Cywilizacja

Kilkanaście klubów piłkarskich zbankrutuje. Żużel może się nie podnieść. Niektóre dyscypliny już nie powrócą

Jakoś nie wierzę w zmiany gruntowne. Po miesiącach albo latach chudych sport wróci do rutyny. Pozostanie rozrywką miliardów kibiców, źródłem zysku udziałowców. Znów ważniejsza będzie sława i kasa niż udział w igrzyskach. No chyba, że stanie się cud....

Euro 2020 przesunięte o rok, igrzyska olimpijskie wciąż liczą, że przetrwają. COVID-19 uśmierca sport

Gdy cały świat odwołuje imprezy na stadionach, Chińczycy właśnie rozpoczęli sezon lekkoatletyczny.

zobacz więcej
COVID-19 wstrzymał ruch w halach i na stadionach niemal całego świata. Sportowcy, jak wszyscy, żyją nadzieją, że pandemia szybko ustąpi. Może tak być, ale nie musi. Postojowe będzie kosztowne pod wieloma względami. Nawet przy najbardziej optymistycznym wariancie wydarzeń, po ustąpieniu zarazy z początkiem lata, starty finansowe i sportowe będą poważne.

Gdyby miało to potrwać dłużej, powiedzmy do końca roku, szkody mogą być nieodwracalne, przynajmniej dla niektórych dyscyplin i zawodników.

Załamie się rynek sponsorów

Czas będzie miał kapitalne znaczenie, zarówno w okresie oczekiwania na poprawę sytuacji, jak i dla kondycji sportu po powrocie na boiska. Reszta czynników, które będą wpływały na sportowy obraz świata, to wielkie znaki zapytania.

Po pierwsze – gospodarka. Sport obecny różni się od tego, jakim był w początkach minionego wieku, kiedy szalała grypa hiszpanka. Tamten nie był aż tak sklejony z gospodarką jak obecny. Ten jest jedną z gałęzi przemysłu rozrywkowego nazywanego show biznesem.

To musi mieć znaczące konsekwencje. Krach gospodarczy pociągnie za sobą sport. Zrestartowanie rozmaitych gałęzi przemysłu i firm nie odbędzie się na gwizdek sędziego futbolu. Musi potrwać, będzie przebiegać w różnym czasie.

Niewątpliwie nastąpi załamanie rynku sponsorów. Widać to już teraz w wielu krajach i na przykładzie wielu dyscyplin. Widmo bankructwa krąży po gabinetach prezesów lokalnych klubów czy prezydentów międzynarodowych federacji.
Niemiecka liga futbolu może się rozsypać jak szkło. Jednak raczej w dolnych strefach rozgrywek niż w górnych. 13 zawodowych klubów piłkarskich z 36, jakie uczestniczą w lidze, może upaść jeszcze w tym sezonie. Cztery najsilniejsze zespoły Bundesligi – Bayern Monachium, Borussia Dortmund, RB Lipsk i Bayer Leverkusen – stworzyły fundusz awaryjny, który ma pomagać drużynom w złej sytuacji finansowej. W ramach tej pomocy niemiecka federacja piłki nożnej ma rozdysponować na tę pomoc 20 mln euro.

Czwórka liderów to potężne przedsiębiorstwa sportowe. Mogą sobie pozwolić na zrzutkę. Wsparcie to nie tylko gest solidarności, lecz także interes. Komu może bardziej zależeć, aby liga nie upadła jak nie klubom, które w niej najwięcej zarabiają?

Angielski futbol przerwał rozgrywki 13 marca. Zapewne nie zostaną one dokończone w tym sezonie ligowym. To będzie kosztować całą angielską piłkę miliard 28 milionów funtów.

Bayern Monachium wart jest mniej o 179,7 mln euro, a Borusia Dortmund o 105 milionów

Telewizyjni nadawcy już wypłacili dwudziestu zespołom 20 mln funtów. Najwyżej 6 klubów będzie stać na zwrot pieniędzy za niedokończone rozgrywki, czego zapewne będzie się domagać telewizja, która też ponosi oczywiste straty. Sky Sports za trzyletni kontrakt z Premier League wypłaca klubom rocznie miliard 200 milionów funtów za 128 spotkań na żywo. Do końca roku pozostały 92 mecze. Jeżeli meczów nie będzie, odpada forma sponsoringu, jaką są reklamy, co się odbije na budżecie stacji.

W Anglii tak jak w Niemczech w najgorszym położeniu są drużyny niskiego szczebla rozgrywek. Jedne funkcjonują jako zespoły zawodowe, inne jako półzawodowe. Większość stanęła na skraju upadłości. Jednak bankructwa nie będą dosięgać wyłącznie klubów z dolnej części tabeli. 1 kwietnia postawiono w stan likwidacji siedmiokrotnego mistrza Słowacji, MKS Żilina. Podstawowym źródłem dochodów drużyny była sprzedaż piłkarzy. Szansa na tegoroczne transfery równa jest zero!

Większość piłkarskiej branży wprowadza więc warianty ratunkowe. Warszawska Legia, klub z największym budżetem w kraju, zaczęła od cięć i zwolnień. Z końcem marca 46 pracowników powiadomiono o rozwiązaniu stosunku pracy. Zwolnienia objęły dział marketingu, biletów, mediów, muzeum, akademii oraz pracowników administracji i opieki medycznej piłkarskiej szkółki. Pracę stracił tylko jeden trener, Bartosz Paluch od przygotowań motorycznych.
Ostatnie chwile radości. Ostatni przed pandemią mecz Legia Warszawa rozegrała z Piastem Gliwice, 8 marca 2020 r. Gol zdobył Domagoj Antolic (w środku). Fot. PAP/Piotr Nowak
PKO Ekstraklasa obniżyła zarobki piłkarzy o połowę. Klubowi prawnicy kręcą nosami, lecz pewnie nic nie wskórają. Moment jest zbyt poważny, a zagrożenia dla piłkarskiego biznesu wymagają twardych rozwiązań.

Leczenie wirusem

Cezary Kucharski, były piłkarz, a obecnie menedżer dostrzega w tym szansę dla polskiej piłki. Kucharski uważa, że kluby zostaną zmuszone do restrukturyzacji kosztów i płac zawodników, co może uzdrowić nasz futbol.

Leczenie wirusem to koncepcja oryginalna, chociaż wcale nie tak odlotowa jak mogłoby się wydawać. Futbol jest rozpuszczony, nie tylko ten polski. Zarobki gwiazd sięgają kosmosu, wymykają się logice. Nic innego oprócz sytuacji nadzwyczajnej nie mogłoby skłonić ludzi z branży do umiaru.

Polscy piłkarze nie zarabiają takich pieniędzy jak gwiazdy światowe. Lecz większość zawodników Ekstraklasy nie chciałaby się pocić za średnią krajową czy stypendium wioślarza.

Zresztą ograniczenia nie dotyczą tylko naszej piłki, lecz futbolu w ogóle. Co raz zabrane, trudno będzie odzyskać. Tak to działa w życiu, a zwłaszcza w biznesie. Żeby piłkarze zachowali miejsca pracy, kluby muszą przetrwać, więc muszą oszczędzać. Ta zależność jest, wydawałoby się, dość łatwa do zrozumienia. Może tak, lecz w sferze teoretycznej. Z praktyką bywają kłopoty.
Piłkarze FC Barcelony długo stawiali opór. Podczas gdy inne sekcje klubu zaakceptowały ograniczenia, futboliści ciągle negocjowali. Na płace piłkarzy „Barca” wydaje 500 mln euro, najwięcej ze wszystkich klubów. Zatrudnia wielkie gwiazdy, które znają swoją wartość rynkową. Tyle że pandemia zmienia prawa rynku.

Na przykład wartość rynkowa Roberta Lewandowskiego już spadła o 14 mln euro. Do niedawna wynosiła 70 mln euro, obecnie szacowana jest na 56. Leo Messi został przeceniony ze 140 na 112 mln euro.

Na przeceny wpływa wiek zawodników. Transfermarkt.de., znany portal statystyczny, zaliczył starszych graczy do grupy ryzyka. Piłkarze urodzeni przed rokiem 1998 tracą na wartości 10 procent. A tacy, którzy urodzili się wcześniej aż 20 procent ceny.

Przeceny zawodników zmieniają także wartość drużyn. Bayern Monachium wart jest teraz mniej o 179,7 mln euro, a Borusia o 105 milionów. Rynek futbolu ostro pikuje w dół. Bossowie od piłki oraz gwiazdorzy zaczęli się obawiać, że tak już zostanie.

Wartość rynkowa Roberta Lewandowskiego spadła o 14 mln euro. Do niedawna wynosiła 70 mln euro, obecnie szacowana jest na 56. Leo Messi został przeceniony ze 140 na 112 mln euro

6 kwietnia 2020 roku. Piłkarze Bayern Monchium powoli wracają do treningów. Także Robert Lewandowski. Fot. PAP/DPA
Spadek koniunktury, który może się utrzymać jeszcze długo po pandemii, to fatalna wiadomość dla tego biznesu. Dlatego FIFA już pracuje nad planem ratunkowym. Ma rezerwę budżetową wysokości 3 mld dolarów, którą zamierza uruchomić.

Koszty cięte siekierą

Futbol to papierek lakmusowy sportu. Skoro on ma kłopoty w zarazie, to nikt nie zostanie oszczędzony. FIFA, UEFA oraz inne dyscypliny mają z tyłu głowy powrót do normalności pod koniec czerwca, w początkach lipca, a najpóźniej na jesieni. Nie ma jednak gwarancji, że tak stanie.

Najbardziej zdeterminowane wydaje się być środowisko żużlowe. PGE Ekstraliga chce wystartować już 22 maja przy pustych trybunach (władze planują odblokowanie żużla 12 czerwca). Gdyby się to nie udało, ten sport zostanie zaorany. Tak twierdzą działacze i kluby.

Na razie władze ligi używają dostępnych respiratorów, by jakoś przetrwać zapaść finansową, bo wycofują się sponsorzy. Każdemu z ligowych klubów przelały po 550 tysięcy złotych z tytułu praw telewizyjnych. Prawa telewizyjne to 20 mln złotych. Wsparcie od samorządów to 24 miliony. Kolejne długi generuje sponsoring. Oddanie pieniędzy sponsorom, telewizji, samorządom, PGE Ekstraklasie oraz zwrot za wykupione karnety to bankructwo.

Jednak nie wszyscy są za pomysłem, by uprawiać żużel w pandemii. Nie wszystko zależy od sportowych działaczy. Rygory sanitarne muszą być zmniejszone. Zgody na imprezy wydane. A każde zawody to przynajmniej 100 osób, uczestników i obsługi.

Zaczął się od pieniędzy, rozwijał się dla zysku i trwa, by przynosić dochody. Tour de France, produkt klasy Q

Tam są trasy tylko dla orłów o ekstremalnie wydolnych organizmach i dużej odwadze z domieszką szaleństwa.

zobacz więcej
Dariusz Miłek, potentat obuwniczy CCC, a także sponsor kolarskiej grupy i drużyny koszykarek uznał, że musi się wycofać ze sponsorowania sportu. W pierwszym kwartale roku firma zanotowała spadek przychodów o 9 procent, spadły też jej akcje giełdowe.

Kolarze byli oczkiem w głowie właściciela zwłaszcza, że sam był kolarzem. Startowali w prestiżowych wyścigach Tour de France, Giro d'Italia, Vuelta Espana. Przymus cięcia kosztów, nie nożem, a siekierą, jak twierdzi Miłek, oznacza odcięcie finansowania grupy.

Wszystkie dyscypliny mają podobne problemy. Wszystkie trafiły do lodówki. W tej fazie epidemii nie da się precyzyjnie określić, które zamarzną na śmierć, a które utrzymają temperaturę potrzebną do życia po pandemii. Zbyt wiele jest niewiadomych.

Blisko fiksacji

Brytyjska organizacja działająca na rzecz zdrowia psychicznego wydaje alarmujące komunikaty. Rośnie liczba piłkarzy z depresjami. Ostatnio czterech zawodników z trudem udało się odwieźć od prób samobójczych.
Jeszcze w styczniu 2020 roku nic nie zapowiadało kryzysu. Serena Williams w czasie Australian Open. Fot. LUKAS COCH/PAP/EPA.
Serena Williams, gwiazda tenisa żyje aktualnie w stanie chorobliwego przeczulenia. „Gdy ktoś kichnie albo zakaszle, to ja wariuję. Jestem na krawędzi” – mówi Amerykanka.

Doktor Carla Edwards odnotowuje wśród zawodników wzrost zachowań obsesyjno-kompulsywnych. Sportowcy przysyłają jej zdjęcia ze skórą zdartą na dłoniach do tkanek i mięśni. Bojąc się zarazków, nieustannie trą dłonią o dłoń, co powoduje rany. Doktor Edwards jest psychologiem sportu. Rozumie podłoże tych obsesji. Napędza je strach przed zarażeniem z pogranicza hipochondrii. Nowe okoliczności pogłębiają obawy w zderzeniu z niewiadomym.

Gwen Berry, mistrzyni igrzysk panamerykańskich w rzucie młotem jest zdania, że wielu lekkoatletów niebawem popadnie w szaleństwo. Sugeruje, że sama jest bliska fiksacji. Nie tylko z powodu braku pieniędzy. Według Amerykanki najgorsza jest utrata celu. Skro nie można trenować i nie można starować życie sportowca zawodowego traci sens. Załamuje się codzienna rutyna, która po latach aktywności stała się druga naturą.

Nie wiadomo, jak utrzymać motywację. I wcale nie chodzi o przerwę w zajęciach. Kontuzje także powodują przerwy, lecz motywacja pozostaje stabilna. Zmienia się wyłącznie zadanie – zrobić, co trzeba, żeby wrócić na arenę. W obecnej sytuacji Gwen nie widzi światełka w tunelu. Nie ma pojęcia, czy będzie miała do czego wrócić.

Odesłani do lamusa. Końcówka kariery bywa smutna

Maria Szarapowa kończy karierę. Słynna tenisistka na sportową emeryturę przechodzi w wieku 32 lat. Ale co to jest wiek sportowca?

zobacz więcej
Lekkoatletyka po pandemii może się bardzo zmienić. Niektóre konkurencje oraz imprezy mogą się nie dobudować. A rzut młotem to jedna z nich. Na większości mityngów nie ma tej konkurencji w programach. Podobnie jak chodu sportowego. Rozgrywane są na igrzyskach czy mistrzostwach oraz w odrębnym cyklu zawodów pucharowych. Tak było, ale czy tak będzie?

Odchudzanie lekkoatletyki, w tym także olimpijskiej, to jeden z priorytetów światowej federacji. Dotychczas IAAF nie znajdowała dobrych argumentów, żeby to zrobić. Po pandemii argument się znajdzie: mniej imprez, mniej konkurencji, bo nie ma pieniędzy na więcej.

Zapewne będą też upadać mityngi, które dla większości zawodników stanowiły istotne źródło dochodów, a dla menedżerów – główne. Być może Diamentowa Liga też zostanie okrojona. W efekcie ten sport może mieć ostro pod górkę.

Rzecz jasna nie wszyscy reagują równie panicznie. Czarne scenariusze nie zdominowały psychiki sportowców. Większość widzi przyszłość w jasnych barwach, chociaż w pewnych przypadkach to też może być rodzaj ucieczki od rzeczywistości.

Plany personalne

Przełożenie igrzysk olimpijskich w Tokio nie osłabiło motywacji wyjścia z kryzysu ani woli pozostania w sporcie. Na razie tylko Guowei Zhang, chiński skoczek wzwyż, wicemistrz świata z Pekinu głośno obwieścił definitywne zakończenie kariery z powodu zmiany terminu igrzysk.

Większość znanych zawodników wręcz ogłasza mobilizację. Fedrica Pellegrini (włoska pływaczka) chce wystartować na piątych igrzyskach. Twierdzi, że nie może przestać pływać. Bierze się, jak zwykle, do solidnych przygotowań.
Anita Włodarczyk poddała się operacji stawu kolanowego. Na zdjęciu: podczas uroczystości odsłonięcia złotego medalu upamiętniającego zwycięstwo w rzucie młotem na Igrzyskach XXX Olimpiady, w Muzeum Sportu i Turystyki w listopadzie 2019 roku. Fot. PAP/Piotr Nowak
Vincenzo Nibali (zwycięzca trzech najważniejszych kolarskich tourów) obiecuje, że będzie gotowy na 2021 rok. Mówi, że przełożenie imprezy, niczego nie zmieniło w jego planach.

Dimitrij Ovtcharov (niemiecki tenisista stołowy, wicemistrz olimpijski) skupiony jest na perspektywie przyszłego sezonu. Będzie miał dużo roboty, bo igrzyska, bo indywidualne mistrzostwa świata, a pewnie i drużynowe. I na to się nastawia.

Eliud Kipchoge (mistrz olimpijski w maratonie) chce bronić tytułu za rok. Kenijczyk będzie miał wtedy 37 lat, a za sobą piekielnie intensywną karierę. M.in. dwukrotnie atakował rekord świata. W Wiedniu w 2019 złamał barierę 2 godzin w maratonie, kończąc wynikiem 1. 59.40.

Nie wszyscy tak jednoznacznie deklarują ciąg dalszy. Katarina Johnson-Thompson (brytyjska siedmioboistka, mistrzyni świata) chwali decyzje MKOl. i zachęca, by pozostać w domach. Jednak dodaje, że straciła 8 lat przygotowań i ma złamane serce. Trudno przesądzać, jak z nią będzie.

Ale są i tacy sportowcy, którzy stanowczo deklarują udział w przyszłorocznych igrzyskach, chociaż na niepewnych podstawach, ponieważ w ostatnim czasie przeszli albo przejdą zabiegi chirurgiczne. W tej grupie są gwiazdy polskiej lekkoatletyki. Przynajmniej dwie z poważnym stażem sportowym i w średnim wieku.

Anatomiczny atlas grozy. Gdy jedni mówią sport to zdrowie, drudzy dodają – stracone!

W przypadku trwałej niezdolności do gry Robert Lewandowski otrzyma 330 mln złotych odszkodowania.

zobacz więcej
Anita Włodarczyk (za rok 36 lat) poddała się operacji stawu kolanowego. Piotr Małachowski (za rok 38 lat), który planował zakończyć karierę właśnie tego lata w Tokio, też wykorzystał postojowe na zabieg chirurgiczny i także kolana. W przypadku miotaczy wiek nie jest specjalną przeszkodą w osiąganiu dobrych wyników. W odróżnieniu od „zmęczenia materiału”. Joanna Fiodorow (w Tokio 32) już po zabiegu, chwilowo zamyka listę tej małej pandemii stawów kolanowych.

Liderem naprawy łokci jest za to Michał Haratyk, mistrz Europy w pchnięciu kulą. Operacja się odbyła, jednak ból nie ustępuje, więc może być kolejna.

Personalne plany sportowców nie uwzględniają jednak gospodarczej kondycji świata po pandemii. A to gospodarka zadecyduje, czy plany uda się wykonać czy nie. Powrót do normalności nie musi prowadzić do tego, co było. Bo tego, co było, może już nie być.

Brutalna wojenka?

Rynek pracy dla zawodowych wyczynowców może zostać ograniczony. Zapewne będą upadać imprezy, które były źródłem zarobków. I te regionalne, i te międzynarodowe. Efekt zamykania okienek do kasy, może być początkiem ostrej walki o pozycję i pieniądze.

Niższe ligi piłki nożnej mogą się rozsypać na długo. Klubowe giganty futbolu jeszcze bardziej zamkną się we własnym gronie. Niewątpliwie za przyzwoleniem FIFA i UEFA, które nie istnieją po to, aby być. Istnieją po to, żeby zarabiać. Zyski przynoszą silne marki i popularne gwiazdy. Pomocną okolicznością w rozkręcaniu biznesu na nowo mogą być niższe kontrakty oraz przeceny wybitnych piłkarzy. Przynajmniej na jakiś czas.
Walka o zyski może skutkować brutalną wojenką między FIFA a UEFA. Każda z federacji ma własne interesy do ugrania. FIFA to świat, a UEFA to tylko Europa, ale Europa w futbolu to świat.

Czy podrzędne ligi przejdą na amatorstwo? Wykluczone! Kto raz zasmakował miodu, temu nie wystarczy chleb z margaryną, zwłaszcza dla zabawy. Zabawianie się piłeczką może kręcić chłopaków na podwórku. Zresztą i oni marzą o karierach Ronaldo czy Messiego.


Opcja amatorska w przypadku z sportu żużlowego jest wręcz ekscentryczna. Bardziej realne jest przejściowe załamanie branży. Myślę, że przejściowe, bo dyscyplina jest popularna, więc z czasem sponsorzy ściągną. To samo dotyczy kolarstwa zawodowego. Będą padać kolejne drużyny, wykruszą się niektórzy zawodnicy, niektóre wyścigi zostaną zresetowane, wielkie toury mogą zostać liczbowo zmniejszone, lecz dyscyplina się pozbiera.

Dużo trudniej będzie sportom mniej popularnym, napędzanych tradycjami oraz przyzwyczajeniem publiczności. MKOl. już kilkakrotnie przymierzał się do wyrzucenia zapasów z igrzysk olimpijskich. Ta dyscyplina na wschodzącym rynku może się nie obronić. Zapasy, podnoszenie ciężarów, łucznictwo, strzelectwo itp. będą mogły liczyć na ewentualne wsparcie państwa tam, gdzie państwo wspiera sport, i tak zostanie. Albo poszukają sponsorów regionalnych.
Kwiecień 2017 roku. Mistrzostwa Europy w podnoszeniu ciężarów. W kategorii do 62 kg triumfowali Turcy. Bunyami Sezer zdobył srebro, a Hursit Atak złoty medal. Fot. ANTONIO BAT/PAP/EPA.
Trudno sobie wyobrazić, że w Turcji czy Azerbejdżanie sztangiści stracą wiernych kibiców. Dźwiganie sztangi jest tam popularne, a popularność lokalna i globalna rządzą się innym prawami. Chociaż nigdzie nie jest tak, by sport był całkowicie oderwany od praw gospodarki, tej lokalnej i tej globalnej.

Randka w ciemno

Wszelkie projekty sportowe na przyszłość należy jednak oceniać jako stan na tu i teraz. Dotyczy to terminów imprez, które będą dotrzymane albo nie będą, włącznie z igrzyskami w Tokio, Euro itd. I obejmuje to także plany osobiste zawodników, które zostaną spełnione albo nie zostaną.

Na wielu, o ile nie we wszystkich, obszarach życia spotkanie ze światem po pandemii to randka w ciemno. Przypuszczamy, że sport się zmieni, jednak nie mamy wiedzy, jaka będzie skala tych zmian i czy będą to zmiany trwałe.

Jakoś nie wierzę w zmiany gruntowne. Sport pozostanie rozrywką miliardów kibiców, źródłem zysku udziałowców. Po miesiącach albo latach chudych wróci do rutyny. Znów ważniejsza będzie sława i kasa niż sam udział w igrzyskach. No chyba, że stanie się cud, a czas zarazy przyniesie nam wszystkim nową odpowiedź na stare pytanie – być czy mieć? Dotychczasowa nie była najlepsza.

– Marek Jóźwik

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.