Daniel Auteuil. 40 stopni gorączki
piątek,
24 stycznia 2020
Polscy widzowie pamiętają go pewnie najlepiej z komedii „Plotka”. Ale francuski gwiazdor, drugi po Depardieu, jak o nim mówią, ma już na koncie 70 filmów. I właśnie kończy 70 lat.
Jego najnowszy film nosi stosowny tytuł „La Belle Époque”, w polskiej wersji – premiera kinowa 31 stycznia – „Poznajmy się jeszcze raz”. Poznajmy się!
Victor tonie w nowych technologiach, choć oddaje się archaicznej sztuce rysowania komiksów, wzdycha do stacjonarnych telefonów i kartkuje papierowe książki. Co to za świat, w którym relacje z ludźmi, praca i sztuka – wszystko stało się wirtualne.
Jak się wylogować? Co rozbudzą wspomnienia? Jak odnaleźć uczucie zagubione po drodze, skoro żona Marianne (Fanny Ardant) w niczym nie przypomina cudownej dziewczyny przed lat? Co było, to było. Małżeństwo się posypało i swoje manatki Victor znajduje za drzwiami. Niewiele tego uzbierało się przez lata…
Nieoczekiwanie bohater dostaje propozycję niemal podróży w czasie. Przyjmuje ją tym chętniej, że Victor wybiera rok 1974 – zamaszyste kołnierze, spodnie-dzwony i skórzane buty, pole do popisu mieli specjaliści od kostiumów i scenografii – gdzie wszystko się zaczęło. Znów chce wejść do baru „Belle Epoque”, zapalić papierosa i czekać na burzę rudych włosów.
Czy to możliwe, aby poczuć pierwszą miłość po raz drugi? A ile za to zapłacić? Cena cudu może być wysoka, ale bohater jest gotów pozbyć się wszystkich oszczędności, więc sprzedaje małżeńską posiadłość w Biarritz i ukrywa to przed żoną.
Inna sprawa, że na miejscu nie zakocha się w jej wspomnieniu czy wyobrażeniu, lecz w pięknej modelce (Doria Tillier), która w barze odgrywa przypisaną rolę, choć nie trzyma się scenariusza. Ciekawe, że odtworzony w studio czas wydaje się prawdziwszy niż współczesność!
Zbędny jest wątek producenta (Guillaume Canet), film nie potrzebuje tego ozdobnika, bo jest dobrze poprowadzony. Reklama chciała, że przewrotna komedia spodoba się tym, którzy polubili liryzm „O północy w Paryżu” Woody'ego Allena i niewinność „Amelii” Jeana-Pierre'a Jeuneta. W recenzjach pojawiło się określenie, że to „«Gra» Davida Finchera w wersji nostalgic”, dodam jeszcze wariacje na temat „Truman show” Petera Weira. O dziwo więcej tu realizmu i prawdy niż romantyzmu i nostalgii, co jest ukłonem w stronę reżysera Nicolasa Bedosa trzymającego bajkową konwencję w ryzach. Do tego znakomity Auteuil, do czego zdążył przyzwyczaić.
Dla filmoznawców i patriotów ciekawy polski wątek polski, bo na ekranie padają słowa w naszym języku. Auteuil wspomina, że pracował w miejscowości Dobre pod Warszawą. O jego wizycie nad Wisłą archiwa milczą.
Obciął włosy nożyczkami kuchennymi, resztkę zabarwił na rdzawy kolor
Jako syn śpiewaków operowych Henriego i Yvonne, Daniel urodził się podczas ich tournée: 24 stycznia 1950 roku w Algierze, stolicy Algierii pod francuską kuratelą. Miejscowe bojówki miały inne zdanie i Auteuil z młodości pamięta wypady do kina, z którego był ewakuowany w środku seansu pod groźbą ataku bombowego. I uliczne napaście w Paryżu, gdy nożem atakowano francuskich żołnierzy przybyłych z Algierii na urlop.
To uczyło młodych ludzi w cywilu, nawet na południu w Awinionie, aby walczyć o swoje: jak w 1968 roku. Auteuil akurat kończył 18 lat i przeżył poważny wypadek drogowy, co dało mu – przyznał dziennikarzowi „Haaretza” – zupełnie inną perspektywę na całe życie, które może zostać przerwane dosłownie w każdej chwili i bez powodu. Do dzisiaj, gdy żony nie ma w domu dłużej niż dwie godziny, a przez okno słyszy sygnał karetki, natychmiast do niej dzwoni.
Czy sam talent wystarczy, żeby zrekompensować potworne skutki zbrodni?
zobacz więcej
Ze względu na karierę rodziców, Daniel dzieciństwo spędził za kulisami teatrów i sal koncertowych. Zadebiutował na scenie w wieku czterech lat, jako syn młodego oficera Pinkertona i gejszy Cio-cio-san w operze „Madame Butterfly” Giacomo Pucciniego. Z tego czasu zachował wspomnienie o „byciu na scenie i odczuciu, że było to jedyne miejsce na świecie, w którym absolutnie nic mnie nie skrzywdzi”.
Pierwotnie zamierzał pójść w ślady rodziców: szlifował głos, występował w awangardowych teatrach i operetkach. Wyraźnie słabnące zainteresowanie taką formą sztuki, i nade wszystko przeprowadzka do Paryża w 1970 roku, zdecydowały, że wybrał aktorstwo. Ale nigdy go nie studiował.
Chłopak z prowincji zapatrzony w gwiazdora francuskiego kina lat 50. Gérarda Philipe’a miał nadzieję na studia w National Academy of Dramatic Arts, która jednak trzykrotnie odrzuciła jego podanie o przyjęcie. Terminował w różnych miejscach jako elektryk teatralny, kolekcjoner gagów dla komików i nagi tancerz w musicalu „Oh! Kalkuta!” miał wracać do domu na tarczy, gdy zobaczył ogłoszenie o amerykańskiej produkcji szukającej aktorów-piosenkarzy bez żadnego doświadczenia. Był jednym z 10 wybranych spośród 1500 kandydatów. Karierę rozpoczął w musicalu, bo miał to we krwi.
W 1974 roku Auteuil zagrał w serialu telewizyjnym, rok później zadebiutował na dużym ekranie w kryminale „Agresja” u boku Catherine Deneuve i Jean-Louisa Trintignant, ówczesnych gwiazd francuskiego kina. Przez większość słodkich latach 70., swojej własnej „Belle Époque”, był dobroduszną postacią z komedii lub bandytą, bo zmieniał emploi i zrezygnował ze śpiewu.
W 1985 roku Claude Berri obsadzał postacie w dramacie historycznym „Jean de Florette” według Marcela Pagnola. Auteuil bardzo chciał zagrać farmera Ugolina Soubeyrana, tym razem z Yvesem Montandem i Gérardem Depardieu. Przeszedł przesłuchanie, ale reżyser Berri odrzucił kandydaturę, bo Auteuil wydawał mu się „zbyt przystojny”.
„Z jednej strony było to pochlebne, z drugiej strony była to katastrofa” – wspomina aktor. Poszedł do domu i obciął włosy nożyczkami kuchennymi, resztkę zabarwił na rdzawy kolor, zgodnie z opisem Pagnola; do tego przestał się golić i po dwóch tygodniach zapukał do drzwi reżysera. Rola była jego.
Ugolin, w porozumieniu z wujem Cesarem Soubeyran (Montand) próbuje odkupić farmę należącą do tytułowego Jean de Florette (Depardieu). Ponieważ ich knowania prowadzą do śmierci właściciela, młodsza córka zmarłego podejmuje decyzję o zemście.
Bratanek Cesara dostał za tę rolę Césara dla najlepszego aktora, nagrodę Brytyjskiej Akademii Filmowej (BAFTA) dla najlepszego aktora drugoplanowego i powszechne uznanie. Szybko stał się jednym z najbardziej znanych aktorów we Francji. Minęło 70 lat i tyle samo tytułów, w większości Auteuil grał główną rolę.
Z amerykańskim kinem łączy go podobieństwo do Roberta De Niro
Za muzyczny dramat „Serce jak lód” (1992) Claude Sauteta dostał Europejską Nagrodę Filmową i moje uznanie. Potem ponowny występ z Deneuve w „Mojej ulubionej porze roku”, rola w głośnej „Królowej Margot” i „Ósmy dzień” ze Złotą Palmą w Cannes dla najlepszego aktora za rolę specjalistę od reklamy podróżującego w towarzystwie uciekiniera z ośrodka dla osób upośledzonych umysłowo (do spółki z aktorem Pascalem Duquenne z Zespołem Downa).
W 1999 roku z Vanessą Paradis wystąpił w komediodramacie „Dziewczyna na moście”: za rolę Gabora, cyrkowca rzucającego nożami, który odwodzi dziewczynę od samobójstwa, otrzymał drugiego w życiu Césara.
Partnerował Juliette Binoche we „Wdowach świętego Piotra”, stał się tytułową postać „Markiza de Sade”. Zmieniał wizerunek i wrócił do komedii: „Plotka”, „Męskie sekrety”, „Gliniarze z przypadku”, „Jeden odchodzi, drugi zostaje”.
I znowu przełamanie genialną rolą w filmie Michaela Haneke „Ukryte”, gdzie ponownie spotkał się z Binoche. Jako prezenter telewizyjny zaczyna znajdować w skrzynce na listy koperty z kasetami wideo z nagraniami jego rodziny. Filmowane z ukrycia taśmy zaczynają pokazywać coraz bardziej intymne sceny. Georges zanosi nagrania na policję, ale odmawiają mu pomocy.
Z czasem domyśla się, że padł ofiarą zemsty ze strony osoby skrzywdzonej w młodości. Czy to algierski sierota Majid, którego Georges kiedyś nie zaakceptował? Konfrontacja z dorosłym Majidem okaże się przeżyciem, które go zmieni. Dostał za to kolejną Europejską Nagrodę Filmową.
W 2013 roku Auteuil został wybrany na członka jury festiwalu w Cannes, czy może być większy splendor dla aktora? W 2011 roku wyreżyserował „Córkę studniarza”. Na koncie ma cztery produkcje, w tym dwa razy adaptował tekst Marcela Pagnola.
Auteuil przymierzył się również do jego „La Trilogie marseillaise”, czyli „Trylogii Marsylskiej”: „Marius” i „Fanny” już powstały, do nakręcenie pozostał jeszcze „César”, bo ostatnio Auteuil pokazał swoje „Przysłowie”. I zagrał w „Poznajmy się jeszcze raz”.
Wszystkie filmy łączy jedno: to kino na wskroś europejskie. Aktor od zawsze konsekwentnie występuje wyłącznie w rodzimych produkcjach albo koprodukcjach. Programowo stawiał artystyczne kino wyżej od plastiku i blichtru spod szyldu Hollywood.
Egalitaryzm rewolucji francuskiej szedł w parze z nacjonalizmem. Można było nienawidzić Kościoła katolickiego i porządku feudalnego, a zarazem być antysemitą i rasistą.
zobacz więcej
Zagrał w thrillerze „Zaginiony syn” Christophera Mengesa – brytyjskiego reżysera i operatora z dwoma Oskarami na koncie – w koprodukcji francusko-angielsko-amerykańskiej, co stanowiło znamienny moment w karierze, bodaj był najbliżej Hollywood. Sam z tego drwi, więc dodam, że z amerykańskim kinem łączy go jeszcze podobieństwo do Roberta De Niro.
Auteuil unika kina amerykańskiego, także wielkich lub oczywistych produkcji, bo mogą szufladkować. Z tej przyczyny niewysoki aktor (170 cm) odrzucił rolę Asteriksa u boku Obeliksa Gerarda Depardieu, choć nadawał się idealnie. Woli „grać innych ludzi” i „to jego praca”.
Zapytany przez dziennikarza „Independent”, w jakim stopniu inwestuje samego siebie w role, odpowiedział: „Czasem to 40 stopni gorączki”. Powstał bon mot dobry i trafny, bo aktorstwo spala człowieka. Auteuil przyrównuje aktora do statku, który na stare lata zaczyna nabierać wody i powoli przestaje płynąć. On wciąż w ruchu, choć nie wiadomo jak długo.
Są kobiety, które zdradzają i kochają innych, ale trwa się przy nich
„Nigdy nie przenoszę doświadczeń z mojego życia osobistego do grania. Jeśli muszę płakać, nie myślę o czymś smutnym, co mi się przydarzyło. Z pewnością, jeśli gram ojca w żałobie, nie wykorzystuję własnych dzieci w budowanie tej postaci” opowiada w wywiadach aktor, co „Le Monde” nazwało nawet „metodą Auteuila”. „Nie mam metody” wzrusza ramionami, choć koledzy z planu zauważają, że metodą może być jej brak: Auteuil bywa dokładnie taki sam przed kamerą i poza nią.
„Film i rzeczywistość to różne rzeczy i wypaczeniem byłoby zacieranie różnic między nimi” powtarza. Co prawda to prawda, choć w jego przypadku trudno uciec od analogii.
Auteuil we francuskim kinie zawsze był tym drugim, po coraz większym Gerardzie Depardieu, choć pytany o ostatnie role kolegi, jest taktowny: „Przez 20 lat pracował z największymi reżyserami, potem chcesz spróbować czegoś innego”.
Wystąpili razem w kilku filmach, ale Auteuil – w przeciwieństwie do kolegi – nie zamierzał zostawać celebrytą ani sybarytą, jak ognia wystrzega się popularności, próżno szukać go w sieciach społecznościowych, zdjęcia z publicznego wyjścia – zwłaszcza z rodziną – stanowią rzadkość. Strzeże prywatności. Aż chciałoby się dodać, że szkoda, bo mógłby opowiadać.
Z pierwszą żoną, francuską aktorką Anne Jousset, wystąpił w komedyjce o kręceniu filmu porno „Attention les yeux!” (1976). Pobrali się kilka lat później, mają córkę Aurorę. Rozwód nastąpił w 1983 roku, gdy na planie „Ukrytych uczuć” Édouarda Molinaro Auteuil zagrał Marka: faceta w średnim wieku rozdartego między żoną, którą zdominował i kochanką, którą ubóstwia. Z którą czuje się bardziej związany? Czy będzie musiał wybrać jedną z nich?
Na planie poznał piękną aktorkę Emmanuelle Béart, z którą się związał w życiu prywatnym. Przez dekadę stanowili złotą parą francuskiego kina. Razem wystąpili w filmie „Manon u źródeł” z 1986 roku, kontynuacji „Jean de Florette”, gdzie Béart mściła się na Ugolinie i tańczyła nago na łące.
Świetny w wykonaniu obydwojga był melodramat „Serce jak lód” Claude’a Sauteta o uporządkowanym życiu dwóch mężczyzn prowadzących renomowany warsztat lutniczy, w co – z impetem godnym Maurice'a Ravela – wkracza piękna skrzypaczka Camille i burzy zastany układ. Z pozoru to nic niewinnego: dziewczyna przygotowując się do nagrania sonaty francuskiego kompozytora, chce skorzystać z ich pomocy. Przedsiębiorczy Maxime (André Dussollier), który dba o wizerunek firmy, jest nią oczarowany.
Dziewczynę fascynuje jednak zamknięty w sobie Stephane, pozostający w cieniu wspólnika, skupiony na pracy mistrz lutniczego fachu. Camille nie dopuszcza do siebie myśli, że jego serce będzie jak lód, w pełni oddane tylko muzyce. Subtelny dramat skrzy się intensywnością emocji pokazanych w niedomówieniach, spojrzeniach i gestach. Stephane ulega zmysłom, ale ostatecznie wygrywa muzyka.
Rok po premierze Auteuil i Béart się pobrali. Trzy lata później się rozstali. Złota para zakończyła życiową współpracę wspólnym filmem „Francuzka” („Une Femme française”) z 1995 roku, w którym Béart grała niewierną żonę oficera armii Louisa, weterana II wojny światowej, który nie potrafi odejść. Są kobiety, które zdradzają i kochają innych, ale trwa się przy nich i dlatego Louis nie umie odejść od Jeanne, zarazem wciąż uciekając tam, gdzie Francja posyła swoje wojska: Indochiny czy Damaszek. Jeanne też nie potrafi wyzwolić się z tego związku, chociaż sama ogarnięta jest namiętnością do niemieckiego przemysłowca Mathiasa.
Spotkanie na korsykańskiej stacji benzynowej
Z pierwszego małżeństwa Auteuil ma córkę Aurorę, która – mimo niechęci ojca – została aktorką i nawet wystąpiła u jego boku w komedii „Plotka” (2001) i filmie sensacyjnym „36” (2004), ostatnio wychowuje dwójkę swoich dzieci. Auteuil z Béart miał też córkę Nelly, która również została aktorką i wystąpiła z ojcem na planie „Drobnych ran” (2003).
Tyle filmografii, bo biografia jest tajemnicą. Młode zdjęcie Nelly, pokazane przez matkę w listopadzie z okazji 27. urodzin córki, zostało opatrzone tekstem: „To my one&only... Happy birthday mon amour”, co w kolorowej prasie we Francji stanowiło sensacją towarzyską.