Kultura

Kapitan Żbik trzymał się z dala od kobiet. Czy był gejem?

W stanie wojennym zakończono wydawanie komiksowego cyklu o dzielnym funkcjonariuszu. Ówczesny szef MO generał Józef Beim uważał, iż „młodzież nie musi lubić milicji, ale musi się jej bać”.

Warszawski Teatr Syrena wystawiając w 2020 roku musical „Kapitan Żbik i żółty saturator”, przeniósł widzów do lat 70. zeszłego stulecia. Pieczołowicie zrekonstruowana na scenie dekada „socjalizmu z ludzką twarzą” w wersji towarzysza Edwarda Gierka zapewne rozczuli wciąż niemałe grono darzące ów okres nostalgią, ale czy skusi też młodszych odbiorców, wychowanych już po transformacji ustrojowej?

Poprzednia próba wskrzeszenia emblematycznego bohatera masowej wyobraźni czasów Polski Ludowej zakończyła się fiaskiem. Komisarz Michał Żbik, wnuk kultowego kapitana Jana Żbika, przemknął – w roku 2008 – przez półki z komiksami niczym meteor, nie budząc większych emocji.

Honoraria inkasował dwukrotnie

Kim był kapitan Żbik? Najbardziej rozpowszechniona wersja odpowiedzi na to pytanie sugeruje jego pokrewieństwo z Bernardem Żbikiem, inspektorem urzędu śledczego w Warszawie u schyłku międzywojnia. Był to bohater najpopularniejszej serii powieści kryminalnych tamtej epoki, autorstwa Adama Nasielskiego. Dzieła tego prozaika biły w latach 30. czytelnicze rekordy popularności. Ale i wywoływał grymasy u krytyków, chociaż na przykład Antoni Słonimski doceniając poczytność prozy Nasielskiego, zaprosił go na wódkę do popularnej pośród stołecznej cyganerii knajpy „U Wróbla" na ulicy Mazowieckiej w Warszawie.

„Kryminopiórek nr 1” (copyright by Wiech) na swój spektakularny sukces solidnie zapracował. Dość przypomnieć, iż w czasie ośmioletniej zaledwie aktywności literackiej napisał 40 powieści kryminalnych! Flagowym bohaterem dziewięciu z nich stał się Bernard Żbik. „Elegancki na wzór fordansera, silny jak Garkowienko ze Sztekkerm i Pineckim (czołowi atleci epoki – przyp TZZ) razem wzięci, nieustraszony pogromca rzezimieszków wszelkiej maści i hurtowy łamacz serc niewieścich, niezależnie od karnacji, aparycji i... uposażenia ich właścicielek" – zdefiniował go Karol Zbyszewski.
Musical „Kapitan Żbik i żółty saturator” w reżyserii Wojciecha Kościelniaka w Teatrze Syrena w Warszawie, luty 2020. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Na wykreowanym przez siebie stróżu prawa Nasielski zarobił krocie, zwłaszcza że honoraria za jego perypetie inkasował dwukrotnie! Powieści drukowano bowiem najpierw w odcinkach na łamach prasy, a dopiero potem jako książki! Szansę na trzeci zarobek na tym samym tytule zabrała pisarzowi historia.

Latem 1939 roku podpisał umowę na ekranizację swego najsłynniejszego dzieła „Awantury w Chicago". Reżyserować miał Leon Trystan (nota bene rodzony brat Adama Ważyka, obaj przyszli na świat pod nazwiskiem Wagman), w obsadzie zapowiadano obecność ówczesnych ekranowych heroin: Leny Żelichowskiej, Karoliny Lubieńskiej; amantów: Mieczysława Cybulskiego, Andrzeja Szalawskiego, Zbigniewa Rakowieckiego oraz szwarccharakterów: Bogusława Samborskiego, Wojciecha Ruszkowskiego, Jerzego Marra, a o muzykę miał zadbać Zygmunt Wiehler.

Uciec jak najdalej

Wybuch wojny zabrał też Nasielskiemu luksusowo urządzoną willę w Zaleszczykach, gdzie najchętniej tworzył, ulubiona maszyna do pisania marki Underwood (oczywiście inkasował stosowną sumę za zgodę użycia swego nazwiska do jej reklamy) przepadła w zgliszczach zbombardowanego apartamentu w kamienicy przy placu Dąbrowskiego w Warszawie, a sportową Lancię przejęło Wojsko Polskie... Zmobilizowany podporucznik rezerwy Nasielski – po fachu doktor kryminologii, absolwent prawa Uniwersytetu Warszawskiego – walczył pod Lwowem. Uniknął niewoli u Sowietów.

Skorzystał z pomocy Tadeusza Chciuka, sławnego Białego Kuriera, potem cichociemnego znanego pod pseudonimem Marek Celt, a po wojnie czołowego dziennikarza sekcji polskiej Radia Wolna Europa (jako Michał Lasota prowadził audycję cykliczną „Żywią i bronią”, adresowaną do chłopów, a inaugurowaną tonami kujawiaka). Dzięki jego kontaktom Nasielski przeszedł przez zieloną granicę na Węgry.

Następnie wyruszył do Francji. Wojaczkę w jej obronie pół roku później zakończył w oflagu. Udało mu się stamtąd uciec za trzecim podejściem. Ukrył się – przybierając personalia Francuza poległego pod Dunkierką – na terytorium państwa Vichy, gdzie zasilił konspiracyjny ruch oporu.

Po klęsce Niemiec, w wyzwolonej Francji oczekiwał III wojny światowej. Dostrzegając jednak kolejne ustępstwa Zachodu wobec Sowietów, uznał, że się jej nie doczeka. Postanowił uciec jak najdalej. Wybrał Australię, a jego komiliton po piórze i ideologii Andrzej Bobkowski – Gwatemalę. Nigdy więcej już się nie spotkali.

Król się żeni z Habsburżanką. Polski komiks sprzed 400 lat

To istny tasiemiec – mierzy ponad 15 metrów długości i ledwie 27 centymetrów szerokości.

zobacz więcej
Inny druh Nasielskiego Andrzej Chciuk, literat in spe, młodszy brat Tadeusza, podążył kilkanaście miesięcy później śladem przyjaciela, który zwabił go listownie do Autralii. Na Antypodach Nasielski beletrystykę sensacyjną (pozbawioną figury Żbika) zamieszczał jedynie w prasie polonijnej. Publikował tam też eseje, szkice, felietony i polemiki. Zmarł w roku 2008, w wieku 97 lat.

5 kilo makulatury za talon

Czy Władysław Krupka (zmarł kilka miesięcy temu, we wrześniu 2019 r.), akuszer kapitana Jana Żbika znał twórczość Nasielskiego? Peerelowska cenzura objęła ją anatemą z uwagi na antykomunistyczne dziennikarstwo autora uprawiane w „Wiadomościach Polskich” w Sydney, w „Tygodniku Polskim” w Melbourne, w paryskiej „Kulturze”, a także w audycjach polskojęzycznych Radia Madryt i Radia France Internationale.

Ale Krupka, rocznik 1926, mógł na sensacyjne powieści Nasielskiego trafić jako nastolatek przed wojną, a nawet i później. A jako podpułkownik Milicji Obywatelskiej zatrudniony w Komendzie Głównej zapewne miał dostęp do prohibitów. A że literatura kryminalna nie była mu obca (popełnił 2 powieści i kilka opowiadań), więc zapożyczenie nazwiska dla komiksowego herosa PRL od sanacyjnego tropiciela złoczyńców jest wysoce prawdopodobnie.

Władza ludowa zamierzała ocieplić wizerunek milicjantów pośród młodzieży – głównego adresata komiksów. Zgodę na druk premierowego zeszytu („kapitalistyczny” termin komiks powrócił do łask dopiero za Gierka) przygód kpt. Żbika – pt. „Ryzyko” – wydał sam Zenon Kliszko, najbardziej bodaj oczytany spośród kamaryli ciemniaków Władysława Gomułki.

W latach 1967-82 w ramach cyklu wydano 53 części, wszystkie nakładem oficyny Sport i Turystyka. Nakład wszystkich przekroczył 11 milionów egzemplarzy, a i tak zazwyczaj można było je kupić tylko spod lady. Pod koniec lat 70. aby dostać talon na kupno nowego odcinka „Żbika”, należało oddać 5 kilo makulatury. A stare zeszyty na targach i w antykwariatach sprzedawano po cenach paskarskich (że użyję języka epoki).

Żbikowa fabuła – bodaj z jednym wyjątkiem („Kocie Oko”, inspirowane głośnym napadem na bank w Wołowie w roku 1963, który potem trafił również na ekran kin pt. „Hazardziści”) – była fikcyjna. Dyskontowano dorobek autorów gatunku zwanego „powieścią milicyjną” (Anna Kłodzińska, Helena Sekuła, Barbara Gordon, Aleksander Minkowski, Zbigniew Safjan, Andrzej Szypulski, Zygmunt Zeydler-Zborowski, Jerzy Edigey) oraz reporterek sądowych (Barbara Seidler, Wanda Falkowska). Jednakże wiodącym scenarzystą całej serii komiksów pozostał ppłk Krupka, czasem wspierany przez zwierzchnika z Komendy Głównej MO, pułkownika Zbigniewa Gabińskiego.
Podpułkownik MO Władysław Krupka (z lewej), scenarzysta komiksu o komisarzu Żbiku, zmarł we wrześniu 2019 roku. Fot. PAP/Grzegorz Michałowski digital
Większy kłopot sprawił wybór rysowników opowieści z dymkami. Niewielu wówczas uprawiało tę formę plastyki. Na liście grafików komiksu figuruje siedmiu twórców: Zbigniew Sobala, Andrzej Kamieński, Jan Rocki, Mieczysław Wiśniewski i tercet najsławniejszych: Jerzy Wróblewski, Bogusław Polch, Grzegorz Rosiński.

Ignorował kobiety

Kapitan nader często unieszkodliwiał – cytując ówczesną retorykę – pogrobowców hitleryzmu i agentów imperializmu przybywających do Polski w celach wywiadowczych lub poszukujących ukrytych skarbów. Nierzadko ciemnymi typami bywali szpiedzy wojskowi (vide „Tajemniczy nurek” – z wywiadowcą penetrującym mazurski poligon za pomocą gumowego batyskafu), względnie przemysłowi („Wodorosty i pasożyty” – Zachód chce wykraść z Polski unikalną technologię bezkonkurencyjnej farby antykorozyjnej).

Niekiedy śledztwa kapitana akcentowały bratni internacjonalizm Milicji Obywatelskiej, chociaż de facto operacje międzynarodowe były wówczas w gestii Służby Bezpieczeństwa. Exemplum: pentalogia (seria pięciu zeszytów komiksu) związana z kontrabandą kosztowności. Przy rozwiązaniu skomplikowanej zagadki kryminalnej współpracowali funkcjonariusze milicji z Polski, Bułgarii, Rumunii, Węgier oraz Czechosłowacji. Oczywiście biegle władający językiem polskim...

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Z kolei tetralogia (seria trzech zeszytów): „Wąż z rubinowym oczkiem”, „Nocna wizyta”, „Pogoń za lwem” i „Salto śmierci” zainspirowała filmowców. Reżyser Krzysztof Szmagier przetworzył ją i skompilował w odcinek serialu „07 zgłoś się” zatytułowany „Skok śmierci”. Szajkę rabusiów-cyrkowców schwytał oczywiście arogancki porucznik Borewicz (Bronisław Cieślak).

Żbik demaskował szpiegów, złodziei, morderców, kłusowników, przemytników, paserów, szantażystów, włamywaczy... Omijał jedynie zbrodnie popełniane na tle seksualnym – z uwagi na niepełnoletnich czytelników. Edytor skrupulatnie przestrzegał dyscypliny obyczajowej. Bohaterowi komiksu towarzyszyły ponętne współpracowniczki w stopniu porucznika: Ola, Marzena oraz Iwona (dwu ostatnim imion użyczyły córki ppłk. Krupki), ale Żbik konsekwentnie ignorował kobiety. Skutkiem były spekulacje na temat jego orientacji seksualnej. Jego mundurowym (nawiasem mówiąc sam Żbik nierzadko występował po cywilnemu) towarzyszem – to chyba adekwatny termin, bo bezpartyjni oficerowie MO zdarzali się sporadycznie – był porucznik Michał, a przełożonym ich wszystkich wąsaty pułkownik Czeladka.

Rokossowski na Kasztance. Co ze sztuki II RP przejęła PRL

Dawne animozje między artystami wróciły po 1945 roku, stanowiąc zarówno trampolinę dla późniejszych karier, jak i niekiedy przyczynę ich blokady.

zobacz więcej
Kres egzystencji zgranej milicyjnej ekipy przyniósł stan wojenny. Postępujący kryzys ekonomiczny, zwłaszcza niedobór papierniczy najpierw doprowadziły do zawieszenia komiksowego cyklu, a niebawem zrezygnowano i z reedycji starszych epizodów. Niejako w myśl słów ówczesnego szefa MO generała Józefa Beima, który doszedł do przekonania, iż „młodzież nie musi lubić milicji, ale musi się jej bać”.

– Tomasz Zbigniew Zapert

Bibliografia:
„Portret pamięciowy", Mateusz Szlachtycz (z gościnnym udziałem Maksa Suskiego)
„Leksykon polskich bohaterów i serii komiksowych”, Adam Rusek
„Słownik literatury popularnej”, Tadeusz Żabski
„Emigrancka opowieść”, Andrzej Chciuk
„Biali kurierzy”, Marek Celt (Tadeusz Chciuk)
„Trup przy telefonie”, Stefan Wiechecki, „Wiech”
„Ryżowa szczotka”, Karol Zbyszewski

Filmografia:
„W ostatniej chwili. O komiksie w PRL”, reż. Mateusz Szlachtycz


Dziękuję Jolancie Wolskiej za pomoc w przygotowaniu tekstu
Zdjęcie główne: "Kapitan Żbik". Fot. arch
Zobacz więcej
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Flippery historii. Co mogło pójść… inaczej
A gdyby szturm Renu się nie powiódł i USA zrzuciły bomby atomowe na Niemcy?
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Strach czeka, uśpiony w głębi oceanu… Filmowy ranking Adamskiego
2023 rok: Scorsese wraca do wielkości „Taksówkarza”, McDonagh ma film jakby o nas, Polakach…
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
„Najważniejsze recitale dałem w powstańczej Warszawie”
Śpiewał przy akompaniamencie bomb i nie zamieniłby tego na prestiżowe sceny świata.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Najlepsze spektakle, ulubieni aktorzy 2023 roku
Ranking teatralny Piotra Zaremby.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Anioł z Karabachu. Wojciech Chmielewski na Boże Narodzenie
Złote i srebrne łańcuchy, wiszące kule, w których można się przejrzeć jak w lustrze.