Historia

Duma i godność wymagały, by stolica była wyzwolona polskimi rękoma...

Jeśli Polacy nie staną do walki z Niemcami, to Stalin bez trudu przekona aliantów, że Armia Krajowa to fikcja – wspominał w lipcu 1944 roku naradę przywódców podziemia Stefan Korboński, szef Kierownictwa Walki Cywilnej przy Delegaturze Rządu RP na Kraj.

Publikujemy fragmenty najnowszej książki Ośrodka KARTA „Zagłada Miasta. Świadectwa ludzi Powstania”, która ukazała się z okazji 76. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Zawiera ona przygotowany i opracowany przez Agnieszkę Dębską wybór wypowiedzi przywódców powstania („Decyzja”), dzienników i relacji żołnierzy („Powstanie”), relacji warszawskich „robinsonów” („Katastrofa”) oraz biogramy autorów. Wszystkie przedstawione w książce świadectwa zostały wcześniej opublikowane w kwartalniku „Karta”.

Ośrodek KARTA „Zagłada Miasta. Świadectwa ludzi Powstania”, Warszawa 2020
Co powiedziałby świat, gdyby Rosjanie sami zdobyli Warszawę?

Stefan Korboński, szef Kierownictwa Walki Cywilnej przy Delegaturze Rządu RP na Kraj:

Czuliśmy, że zbliża się moment decydujący. W lipcu wziąłem udział w paru rozmowach, na których był obecny Delegat Rządu [Jan Stanisław] Jankowski i wojskowi oraz cywilni przywódcy podziemia. Uczestnicy ich, przy tej czy innej okazji, wypowiadali się na temat aktualnej sytuacji i stawiali horoskopy na przyszłość. Wyłaniała się z tego zupełnie jasna koncepcja powstania.

Brali oni pod rachubę po pierwsze konieczność wystąpienia zbrojnego w Warszawie, jako jednego z elementów „Burzy”. […]

Po drugie, było nie do pomyślenia, by 40-tysięczna AK w Warszawie mogła wytrzymać bez końca i bez użycia broni widok cofających się, rozbitych Niemców.

Po trzecie, duma i godność narodowa wymagały, by stolica była wyzwolona własnymi, polskimi rękoma i to było poza wszelką dyskusją.

Po czwarte – co powiedziałby świat zachodni, gdyby Rosjanie zdobyli Warszawę tylko własnym wysiłkiem? Wtedy Stalin bez trudu przekonałby aliantów, że AK, rząd podziemny i całe w ogóle polskie podziemie – to fikcja.

Warszawa, lipiec 1944


Stwarzamy Sowietom trudność polityczną

Gen. Tadeusz Bór-Komorowski, dowódca Armii Krajowej w meldunku do gen. Kazimierza Sosnkowskiego (Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych):

1. Na podstawie dotychczasowego przebiegu wypadków stwierdzam, że Sowiety dążą do wywołania powstania w Polsce przy pomocy Polskiej Partii Robotniczej. Liczą oni, że społeczeństwo polskie, zmęczone okupacją niemiecką i żądne odwetu, da się porwać do walki. Zarządzenia sowieckie przewidują wywołanie walki z chwilą przekroczenia przez nich Bugu.

[…] Oceniam, że zamiary sowieckie mogą udać się w realizacji, o ile nie przeciwstawimy im tu swej postawy i swego działania. Zdaję sobie sprawę, że udanie się takiego wybuchu ułatwiłoby Sowietom działania wojenne, lecz głównie miałoby wartość polityczną.

Kraj stworzyłby pozory chęci współpracy z Sowietami i podporządkowania się im, a ludność poniosłaby olbrzymie straty oraz nastąpiłby rozłam w społeczeństwie polskim, co ułatwiłoby Sowietom przeprowadzenie ich planów politycznych w Polsce.
Gen. Tadeusz Bór-Komorowski podczas spotkania z dziennikarzami, Chicago 5 lipca 1956 r. Fot. Getty Images
2. Siły AK składają się z tzw. plutonów powstańczych i oddziałów partyzanckich, są dziś zdolne do wykonania „Burzy” przez nękanie tylnych elementów cofających się Niemców, działalność ta nie może dać dużego efektu militarnego, jest jedynie demonstracją zbrojną. [...]

Przy obecnym stanie sił niemieckich w Polsce i ich przygotowaniach przeciwpowstańczych, polegających na rozbudowie każdego budynku zajętego przez oddziały, a nawet urzędy, w obronne fortece z bunkrami i drutem kolczastym, powstanie nie ma widoków powodzenia. Może ono udać się jedynie w wypadku załamania się Niemców i rozkładu wojska. […]

Dając Sowietom minimalną pomoc wojskową, stwarzamy im jednak trudność polityczną, AK podkreśla wolę Narodu w dążeniu do niepodległości. Zmusza to Sowiety do łamania naszej woli siłą i stwarza im trudność w rozsadzeniu naszych dążeń od wewnątrz.

Zdaję sobie sprawę, że ujawnienie nasze może grozić wyniszczeniem najbardziej ideowego elementu w Polsce, lecz niszczenia tego nie będą Sowiety mogły przeprowadzić skrycie, a będzie musiał nastąpić jawny gwałt, co może wywołać protest przyjaznych nam sojuszników.

W trudnej naszej sytuacji, decyzje te uważam za konieczne i możliwe do zrealizowania.

Warszawa, 14 lipca


Pozostawało tylko wybrać właściwą chwilę

Gen. Tadeusz Bór-Komorowski:

Rozumieliśmy dobrze, że walka w mieście nie może być rozpoczęta za późno, kiedy los stolicy miałby już tylko zależeć od rozwoju zewnętrznych działań wojennych. Powinna ona być podjęta w takim czasie, by w naszych rękach pozostawić wpływ na wypadki.

Z drugiej strony, byliśmy w pełni świadomi strasznego niebezpieczeństwa, jakie by sprowadzić musiała akcja przedwczesna. Nasze zapasy amunicji i żywności starczyć mogły zaledwie na siedem do dziesięciu dni walki. Największa jednak trudność leżała w niemożności uzgodnienia działań z dowództwem sowieckim. […]
Dowódca całości sił powstańczych generał Antoni Chruściel „Monter” (pośrodku w furażerce) oraz oficerowie Wydziału Propagandy Komendy Głównej AK na dziedzińcu Poczty Głównej przy placu Napoleona, 10 sierpnia 1944 r. Fot. Common Wikimedia
Na zebraniu Komisji Głównej Rady Jedności Narodowej, w obecności Delegata Rządu i Przewodniczącego Rady, zapytałem zebranych, czy uważają, że wkroczenie wojsk sowieckich do Warszawy winno być poprzedzone opanowaniem stolicy przez Armię Krajową. Odpowiedziano mi jednogłośnie – tak.

Postawiłem następnie pytanie drugie: ile czasu powinno upłynąć pomiędzy opanowaniem miasta a wkroczeniem doń Armii Czerwonej? Po dyskusji ustalono, że byłoby pożądane, aby przynajmniej dwanaście godzin pozostawało dla dania możności administracji cywilnej objęcia swych funkcji i wystąpienia w charakterze gospodarza, przyjmującego wkraczające wojska sowieckie.

To stanowisko przedstawicieli Rady Jedności Narodowej było dla mnie rozstrzygające. W ten sposób pozostawało mi tylko wybrać właściwą chwilę wyjścia z podziemia do otwartej walki o stolicę.

Warszawa, 24 lipca

– wybrał i podał do druku Tomasz Borkowski


Wszystkie domy udekorowane flagami jak w dniu święta narodowego

Bronisława Magdalena Suszczyńska-Ochman, „Suzuki”, „Anna” (1904-1970), zastępczyni komendantki szpitala powstańczego przy ul. Widok 7, a następnie Chmielnej 28:

Seria z rozpylacza, potem druga… Zerwałam się – aha, to Powstanie. Za oknem wstaje dzień bezsłoneczny. Godziny się wloką, nic nie ma do roboty, rannych jeszcze nie ma, chwała Bogu.

Schodzę do bramy. Stoją krzesła, ławki i jakoś tam mniej nudno. Kamienica [ul. Widok 7] zaczyna żyć swoim mniej więcej normalnym życiem. Gotują, wynoszą śmiecie… Tylko wszystko zaczyna być jakieś ogólne, wszyscy są ze sobą zaprzyjaźnieni. Ludzie mają uczucie, że jakiś koszmar odpadł. […]

Rzeczpospolita Gruzów. Miała umrzeć, a życie trwało w niej w ukryciu

„Warszawskim Robinsonom” najbardziej doskwierały samotność i tęsknota za rodziną. Gdy nadchodziło Boże Narodzenie, nawet ci najtwardsi płakali.

zobacz więcej
Aleje Jerozolimskie ciągle pod obstrzałem. Na ulicę Widok nosa nie można wychylić, za każdym razem, gdy ktoś usiłuje wyjść, padają strzały z karabinu. Ktoś wstrzelał się w bramę, a może we wszystkie bramy po nieparzystej stronie, od czasu do czasu „zasuwa” serię na wszelki wypadek i zupełnie paraliżuje nasze ruchy.

Usiłujemy porozumieć się z przeciwną stroną ulicy, dajemy znaki i chcemy rozmawiać. Trzeba to robić ostrożnie, zza muru, żeby nas nie postrzelono w oknie. Głos odbija się karykaturalnie i brzmi jak trąba jerychońska pod akompaniamentem salw.

Około drugiej wpada do bramy pierwszy powstaniec. Szedł do Brackiej i miał dotrzeć do oddziału walczących w restauracji „Żywiec” na rogu Alej i Marszałkowskiej. Poszła za nim seria strzałów.

Jest to młody chłopiec, robotnik, w polskim płaszczu wojskowym, z gołą głową. W ręku karabin, do którego nie ma ani jednego naboju.

[…] W bramie Bracka 17 leży ciężko ranny. Patrol na ochotnika… Pierwsza wyprawa – prowadzi ją dr J. [Janina Krzyżanowska „Josek”, siostra Autorki]. Ustawiają się w bramie, trzeba przebiec do bramy po drugiej stronie ulicy, a potem znów do następnej…

Jest ich do rogu trzy i jedna za rogiem. Ostrożnie wy-suwają się z bramy i zatrzymują we wnęce. Panuje zupełna cisza. Serca biją mocno nam pozostałym.

Wybiegają dwie pierwsze, w sekundę za nimi seria. Przez chwilę bez przerwy walą w bramę. Kule rozpryskują się po jezdni jak groch i odskakują.

Zatrzaskujemy bramę i dopiero po chwili ostrożnie wyglądamy. Dr J. i Danka [Kohutnicka] bezpieczne, dają nam znaki z przeciwnej strony ulicy. Znów seria w bramę, żeby nam się nie zachciało wychodzić. Zupełnie nie sposób przeciągnąć nosze, a tym bardziej przenieść rannego. Sytuacja paskudna. Trzeba czekać do zmierzchu, a przez ten czas ranny może się całkiem wykrwawić. […]

Było już zupełnie ciemno, kiedy – przebiegając po jednej przez jezdnię – wróciły dr J. i Danka. Były rozentuzjazmowane, uradowane.

„Magdziu, tam jest Polska, rozumiesz? Wszystkie domy na Chmielnej udekorowane flagami jak w dniu święta narodowego – opowiadała podniecona. – Jutro o świcie przenosimy się na Chmielną do hotelu «Terminus», który zajęłam na szpital. Tu nie ma sensu tkwić, w tej chwili siedzimy jak myszy w pułapce, na muszce gołębiarzy. Nawet jak ich jutro zlikwidują, walki będą się toczyć o każdy dom w Alejach, a więc Widok będzie bezpośrednio na linii ognia”.

Warszawa, 2 sierpnia 1944

– wybór całości Agnieszka Dębska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Jeńcy niemieccy po zdobyciu budynku PAST-y na podwórzu kamienicy przy ulicy Zielnej, 20 sierpnia 1944 r. Fot. Eugeniusz Lokajski/Common Wikimedia
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.