Historia nie jest czarno-biała
Zarazem dwupartyjne już Południe zachowało swoje odrębności. W czasach Ronalda Reagana (1981-1989) demokratyczni kongresmeni stamtąd tak często głosowali z tym prezydentem, a przeciw swojej partii, w sprawach i ekonomicznych i zagranicznych, że nazwano ich Reagan Democrats.
Południowi liderzy demokratów, nawet przesuwający się mocno w lewo, bywali i tak nadal bardziej umiarkowani od północnych kolegów – przykładem i Jimmy Carter, i Bill Clinton.
Trudno się zresztą oprzeć wrażeniu, że przestrzenią nowych konfliktów rasowych stały się w o wiele większym stopniu północne metropolie. Choć i wielkie południowe miasta typu Atlanta. Republikanie bywali tu częściej rzecznikami tradycyjnej obrony „prawa i porządku”. Demokraci – socjalnych eksperymentów, czasem szlachetnych, czasem utopijnych. Dziś utopia prowadzi do decyzji o likwidacji policji zastępowanej socjalnymi programami. Dawni demokratyczni politycy byliby tym mocno zdziwieni. To Franklin Delano Roosevelt stworzył tak naprawdę potęgę FBI.
Od lat 80. obie partie są ideologicznie o wiele bardziej zwarte niż w poprzednich dziesięcioleciach – demokraci to przeważnie amerykańscy liberałowie, republikanie na ogół konserwatyści. W takiej sytuacji dużo trudniej szukać kompromisów we wszelkich sferach, także w tematach dotyczących relacji rasowych, które nakładają się na temat społecznych nierówności, a nie zależą już na ogół od samego prawa.
Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że wyżywanie się na pomniku Roosevelta czy wymazywanie pamięci o Wilsonie jest najgorszym rozwiązaniem. Udział republikanów i demokratów w rzeczach brzydkich i chwalebnych z przeszłości powinien uczyć, że historia, a więc i rzeczywistość, nigdy nie jest czarno-biała.
Ani mechaniczne klękanie demokraty Joe Bidena przed ciemnoskórą Ameryką (przy wszystkich jej realnych krzywdach), ani mało refleksyjne pohukiwania Donalda Trumpa nie są chyba najlepszą receptą na eksplozję tematów, które zdawały się przynajmniej w części zamknięte, a nie są. Może brak Ameryce lidera na miarę Trumana i Johnsona, a może czasy nie stwarzają zapotrzebowania na ten typ przywództwa. Ale to już oddzielna historia.
– Piotr Zaremba
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy