Trzymałam mocno dłoń biednego Tatusia, gdy przepływał obok tłum ludzi składających kondolencje. Przypomniałam sobie, jak barbarzyńskim obyczajem zawsze mi się to wydawało. Ale teraz cieszyłam się, że mogę podziękować tej gromadzie przyjaciół, którzy dotrwali do końca w przenikliwym listopadowym zimnie, dając świadectwo swego przywiązania do Jana i Mamulki.
Gdy po ceremonii jechaliśmy do domu, biskup Szlagowski zapytał:
– Czy nabożeństwo przyniosło ci pociechę? Odczytałem specjalnie dla ciebie kilka pacierzy z anglikańskiego modlitewnika.
– Jestem głęboko wdzięczna, stryju biskupie. Wszystko zdawało się tak dopełnione i wspaniałe, że poczułam, iż naprawdę powinnam przejść na katolicyzm.
– Działałabyś pod wpływem emocjonalnego impulsu. Religia jest znacznie ważniejsza jako filozofia intelektualna i sposób życia. Za rok, jeśli będziesz pilnie studiować, możesz podjąć decyzję.
– Przekona się stryj biskup, że mówię poważnie.
Tatuś powstrzymał mnie, kładąc dłoń na moim ramieniu. – Wiesz, jak bardzo Mamulka się o to modliła. To nie powinna być pochopna, pospiesznie podjęta decyzja, której będziesz później żałować. Zawsze powtarzała: „Dorothy nie powinna zostać katoliczką z poczucia obowiązku wobec rodziny. Nie tak ją wychowywano” (...)
W krakowskim „Czasie” [nr 311 z 13 listopada 1937] napisano o Janie: „Po rodzicach odziedziczył zdolności wszechstronne, inteligencję wybitną, zainteresowania rozległe. [...] Natura wyposażyła go szczodrze: obok intelektu bogatego, obdarzyła go charakterem wyjątkowo szlachetnym i prawym, dobrym, prostym, serdecznym i przyjaznym, a również i dużym wdziękiem, który jednał mu serca ludzkie. [...] Poza ekonomią znał się również na sztukach pięknych, na malarstwie, którego był prawdziwym znawcą [...]. Głupi, potwornie głupi wypadek przeciął pasmo jego młodego życia. Życie to było nadto opromienione szczęściem rodzinnym [...]. Państwo Janowie Kostaneccy pomimo młodego wieku [...] mieli wyjątkowo liczne grono oddanych i wiernych przyjaciół... Tyle nadziei rokował. Tak wszystko zdawało mu się wróżyć piękne, szczęśliwe i owocne życie [...]. Los chciał inaczej. [...] Nic nie zostało – jeno wspomnienie jego dobrego, pięknego i zawsze trochę melancholijnego uśmiechu”.
– Dorothy Adams
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Tytuł i śródtytuły od redakcji