W czasach pokoju pan Jan czuł się jak ryba wyjęta z wody. Musztry i defilady Konstantego pewnie go nudziły. Wiedział, że tacy jak Wielki Książę mocni są tylko w gębie. Pruski król Fryderyk Wilhelm I, fanatyczny wielbiciel wojskowego drylu truchlał na myśl, że tresowanych przez siebie żołnierzyków mógłby rzucić do prawdziwej walki. Zrobił to dopiero jego syn-intelektualista, Fryderyk Wielki. Podobnie było z Konstantym: jako wódz nie umiał podjąć żadnej decyzji.
Chęć do życia ostatecznie odebrała Kozietulskiemu defraudacja pułkowych funduszy, której dopuścił się jego adiutant. Z kasy zniknęło 80 tysięcy złotych polskich. U pana Jana wszystko opierało się na zaufaniu, zaniedbał dokumentację i choć wszyscy wiedzieli, że jest do złodziejstwa niezdolny, jako szef to on ponosił odpowiedzialność. Pieniądze wyłożyła niezawodna siostrzyczka, lecz pułkownik ciężko odchorował aferę. Odezwały się dawne rany. Urlopy zdrowotne i kuracja w Wiedniu nie pomogły. Człowiek, który przetrwał piekło hiszpańskie i rosyjskie, umarł w ramionach matki.
Bokobrody i ordery
Wracając w 1814 roku do kraju, szwoleżerowie zabrali z Lipska zwłoki Józefa Poniatowskiego. Podczas uroczystości pogrzebowych w Warszawie Kozietulski dostąpił zaszczytu niesienia trumny. Trzy lata później odprowadzał szczątki narodowego bohatera do wawelskiej katedry. Po drugiej wojnie światowej w Niemczech znaleziono popiersie, które polski ekspert uznał za podobiznę księcia. Być może sugerował się portretami, na których wódz armii Księstwa Warszawskiego ma bokobrody i kędzierzawą perukę.
W rzeczywistości był to pomnik pana Jana, który w 1930 roku odsłonił w suwalskich koszarach sam prezydent Ignacy Mościcki. Kozietulski patronował stacjonującemu w mieście pułkowi szwoleżerów. Pomyłkę odkryto, kiedy popiersie ustawiono w Parku Łazienkowskim w Warszawie, w pobliżu Pałacu Myślewickiego, w którym mieszkał książę Józef. Dziś gwardzista Napoleona ma trzy pomniki. Oryginał wrócił do Suwałk, w Warszawie została kopia. Drugą zafundowały sobie Skierniewice, gdzie pułkownik się urodził i patronuje uliczce, którą można dojść do ulicy Piłsudskiego.
Faleryści zwracają uwagę, że spiżową pierś kawalerzysty zdobią dwa francuskie medale i polski Krzyż Kawalerski Virtuti Militari. Brakuje rosyjskiego orderu świętej Anny.
– Wiesław Chełminiak
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy