Cywilizacja

Vacunas o muerte! Cud kubańskiej myśli szczepionkowej przeciw COVID-19

Jako jedyni mają w rękach szczepionkę tego typu i ewidentnie potrafią ją zrobić. Zaś naukowa europejska potęga, okraszana Noblami rokrocznie, czyli V Republika Francuska, szczepionki własnej nie ma i może do końca roku nie mieć. Sacrebleu!

Czy szeroka publiczność, a nawet owo węższe gremium zainteresowane geopolityką wie, że „Kuba – wyspa jak wulkan gorąca” jest jedynym krajem latynoamerykańskim, obok Brazylii, zdolnym do produkcji własnych preparatów szczepionkowych? W sytuacji pandemii COVID-19 nie tylko przetrwa, ale też będzie mogła skutecznie uprawiać szczepionkową dyplomację, czego o Brazylii powiedzieć się nie da – jej lokalno-mocarstwowe zapędy COVID-19 przekreślił bowiem raczej skutecznie. Kuba zaś… wygląda na to, że dostaje od Mojr swoją szansę.

Medycyna biedaków

Nie będąc historykiem nie chcę tu przypominać, czym była i jak się zakończyła tzw. rewolucja kubańska, zwycięstwa w roku 1959 Fidela Castro (nieżyjącego już od prawie 5 lat), ani konflikt w Zatoce Świń dwa lata później. Ludzie mojego pokolenia pamiętają z czasów PRL „wieczną przyjaźń z bratnim narodem kubańskim”, zielone pomarańcze kubańskie (bardzo słodkie, wtedy towar deficytowy) na gdyńskiej redzie przed każdym Bożym Narodzeniem, a także wojnę w Angoli i zawleczenie AIDS na wyspę, jakże skutecznie przecież oddzieloną od „zgniłego Zachodu” kordonami lepszymi niż sanitarne. I z tym zawleczonym HIV, choć za pomocą metod niczym ze średniowiecza i jego leprozoriów, Kuba sobie radziła.
Raul Castro, szef partii komunistycznej Kuby i brat zmarłego przywódcy rewolucji Fidela, pokazywany w państwowej telewizji na żywo podczas posiedzenia Zgromadzenia Narodowego, które jednogłośnie zatwierdziło plan budżetowy państwa na 2021 rok. Posiedzenie parlamentu w grudniu 2020 odbywało się w czasie, gdy Kuba "walczyła z wybuchem pandemii": Ministerstwo Zdrowia potwierdziło 100 nowych infekcji COVID-19, w sumie 9771 przypadków zakażenia i 137 zgonów. Fot. Sven Creutzmann/Mambo photo/Getty Images
Pamiętamy też upadek Muru Berlińskiego i kubańskie osamotnienie w komunistycznym obozie, skutkujące pogłębiającą się nędzą, gdy sowiecki Wielki Brat zaczął mieć wystarczająco dużo problemów i napięć własnych, by się cudzymi nie zajmować. A potem Fidel był coraz słabszy, a jego brat coraz bardziej liberalny, zatem turyści wrócili pełną parą, zaś tych za „ruble transferowe” zastąpili ci za walutę znacznie twardszą, choć niekoniecznie zieloną. Mimo trwającego jeszcze wiele lat embarga i sankcji gospodarczych nałożonych przez supermocarstwo, które nadal, w przeciwieństwie do ZSRR, nie upadło. Sankcji, które prezydent Donald Trump tylko umocnił, a z którymi prezydent Joe Biden jeszcze nic wielkiego nie zrobił.

Wcześniej jednak, tak jak to bywało w innych ekspozyturach tropikalnych naszego wspólnego Wielkiego Brata, wdrażał on programy edukacyjne (w tym z zakresu zdrowia publicznego) i industrializacyjne (także z technik biomedycznych). Rzecz cała bowiem, zwana demokracją ludową, nie ograniczała się do wyrywania paznokci i podłączania genitaliów do prądu czy wysyłania do obozów pracy na rozpalone słońcem cukrowe trzcinowiska, równie mordercze dla „wrogów ludu”, co wyręb tajgi czy budowa „Biełomor kanału”.

„Elektryfikacja, walka z analfabetyzmem i walka klas” zawsze były na propsie, nawet gdy na banery wciągano najpierw „Revolución o muerte”. Wprawdzie paradokument Wima Wendersa z 1997 roku „Buena Vista Social Club” pokazał, jak bardzo nędznie żyją Kubańczycy, i po jego obejrzeniu nikt przyzwoity nie życzył Fidelowi mniej niż śmierci w męczarniach, ale… W PRL-u też żyło się nędznie, natomiast zdrowie publiczne było ogarnięte. Brak wsadu dewizowego, a jednocześnie bardzo konkretne podejście władzy do ludu (biopolityka, gdzie trzeba się troszczyć o robotników na tyle, by za szybko nie umierali i by nie byli słabi – stanowią bowiem jedno z nielicznych dóbr, którymi realnie dysponuje gospodarka) sprawiały, że po prostu walczono metodami lokalnymi – i to skutecznie – z gruźlicą czy chorobami wenerycznymi i wreszcie śmiertelnością niemowląt. Bo to było zagadnienie polityczne najwyższej wagi. I miernik postępu, którym „demoludy” lubiły się chwalić. Tak wewnętrznie, jak zewnętrznie. I gdzie realnie miały osiągnięcia, choć za cenę przymusu leczenia czy izolacji zakażonych oraz gigantycznego wysiłku służb medycznych i uczonych, pracujących za symboliczne pensje. To wymagało poświeceń, no to się wspólnie poświęcaliśmy.

Dla każdego probówka, każdy wypijał i nie grymasił. Zaszczepieni od dziecka

Roczniki 1940 – 1950 wręcz masowo runęły do rejestracji do szczepień.

zobacz więcej
Medycyna biedaków – ta oparta na faktach, a nie znachorstwie – ma jeden tani i skuteczny środek podnoszenia średniej długości życia, drastycznego ograniczania śmiertelności niemowląt i zapobiegania długofalowym socjo-ekonomicznym skutkom chorób wyniszczających organizm, takich jak gruźlica: masowe szczepienia. Zatem tak Polska Ludowa, jak i Kuba musiały umieć wyprodukować szczepionki na własne potrzeby, a także na eksport do innych bratnich krajów regionu. Oczywiście gigantyczne zmiany biotechnologiczne, jakie nastąpiły w przemyśle farmaceutycznym ostatniego półwiecza wymagały owego mitycznego wsadu dewizowego, którego nie było, ale w dziedzinie szczepień nowe przesiąkało powoli. Wakcynologia, jako dziedzina profilaktyki medycznej, nowinek się boi, wychodząc z założenia, że tu lepsze jest wrogiem wystarczająco dobrego. Produkty zatem „demokracji ludowych” w tej dziedzinie upadły dopiero wraz z nimi i ze standaryzacją produktów medycznych, która przyszła w ramach unifikacji i łączenia się z Unią Europejską. Jeszcze kilka lat temu, szczepiąc we Francji syna BCG usłyszałam od lekarza, jak dobre były te preparaty z Polski za czasów komunizmu.

Wszelkie zmiany w konstrukcji szczepionek, które obserwujemy podczas mijającego ćwierćwiecza, mają związek albo z poszerzaniem oferty (o szczepienia przeciw pneumokokom, HiB, kleszczowemu zapaleniu mózgu, Eboli etc.), albo ze zwiększaniem bezpieczeństwa (np. szczepionki z białek rekombinowanych), nierzadko związanym ze spadkiem skuteczności. Jednak, gdy szczepienia są masowe i odbywają się planowo, taka zmniejszona skuteczność nie stanowi zagrożenia populacyjnego, a większe bezpieczeństwo osobiste szczepionego to wymóg wysoko rozwiniętych społeczeństw zachodnich. Czyż nie jest tak, że dopiero pandemia COVID-19 zaowocowała rewolucją na miarę Edwarda Jennera z Louisem Pasteurem razem wziętych, czyli realnym pojawieniem się na rynku szczepionek wektorowych i RNA, od dawna opracowywanych „na sucho”?

Ludzie ponad zyski

Wróćmy na Kubę, która, generując twardą walutę głównie z turystyki, mogła zupełnie w ramach pandemii COVID-19 zatonąć, ale… władza podjęła i wdrożyła (a że w sumie jest nadal totalitarna, to ma moc wdrażać, co jej się wydaje słuszne i celowe) program „ludzie ponad zyski”. Co w kraju biednym sprzedało się dobrze jako program i uratowało jednocześnie wiele ludzkich istnień.
Pomnik Ernesta Hemingwaya z maską ochronną przeciwko COVID-19 w café la Floridita, w tle zdjęcie Hemingwaya z Fidelem Castro, 31 grudnia 2020, Hawana, Kuba. Fot. Francois LOCHON / Gamma-Rapho via Getty Images
W krajach biednych to ludzie są bogactwem. Jak opisują to specjaliści z zakresu zdrowia publicznego: „Od samego początku podejście Kuby było holistyczne i zintegrowane. Jej odpowiedź na pandemię należy do najbardziej szanowanych na świecie. Powszechne zaufanie do opartych na nauce decyzji rządu kubańskiego, poziom informacji w mediach publicznych i funkcjonowanie wolontariatu są kluczowymi powodami, dla których Kuba była w stanie kontrolować tempo reprodukcji wirusa do czasu rozpoczęcia masowych szczepień”.

Jak zaś opisywałam w tekście o „dyplomacji szczerpionkowej”, łaska, z jaką w ramach programu szczepionkowego WHO bogaci podzielą się z biednymi swoimi szczepionkami, zakrawa na śmiech przez łzy – to jest 1 proc. preparatów, głównie najtańsza AstraZeneca. A wszystko opóźnione względem programów szczepień w Pierwszym Świecie o co najmniej kwartał. Kubańczycy zaś postanowili rewolucyjnie zawołać „vacunas o muerte” i niewykluczone, że sobie jednak poradzą.

Sytuacja na Kubie jest wyjątkowa, bo pierwsza wielka fala zakażeń nastąpiła tam dopiero w styczniu tego roku i trwa, gdy… już istnieje szczepionka. W dodatku własnego pomysłu i produkcji, do której badania kliniczne trzeciej fazy są w trakcie. Ileż bym dała, żeby polskie wykresy epidemiczne wyglądały tak, jak kubańskie! I żeby procent pozytywnych testów genetycznych RT-PCR na obecność koronawirusa do wszystkich wykonanych nigdy nie przekroczył 10 – tak wyglądają dane krajów, które kontrolują tę epidemię, a nie poddały się pseudonaukowemu bełkotowi „plandemików” i ekonomistów z bożej łaski. Na Kubie zastanawiająca jest tylko nienotowana w innych krajach wysoka częstość przypadków objawowego COVID-19 (około połowy), a liczby oscylują dziś w okolicach tysiąca przypadków dziennie. Co przy populacji wyspiarzy zbliżonej do 11 milionów daje nam 9 zakażeń na 100 tys. mieszkańców dziennie (w Polsce od miesiąca ten wynik to ok. 50, przy procencie testów pozytywnych od 20 do 30, co samo się komentuje).

Dyplomacja szczepionkowa, czyli ustalanie globalnej „kolejności dziobania” na czas po pandemii

Kto przewodzi? A kogo nie ma w czołówce „wyścigu po nową normalność”?

zobacz więcej
Wspomniany cud kubańskiej myśli szczepionkowej został masowo wyprodukowany lokalnie, na rynek wewnętrzny, w Instytucie Wakcynlogii im. Carlosa Finlaya w Hawanie. Został także poddany pod rozwagę WHO. A nazywa się „Soberana 02”. Nieznającym hiszpańskiego podpowiem, że oznacza to „Suwerenność 02”. Jeśli kubańscy wakcynolodzy są równie sprawni, jak kopirajterzy, niewykluczone, że damy się na Zachodzie zaskoczyć. O ile oczywiście Kubańczycy znajdą pieniądze wystarczające, by preparat wyprodukować w milionach niezbędnych dawek.

Tu na marginesie: kim był Carlos Finlay? Był jednym z pionierów mikrobiologii lekarskiej w czasach Roberta Kocha i Louisa Pasteura, kubańskim uczonym, który zasłynął badaniami nad żółta febrą i ustaleniem, że jest to choroba powodowana przez drobnoustroje, przenoszona przez komary. Też mu nikt nie wierzył, dopóki na wyspie nie pojawili się amerykańscy lekarze wojskowi i zbadawszy sprawę, nie potwierdzili, że Kubańczyk ma rację. Nauka krajów biednych jest biedna i postponowana z wielu pozamerytorycznych względów częstokroć.

Sacrebleu!

Jaką szczepionkę przeciw COVID-19 zaprojektowali i produkują Kubańczycy? Która być może – na drodze dyplomacji szczepionkowej – da im w obszarze Ameryki Łacińskiej zyski polityczne, o jakich do niedawna nie mogliby nawet marzyć? Jest to tzw. szczepionka skoniugowana. Zasada jest taka, że słaby antygen drobnoustroju, który nas trapi (w tym wypadku SARS-CoV-2) łączymy chemicznie, czyli koniugujemy, z jakimś potężnym antygenem, na który nasz układ odporności reaguje jak byk na czerwoną płachtę poruszaną przez matadora.

Takie szczepionki przeciwko innym chorobom istnieją, są zarejestrowane i powszechnie stosowane w profilaktyce zakażeń. Najpowszechniej stosowaną jest szczepionka skoniugowana Hib (czyli przeciw zapaleniom ośrodkowego układu nerwowego i ucha wywołanym przez bakterię Haemophilus influenzae typu B). Inne patogeny, które są łączone w szczepionce skoniugowanej w celu zwiększenia odpowiedzi immunologicznej, to kolejni sprawcy zapaleń ośrodkowego układu nerwowego (opon mózgowo-rdzeniowych) i posocznic u małych dzieci, a mianowicie Streptococcus pneumoniae i Neisseria meningitidis. Najnowszą jest bardzo skuteczna szczepionka skoniugowana przeciw durowi brzusznemu, która zapobiega tej chorobie u dzieci w wieku poniżej pięciu lat.
Hawany, Kuba 11 stycznia 2021 r. Fot. Yander Zamora / Anadolu Agency via Getty Images
Kubańczycy zatem ani tu nie uprawiają badań kosmicznych, ani nie wymyślają prochu na nowo. Aczkolwiek jako jedyni mają w rękach szczepionkę tego typu przeciw COVID-19 i ewidentnie potrafią ją zrobić. A na przykład naukowa europejska potęga, okraszana Noblami rokrocznie, czyli V Republika Francuska, szczepionki własnej nie ma i może do końca roku nie mieć. Sacrebleu!

Kwestią pozostaje utrzymanie wysokiej jakości preparatu w sytuacji masowej produkcji. Tego w ramach Sputnika V nie jest w stanie zapewnić znacznie bardziej technologicznie rozwinięta Rosja, zatem Kubańczycy będą musieli dokonać cudów, by preparat zarejestrować globalnie. Ale lokalnie… Oni przecież sobie chcą zapewnić suwerenność, a wyniki w badaniach wewnętrznych szczepionka ma dobre.

Technicznie „Soberana 02” nazywa się FINLAY-FR-2 i składa się z kawałka białka Spike SARS-CoV-2 (domeny wiążącej receptor ACE2) sprzężonego chemicznie z toksoidem tężcowym. Podjednostka białka kolca jest wytwarzana w hodowli komórek jajnika chomika chińskiego. Toksoid tężcowy to znana nam wszystkim i mam nadzieję prawidłowo przyjęta w dzieciństwie, w kilkukrotnie powtórzonej dawce przez każdego, kto nie chce umrzeć w męczarniach, szczepionka przeciwtężcowa. Tu nie ma zastrzeżeń, że coś jest nowe i nieznane oraz nam „wyedytuje genom”, powtarzanych jak mantra przez osoby na ogół niewiedzące, co to genom. No, ale kto zabroni się publicznie błaźnić różnym celebrytom? Tu nie Kuba. Tu wszystko wolno.

Kuba z zamaskowanym uśmiechem

Jak opisuje na łamach „The Conversation” Jennifer Ruth Hosek z kanadyjskiego Queen’s University (Ontario), Kuba różni się od innych krajów regionu powszechnym dostępem do opieki medycznej (biedna, ale dostępna dla wszystkich), badania i szkolenia medyczne są tu solidne, a łagodzenie skutków pandemii i katastrof dobrze zorganizowane. Publiczny system opieki zdrowotnej jest koordynowany przez instytuty badawcze i lokalne centra kontroli chorób. Kuba ma również prawie 100-procentowy wskaźnik alfabetyzacji, przy czym wiele uwagi poświęca się nauce, technologii, inżynierii i matematyce – czy nam nie dzwoni w uszach stara PRL-owska szkoła podstawowa i średnia? No tak to wygląda, jak u nas jeszcze 30 lat temu. A że bieda, to wszystko działa w systemie non-profit – czyli poświęcania się dla innych. Cenna umiejętność społeczna w czasie globalnej katastrofy.

Straszna szczepionka RNA, której boimy się bardziej niż COVID-19. Czyli o nastaniu nowej ery

Jeśli sobie nie poradzi, to będziemy mogli powiedzieć: witajcie w XVII wieku!

zobacz więcej
Pod względem walki z chorobami zakaźnymi, ludność ufa autorytarnej władzy, bo ta się wykazała skutecznością w sytuacji HIV, Eboli, Dengi i Zika, gdy kraje o podobnym PKB i dochodzie na głowę z Afryki czy Ameryki Łacińskiej, a nawet zamożniejsze poległy i to nie raz.

Kubański naczelny epidemiolog kraju stał się zaufanym ekspertem dzięki swoim codziennym spotkaniom z ludnością przez telewizję o godz. 9. Metodą „na Kuronia” (kto jeszcze pamięta, jak byliśmy oswajani przez śp. Jacka Kuronia z „numerem, który wyciął nam Balcerowicz”, że sparafrazuje kuplet z Kabaretu Olgi Lipińskiej?), dr Francisco Durán przemawia w maseczce, odnotowując i ubolewając nad każdą ofiarą śmiertelną, szczegółowo opisując rozprzestrzenianie się choroby i jej leczenie, odpowiadając na pytania widzów i surowo doradzając dalsze przestrzeganie środków zapobiegawczych. Znany psycholog Manuel Calviño porusza z kolei takie tematy, jak samodyscyplina i pozytywne myślenie. W radosnych spotach pojawiają się znani aktorzy wzywający do hartu ducha i przedstawiają grupy ludzi przestrzegających obostrzeń sanitarnych. Zaś w kreskówkach dla dzieci wściekłe wirusy są topione przez mycie rąk i blokowane przez maski, bohaterowie animacji świętują na balkonach zamiast w ulicznym tłumie 1 Maja, a młodzi zostają w domu, aby chronić dziadków. Wszechobecnie powtarzane, śpiewane i tańczone hasło to „Kuba na całe życie, z nowym (zamaskowanym) uśmiechem”.

Od początku pandemii Kuba jest bardzo ciekawym przypadkiem kraju, który sobie poradził. My też mogliśmy być, i wcale nieźle nam szło na początku, no ale nie jesteśmy wyspą, a też i rozumu zabrakło… Jak podsumowują w swych opracowaniach specjaliści: „Przed pojawieniem się wirusa na Kubie, kraj przygotowywał się do łagodzenia skutków w oparciu o najlepsze praktyki z Azji i własne doświadczenie w zakresie chorób zakaźnych. Kubańska dyplomacja medyczna, np. jednostka medyczna Henry Reeve Brigade, walczyła z pandemią w co najmniej 37 krajach i została nominowana do Pokojowej Nagrody Nobla. Kiedy COVID-19 pojawił się na statku wycieczkowym MS Braemar, tylko Kuba pozwoliła mu zacumować” – bo wiedziała, jak sobie poradzić, a w podobnej sytuacji pasażerskiego Diamond Princess nawet Japończycy okazali się pijanymi dziećmi we mgle.
Hawany, Kuba 11 stycznia 2021 r. Fot. Yander Zamora / Anadolu Agency via Getty Images
Czy to dowodzi, że i bez wielkich pieniędzy można robić wielkie rzeczy, tylko trzeba chcieć i umieć się temu poświęcić? A może, że ten wirus umacnia autokracje, zaś osłabia demokracje, gdzie w ciągu ostatnich dwóch dekad rozpowszechniło się przekonanie, że wolność nie wymaga do swego funkcjonowania poczucia odpowiedzialności i wspólnoty?

Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Wiem, że biedna i izolowana na arenie międzynarodowej komunistyczna Kuba poradziła sobie lepiej, niż znacznie bogatsza i nieizolowana oraz kapitalistyczna do granic Brazylia. Jest też jasnym, że pandemia szalenie zubożyła ten kraj i że poziom nędzy mieszkańców się pogłębił. A to wzmaga stres i napięcia. Do wybuchu społecznego jednak nie doprowadzi.

To nie jest taki świat, gdzie kwitną ruchy antyszczepionkowe i inne „towarzystwa foliarskie”. Gdy zaś się już walczy, to o prawdziwą wolność osobistą i polityczną, a nie o prawo do zarażania innych koronawirusem, bezmyślności i samolubstwa. Kuba doczekała szczepionki, co więcej, umiała ją realnie sama opracować i wyprodukować, będzie też umiała ją rozdystrybuować, choć według ekspertów WHO szczepionka ta wymaga dwóch podań w odstępie 28 dni. I nikt się nie uchyli przed szczepieniem, choćby i dlatego, że władza umie wyegzekwować swoje nakazy. Co więcej, Kubańczycy już opracowali szczepionkę booster „Soberana PLUS”, zawierającą podobno fragmenty białka Spike ze znanymi mutacjami charakteryzującymi nowe szczepy epidemiczne koronawirusa.


Czy zdołają uruchomić masową produkcję, utrzymać jakość? Czy nie dojdzie do błędów wynikłych ze strachu czy braku środków? Czy epidemia jednak nie załamie systemu opieki zdrowotnej całkowicie ze względu na poważne koszty podtrzymywania życia chorych i brak medycznego zaplecza zdolnego to robić? To pokaże czas. Z pewnością, będąc krajem biednym, łatwiej utrzymać na respiratorze 200 osób niż 2 tysiące.

Każda profilaktyka zakażeń jest zawsze tańsza niż terapia. Kubańczyków de facto znacznie mniej stać na rozbujanie się tej pandemii, niż na jej zwalczanie. Nauczyli się żyć na poziomie ekonomicznym, na którym my już ani nie chcemy, ani chyba nie umiemy. Może potrafią instynktownie nadal coś cenniejszego: tak robić, żeby przede wszystkim przeżyć i dać przeżyć innym wokół. Jak się nie ma nic do stracenia materialnie, albo niewiele, życie swoje i innych robi się bardzo cenne. Tylko ono ostatecznie ma wartość.

„W przeciwieństwie do tego, reakcje wielu innych krajów na pandemię były chaotyczne, a dobrze finansowane grupy lobbystów, reprezentujące np. restauracje i firmy farmaceutyczne, by wymienić tylko dwa sektory, wywierały nadmierny wpływ. Utrzymanie oscylujących wskaźników reprodukcji wirusa wymagało w takich warunkach destrukcyjnych i kosztownych środków łagodzących i doprowadziły do choroby i śmierci wielu ludzi” – podsumowują specjaliści.

– Magdalena Kawalec-Segond

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy



Źródła:
https://covid19cubadata.github.io/#cuba
https://theconversation.com/the-scene-from-cuba-how-its-getting-so-much-right-on-covid-19-155699
Zdjęcie główne: Mural stworzony w Parco Dora, aby podziękować lekarzom kubańskiej brygady medycznej Henry Reeve, działającej we włoskim Turynie podczas pierwszej fali pandemii koronawirusa COVID-19, 27 lutego 2021 r. Fot. Massimiliano Ferraro / NurPhoto via Getty Images
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.