Gdyby rozważano kandydaturę papieża Franciszka, który również bywał zgłaszany do nagrody, to także mogłoby stanowić poważną przeszkodę. Choć z drugiej strony równie istotny atut stanowi jego werbalne zaangażowanie w sprawy ekologiczne. W Norwegii to bardzo się liczy, choć trudno powiedzieć, czy stanowiłoby wystarczającą przeciwwagę dla naturalnego konserwatyzmu Kościoła na polu obyczajowym.
Amerykanie tak, Reagan nie
Trudno się zatem dziwić, iż w komitecie pominięcie Jana Pawła II wcale nie uchodzi za największą pomyłkę w historii nagrody pokojowej. Za największy błąd uważane jest nienagrodzenie Mahatmy Gandhiego, choć okazji było dość, był on bowiem zgłoszony do nagrody trzy razy. Sugestie, by przyznać mu ją pośmiertnie, odrzucono, bo testament Alfreda Nobla mówi wyraźnie, iż „nagrodę ma otrzymać osoba żyjąca”.
Jedyny od tego wyjątek zdarzył się w 1961 roku, gdy nagrodzono Daga Hammaskjoelda, sekretarza generalnego ONZ, który dwa tygodnie wcześniej zginął w Kongu w katastrofie lotniczej, gdy leciał do zrewoltowanej prowincji Katanga. Bardzo możliwe, że komitet wcześniej dokonał wyboru i już go nie zmienił.
Rok później zmarła Eleanor Roosevelt, wdowa po prezydencie Franklinie Delano Roosevelcie, przez całe życie zaangażowana na polu społecznym, m.in. w sprawy kobiet. Ona też uchodzi za jedną z „wielkich pominiętych” i również w jej wypadku sugerowano nagrodę pośmiertną. Na członków komitetu miał osobiście naciskać eks-prezydent Harry Truman, ale bez skutku.
Wśród laureatów nagrody pokojowej Amerykanów jest najwięcej – aż 22 osoby. W tym gronie jest czterech prezydentów – trzech demokratów: Woodrow Wilson, Jimmy Carter i Barack Obama i tylko jeden republikanin: Theodore Roosevelt. Potencjalny piąty prezydent-noblista to Ronald Reagan - kolejny pominięty, o którym jednak członkowie komitetu w ogóle nie chcą mówić.
Reagan powinien był otrzymać nagrodę w 1990 roku, wraz z Michaiłem Gorbaczowem, bo obaj, choć na różne sposoby, mieli udział w upadku komunizmu. Ale, jak ujawnił wspomniany Geir Lundestad, autor wydanej przed rokiem książki „The World’s Most Prestigious Prize”, podsumowującej jego lata w roli sekretarza komitetu (co nie dawało mu prawa głosu, ale za to znakomite pole obserwacji i wgląd we wszystko, co się działo), Reagan był w Norwegii tak bardzo niepopularny, że nagrodzenie go było po prostu nie do wyobrażenia.
Obama, największa z pomyłek
Nie tylko Geir Lundestad przyznaje, że największą pomyłką komitetu było pochopne nagrodzenie Baracka Obamy. Otrzymał nagrodę w 2009 roku, zaledwie osiem miesięcy po objęciu prezydentury, gdy nie miał na koncie żadnych dokonań, a wyłącznie deklaracje. I właśnie te deklaracje, mówiące o potrzebie położenia kresu wyścigowi nuklearnemu i zlikwidowania arsenałów broni atomowej, tak bardzo spodobały się w Oslo, że Obama nagrodę otrzymał.