Historia

Mur miał chronić Żydów przed pogromami, Polaków przed tyfusem. Jak Niemcy przygotowali zamknięcie getta

Niemieckie ciężarówki podwoziły grupy bandziorów z odleglejszych od Żydowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej miejsc. Żołnierze niemieccy na przepustce dopingowali bandy pogromowe, czasami, szczególnie żołnierze Luftwaffe, stawali na ich czele, ale ci na służbie przede wszystkim filmowali i robili zdjęcia. Często w dane miejsce najpierw przyjeżdżała ekipa filmowa, a dopiero po niej pojawiała się banda wyrostków.

16 listopada przypada osiemdziesiąta rocznica zamknięcia getta warszawskiego, największego getta w okupowanej przez Niemcy Europie, które w połowie 1941 roku liczyło już 450 tysięcy mieszkańców. Niemcy nie używali oficjalnie określenia „getto” tylko Żydowska Dzielnica Mieszkaniowa, podobno chcieli uniknąć przed światem złych skojarzeń. A skojarzenia nawarstwiły się przez historię.

Pierwsze getto powstało w Wenecji w 1516 roku, w miejscu, gdzie dawniej była huta – getto to właśnie huta w dialekcie weneckim. Getta były w różnym czasie tworzone przez władze tam, gdzie mieszkali Żydzi. Chodziło o oddzielenie obcej religijnie mniejszości od żyjących wokół chrześcijan. Na oddzielonych łatwiej było wywrzeć zemstę za czarną śmierć, rzekome zatrucie studni, czy wymordować w drodze na wyprawę krzyżową.

Jednak w średniowieczu i później przeważnie to nie względy religijne decydowały o separacji. Mieszczanie chrześcijańscy obawiając się konkurencji uzyskiwali u władców przywilej de non tolerandis iudaeis, czyli dekrety oddzielające Żydów i ograniczające im nawet możliwość przebywania, nie tylko handlowania w chrześcijańskich miastach.

Nie zawsze jednak wydzielanie takich dzielnic było odgórne, czasem władze danego kraju europejskiego sankcjonowały przepisami stan faktyczny, że Żydzi osiedlali się wśród współwyznawców, a nie między chrześcijanami. Z czasem getta żydowskie nabrały charakteru dobrowolnego, a ich mieszkańcy poruszali się swobodnie i prowadzili swoje interesy także poza miejscem zamieszkania.
W paździeniku 1940 Niemcy przymusowo przesiedlili wszystkich warszawskich Żydów na teren getta i zamknęli jego bramy. Fot. Keystone-France/Gamma-Keystone via Getty Images
W II RP rzecz jasna nie było przepisów nakazujących Żydom mieszkać oddzielnie i wskazujących im miejsca zamieszkania. Jednak w Warszawie przed wojną Dzielnica Północna, czyli Leszno, Muranów, Powązki i Grzybów była w ponad 70 procentach „naturalnie” zasiedlona przez Żydów. Tym samym Niemcy mieli już przygotowane miejsce, które można by określić obozem koncentracyjnym, który jakby sam się zbudował. Musieli go tylko ogrodzić i pilnować.

Pożądana izolacja

Zważywszy, że do wielkiej wywózki do Treblinki latem 1942 roku 100 tysięcy zgromadzonych w getcie Żydów nie doczekało gdyż zmarli z głodu i chorób, nazwanie getta obozem koncentracyjnym nie jest żadną przesadą. W ciasnej zabudowie, bez terenów zielonych przypadało średnio 8 mieszkańców na izbę. Gdyby nie przemyt żywności z tak zwanej strony aryjskiej, to przydziały kartkowe znacznie poniżej minimum biologicznego uśmierciłyby jeszcze więcej Żydów przed likwidacją getta.

Cel ogrodzenia murem Dzielnicy Północnej, do której sprowadzono 148 tysięcy Żydów mieszkających w innych dzielnicach i z której wysiedlono 113 tysięcy Polaków, długo nie był wiadomy mieszkańcom getta warszawskiego. Nawet najaktywniejsi i najlepiej poinformowani Żydzi w getcie zaczęli się domyślać, że to może być przedsionek totalnej zagłady, dopiero późną wiosną 1942 roku. Wypadki w mieście przed zamknięciem getta, 16 listopada 1940 roku mogły sprawić, że samo zamknięcie mogło się wydawać wielu izolowanym pożądane. Już od zajęcia Warszawy przez Niemców w październiku 1939 roku sytuacja Żydów systematycznie się pogarszała. Zabrano im przedsiębiorstwa, formalnie pod zarząd komisaryczny, odcięto od oszczędności w bankach, odmówiono leczenia w chrześcijańskich szpitalach, gdzie nie mogli także pracować żydowscy lekarze, zamknięto synagogi i domy modlitwy, żydowscy adwokaci nie mogli praktykować, a żydowscy przechodnie chodzić reprezentacyjnymi ulicami, wchodzić do parków, czy siadać na miejskich ławkach.

W grudniu1939 roku wszyscy Żydzi powyżej 12 roku życia zmuszeni zostali do noszenia na wierzchnim ubraniu opasek z gwiazdą Dawida. Po tych opaskach niemieccy żołnierze wiedzieli kogo mogą na ulicy poniżać i rabować. Powszechne były sceny „cywilizowania” Żydów, czyli obcinania bród często razem ze skórą – jeżeli Niemiec używał bagnetu. Są świadectwa o Polakach pomagających w tych działaniach Niemcom. Atmosfera dla Żydów stała się przedpogromowa.

Pogrom wielkanocny

22 marca, w Wielki Piątek, bandy młodych ludzi, niekiedy wyrostków 12-14 letnich, za to liczne zaczęły rozbijać sklepy żydowskie – na obrzeżach Dzielnicy Północnej. Zniszczeń i rabunku dopełniały dotkliwe pobicia właścicieli i przechodniów oznaczonych opaską. Policja granatowa złożona z byłych funkcjonariuszy przedwojennej Policji Państwowej nie reagowała, podobnie jak niemiecka policja i żandarmeria.

Andrzej Szpilman: Muzeum Polin nie umieściło moich pamiątek po ojcu na żadnej ekspozycji

Słynny pianista bał się samotności i nie lubił wyjeżdżać. Nigdy nie mówił, co działo się podczas wojny.

zobacz więcej
Wspomnienia mówią, że bandy stanowili chuligani, bezrobotni z baraków Annopola i lumpenproletariat. Do łączności duchowej z nimi nie przyznawali się normalni warszawiacy, a także opisujący zdarzenia Żydzi nie widzieli w agresorach typowych reprezentantów społeczności polskiej, ale margines społeczny – wykorzystywany przez kogo innego. Jednolity obraz spuszczonych ze smyczy mętów psuli uczniowie Szkoły Rzemieślniczej im. Stanisława Konarskiego z ulicy Leszno.

Przechodnie polscy byli obojętni. Nieliczne interwencje na rzecz atakowanych Żydów ustawały na skutek inwektywy „żydowski sługus”. Żydzi starali się nie wychodzić na ulicę, choć w parterowych sklepach, warsztatach, nawet mieszkaniach to nie zdawało się na nic. Bandy grasujące w mieście obliczano na przynajmniej 500 osób. Dewastacji i pobiciom towarzyszył rabunek.

Młodzi pogromszczycy byli wyposażeni nie tylko w kije, noże i pręty żelazne, ale także w worki na spodziewany łup. Siłę uderzeniową stanowili młodzi mężczyźni (18-20 lat). Pod ich osłoną – co zapamiętano jako szczególne upokorzenie – dorosłych Żydów biły podrostki, których miejsce w normalnych warunkach byłoby jeszcze w szkolnych ławach. Wśród młodocianych w pogromowym amoku nie brakowało dziewcząt.

Akcja przed kamerami

W czwartym dniu zajść żydowska socjalistyczna organizacja Bund stworzyła samoobronę. We wzajemnych walkach, które też nie zajmowały policji niemieckiej i polskiej, zginął ponoć jeden napastnik. Wspominając tamte wydarzenia po wojnie Marek Edelman twierdził, że nastoletni chuligani dostawali od Niemców 4 złote dziennie.

Bywało, że niemieckie ciężarówki podwoziły grupy bandziorów z odleglejszych od Żydowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej miejsc. Żołnierze niemieccy na przepustce dopingowali bandy pogromowe, czasami, szczególnie żołnierze Luftwaffe, stawali na ich czele, ale ci na służbie przede wszystkim filmowali i robili zdjęcia. Często w dane miejsce najpierw przyjeżdżała ekipa filmowa, a dopiero po niej pojawiała się banda wyrostków.

Incydentalne akcje żandarmerii niemieckiej wyglądały podobnie – motocykle i samochody przyjeżdżały zaprowadzić porządek wprost pod obiektywy ustawionych już kamer. Takie interwencje, właściwie występy Niemców na planie filmowym, były nieliczne. Pogromowcy działali nie niepokojeni przez nikogo.

Zanotowano we wspomnieniach, że niektóre bandy były kierowane przez dojrzałych mężczyzn na rowerach, którzy wydawali polecenia młodym chuliganom i porozumiewali się z napotkanymi Niemcami. Profesor Tomasz Szarota („U progu zagłady. Zajścia antyżydowskie i pogromy w okupowanej Europie”) ustalił inspirującą rolę w tzw. pogromie wielkanocnym Narodowej Organizacji Radykalnej, następczyni ideowej przedwojennej ONR – Falanga oraz narodowców skupionych wokół pisma „Atak”. NOR liczyła na współpracę z Niemcami w spodziewanej krucjacie antybolszewickiej i pogromem wielkanocnym starała się udowodnić swoją przydatność.
Na co dzień w getcie porządku strzegła Żydowska Służba Porządkowa. Fot. P. K. Knobloch/Galerie Bilderwelt/Getty Images
Mur psychiczny

Antyżydowskie ekscesy skończyły się nagle 30 marca, po ośmiu dniach. Nieaktywna dotąd policja granatowa poradziła sobie błyskawicznie z zaprowadzeniem porządku w mieście, a że rozkazy odbierała od Niemców znaczyło to, że pogrom wielkanocny spełnił swoje zadanie. Gestapo aresztowało przywódców NOR z szefem, Andrzejem Świetlickim – zostali rozstrzelani w Palmirach.

Teraz zamknięcie getta mogło zostać przyjęte ze zrozumieniem przez jego mieszkańców – przecież mur chronił ich przed polskim antysemityzmem. Oddzielenie Żydów od reszty miasta wytłumaczono polskiej Warszawie względami epidemiologicznymi wcześniej. Już w listopadzie 1939 roku w wylotach ulic dzielnicy żydowskiej pojawiły się napisy ostrzegające przed tyfusem, a w początku roku 1940 rozlepiono w mieście plakat z napisem „Żydzi, wszy, tyfus plamisty”.

Po pogromie wielkanocnym łatwiej było Niemcom przesiedlić Żydów z innych dzielnic do Żydowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej za budujący się mur. Nikt się nie uchylał pomimo, że po aryjskiej stronie muru zostawały dawne mieszkania. Mur miał chronić przed kolejnym pogromem.

Okupant nie potrzebował także dużych sił do strzeżenia 18 kilometrowej granicy z zewnątrz, bo mur psychiczny wyrósł obok ceglanego. Właściwie ten mur zawsze był, a teraz się wzmocnił. W wielu powieściach noblisty Izaaka Bashevisa Singera jest Warszawa, znane ulice i place – i ani jednego Polaka. Były przed wojną dwie Warszawy, których granice – bardziej mentalne, niż topograficzne – wytyczały się same.

Niemcom do czasu udało się wmówić Żydom w getcie, że mają coś w rodzaju samorządności i, że wprawdzie nie wiadomo, co dalej, ale od Polaków nic im nie grozi. Nie zależą już od nich, a nawet Niemcy przecież się nie wtrącają w sprawy dzielnicy.

Poczekalnia

Faktycznie Niemcy rzadko wchodzili do getta. Na co dzień rządziła Rada Gminy Żydowskiej, a porządku strzegła Żydowska Służba Porządkowa. Morzeni głodem Żydzi sami utrzymywali 6 tysięcy swoich urzędników i 2 tysiące swoich policjantów. Urzędnicy, z pensjami niebotycznymi dla przeciętnego mieszkańca getta, opodatkowywali co się da, nawet kartkowy chleb i lekarstwa.

O tym jak świat powiedział Hitlerowi: Z Żydami rób, co chcesz

W roku 1938 i w roku 1943 świat określił swój stosunek do sytuacji Żydów, którzy znajdowali się w zasięgu władzy Hitlera.

zobacz więcej
Niemcy się nie wtrącali w szczegóły, mieli żądania natury ogólnej dotyczące całej społeczności, co wykonywała Rada Gminy z pomocą policji żydowskiej. Gmina zbierała pieniądze na powtarzające się kontrybucje żądane przez Niemców, futra i biżuterię, odzież zimową na front wschodni, sporządzała listy przechrzczonych Żydów, aby nie ukryli się po aryjskiej stronie, listy na roboty przymusowe, z których się nie zawsze wracało i codzienne spisy na wywózkę do Treblinki latem 1942 roku. Wpisanych na listę deportacyjną do obozu zagłady Niemcom do wagonów dostarczała policja żydowska.

Urzędnikom i policjantom wydawało się, że będą mogli jakoś przeżyć okupację. W czasie akcji likwidacyjnej getta w 1942 roku chcieli przeżyć choć jeszcze jeden dzień.

Gdy 16 listopada 1940 roku w 22 bramach w świeżo wybudowanym murze pojawiły się posterunki – od wewnątrz policji żydowskiej, od zewnątrz policji niemieckiej i granatowej – niepokój mieszkańców mieszał się z nadzieją. Wśród swoich zawsze raźniej w trudnym czasie, no i Polacy tu nie wejdą, ani nawet wałęsający się po mieście żołnierze niemieccy. Tego, że Niemcy zorganizowali poczekalnię do komór gazowych nikt nie mógł przypuszczać.

– Krzysztof Zwoliński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Granica dzielnicy żydowskiej w Warszawie w styczniu 1940 roku. Fot. Hugo Jaeger/Timepix/The LIFE Picture Collection via Getty Images
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.