Historia

Faszyzm lewicy? Jak komuniści współpracowali z nacjonalistami w II RP

Po decyzji Kominternu o rozwiązaniu Komunistycznej Partii Polski, trockiści twierdzili, że ugrupowanie to jest odbudowywane na zasadzie „niepisanego »paragrafu aryjskiego«”. W tych warunkach dochodziło do zaskakujących przypadków osmozy. Już wcześniej, według urzędowych sprawozdań w 1934 roku w województwie lubelskim „wielu komunistów, nawet Żydów, głosowało na listę narodową”.

Dzięki uprzejmości Państwowego Instytutu Wydawniczego publikujemy fragmenty książki Jarosława Tomasiewicza „»Faszyzm lewicy« czy »ludowy patriotyzm«? Tendencje antyliberalne i nacjonalistyczne w polskiej lewicowej myśli politycznej lat trzydziestych”. W zamieszczonych w publikacji cytatach z dokumentów i prasy okresu międzywojennego zachowana została pisownia oryginalna.

Komunistyczna Partia Polski niewątpliwie była rzeczniczką totalitarnego projektu ustrojowego „dyktatury proletariatu”. Kwestie narodowe podporządkowane zostały idei rewolucji światowej. Przyszłość Polskiej Socjalistycznej Republiki Rad widziano wyłącznie w ramach „Związku Socjalistycznych Republik Świata, urzeczywistniającego zjednoczenie ludzkości pod hegemonią międzynarodowego, zorganizowanego w państwo proletariatu”.

Problematycznym jest traktowanie ideologii KPP jako przejawu polskiej myśli politycznej. O ile w latach dwudziestych można mówić o samodzielnej refleksji ideologicznej polskich komunistów (ultralewica Władysława Kowalskiego, nacjonalbolszewizm Juliana Bruna-Bronowicza, realistyczna „większość” spod znaku „3W”: Adolf Warski, Henryk Walewski, Wera Koszutska-Kostrzewa), to w następnej dekadzie stalinizacja przeistoczyła KPP w aparat propagandowy moskiewskiej centrali. Zarówno kurs ultralewicowy na początku lat trzydziestych, jak i późniejszy zwrot w kierunku „frontu ludowego” były po prostu wykonywaniem dyrektyw Kominternu.

Reorientacja wobec mniejszości narodowych

Dopiero w obliczu hitlerowskiego zagrożenia Komunistyczna Partia Polski sięgnęła po hasła narodowe. W 1934 roku następuje znamienne przesunięcie akcentów. Na Śląsku symetryczny atak zostaje przypuszczony na oba nacjonalizmy: polski i niemiecki. Na Kresach Wschodnich głównym wrogiem nadal pozostaje „wielkomocarstwowy szowinizm polski”, ale rozpoczyna się krytyka ukraińskiego „nacjonaloportunizmu”. Zwrot ten determinowany był z jednej strony zwycięstwem Hitlera w Niemczech, z drugiej – walką Stalina przeciw ukraińskim narodowym komunistom Ołeksandra Szumskiego i Mykoły Skrypnyka.

Wiązała się z tym reorientacja stanowiska wobec mniejszości narodowych. O ile wcześniej kierownictwo KPP dogmatycznie stało na stanowisku „samostanowienia” Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi (tj. faktycznie włączenia ich do Ukraińskiej i Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej), to w 1935 roku uznano w programie bieżącym poparcie autonomii Ukrainy Zachodniej (choć celem ostatecznym pozostawało samookreślenie).
Na zdjęciu: członkowie Komitetu Wykonawczego Międzynarodówki Komunistycznej (nazywanej w skrócie Kominternem), wybranego na jej VII Zjeździe w roku 1935. Wśród nich sygnatariusze dokumentu o rozwiązaniu KPP: Otto Kuusinen (drugi od prawej), Georgi Dymitrow (trzeci), Dmytro Manuilski (piąty), Palmiro Togliatti (szósty). Fot. Common Wikimedia
Zwrot dokonał się jednak dopiero po VII Kongresie Kominternu w 1935 roku. W listopadzie Komitet Centralny KPP przyznał samokrytycznie, że „zbyt słabo uwzględniamy sprawę niepodległości narodu polskiego” i komuniści z neofickim zapałem podjęli hasła niepodległościowe. Organ teoretyczny kompartii „Nowy Przegląd” pisał: „W naszej propagandzie powinniśmy umiejętnie kojarzyć internacjonalizm proletarjacki z uczuciami narodowemi mas ludowych i z tradycjami wolnościowo demokratycznemi”.

Odwoływano się do tradycji „polskich demokratów okresu niewoli narodowej”, którzy łączyli „sprawę niepodległości Polski z rewolucyjno-demokratycznymi ruchami w Europie”. Hasło niepodległości było przez komunistów swoiście interpretowane. W ich ujęciu niepodległość Polski była zagrożona „nie »w pierwszym rzędzie«, lecz jedynie i wyłącznie [podkr. oryg.] przez hitlerowskie Niemcy”. Co za tym idzie, na arenie wewnętrznej obrona niepodległości była równoznaczna z walką przeciw „sanacyjno-endeckim faszystowskim targowiczanom”, którzy „Polskę […] zaprzedają w jasyr Hitlerowi”. Podkreślano natomiast zbieżność interesów polskiego ludu i Związku Radzieckiego.

Interpretowane w duchu antyfaszystowskim hasło obrony niepodległości miało być sztandarem tworzonego przez komunistów frontu ludowego. Szeroka formuła frontu pozwalała na współpracę z bardzo różnymi siłami. Uchwała KC KPP z listopada 1935 roku zalecała np. „wciąganie do jednolitego frontu nie tylko związków chadeckich, enperowskich, polskich [endeckich – J.T.], ale również związków ze zjednoczeń faszystowskich” (tj. sanacyjnych).

W 1937 roku KPP widziała we froncie ludowym miejsce dla „dołowych i średnich elementów” sanacji i endecji. Socjalistyczny „Tydzień Robotnika” zarzucał komunistom, że „na uniwersytetach w Polsce nie wahają się proponować współpracy nawet endekom z uwzględnieniem nawet paragrafu aryjskiego, to jest z wykluczeniem studentów żydowskich”. „Gazeta Polska” (prasowy organ sanacji – przyp. Tygodnik TVP) w kwietniu 1937 roku nie bez kozery pisała o „nowym kursie narodowego komunizmu”.

Nie można jednak zredukować stanowiska komunistów do narodowego nihilizmu taktycznie maskowanego niekiedy patriotyczną frazeologią. Niektórzy partyjni intelektualiści (jak Stefan Rudniański) podjęli teoretyczny wysiłek, by ująć kwestię narodową w kategoriach marksizmu-leninizmu.

„To ja decyduję, kto jest faszystą”

Hasło „faszyzm nie przejdzie” to okrutna drwina z pamięci ofiar formacji tak odrażającej, jak prawdziwy faszyzm. W ten sposób eliminowała przedwojenne elity, nauczycieli i urzędników, a włączała do definicji bohatera członków UB.

zobacz więcej
Etap unarodowienia klasy robotniczej

Podstawowym dogmatem ideologii komunistycznej był prymat podziałów klasowych, przez pryzmat których próbowano wyjaśnić wszystkie zjawiska społeczne. Z drugiej jednak strony komuniści na ogół nie negowali realności narodu. Z tych założeń wyciągano wniosek, że naród jest zjawiskiem historycznym: z reguły powstanie nowoczesnego narodu wiązano z rozwojem kapitalizmu i rewolucją francuską, w przyszłości przewidywano zlanie się narodów. Zarazem naród postrzegano jako płaszczyznę walki klas.

Naród miał być konglomeratem grup społeczno-ekonomicznych, na ogół skonfliktowanych, czasem jednak wchodzących w sojusze. Komuniści dopuszczali istnienie doraźnej wspólnoty interesów klasowych, która w przypadku narodów uciskanych mogła mieć postępowy charakter. Niekiedy, powołując się na Marksa, podkreślali konieczność przejścia przez historyczny etap unarodowienia klasy robotniczej, rozumiany jako przeistoczenie proletariatu w klasę panującą.

Ten schemat stwarzał duże możliwości interpretacyjne, umożliwiając różne rozkładanie akcentów. Po pierwsze, dyskusyjna była długowieczność narodów: moment ich rozpłynięcia się we wspólnocie ogólnoludzkiej mógł być przewidywany bezpośrednio po zwycięstwie socjalizmu lub odkładany w nieokreśloną przyszłość. Po drugie, ponadklasowa wspólnota interesów narodu mogła być uważana za incydentalną lub względnie trwałą. Po trzecie, rozmaicie oceniać można było charakter – postępowy lub reakcyjny – danego nacjonalizmu (a nawet samego zjawiska narodu) w konkretnym momencie historycznym.

Opinia publiczna pozostała nieufna wobec nowego wizerunku komunistów. Nie można jednak wykluczyć, że część szeregowych działaczy czy sympatyków szczerze podjęła hasła niepodległościowe. Komitet Centralny stwierdzał na początku 1937 roku, że nowa linia przyjęła się: „Nastawienie IV Plenum, wyłożone w jego manifeście w sprawie niepodległości Polski przeniknęło do codziennej praktyki organizacyjnej”.

Sprawozdania wojewody łódzkiego z 1939 roku – a więc już po rozwiązaniu kompartii – opisywały przypadki manifestowania przez komunistów patriotycznych nastrojów. Przenikanie poglądów nacjonalistycznych w szeregi KPP umożliwiał występujący w praktyce organizacyjnej separatyzm narodowościowy: istnienie odrębnych komórek polskich i żydowskich.
Uchwała podjęta w roku 1923 na II Zjeździe Komunistycznej Partii Robotniczej Polski (w 1925 ugrupowanie przekształcono w KPP) Fot. Common Wikimedia
Po rozwiązaniu KPP trockiści twierdzili nawet, że partia jest odbudowywana na zasadzie „niepisanego »paragrafu aryjskiego«”. W tych warunkach dochodziło do zaskakujących przypadków osmozy. Według urzędowych sprawozdań w 1934 roku w województwie lubelskim „wielu komunistów, nawet Żydów, głosowało na listę narodową”. Mariusz Bechta cytował komunistyczny dokument, w opinii którego część komunistów na Podlasiu opowiadała się za współdziałaniem z narodowymi radykałami: „oni są ci sami co my, tego samego chcą, tylko bez żydów – myśmy powinni się z nimi połączyć”. Rzeczywiście, w szeregach ONR czy OZN odnajdywali się byli komuniści.

Szczątkowym refleksem samodzielności niektórych polskich komunistów była nieudana próba podtrzymania działalności KPP – wbrew decyzjom Kominternu – podjęta przez Leona Lipskiego, ps. „Łukasz”. Inicjatywa ta spaliła na panewce, gdyż Lipski pozostał osamotniony. Co ciekawe, według niektórych źródeł słychać tu było echo animozji narodowościowych – Lipski winą za rozwiązanie KPP miał obciążać komunistów żydowskiego pochodzenia (na przykład Edward Uzdański wspominał, że „»Łukasz« […] zaczął rozmawiać w sposób bardzo ordynarny, a nawet językiem chuligańskim, wręcz antysemickim, oenerowskim”).

Szacunek dla wrogów

Na obrzeżach KPP pojawił się jednak ośrodek intelektualny o narodowo-komunistycznym charakterze. Mowa tu o miesięczniku „Dźwigary”, wydawanym w 1934 roku przez Józefa Łobodowskiego w Lublinie jako kontynuacja wcześniejszych „Barykad”. Pismo chciało być głosem „radykalizujących się odłamów inteligencji”.

„Dźwigary” stały na pozycjach marksistowsko-leninowskich, co więcej – deklarowały wierność komunistycznej ortodoksji. Atakowały katolicki personalizm z pozycji marksistowskiego kolektywizmu. Krytykowały (Stanisława – przyp. Tygodnik TVP) Brzozowskiego, który „wypaczył marksizm, parząc go z nacjonalizmem”. Aprobowały represje GPU: „W kraju […] budującym socjalizm […] nie ma […] miejsca dla kontrrewolucji w tej czy innej postaci”. Tym niemniej pismo starało się wypracować „własne oblicze ideologiczne”. Polskim marksistom zarzucano „pseudoradykalizm”, wtórność, bezrefleksyjne kopiowanie sowieckich wzorców. Pisano: „Polska myśl radykalna zbyt często rezygnuje z samodzielnego podnoszenia problemów i, mając gotowy wzór w Rosji Sowieckiej, uprawia sukcesorstwo najbardziej wulgarnych […] chwytów komunistycznych. W ten sposób stajemy się grupą epigonów, spóźniających się stale w stosunku do […] procesów, nurtujących proletarjat rosyjski”.
W 1935 roku poeta Józef Łobodowski zerwał z KPP, oznajmiając: „Nie jest zdradą wypowiedzenie posłuszeństwa uzurpatorom idei. […] Opuszczam ludzi, którzy zdegenerowali socjalizm”. Fot. Common Wikimedia
Łobodowski do marksizmu pochodził twórczo. Pod pseudonimem Krawczenko dokonywał swoistej interpretacji rewolucji rosyjskiej, która jego zdaniem miała żywiołowy charakter. Partia bolszewicka w pierwszych latach „robiła wszystko pod dyktando swoistego oportunizmu, nakazującego patrzeć […] pod kątem doraźnych sukcesów rewolucji”, zaś „Genjalność Lenina […] polegała na tem, że pod jego wpływem partja […] poddała się wymaganiom sytuacji”.

Mimo krytyki Brzozowskiego uważano, że „może stać się odskocznią dla myśli marksistowskiej”. Dystansowano się od wulgarnego materializmu, głosząc tezę o autonomii „nadbudowy kulturalnej”, co z kolei prowadziło do akcentowania konieczności przemian w sferze „psychiki materjału ludzkiego”. Uznawano taktyczny pluralizm w obozie rewolucji, akceptując „błokowski mistycyzm” jako etap do „proletariacko-rewolucyjnego konstruktywizmu Majakowskiego”.

Specyfika marksizmu „Dźwigarów” najpełniej przejawiała się w dwóch obszarach niosących skojarzenie z Brzozowskim: etyce heroicznej i kwestii narodowej. Łobodowski z podziwem opisywał „rewolucjonizowanie psychiki rosyjskiego proletariatu”, „nową moralność […] ugruntowaną na bojowej prężności i twardej nieustępliwości”. „Dźwigary” nieraz przywoływały Majakowskiego, podpierając się jego autorytetem, gdy krytykował mieszczanienie rewolucji lub bronił twórczego elitaryzmu. Rewolucyjny heroizm okazywał się być jednak po prostu kultem „tragicznej radości walki”. Pisano: „Rewolucyjny mit ludzkości powstał nie poto, aby odjąć człowiekowi pracę i […] wypłókać [sic] życie z twórczego trudu, ale poto, by stworzyć życie, którego natężenie musi przewyższać natężenie wszystkich spraw zastanych i minionych. […] Życie, które o nic nie walczy […] dochodzi w rezultacie do całkowitej rezygnacji […] z człowieczeństwa”.

Ideał heroiczny prowadził do zaskakujących czasem wniosków. Potępiano „inteligenckich pacyfistów” nie tylko za hipokryzję i brak antykapitalistycznego radykalizmu, ale też za „szyderczy stosunek do koszarowej tresury”. Z pogardą odrzucano obyczajowe „rozwydrzenie o wyraźnie anarchicznym, drobnomieszczańskim charakterze”, „programowy hedonizm”, „reformistykę seksualną” i „panseksualizm”, pochwalano natomiast „zdrowy instynkt proletarjatu rosyjskiego”, któremu przypisywano utrzymanie instytucji rodziny w ZSRR.

Krytykowano nawet laicyzację inteligencji („choćby to miało brzmieć paradoksalnie w ustach marksisty”), gdyż wynikać miała ona nie z pryncypialnej krytyki chrześcijaństwa, ale z wygodnictwa. Deklarowano rycerski szacunek dla odwagi i uczciwości przeciwników, takich jak Adam Skwarczyński czy białogwardyjski generał Ławr Korniłow.

PRL? Dyktatura „prawdziwych Polaków”

Rozmówcom Krystyny Naszkowskiej chodzi o to, żeby wykazać, iż komunizm w Polsce miał tak naprawdę charakter… kryptoprawicowy.

zobacz więcej
Dwie matki: faszystowska i marksistowska

Poglądy Łobodowskiego na kwestię narodową ukształtowały się pod wpływem bolszewickiej polityki „korenizacji”, która w latach dwudziestych sprzyjała rozwojowi kultur narodowych. Podkreślał, że rewolucja budziła świadomość narodową ludów Rosji (a nawet wykorzystywała szowinizm rosyjski), internacjonalizm socjalistyczny postrzegał jako „wspólny pień rozgałęziających się kultur narodowych”.

Pisał, że „Lenin – rosjanin [sic] z pochodzenia, ściśle z ziemią i proletarjatem zespolony”, był bardzo daleki od „skrajnego internacjonalizmu”. W stalinizmie dostrzegał pogłębienie tego procesu: „Walka z opozycją trockistowską była […] walką o rosyjskość Związku Radzieckiego. Stalinizm, rezygnujący z natychmiastowej akcji rewolucyjnej w skali światowej na rzecz istniejącego państwa proletariackiego, […] podporządkował cele […] Kominternu dążeniom […] rosyjskiego komunizmu o niezaprzeczalnych cechach narodowych”.

Na tej podstawie „Dźwigary” głosiły, że „do socjalistycznego internacjonalizmu najkrótsza droga prowadzi przez właściwe określenie swego stosunku do kwestji narodowej. I odwrotnie, tylko w ustroju socjalistycznym narodowość znajduje pełne […] formy bytu”.

Podkreślały, że internacjonalizm nie oznacza zniesienia odrębności narodowych. Pojawiały się jeszcze bardziej radykalne sformułowania: „musi inteligencja przedewszystkiem unarodowić się, to znaczy odciąć się raz na zawsze od burżuazyjnego internacjonalizmu intelektualnych przekupniów i poprzez ścisły kontakt z proletarjatem, poprzez ścisłe współżycie z jego etniczną, rasową kulturą dojść do internacjonalizmu innego, socjalistycznego”.

Takie stanowisko tłumaczyło podtytuł periodyku: „miesięcznik poświęcony sprawie polskiej kultury proletariackiej” (a nie „kultury proletariackiej w Polsce”). Jak wyjaśniano: „żaden z nas nie jest komiwojażerem, któremu obojętne, na jakiej stacji zatrzymał się pociąg. Rzeczpospolita […] – to ziemia, na której urodziliśmy się, naród, którego językiem mówimy, naród, który chcemy widzieć w socjalistycznej rodzinie narodów […]. Uważamy siebie nie tylko za marksistów (to cecha nadrzędna), uważamy siebie także za Polaków”.

Łobodowski opublikował wiersz, w którym zawarł swoje credo: „I myślę o dniu, w którym nad rzeką graniczną / twojej Republiki i mojej Rzeczpospolitej / jednego mostu budowniczowie / […] / złączymy dłonie uściskiem” – mamy tu z jednej strony braterską współpracę, z drugiej podkreślanie odrębności.
Jarosław Tomasiewicz „»Faszyzm lewicy« czy »ludowy patriotyzm«? Tendencje antyliberalne i nacjonalistyczne w polskiej lewicowej myśli politycznej lat trzydziestych”, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2020
Ideologiczny eksperyment „Dźwigarów” zderzył się z sekciarską polityką KPP. Komunistyczne pismo literackie „Lewar” zaatakowało Łobodowskiego, pisząc o nim, że „pokorne cielę ssie dwie matki: faszystowską i marksistowską”. Łobodowski odpowiadał, że lepiej drukować w prasie faszystowskiej (tj. sanacyjnej) niż umiarkowanie lewicowej. Zapowiadał polemikę dotyczącą kwestii narodowej na gruncie marksizmu, jednak kolejny numer pisma już się nie ukazał.

W 1935 roku Łobodowski zerwał z KPP, oznajmiając: „Nie jest zdradą wypowiedzenie posłuszeń-stwa uzurpatorom idei. […] Opuszczam ludzi, którzy zdegenerowali socjalizm”. Dalsza ewolucja pisarza w kierunku radykalnego antykomunizmu tylko potwierdziła podejrzenia jego przeciwników. Tym niemniej można zgodzić się z Łobodowskim, gdy po latach oceniał, że „Gdyby wówczas ist-niało takie pojęcie jak „narodowa droga do socjalizmu”, »Dźwigary« można by było chyba podciągnąć pod ten termin bez większego trudu”. Nigdy jednak nie zaistniał w Polsce ruch nacjonalbolszewicki na wzór niemiecki ani secesja na gruncie narodowym jak we Francji.

Zwracano przy tym uwagę na związek między polską tradycją wolnościowo-rewolucyjną i narodowo-niepodległościową.

– Jarosław Tomasiewicz
politolog i historyk, profesor Uniwersytetu Śląskiego, autor książek: „Terroryzm na tle przemocy politycznej (zarys encyklopedyczny)”, „Między faszyzmem a anarchizmem. Nowe idee dla nowej ery” oraz „Ugrupowania neoendeckie w III Rzeczypospolitej”


TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: IV Zjazd Komunistycznej Partii Polski (1928). PAP/CAF-ARCHIWUM
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.