, ciągle pauzuje. Za metą pada i leży przez pół godziny poddawany reanimacji. Powodem może być trening.
Ten chłopak ma dwadzieścia parę lat, ale haruje od dzieciaka. Młody talent można szybko doprowadzić do wielkich wyników wielkimi obciążeniami na treningach. Zbyt dużymi jak na dojrzewający organizm. Efektem są częste urazy, które mogą złamać karierę.
Świadomie pomijam w tym tekście wpływ dopingu na kontuzje, a jest on dzisiaj niestety niemały. Problem dotyka wyczynowców i amatorów zwłaszcza, że w imprezach masowych nie prowadzi się kontroli antydopingowych. Temat jest zbyt obszerny i wymaga odrębnego artykułu.
Rzecz jasna nie każdy zawodowy sportowiec czy maratończyk amator kończy na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej albo z protezami stawów kolanowych czy biodrowych. Tak też bywa, chociaż nie jest to reguła.
Amatorom rekreacji łatwiej jest uniknąć zdrowotnych komplikacji pod warunkiem, że realnie uprawiają rekreację, a nie wyczyn i niczego nie łykają. Zawodowcom nigdy nie jest łatwo i rzadko się to udaje.
Przed kontuzjami nic ich nie broni. Ani świadomość ryzyka. Ani sportowe doświadczenie. Ani wysokie ubezpieczenie, bo ono zabezpiecza przed skutkami. Nie chroni zdrowia, opłaca starty.
No cóż, niech będzie, że sport to zdrowie, ale pod pewnymi warunkami. Niektóre zależą od sportowca, inne wyłącznie od sportu. Kto stąpa po cienkim lodzie, ma nadzieję , że lód wytrzyma. Czasem wytrzymuje, a częściej nie. Taka to praca. I nie ma, że boli.
– Marek Jóźwik
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy