Zjawisko jest niezauważane przez opinię publiczną, a przez to i przez polityków. W powszechnej świadomości obstawienie zakładów bukmacherskich czy kupowanie zdrapek to niewinna zabawa. Nie zdajemy sobie sprawy, że uzależnienie od hazardu może być gorsze w skutkach niż alkoholizm czy narkomania.
O tym, że w ogóle nie jesteśmy przygotowani do walki z narastającym problem, niech świadczy fakt, że w Polsce nie ma ani jednej kliniki, która byłaby poświęcona wyłącznie leczeniu patologicznych hazardzistów. Pandemia koronawirusa tylko sytuację pogarsza. Bo skoro chorzy na nowotwory nie mogą dostać się do specjalisty, to kto będzie się przejmował uzależnionymi od ruletki.
Śmiertelna choroba
- Gdy 10 lat temu powoływaliśmy Fundusz do życia to świadomość społeczna problemu była praktycznie zerowa – opowiada w rozmowie z Tygodnikiem TVP Muszyńska. - Wówczas nie mieliśmy nic. Żadnej wiedzy, żadnych badań, publikacji naukowych. Nie znaliśmy chociażby skali zjawiska. Dzisiaj, dzięki naszej wytężonej pracy jest o niebo lepiej.
Rzeczywiście, najnowsze badanie CBOS-u pokazuje, że obecnie 25 proc. Polaków uważa uzależnienie od hazardu za zagrażające życiu. To wciąż mało, ale zdecydowanie lepiej niż chociażby dekadę temu.
Bo wbrew pozorom, ta choroba może prowadzić do śmierci. – Ostatnią fazą uzależnienia są właśnie myśli samobójcze, które mogą zostać zrealizowane – tłumaczy Małgorzata Kornacka, psycholog uzależnień. – Zwłaszcza, gdy człowiek zdaje sobie sprawę, że przegrał swój majątek, rodzinę i własne życie.
O śmierć otarł się Szymon Bartnicki, były dziennikarz „Piłki Nożnej” i oficjalnego kanału PZPN „Łączy nas piłka”. W szponach bukmacherów żył przez 10 lat. Przegrywał wszystko, co zarobił. Kiedy kończyły się pieniądze, brał kredyty. W końcu nawet w „chwilówkach” przestano pożyczać mu pieniądze. Gdy zaczął od piłkarzy kadry, zwolniono go z pracy.
„Uzależnienie od gry odebrało mi chęć do życia. Wpadłem przez to w takie kłopoty, że chciałem wskoczyć pod rozpędzony autobus. Chciałem popełnić samobójstwo” – mówił w jednym z wywiadów.
Uzależniony może być jednak zagrożeniem nie tylko dla siebie, ale również dla otoczenia. Do tragicznego zdarzenia spowodowanego hazardem doszło dekadę temu w Warszawie. 22-letni Piotr M. z Ursynowa zamordował pracownika salonu z automatami do gier. Z ustaleń policjantów wynikało, że motywem zbrodni były długi względem salonu i jednoczesna chęć dalszej gry.
Jak rozpoznać nałogowca?
Patologiczne granie jest uzależnieniem behawioralnym. Czyli częstym powtarzaniem określonej czynności prowadzącej do wytworzenia w organizmie uczucia euforii. Wszyscy eksperci podkreślają, że nałogowiec nie gra dla wygranej. On gra dla samej gry.