W Warszawie już w trakcie zaborów mógł powstać pierwszy polski samolot?
Tański założył „Kółko Awiatyczne”, a razem z zaprzyjaźnionym stolarzem opracowywali konstrukcje szybowców. Osiągnięć jednak nie było. Stolarz wrócił do strugania taboretów, ale Tański nie zniechęcał się. Wyjechał do Janowa Podlaskiego, gdzie wykonywał próbne skoki na szybowcach z drzewa lipowego. Nazwał swoje konstrukcje mianem „lotni”, które to słowo przetrwało do dziś w języku polskim.
Był także twórcą koncepcji i prototypu śrubowca, czegoś przypominającego dzisiejszy śmigłowiec, ale z dwoma poziomymi śmigłami. Koncepcja, iż maszyna wzniesie się w powietrze napędzana pracą ludzkich mięśni, nie była oczywiście trafiona, z kolei zainstalowanie silnika sprawiło, że śrubowiec był zbyt ciężki. Ostatecznie, pomimo wizji i talentu, nie stworzył maszyny, która by się samodzielnie oderwała od ziemi.
To ciekawe, że rodzina Tańskich nie ma dziś ani jednego zachowanego patentu.
Tadeusz Tański nie dbał o takie rzeczy, ani o pieniądze, karierę, status, czy nawet swój wygląd. Nie szedł też na żadne kompromisy ze swoimi przełożonymi. Nie jest tajemnicą, że był po prostu osobą... kłótliwą. To chyba dlatego nigdzie nie zagrzał prawdziwie miejsca, czy nie odniósł sukcesu w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Był rozgoryczony niepowodzeniem i w latach 30. wycofał się z projektów motoryzacyjnych.
Inna sprawa, że on po prostu nie miał szczęścia. Najpierw nie mógł przekonać do swojego projektu. Gdy już stworzył pierwsze egzemplarze, to nadszedł wielki kryzys gospodarczy. Później władza podpisała licencję z włoskim Fiatem, do tego z niekorzystnym zapisem, iż w kraju nie będzie produkowany żaden inny model o tym litrażu. Oferta Włochów zapewniała możliwości produkcyjne w kraju, w którym nie było żadnej poważnej fabryki.
Tański już w tym nie uczestniczył, zaś gdy Polska znalazła się pod okupacją, dość szybko trafił do obozu koncentracyjnego.
Wydaje się, że tu też zadecydował jego styl bycia. Lubił życie towarzyskie, przesiadywał w kawiarniach, choć nie cierpiał papierosów i nie pił alkoholu. Podobno w różnych miejscach głośno wyrażał niepochlebne opinie na temat III Rzeszy, więc zainteresowało się nim Gestapo. Szybko wywieziono go do Auschwitz, gdzie w 1941 roku proponowano mu współpracę, ale Tański jako patriota nie zgodził się, wydając tym samym na siebie wyrok śmierci. Ojciec przeżył syna raptem o rok, zmarł jako sędziwy człowiek w roku 1942. Dziś pamięć o nich powinna być nagłośniona. Tadeusz był zdecydowanie najzdolniejszym z polskich inżynierów tamtych czasów.
– rozmawiał Cezary Korycki
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy