W miejscach, gdzie katolicyzm „lekkostrawny” zakaził Kościoły lokalne, słabnie zarówno zapał ewangeliczny, jak i zdolność wiary do kształtowania społeczeństw.
zobacz więcej
– Zabiegał o to stale i konsekwentnie, aby nie spłycić myśli Jana Pawła II i nie strywializować jego postaci. Miał zawsze o to lęk. Czuł i doskonale rozpoznawał intelektualnie głębię tego pontyfikatu. Mówił zawsze o Janie Pawle II jako o „olbrzymie”, którego ten świat nie potrafi do końca zrozumieć – podkreślała w wypowiedzi dla KAI Hanna Suchocka, była premier i ambasador RP przy Watykanie, także znakomita specjalista w dziedzinie nauki społecznej Kościoła.
Dlatego o. Zięba tłumaczył Jana Pawła II innym, chodził z tym do radia i telewizji, pisał do gazet i tygodników, nie lekceważąc żadnej możliwości. Nie wybierał mediów katolickich, wręcz przeciwnie – uważał, że trzeba budować mosty, otwierać drzwi, bo tego właśnie uczył Jan Paweł II i tego oczekiwał.
Lekcja pontyfikatu
W 1998 roku podczas parafialnej pielgrzymki na dwudziestolecie pontyfikatu, autokarowej – co daje dużo czasu do zagospodarowania – czytałam książke o. Zięby „Niezwykły pontyfikat”. Przeczytałam fragment na głos, przez mikrofon – i nagle okazało się, że książki chce słuchać cały autokar, wszystkim ta „popularyzacja nauki” jest potrzebna.
Wiele osób jeszcze po latach wspominało niezwykłą – nomen omen – lekcję pontyfikatu: „Im bardziej Kościół żyje Eucharystią, tym bardziej można przekraczać międzyreligijne podziały i zwoływać takie spotkania jak historyczne spotkanie w Asyżu. Świat lubi proste biało-czarne schematy. Albo Kościół »zamknięty«, albo »otwarty«. Ba, także w Kościele jest sporo zwolenników takiej wizji rzeczywistości: albo jest Kościół szeroko otwarty ku światu, albo odgrodzony ochronnym murem. Tymczasem Jan Paweł II przełamuje ten schemat. To jeden z ważkich powodów, dlaczego bywa często źle interpretowany” („Niezwykły pontyfikat” Maciej Zięba w rozmowie z Adamem Pawłowiczem, ZNAK 1997 ).
Ostatnią próbę ukazania sedna – i wielkości – czasów Jana Pawła II podjął o. Zięba we wspomnianej już książce „Pontyfikat na czasy zamętu”. Podjął się tam merytorycznej obrony Jana Pawła II w tych punktach, w których go jesienią światowe media zaatakowały – to kwestie pedofilii czy zarządzania watykańską biurokracją. Ale pokazał też wciąż niepodjęte tezy jego nauczania.
I podzielił się z czytelnikami piękną deklaracją. „Na swój własny użytek spisałem sobie dziesięć takich konkretnych lekcji, których udzielił nam Jan Paweł II. Są to: 1. modlitwa i kontemplacja, 2. życie jako bezinteresowny dar z samego siebie, 3. wezwanie, aby być człowiekiem sumienia, 4. rodzina, która jest »najważniejszym i podstawowym miejscem kształtowania naszego człowieczeństwa«, 5. chrześcijański feminizm, w którym »ważne jest docenienie piękna, wagi i znaczenia małżeństwa oraz macierzyństwa«, 6. ekologia, zwłaszcza »ludzka”, gdyż »nadmierny konsumpcjonizm, chciwość, brutalny stosunek do przyrody oraz wyzysk, mają swoje korzenie w ludzkim sercu«, 7. współczesne areopagi, w których »powinno być obecne kompetentne, twórcze i wyraziste chrześcijańskie świadectwo«. Wspaniałą tego ilustracją były seminaria w Castel Gandolfo, 8. demokracja i gospodarka na gruncie wartości, 9. Kościół otwarty, bo »Kościół zamknięty zdradza swoją misję, zamienia się w skansen, staje się karykatura katolickości«, 10. mądry patriotyzm”.
– O. Zięba był bardzo wymagający – mówi dr Elżbieta Ciżewska i wspomina, że jej aplikacja na Szkołę Letnią Tertio Millennio została pozytywnie rozpatrzona dopiero za trzecim razem. – Brał dużo na barki i czasami nie potrafił tego unieść. Ale ile nam dawał!
Nagłe wypady w politykę
– Jak każda wybitna osobowość, był człowiekiem niełatwym – uważa Tomasz Wiścicki. – Robił nagłe wypady w politykę, co raczej dobrze się nie kończyło, ale był przy tym powściągliwy: miał listy od papieża, których nie publikował jak wielu innych, a było w nich oczywiste poparcie dla jego działania.