Tym ogniskiem był stan Wiktoria ze stolicą Melbourne włącznie. Premier ogłosił tam „stan katastrofy”, godzinę policyjną oraz szereg wymiernych obostrzeń zagrożonych dużymi karami finansowymi.
W przeliczeniu na złotówki było tak: chodzenie bez maseczki – 540 zł. Przemieszczanie się bez zezwolenia – 4500 zł. Publiczne zgromadzenie powyżej 5 osób – 13 500 zł.
Do tego 14 dniowe kwarantanny po podróżach ze stanu do stanu. Zamknięte granice zewnętrzne od marca 2020. Kwarantanny po powrotach obywateli Australii do kraju, a także tenisistów, którzy przybyli na turnieje.
72 zawodników i zawodniczek podróżujących samolotami z Los Angeles i z Abu Zabi trafiło na kwarantannę, gdyż w samolotach wykryto osoby zainfekowane.
Nie pomogły tłumaczenia, że sportowcy podczas lotu byli oddzieleni od reszty pasażerów. Wyrok brzmiał: dwa tygodnie w pokojach hotelowych, treningi na kortach pod nadzorem specjalnej ochrony.
Za to po dwóch tygodniach kwarantanny, gdy tenisiści wyszli na kort w Adelajdzie, na trybunach siedzieli widzowie a nie tekturowe podobizny widzów. Gwiazdy były pod wrażeniem, a Simona Halep w panice.
Rumunka najmocniej przeżyła spotkanie z publicznością po długim okresie rozłąki. Była tak zdenerwowana, jakby grała swój pierwszy mecz w życiu. Djoković grał z bolesnym odciskiem na dłoni, ale nie chciał odpuścić.
Ona w stresie a on w euforii, co pokazuje jak różnie mogą reagować sportowcy na powrót widzów. Jednak normalna sytuacja w Australii pozostaje nienormalna na tle reszty świata.
W przeważającej większości krajów publiczność nie ma wstępu na trybuny. Na jednych sportowców działa to bardziej na innych mniej frustrująco. Ale jedni i drudzy wykonują swoją pracę i mają dobre albo świetne wyniki.
Telewizyjna proteza
Nieobecność widzów na stadionach nie ma większego wpływu na prędkość lekkoatletów. Armand Duplantis w Toruniu, podczas halowych mistrzostw Europy omal nie pobił własnego rekordu świata w skoku o tyczce.
W innych konkurencjach także padają znakomite rezultaty. Przyczyną są dwa czynniki motywujące. Głód startów przy mocno okrojonym kalendarzu oraz sama rywalizacja. W „zdrowych” sezonach oba bodźce są stłumione.
Napięte kalendarze imprez prowadzą raczej do przesytu startowego, a ciągły kontakt z rywalami nie wywołuje wyjątkowej a tylko rutynową mobilizację. Wszelkie zmiany pobudzają psychikę sportowców, co widać po wynikach.
Dla polskich lekkoatletów puste trybuny akurat nie są niczym nowym. Anita Włodarczyk pobiła rekord świata w Bydgoszczy na kompletnie opustoszałym stadionie. Za świadków miała sędziów, trenera i komentatorów TVP.
Ten sport ma wielkie widownie tylko na wielkich imprezach jak igrzyska olimpijskie, mistrzostwa świata czy prestiżowe mityngi. Lecz i tak najlepiej ogląda się go w telewizji. Kamery zbliżają, komentatorzy wyjaśniają i jest ok.