François de la Rochefoucauld powiedział, iż hipokryzja to hołd składany cnocie przez występek. W Waszyngtonie zachowano jeszcze resztki przyzwoitości, dlatego administracja Białego Domu chciałaby, by syn prezydenta Hunter Biden nie kłuł już w oczy Amerykanów i całkowicie zniknął z mediów. Czego się bowiem nie tknąć, to wychodzą na jaw obciążające go sprawy.
Ot, choćby ledwie kilka dni temu w Senacie odbywało się przesłuchanie prezydenckiego kandydata na szefa Biura ds. Alkoholu, Tytoniu, Broni Palnej i Materiałów Wybuchowych (ATF) – agencji zajmującej się zwalczaniem przestępczości w tych obszarach. Dla republikańskich senatorów była to także okazja, by pytać Davida Chipmana, czy zamierza wszcząć śledztwo w sprawie kłamstwa, jakiego dopuścił się Hunter Biden, gdy w 2018 roku kupował broń. Wtedy w obowiązkowej ankiecie stwierdził, że nie zażywał zabronionych substancji i nie jest od nich uzależniony.
Śmiałe stwierdzenie jak na kogoś, kto został wyrzucony z rezerw Marynarki Wojennej po wykryciu w jego organizmie narkotyków i co najmniej 6 razy był na odwyku. Takie kłamstwo to przestępstwo federalne, ścigane przez ATF, bo oznacza nielegalne wejście w posiadanie broni. Pistolet, który kupił Biden, miesiąc później znalazł na śmietniku jakiś biedak, który szukał resztek jedzenia. Sprawą w 2018 roku zajmowali się agenci Secret Service, ale została zamieciona pod dywan.
Już choćby po tej historii widać, że Hunter Biden to nie jest pierwszy lepszy syn prezydenta i schować się go nie da. A skoro tak, to trzeba go ustawić w innym świetle.
Tylko jak usprawiedliwić kogoś, kto majątek przepuszczał na narkotyki i imprezy, zabawy w domach cielesnej rozkoszy, kto romansował z wdową po swym bracie i w tym samym czasie zdradzał ją z jej siostrą, kto procesował się ze striptizerką o uznanie swego nieślubnego dziecka, który to proces w końcu przegrał i alimenty płacić musi? Jak pokazać w dobrym świetle kogoś, kogo zdjęcia, obnażonego, po narkotykach, krążą w internecie?
Lektura dla speców od propagandy
Ale amerykańscy spece od propagandy nie z takimi problemami sobie radzili. Wymyślili, że Hunter „napisze” książkę, wspomnienia zatytułowane „Same piękne rzeczy”, które ukażą go jako ofiarę jego własnych słabości, człowieka, który zmaga się z nałogami i wreszcie dzięki miłości rodziny, woli i ciężkiej pracy staje na nogi i znów staje się kochającym, przykładnym synem, mężem, ojcem i Amerykaninem. Stephen King, genialny pisarz, ale też zaprzysięgły wróg Donalda Trumpa zachwala książkę: „W swoim wstrząsającym i wciągającym pamiętniku Hunter Biden po raz kolejny udowadnia, że każdy - nawet syn prezydenta USA – może przeżywać koszmar uzależnienia [sam King miał problemy z narkotykami i alkoholem – przyp. red]. Biden pamięta wszystko i opowiada o tym ze wspaniałą odwagą, która jednocześnie rozdziera serce. Zaczyna od pytania: Gdzie jest Hunter? Odpowiedź brzmi: jest w tej książce, we wszystkim co dobre, złe i piękne."