Na „białe niedźwiedzie”. 80 lat temu Sowieci rozpoczęli zsyłki Polaków
piątek,
7 lutego 2020
Po 17 września 1939 w ciągu 15 miesięcy z polskich Kresów zesłano przynajmniej dziesięć razy więcej Polaków niż w czasie 120 lat rozbiorów. O ile jednak zesłańcy z XIX wieku czynnie występowali przeciwko zaborcy, to zesłańcy z lat 1940-41 po prostu byli Polakami, mającymi nieszczęście mieszkać tam, gdzie mieszkali.
10 lutego 1940 roku ruszyły na wschód transporty pierwszej z z czterech wywózek ludności polskiej w głąb ZSRR z terenów zajętych przez Armię Czerwoną na mocy układu pomiędzy państwem robotników i chłopów a III Rzeszą.
Następne wywózki miały miejsce w kwietniu i czerwcu 1940 oraz na przełomie maja i czerwca 1941. Te ostatnie transporty niejednokrotnie przeprowadzano pod bombami niemieckich samolotów po ataku III Rzeszy na ZSRR, 22 czerwca 1941roku.
Nie tylko Syberia
Wywózki obejmowały różne kategorie ludności.
❶ W pierwszej przeważali pracownicy lasów, kolei, osadnicy cywilni i wojskowi, urzędnicy II Rzeczypospolitej.
❷ Druga objęła rodziny wcześniej zesłanych, aresztowanych i skazanych, także bliskich jeńców wojennych, w tym oficerów osadzonych w Ostaszkowie, Starobielsku i Kozielsku.
❸ Trzecia dotyczyła uchodźców z zachodniej i centralnej Polski i w większości składała się z polskich Żydów.
❹ Czwarta uzupełniała poprzednie, szczególnie o ludność polską z Wileńszczyzny.
Najliczniejszą grupą ofiar zsyłek byli Polacy, następną Żydzi oraz Ukraińcy i Białorusini.
Ziemiaństwo, mieszczaństwo, czyli każdy, kto coś miał, oraz inteligencja byli naturalnym potencjalnym wrogiem komunistów i – jeżeli można tak powiedzieć – nie dziwi ich obecność w wagonach zmierzających na wschód, ale jak wytłumaczyć, że 1/3 ofiar pierwszej wywózki stanowili małorolni chłopi?
Klucz klasowy musi być uzupełniony o narodowy – polskość jako przeszkoda w dziele sowietyzacji była usuwana z nowo pozyskanych terenów przez Białoruską, Ukraińską, a później i Litewską Republikę Radziecką.
Zsyłki na „białe niedźwiedzie” czyli na Sybir nie ograniczały się do Syberii, a nawet – wbrew tradycji represji carskich – w większej liczbie przypadków dotyczyły północnych europejskich terenów Rosji (okolice Archangielska, republika Komi) i Kazachstanu. Zamarzające Morze Białe i minus 50 stopni zimą w upalnym latem Kazachstanie wpisywało się w XIX wieczne opowieści rodzinne o warunkach katorgi, na którą carowie skazywali polskich powstańców.
Co do liczby przymusowo przesiedlonych to w ciągu 15 miesięcy pierwszej okupacji sowieckiej z polskich Kresów zesłano przynajmniej dziesięć razy więcej Polaków niż w czasie 120 lat rozbiorów. O ile zesłańcy z XIX wieku czynnie występowali przeciwko zaborcy, to zesłańcy z lat 1940-41 po prostu byli Polakami, mającymi to nieszczęście mieszkać tam, gdzie mieszkali.
Przynajmniej setki tysięcy
Trudno precyzyjnie ustalić liczbę ofiar czterech wywózek z polskich Kresów. Historycy emigracyjni, a za nimi rząd RP na uchodźstwie, szacowali wywiezionych na 1,2 do nawet 1,7 miliona. Gdy na początku lat 90-ych otworzyły się dla badaczy archiwa NKWD, cztery wywózki zsumowano na 320 tysięcy osób. W tym Polaków 200-210 tysięcy, 70 tysięcy Żydów, 25 tysięcy Ukraińców i 20 tysięcy Białorusinów. Rozbieżność między obliczeniami dziś tłumaczy się tym, że emigracyjni analitycy liczyli wszystkie ofiary sowieckiego terroru na terenach dawnej II RP, i tym, że duża część archiwów NKWD jest jeszcze do zbadania.
Terror sowiecki wobec obywateli polskich zamieszkałych w 1940 i 1941 roku na terenach dzisiejszej Ukrainy, Białorusi i Litwy to nie tylko cztery masowe deportacje. Zanim doszło do pierwszej już zginęło lub zostało aresztowanych i wysłanych do obozów karnych w ZSRR tysiące Polaków. Armia Czerwona nie zawsze brała jeńców. Walczący z nią żołnierze polscy po poddaniu się byli nierzadko rozstrzeliwani – a zdarzały się też tak makabryczne sytuacje jak rozjeżdżanie gąsienicami czołgów obrońców Grodna.
Wrzesień 1939 na Kresach. Przedstawiciele wszystkich mniejszości etnicznych wykazali czynnie, że nic ich nie łączy z państwem polskim.
zobacz więcej
196 tysięcy jeńców rozlokowano w ponad 130 obozach, a 210 tysięcy obywateli polskich przymusowo wcielono do Armii Czerwonej. Wielu – nie wiadomo ilu – zginęło w wojnie fińskiej i broniąc Sojuza przed III Rzeszą. Nieznana ilość oficerów, znacznie mniejsza niż na liście katyńskiej, trafiła do łagrów.
42 tysiące szeregowych i młodszych podoficerów zwolniono do domów, aby część z nich później zagarnąć w pierwszej i szczególnie czwartej wywózce. Emigracyjni historycy sumując rodaków, którym udało się wyjść z Armią Andersa , wojskiem Berlinga i tych z repatriacji w latach 40. i 50. nie mogli się doliczyć setek tysięcy ludzi.
Liczbę ofiar samych wywózek, 320 tysięcy z znanych dokumentów NKWD, współcześnie historycy podnoszą do około 500 tysięcy. Historyk brytyjski, Roger Moorhouse w swojej książce „Pakt Diabłów” do każdej osoby znanej z udostępnionych dokumentów NKWD dodaje trzech lub czterech nierejestrowanych deportowanych. Podobnie jak historycy polscy po wojnie na emigracji, Moorhouse oblicza ofiary deportacji na ok. 1,5 miliona.
Do w miarę pełnego obrazu należy dodać, że po agresji III Rzeszy na ZSRR w więzieniach na terenach RP zajętych po 17 września 1939 przez Armię Czerwoną NKWD wymordowało 35 tysięcy obywateli polskich.
Bezustanne spisy ludności
Zanim doszło do sformowania pierwszego transportu w lutym 1940 roku nastąpiły liczne aresztowania ludzi aktywnych społecznie przed wojną, działaczy państwowych i osób, które zdaniem NKWD, mogły najbardziej przeszkadzać w sowietyzacji polskich Kresów. Przed pierwszą zsyłką najbardziej niebezpieczny element był już zneutralizowany.
Do sukcesu aresztowań i późniejszych zsyłek wydatnie dopomogła współpraca mniejszości narodowych z sowieckimi organami bezpieczeństwa. Nacjonalistycznie nastawieni Ukraińcy i komunizujący Białorusini brali odwet za realne i wydumane krzywdy doznane od polskiej władzy. Odwetowo nastawieni byli też komunizujący Żydzi, którzy mawiali do Polaków: „Chcieliście Polski bez Żydów, macie Żydów bez Polski”. Podobnie jak Ukraińcy i Białorusini, byli skuteczni i dla Polaków niebezpieczni. Znali teren i wiedzieli kim, kto był przed wojną.
Władze sowieckie przyjmowały chętnie tę współpracę, ale nie ufały bez reszty miejscowym przyjaciołom. Powiedzenie przypisywane samemu Stalinowi mówiło: „Ufaj, ale sprawdzaj.”
i zgodnie z tą maksymą robiono bezustanne spisy ludności. Służyły temu zapisy na odbiór żywności i reglamentowane (czyli wszystkie) towary, spisy lokatorów, spisy wyborcze itp. A pośpiech z jakim wycofały się władze polskie pozostawił w rękach następców całą dokumentację urzędową i policyjną. Nad ranem 10 lutego 1940 roku NKWD szło jak po sznurku i jak po swoje.
To historia na pewno nie dla dzieci, ale też nie dla wszystkich dorosłych. Tylko dla ludzi o wyjątkowo mocnych nerwach.
zobacz więcej
Druga, czyli rodzin uprzednio aresztowanych, złożona z kobiet, dzieci i starców to byli administracyjnie wysłani do normalnych osiedli, przemieszani z miejscową ludnością i zatrudnieni na zasadach ogólnych. Bez formalnego przymusu pracy ale w kazachskich kołchozach była zasada; „kto nie pracuje, ten nie je” i dotyczyła nawet dzieci.
Zakwaterowanie z miejscową ludnością znaczyło w praktyce – przynajmniej na początku – mieszkanie w chlewach i oborach. Z czasem przesiedleńcy budowali sobie domy takie, jakie mieli miejscowi, z gliny, wysuszonego krowiego łajna i chrustu. Na porządku dziennym była dyskryminacja przy przydziale żywności i opieki medycznej przez zarząd kołchozu.
Czwarta wywózka to zesłani na osiedlenie na dwadzieścia lat. Wspomniana dyskryminacja na rzecz miejscowych bądź więźniów kryminalnych w osiedlach o reżimie łagrowym, dotyczyła Polaków ze wszystkich wywózek. Jeden z przymusowo osiedlonych wspominał, że na skargi na ciągłe zaniżanie wyników jego pracy, a od tego zależał przydział jedzenia, czyli to, czy się przeżyje, czy nie usłyszał od nadzorcy: „ Twoja rzecz pracować, a moja rzecz pisać”. Na wszystkie narzekania, postulaty i prośby najczęstsza odpowiedź to: „przywykniecie, a jak nie przywykniecie to zdechniecie”
Powszechny brud, wszawica a z nią tyfus, pluskwy, pchły, nierealne do wykonania normy pracy, brak odpowiedniej odzieży – zamarzanie zimą, a trudne do wytrzymania komary i jadowite muszki w tajdze latem. Prymitywne i nieodpowiednie narzędzia i opieka medyczna reagująca opieszale dopiero przy 40 stopniach gorączki.
Na zawsze w ZSRR
To wszystko sprawiało, że śmiertelność w osiedlach specjalnych i kołchozach można ostrożnie obliczyć na minimalnie 10% zesłanych. Śmiertelność oficjalnie przyznawana w raportach NKWD dla łagrów wynosiła 30%.
Pozostając przy 10 procentach i przyjmując milion zesłanych, to daje 100 tysięcy ludzi. O setkach tysięcy zmarłych w wyniku wysiedleń pisano na emigracji tuż po wojnie. Te tragicznie duże liczby uprawdopodobniają się jeżeli doliczyć Polaków przymusowych żołnierzy Armii Czerwonej poległych na wojnie z Finlandią i zabitych przez NKWD w innych okolicznościach.
Po amnestii dla Polaków w wyniku układu Sikorski-Majski z lata 1941 do Armii Andersa dotarło tylko 115 tysięcy ludzi. Zwolniono więcej, ale wielu wygłodniałych, chorych i wyczerpanych nie zdołało dojechać do miejsc koncentracji, a władze lokalne po drodze nie szczędziły trudności podróżującym przez bezkresne terytoria ZSRR, z podawaniem fałszywych kierunków włącznie.