Ale to był ten ostatni moment. Animozje już się trochę zaczynały tworzyć, jednak to po prostu był bardzo ważny mecz – dla całej Warszawy. To była ostatnia kolejka sezonu 1974/75. Polonia walczyła o utrzymanie w II lidze. Legioniści do końca spotkania spokojnie dopingowali i mecz zakończył się zwycięstwem 5:1.
Zaraz potem te animozje się zaczęły zwiększać, czemu nie pomogło na pewno zagarnięcie prawie całej drużyny koszykówki Polonii do Legii. Tak wybitni koszykarze jak Jan Kwasiborski, Zdzisław Raczek czy Zygmunt Prokop po prostu zostali wzięci w kamasze – do wojska oczywiście nie trafili, tylko powołano ich, by swój talent realizowali już w Legii, która po tych wymuszonych transferach zaczęła mocno przewyższać koszykarską Polonię.
Publika to bardzo mocno odczuła, a na trybunach było coraz mniej ludzi, którzy pamiętali piłkarskie sukcesy z 1946 czy 1952 roku.
I wtedy zaczęła się nienawiść?
Tak, to był koniec lat 70. Pamiętam mecz, który Polonia grała na Warszawiance z Zagłębiem Wałbrzych, gdy doszło do niesamowitych burd. Milicja była kompletnie zaskoczona i bezradna, bo to była nowość na polskich trybunach. Milicjanci chyba w ogóle nie rozumieli, kto z kim i o co walczy.
A kto z kim i o co walczył?
(Śmiech) Kibole – już można było tego słowa użyć – Legii z kibolami Polonii. Potem, już w latach 90., kiedy na Konwiktorską po czterech dekadach powróciła pierwsza liga, ten antagonizm zaczął się już zbliżać do poziomu znanego dzisiaj.
Dziś doszliśmy do momentu, że kibole napadają na juniorów Polonii i zastraszają ich rodziców – Komisja Ligi więc niewątpliwie ma rację, że kibicowski antagonizm nie może przybierać takich form.