Cywilizacja

Czy papież traci kontrolę nad Kościołem? Franciszek zakazał błogosławienia związków homoseksualnych, Niemcy to zlekceważyli

Ojciec Święty zaczął wdrażać projekt decentralizacji władzy, który szybko przerodził się w postępujący demontaż akceptacji powszechnego nauczania Stolicy Apostolskiej. Najskwapliwiej wykorzystali to Niemcy.

Ponad stu niemieckich księży zaczęło właśnie błogosławić związki homoseksualne. Informację tę media podawały w duchu sensacyjnym, ale sensacji nie ma w tym prawie wcale, przynajmniej dla kogoś, kto śledzi sytuację w niemieckim Kościele. To tylko kolejny punkt na mapie drogowej, po której podróżuje, i to od dawna, ta wspólnota.

Po prostu w ostatnich latach tempo tej podróży nieco przyspieszyło. Jaki będzie finał tej drogi? Może być nim dalsze gnicie całego Kościoła katolickiego, który nie będzie potrafił poradzić sobie z gangreną toczącą najbogatszą z jego wspólnot lokalnych. A może też nastąpi jakieś twardsze zderzenie z rzeczywistością.

Wewnętrznego obserwatora nie zdziwi już kolejna schizma, jak ta z czasów Marcina Lutra, czy również zwykły upadek Kościoła niemieckiego - analogiczny do tego, jaki zaliczył Kościół w Holandii. Tam dziś trudno na Kościele zbić kapitał polityczny, nawet bycie księdzem-homoseksualnym celebrytą przestaje kogokolwiek obchodzić, zatem w Kościele pozostają lub do niego dołączają jedynie ci, którzy przede wszystkim są zainteresowanie wiarą rzeczywiście katolicką.

Wróćmy jednak do Niemiec. W krótszej perspektywie gest owych stu księży jest efektem napięcia, jakie od pewnego czasu narasta pomiędzy Stolicą Apostolską i osobiście papieżem a niemieckimi duchownymi. Niemcy w 2018 roku zainicjowali proces tzw. Drogi Synodalnej, którą z grubsza można opisać jako pomysł na reformę Kościoła zmierzający do uzgodnienia jego nauczania i funkcjonowania z liberalną ideologią państwa niemieckiego. Tę już wcześniej przyjęły w większości protestanckie wspólnoty kościelne w tym kraju.

Wśród postulatów Drogi pojawiło się, jako jeden z najważniejszych postulatów, przedyskutowanie katolickiej etyki seksualnej. Gdy liberałowie - nie tylko zresztą kościelni - mówią, że coś trzeba przedyskutować, zwykle mają na myśli, że trzeba tak długo dyskutować aż coś zostanie zmienione czy zniesione. Tak też jest w tym wypadku. Dyskusja o etyce seksualnej miała doprowadzić do jej zmienienia w obrębie Kościoła w Niemczech, a jeżeli to możliwe, także w Kościele powszechnym.
Chantal Hoeffer i Ivonne Fuchs, para jednopłciowa oczekująca na błogosławieństwo 10 maja 2021 w katolickim kościele pw. św. Jana XXIII w Kolonii. Fot. Andreas Rentz/Getty Images
Sprawa homoseksualizmu jest w tej kwestii centralna, ponieważ powoduje największe napięcia pomiędzy Kościołem, państwem a społeczeństwem. Konstrukcja Drogi Synodalnej, która nie jest formalnie kościelnym synodem, została tak pomyślana, by proces zmian można było rozciągać w czasie maksymalnie długo, przyzwyczajając hierarchów na całym świecie, duchowieństwo i wiernych, czy wreszcie publiczność śledzącą wydarzenia w Kościele tylko dzięki mediom, że zmiana jest nieunikniona.

Najważniejsze, by przekonania o nieuchronności zmiany nabrali także ci, którzy tym zmianom są przeciwni, ponieważ są przekonani, że pewne zasady w Kościele mają charakter niezmienny z powodu woli Bożej, ale i wskazań rozumu.

Można sądzić, że zdecydowano się na takie działania, ponieważ wcześniej to zadziałało. Papież ogłaszał synod, mówił, że wszyscy muszą być wysłuchani, że trzeba dać się prowadzić duchowi synodalności, by zobaczyć, co ten duch od nas jako wierzących chce. Potem jednak okazywało się, że duch ten w decyzjach papieża chciał dokładnie tego, co głosili liberalni teologowie.

Tak było na synodach poświęconych problemom rodziny. W gruncie rzeczy heterodoksyjny wykład kard. Waltera Kaspera - próbujący udowodnić, że jest katolickim stanowisko udzielania komunii świętej osobom trwale żyjącym w grzechu i nie chcącym tej swojej sytuacji uregulować - który zapoczątkował synod z roku 2014 zawierał wnioski, jakie papież przeforsował w adhortacji Amoris Laetitia. Osoby, które zawarły ważne sakramentalne małżeństwo, ale żyją w związkach z innymi osobami niż ich prawowici małżonkowie, mogą - pod pewnymi, w gruncie rzeczy subiektywni warunkami - przystępować do komunii bez zmiany swojego życia. Rzecz niedopuszczalna absolutnie nigdy w dziejach Kościoła.

Wiele spraw się w katolicyzmie potrafiło zmieniać, ale nie było nigdy przyzwolenia, by odpuszczano grzech bez deklaratywnej przynajmniej woli porzucenia go w chwili przystępowania do sakramentu spowiedzi. Ta furtka, która miała być, przynajmniej według tekstu adhortacji, drogą dla nielicznych pozwoliła przyklepać powszechną w Niemczech praktykę rozdawania Komunii bez zadawania nikomu żadnych trudnych pytań.

W taki zaułek musiała zabrnąć praktyka w kraju, gdzie spowiedź prawie już nie istnieje, a moralnej nauki Kościoła nie głosi się od dziesięcioleci lub - co gorsza - podaje się ją zniekształconą. Zresztą postulat wygłoszony przez kard. Kaspera pochodził z lat 90. XX wieku i został wtedy odrzucony przez św. Jana Pawła II i sekundującego mu kard. Josepha Ratzingera, prefekta Kongregacji Nauki Wiary.

Podobny przebieg wypadków spodziewany był zresztą podczas tzw. synodu amazońskiego. Dokumenty robocze przygotował posługujący w Amazonii austriacki biskup Erwin Kräutler, który orzekł, że jedną z głównych zmian, jakich potrzebuje Kościół w Amazonii nie jest ewangelizacja czy formacja według katechizmu, ale wyświęcanie na księży żonatych mężczyzn.

Papieski pasztet. Czy Franciszek naprawdę popiera małżeństwa gejów?

Małżeństwo istnieje tylko między dwiema osobami różnej płci – to wciąż oficjalne stanowisko Kościoła.

zobacz więcej
Zupełnym przypadkiem zmiana taka była (i jest) wyczekiwana w Kościołach języka niemieckiego, gdzie wobec całkowitej degrengolady i zeświecczenia, powołań kapłańskich nie ma prawie wcale. Trudno się dziwić, kariera duchownego nie wiąże się dziś z żadnym statusem społecznym, a stan rozkładu duchowego tego Kościoła lokalnego nie zachęca też wierzących do wstępowania do seminariów.

Przy okazji tego synodu nastąpiła jednak niespodziewana zmiana. Kard. Robert Sarah i papież emeryt Benedykt XVI wydali książkę, w której argumentowali przeciwko zmianom w katolickim rozumieniu kapłaństwa i celibatu. Zbudowany przez liczne media, a nawet współpracowników papieża nastrój nieuchronnej rewolucji zachwiał się i to pomimo tego, że niektórzy publicyści posuwali się nawet do kwestionowania sił umysłowych Benedykta XVI w związku z jego zaangażowaniem w projekt. Kardynał Sarah niedawno wspominał, że reakcją Franciszka na książkę były wyrazy wdzięczności skierowane i do niego, i do papieża seniora.

Dlaczego warto o tym wspominać? Ponieważ Droga Synodalna, w efekcie której miałoby dojść do odrzucenia katechizmowego stanowiska Kościoła w sprawie homoseksualizmu, obliczona była na podobny efekt, jak wcześniejsze synody papieskie. Niemieccy hierarchowie, jak się zdaje, założyli, że Franciszek zaakceptuje każdy ich postulat, jeśli będą działali wystarczająco ostrożnie i nieinwazyjnie.

Jednak w czerwcu roku 2019 papież napisał do biskupów niemieckich dwudziestostronicowy list, w którym, jak na kościelne standardy, padły krytyczne słowa na temat Drogi Synodalnej, praktycznie przekreślające jej sensowność w obecnie forsowanym kształcie.

Franciszek napisał wprost o erozji i upadku wiary w Kościele niemieckim, wskazał, że reformy strukturalne nie są rozwiązaniem sytuacji, w jakiej znalazł się Kościół nad Renem. „Obecny stan rzeczy nie pozwala nam tracić z pola widzenia tego, że nasza ocena sytuacji nie opiera się na prognozach i obliczeniach albo zachęcających, względnie napawających pesymizmem, wynikach badań ankietowych" - pisał papież. „Dlatego stojący przed nami proces przemian nie może ograniczać się wyłącznie do reagowania na zewnętrzne fakty i konieczności" - dodawał. Franciszek pisał też, że „nie należy także koncentrować się nadmiernie na zagadnieniach, które dotyczą ograniczonych, szczególnych sytuacji".

„Ilekroć jakaś wspólnota kościelna próbuje samodzielnie rozwiązać problem, (...) kończy się to tym, że zło, które chce się przezwyciężyć, dodatkowo się nasila i utrzymuje jeszcze dłużej" - dodawał Ojciec Święty.

Od tego czasu Droga Synodalna, a zatem także i pomysł, by praktyki homoseksualne przestały być traktowane jako grzech znalazły się pod ostrzałem duchownych bliskich papieżowi. Głos zabierał nuncjusz apostolski w Niemczech, a także kard. Marc Ouellet, niedawno zaś kard. George Pell.
Czy katolicy pójdą śladem protestantów? Jay Norris i Doug Fillmore w maju 2015 wzięli ślub w Katedrze Kościoła Episkopalnego pw. św. Łukasza w Portland. Fot. Jill Brady/Portland Portland Press Herald via Getty Images
„Myślę, że pewna część Kościoła niemieckiego wydaje się zdecydowanie zmierzać w złym kierunku” – powiedział kard. Pell w wywiadzie dla EWTN. „Chcę przez to powiedzieć, że jest całkiem jasne, że zliberalizowane chrześcijaństwo, czy to zliberalizowany katolicyzm, czy protestantyzm, w ciągu jednego pokolenia łączy się z agnostycyzmem” – wyjaśniał Pell. „Jeśli przyjmiesz światową politykę i po prostu będziesz postępować zgodnie z nią, żeby cię zaakceptowali, nikt nie będzie tym zainteresowany” – dopowiadał Australijczyk.

Jednak kulminacyjnym momentem sprzeciwu Stolicy Apostolskiej wobec kierunku niemieckiego w Kościele był respons wydany przez Kongregację Nauki Wiary dotyczący bezpośrednio pytania o to, czy Kościół może błogosławić związki homoseksualne. Sformułowania, które tam się znalazły, wybrzmiały dobitnie. Choć nie znalazła się w responsie katechizmowa formuła mówiąca o „obiektywnym nieuporządkowaniu”, to użyte słowa były wystarczająco wymowne.

„Ponieważ błogosławieństwa osób mają związek z sakramentami, błogosławieństwo związków homoseksualnych nie może być uznane za dozwolone”, gdyż „w pewnym sensie stanowiłoby ono naśladowanie lub analogiczne odniesienie do błogosławieństwa zaślubin, wzywanego nad mężczyzną i kobietą, którzy jednoczą się w sakramencie małżeństwa” (...) „Nie istnieje żadna podstawa do porównywania czy zakładania analogii, nawet dalekiej, między związkami homoseksualnymi a planem Bożym dotyczącym małżeństwa i rodziny”.


Co warte uwagi, ostatni cytat wyjęty z noty, przekreślający analogię pomiędzy relacją małżeńską a relacjami homoseksualnymi, pochodzi bezpośrednio z najgłośniejszej adhortacji Franciszka czyli Amoris Laetitia. W tym miejscu cytat ten stał się znakiem bezpośredniego zaangażowania papieża w sprawę. Było ono potem zresztą kwestionowane przez liberalnych duchownych i teologów, jednak Stolica Apostolska ucięła tego typu rozważania.

Watykański dokument wywołał liczne protesty, szczególnie wśród duchownych języka niemieckiego, którzy już - mówiąc kolokwialnie - witali się z gąską, gdy tymczasem otrzymali dość stanowczą odmowę.

Czy to oznacza, że papież się stał się tradycjonalistą katolickim? Nic z tych rzeczy, dopuszczenie kobiet do części posług jak akolitat i lektorat, będących kiedyś święceniami niższymi, a także ostatnie dołączenie do posług kościelnych katechety, czyli podniesienie rangi tej funkcji, często spełnianej przez kobiety, wydaje się próbą równoczesnego złagodzenia konfliktu z Kościołem niemieckim. Te zmiany nie podobają się wielu konserwatywnych katolikom.

Trzeba też pamiętać, jak ważną rolę odgrywają w Niemczech świeccy zorganizowani w Centralnym Komitecie Katolików Niemieckich (ZDK), których głos wydaje się nieraz znaczyć więcej niż ten biskupów. Jednocześnie jest to środowisko całkowicie zlaicyzowane, jeśli chodzi stanowisko religijne i prące do możliwie radykalnych zmian. Nie jest raczej przypadkiem, że wielu członków ZDK to równocześnie zaangażowani działacze niemieckich partii politycznych - nie tylko CDU, ale także i SPD.

Tęcza symbolizuje seksualną czystość. I potępienie homoseksualizmu

Emblemat LGBT ma tylko sześć kolorów. Jest ewidentnie wybrakowany.

zobacz więcej
Państwu niemieckiemu z pewnością zależy na tym, by Kościół uzgodnił swoją duchowość i moralność z duchowością i moralnością, jaką władza świecka uznaje za obowiązującą. Szczególnie, że to państwo pobiera i redystrybuuje podatek kościelny, zatem można powiedzieć, że Kościół w Niemczech jest elementem machiny państwowej.

Z tego powodu zagrożenie schizmą jest wyraźne - podobnie jak w XVI wieku pojawiły się w Niemczech siły polityczne, które chciałyby mieć Kościół narodowy, nie pouczający narodu o dobru i złu, ale obsługujący jego zbiorowe emocje.

Co z papieżem Franciszkiem? Być może zdał sobie sprawę, że niemieccy hierarchowie po prostu wykorzystują go do swojej agendy, że dziedzictwem jego pontyfikatu może okazać się nie „rewolucja czułości”, ale radykalne podziały i po prostu schizma w Kościele.

Ojciec Święty nie jest jednak bez winy. Po pierwsze ogłosił i zaczął wdrażać projekt decentralizacji władzy, który szybko przerodził się w postępujący lokalnie dalszy demontaż akceptacji powszechnego nauczania Kościoła. Sytuację tę najskwapliwiej wykorzystali właśnie Niemcy.

Po drugie mówiąc o decentralizacji, równocześnie uległ skłonnościom w pewien sposób dyktatorskim w obszarze nauczania i doktryny. Najpierw zlekceważył niezmienne nauczanie Kościoła w sprawie nierozerwalności małżeńskiej, którą potwierdzała dyscyplina sakramentalna dotycząca Komunii świętej, potem całkowicie arbitralnie, bez konsultacji orzekł niekatolickość kary głównej, czyli kary śmierci. Przekreślił subtelne rozróżnienia Jana Pawła II, który wskazywał na ograniczoną potrzebę jej współczesnego używania, nie deprecjonując jednocześnie jej potrzeby co do zasady. Tu papież wystąpił nie tylko przeciwko tradycji kościelnej, ale Pismu Świętemu.

Te dwa elementy - jeszcze mocniejsze otworzenie Kościoła na arbitralność władzy biskupów, psychologiczne odwiązanie ich od posłuszeństwa tradycji, a także pokazanie światu katolickiemu, że on sam traktuje treść doktryny arbitralnie, należałoby wskazać jako najpoważniejsze błędy i składowe kryzysu, jaki dziś związany jest z Kościołem niemieckim. Rzecz jasna kryzys w Niemczech trwa od dziesięcioleci, ale to Franciszek pozwolił sobie na gest spuszczenia chartów ze smyczy. Coraz trudniej jest sobie wyobrazić, że będzie potrafił je zatrzymać. Najgorzej jednak stanie się, jeśli w geście desperacji sam też zdecyduje się pobiec za nimi na manowce.

– Tomasz Rowiński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: "Duszpasterzyni" Brigitte Schmidt błogosławi parę gejowską Ralfa Michaela Bergera i Andreaas Helfricha w kościele katolickim pw. Jana XIII w Kolonii 10 maja 2021. Fot. Rentz/Getty Images
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.