Stempel XXI wieku. Nowa tożsamość czy wstydliwa pamiątka?
piątek,
11 grudnia 2020
Tatuaże to moda dominująca na początku nowego millenium. Ale największym hitem medycyny estetycznej w najbliższej dekadzie mają być… urządzenia do ich usuwania. Niestety, rozbicie wzoru laserem na cząsteczki składowe tuszu może być niebezpieczne – w barwnikach są metale ciężkie: kadm, ołów i arsen.
Raper i zawodnik MMA Popek, a właściwie Paweł Ryszard Mikołajuw, wytatuował sobie już nie tylko ciało, ale nawet gałki oczne. To zainspirowało jego fankę, 21-letnią wrocławiankę Aleksandrę Sadowską. Chciała zaczernić swoje oczy, licząc na większą popularność w mediach społecznościowych. Trafiła do studia tatuażu, w którym igłą wstrzyknięto jej w gałki czarny tusz.
Od razu straciła wzrok w prawym oku, a dziś grozi jej to samo w drugim. Kobieta przeszła zabiegi okulistyczne w szpitalu wojskowym. Lekarze chcieli jej też wypłukać tusz z oka, lecz barwnik wżarł się w tkankę.
To smutny komentarz do obecnej popkultury. Bo przecież dopiero od niedawna celebryci, a za nimi prawie każdy wielbiciel, chce się tatuażem chwalić. Wcześniej zrobienie sobie „dziary” było nie tylko zagrożeniem zdrowotnym, ale aktem innej odwagi: manifestem światopoglądowym, wyjściem poza przeciętność i zerwaniem z europejską konwencją ostatnich wieków, kiedy to tatuowali się właściwie tylko więźniowie i przestępcy. Najpierw modę zaadaptowali zachodni hippisi i rockmani. Ale gdy w hicie lat 90. XX wieku „Into the Great Wide Open” Tom Petty śpiewał: „He went to Hollywood, got a tattoo/He met a girl out there with a tattoo too” (Pojechał do Hollywood, zrobił sobie tatuaż i poznał dziewczynę, też z tatuażem), już było czuć, że nadchodzi nowa moda.
W tym jednym z najczęściej emitowanych wtedy teledysków, w rolę młodego Eddiego szukającego sławy rockmana, który się właśnie tatuuje w „Fabryce Snów”, zagrał też młody wtedy, ale już gwiazdor Johnny Depp. Jasne więc było, że tatuaż lada moment wyjdzie z undergroundu. Później swoje dołożyła firma Mattel z lalką Barbie z tatuażem (rok 1998), następnie gwiazdy rapu i sportowcy. Tatuaż tym samym stał się symbolem wyzwolonego z konwencji społeczeństwa XXI wieku.
Cwele i piłkarze
A jeszcze niedawno miał jednoznacznie kryminalne konotacje. To skojarzenie chyba nadal jest w wielu z nas zakorzenione, skoro pisarz Wojciech Kuczok, dzieląc się wrażeniami z Euro 2012 w Polsce stwierdził, że czuje się jak na turnieju recydywistów. Nie jest jasne, czy autor „Gnoju” i laureat literackiej Nike fachowo czytał grę piłkarzy, ale wiadomo, że odczytywanie znaczeń więziennych tatuaży u prawdziwych osadzonych dla osób zajmujących się resocjalizacją było jednym z najciekawszych zagadnień.
To nie była specyfika wyłącznie polska, bowiem i w całej Europie, i Ameryce tatuaż przez wieki uważany był za tabu. Stosowali go jedynie pracownicy zawodów niebezpiecznym – górnicy i marynarze, osobliwości pokazywane potem w cyrku (to był sposób na życie), a najpowszechniejszy był właśnie w subkulturze więziennej.
Spójrzmy na naszą niedawną przeszłość, czyli PRL: w zakładach karnych tatuowano się na potęgę, za tusze mając sadzę powstałą ze zwęglonej podeszwy buta, zmieszaną z detergentem i płynami ustrojowymi. Sama „dziara” była wykonywana tzw. dziergałką, czyli maszynką ze struną z gitary.
Przy czym więzienne zdobienia ciała to były nie tylko motywy erotyczno-sentymentalne, prezentujące na przedramieniu i torsie roznegliżowane kobiety, lecz odgrywały niebagatelną rolę w komunikacji. Kropki i kreski na twarzy i dłoniach przekazywały status osobnika w hierarchii, odróżniając więzienne elity (grypsujących wskazywało oznaczenie w okolicach oczu i podkreślenie tzw. mgiełki) od podklasy (tzw. cwele lub konfidenci są przymusowo oznaczani kropką za uchem). Tatuuje się też wiele gangów, od japońskiej Yakuzy począwszy, gdzie rysunek świadczy o poziomie właściciela w mafijnej hierarchii.
Tatuażysta z Auschwitz
Najczarniejszym rozdziałem w historii tatuażu jest jednak II wojna światowa i numery tatuowane na przedramionach, czasem klatkach piersiowych więźniów niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau. Tą tragiczną kartę przypomniała niedawno światu nowozelandzka autorka Heather Morris w bestsellerowej książce „Tatuażysta z Auschwitz” – choć historycy z muzeum wypunktowali wiele opisanych spraw jako niezgodnych z prawdziwą historią.
W wielkim skrócie: od jesieni 1941 r. w obozie śmierci tatuowano numery na lewej piersi sowieckich jeńców wojennych, wybijając je przy użyciu zamoczonego w tuszu metalowego stempla. Od wiosny 1942 r. wybijano cyfry głównie na przedramieniu lewej ręki, używając do tego igieł. Oznaczano tak również polskich więźniów przeniesionych do Birkenau z Auschwitz, potem Żydów, a od 1943 r. wszystkich w wielkim kompleksie obozowym, poza więźniami niemieckimi, austriackimi, tzw. wychowawczymi, policyjnymi (blok 11) i powstańcami warszawskimi.
Inna sprawa, że w czasie II wojny światowej tatuowane były nie tylko ofiary, ale pewne wskazania nosili też na swych ciałach oprawcy. Choć błędnie sądzi się, że tatuaże były tajnymi oznaczeniami elity zbrodniczej formacji – SS, albo że stosowano w nazistowskich „dziarach” jakiś wyjątkowy system szyfrów. Znaczek Blutgruppentätowierung zawierał po prostu grupę krwi (A, B, 0), umieszczoną po wewnętrznej stronie lewego ramienia nad łokciem, a tatuowano w ten sposób żołnierzy jednostek bojowych Waffen SS. Dlatego też alianci sprawdzający niemieckich jeńców pod kątem tatuaży SS nie zdołali pojmać ani Josefa Mengele, ani Ariberta Heima i wielu innych, którzy byli istotnymi elementami machiny śmierci.
„Dziary” człowieka lodu
Ale przecież tatuaż ma nie tylko ciemną historię. Jest tak stary, jak dzieje ludzkości. Oznaczenia na ciele miał już Otzi, odnaleziony w alpejskim lodowcu praeuropejczyk żyjący ponad 5 tysięcy lat temu. To prawdopodobnie jeden z najstarszych elementów kultury człowieka, będący syntezą jej wyrazu duchowego (wierzenia), materialnego (ozdoby) i społecznego (komunikaty). Wszystko wskazuje na to, że sztuka podskórnego barwienia ciała musiała powstawać niezależnie w różnych miejscach świata (tzw. konwergencja kulturowa).
Bo jak tłumaczyć fakt, iż samoańskie słowo „tatau”, czyli zdobienie ciała, powstało równolegle z „moko” – zwyczajem barwienia skóry twarzy przez maoryskich wojowników w odległej o 3000 kilometrów Nowej Zelandii. W Japonii, gdzie samuraje wystrzegali się samookaleczenia, wyjątkowe zdobienia pokrywały ciała kurtyzan i przestępców. Tatuowały się ludy Syberii, indiańskie plemiona w obu Amerykach, egipscy kapłani oraz żołnierze niektórych legionów rzymskich (Rzymianie i nie tylko oni znakowali też tak niewolników).
Z krzyżem, od Jerozolimy po Bałkany
Średniowiecznym „stemplem” pielgrzymów do Ziemi Świętej był krzyż jerozolimski. Lecz dopiero od czasu wypraw Jamesa Cooka i poznaniu krainy tatuaży – Oceanii, na małe szaleństwa pozwalali sobie w Europie przedstawiciele elit, ci odważniejsi.
Uzdrawiająca moc kamieni i tatuaży. Nasz europejski przodek – Ötzi – 5 tysięcy lat temu ze znawstwem i pieczołowicie dbał o nadwyrężone zdrowie.
zobacz więcej
I tak np. królowa Wiktoria miała na ciele pytona, jej syn i następca król Edwarda VII krzyż jerozolimski. Tatuaże mieli jego synowie (przyszły król Jerzy V m.in. niebiesko-czerwonego smoka na ramieniu), kochanka lady Randolph Churchill (wąż na nadgarstku) i jej syn, premier Brytanii Winston (kotwica na przedramieniu). Nosili je też księża austriaccy Rudolf i Franciszek Ferdynand Habsburgowie, car Mikołaj II (smok na ramieniu), wielcy książęta rosyjscy Aleksy i Konstanty, para królewska Grecji Olga i Jerzy I, król Szwecji Oskar II Bernadotte, król Norwegii Haakon VII, prezydenci USA 11. James K. Polk (chińskie znaki „chętny/żądny”), 26. Theodore Roosevelt i 32. Franklin D. Roosevelt (kuzyni nosili herby na jednej z piersi), a także George Orwell (niebieskie kropki na kostkach).
Kwestia tatuowania jest poruszona także w Piśmie Świętym i wyraźnie zakazana w Księdze Kapłańskiej 19,28: „Nie będziecie nacinać ciała na znak żałoby po zmarłym. Nie będziecie się tatuować”. Obecnie stanowisko kościoła wobec tatuaży jest niejednoznaczne: część radykalnych duchownych potępia je w kazaniach, ale inni, znani młodszemu pokoleniu katolików, sami noszą tatuaże. Ma je zarówno popularny dominikanin Adam Szustak (na ramieniu herb dominikański z łacińskim napisem: „Laudare, Benedicere, Praedicare”, czyli dewizą zakonną „chwalić, błogosławić, głosić”), jak i jezuita Grzegorz Kramer, który wywołał dyskusję tatuując na ręku hasło „Bóg jest dobry”.
Jednym z najciekawszych przykładów chrześcijańskiego tatuowania ciała są krzyże na wewnętrznej części nadgarstka Koptów w Egipcie, ale przede wszystkim słowiańskie tatuaże kobiet żyjących na Bałkanach.
Dziś, gdy modne są wzory inspirowane runami Wikingów, warto pamiętać, że to tatuaże powstające za panowania osmańskiego są świadectwem wyjątkowej niezłomności mniejszości katolickiej w Bośni. Chorwackie kobiety tatuowały wiosną, na uroczystość św. Józefa lub Zwiastowania Pańskiego, dłonie i przedramiona w znaki krzyża oraz piękne wzory nawiązujące do motywów sakralnych. Takie „oszpecenie” miało chronić je przed porwaniem do haremu czy wydaniem za muzułmanina. Co ciekawe, tradycja przetrwała do czasów Jugosławii, a zainteresowani znajdą przykłady aktualnych tatuaży na zdjęciach na facebookowej stronie Tradicionalno Tetoviranje Hrvata.
Przeszłość do wywabienia kwasem
Wspominany wcześniej Johnny Depp, który zagrał „wydziaranego” pirata z Karaibów Jacka Sparrowa, to tylko jedna z wielu gwiazd Hollywood, która usuwała lub przerabiała tatuaże, będące pamiątką po nieudanych związkach uczuciowych. Dziś o usuwaniu tatuaży mówi się coraz więcej, a fakt, że w ostatnich latach zyskały one ogromną popularność w zachodnim świecie, zmienia tę dyskusję w problem masowy.
Do niedawna drastycznym sposobem usunięcia tatuażu było wstrzykiwanie kwasu mlekowego lub starcie wierzchniej warstwy naskórka. Obie metody pozostawiały trwałe blizny. Trudno sobie wyobrazić usuwanie w ten sposób zdobień ciała o większym formacie, rozległych wzorów na plecach lub „rękawów”, czyli zdobień ramienia aż do nadgarstka. I tu na pomoc przychodzi laser.
Rynek urządzeń do laserowego usuwania tatuaży ma być najbardziej dynamicznie się rozwijającym w branży kosmetycznej. W Stanach Zjednoczonych szczególnie pożądane są zabiegi usuwania tzw. tramp stamp, czyli kobiecych tatuaży części lędźwiowych. Kilka lat temu wywołały dyskusję związaną z zagrożeniem przy podawaniu znieczulenia zewnątrzoponowego, a dziś są chyba najbardziej klasyczną, wstydliwą pamiątką po szalonej młodości obecnych 40- i 50-latek.
W Niemczech coraz częściej prezentuje się temat tatuaży jako problem zdrowia publicznego. Okazuje się, że stale zwiększa się liczba właścicieli takich ozdób ciała, myślących o ich usunięciu. Powody są różne, często oczywiście z racji zakończenia związku z osobą, której imię zostało nam na ciele, ale nierzadko także ze względu na znudzenie czy po prostu wyjście danego wzoru z mody.
Wiele tatuaży jest usuwanych dlatego, że utrudniają znalezienie „poważnej pracy”. Jeszcze do niedawna posiadanie zdobienia dyskwalifikowało kandydata do służb mundurowych, także w Polsce, a niepisane zasady mocno ograniczały szansę posiadacza widocznej „dziary” na zdobycie pracy w korporacji czy w banku.
Nic dziwnego, że dorastając, wiele osób już nie chce ich mieć. – Szacuję, że około 25-35 procent młodych ludzi, którzy posiadają tatuaż, myśli o jego przemalowaniu lub usunięciu — mówi w materiale niemieckiej stacji Deutsche Welle dr Matthias Bonczkowitz, jeden z najbardziej renomowanych specjalistów od ich niwelowania w Niemczech.
Kadm, ołów i arsen
Przebieg zabiegu zależy od grubości skóry, wielkości tatuażu i jego kolorów. Z reguły potrzeba na to do 10 sesji, rozciągniętych na wiele miesięcy. Koszt jednej to 75-300 euro. W Polsce także powstają zakłady laserowego usuwania tatuaży, choć pakiet sześciu zabiegów wyjątkowo okazałego zdobienia może kosztować nawet ponad 10 tysięcy złotych. Usunięcie małego kolorowego tatuażu to kosz około 3 tys. zł.
Specjaliści jednak ostrzegają, że nawet nowoczesne metody wywabiania tatuażu pozostawiają efekty uboczne na skórze – często kończą się bliznami czy przebarwieniami.
Jak zaznaczają, nikt nie jest w stanie gwarantować braku powikłań po takich zabiegach. – Nie wiemy, co dzieje się ze składnikami barwników po zabiegu laserowym, ani dokąd wędrują rozdrobnione barwniki transportowane przez osocze oraz jakie może mieć to następstwa — dodaje w reportażu DW Erich Kasten z Instytutu Psychologii Medycznej na Uniwersytecie w Getyndze.
Laser rozbija wzór na cząsteczki, z których został stworzony tusz. A biorąc pod uwagę badania naukowców ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, konsekwencje tego mogą być niebezpieczne. Okazało się, że w barwnikach znajdują się metale ciężkie, czyli kadm, ołów i arsen. Szczególnie wysokie ich stężenie mają tusze kolorowe. Dlatego też Unijna Europejska Agencja Chemikaliów pracuje nad zakazem używania toksycznych barwników.
Wydaje się, że granica tego, co w dzisiejszej cywilizacji jest normą w ozdabianiu skóry, jest cały czas jest przesuwana. Kiedyś zdobione były zakryte części ciała, dziś poza rozległymi wzorami obejmującymi plecy i całe ramiona, przełamane zostało tabu tatuowania twarzy. A jeszcze w poprzedniej dekadzie szokowało. Tak jak raził swoim wyglądem zawodnik MMA Marcin Różalski, który poza wytatuowaniem twarzy wypalił sobie dodatkowo numer na głowie.
Takie dokonania przebił potem wspomniany na wstępie raper Popek i jego tatuaż gałek ocznych… Jak pokazali reporterzy programu TVP „Alarm”, tatuażysta Aleksandry Sadowskiej – dziewczyny, która chciała pójść śladem swojego idola, ale przez tusz wpuszczony jej do gałki traci wzrok – nadal prowadzi swój zakład.