Prawo naturalne jest prawem moralnym
Chciałbym móc teraz odnaleźć to miejsce w dziełach G.K. Chestertona, w którym pisarz, wykorzystując całe bogactwo języka angielskiego, głosił pochwałę demokracji brytyjskiej. Nie mogąc jednak mieć tego fragmentu przed oczami, zacytuję jego główne myśli z pamięci. Jest pewna kategoria rzeczy, pisał Chesterton, których lepiej nie robić samemu, jeśli ktoś inny zrobi je lepiej. Na przykład bronić się albo zabiegać o swoją sprawę przed sądem, naprawiać samochód czy instalację elektryczną w domu. W tej kategorii rzeczy tym, co liczy się przede wszystkim, są umiejętności i kompetencja. Jest też druga kategoria rzeczy, dodaje, które trzeba zrobić osobiście, nawet jeśli ktoś inny zrobiłby je lepiej: wytrzeć sobie nos, ożenić się, rządzić samym sobą. Większość obywateli nie ma kompetencji politycznych, ale polityka nie jest w pierwszym rzędzie kwestią kompetencji, jest ona obowiązkiem i odpowiedzialnością. Ludźmi wolnymi są ci, którzy sami się rządzą przez system demokratyczny. Chesterton, będąc katolikiem rzeczywistym, w żadnym razie nie rozumie przez to – jak nowoczesna demokracja – że mamy być moralnie autonomiczni i powinniśmy sami sobie nadawać prawo moralne. Ale wyraźnie zdaje się skłaniać ku temu, że klasyczna demokracja jest moralnie najlepszym sposobem rządzenia, ponieważ jedynie ona jest prawdziwie moralna.
Prawdą jest, że powołanie do rządzenia samym sobą jest właściwe dla człowieka, aby mógł zrealizować swoją naturę i osiągnąć swój cel z własnej chęci, w sposób wolny, w odróżnieniu od minerału, rośliny czy bezrozumnego zwierzęcia. Dlatego też człowiek jest jedyną istotą pod słońcem, dla którego prawo naturalne jest jednocześnie prawem moralnym. Mimo to jednak J.-B. Bossuet zauważa, że człowiek jest dużo bardziej zdolny do bycia rządzonym przez kogoś innego niż do rządzenia samym sobą. Możemy przyjąć, że istnieje wielki rozdźwięk między faktyczną zdolnością a powołaniem.
Będąc posłusznym, człowiek nie przestaje rządzić samym sobą: chodzi tu o dobrowolne podporządkowanie się władzom ludzkich społeczności, których legitymizacja opiera się na ich odniesieniach do dobra wspólnego, a nie na obliczeniu głosów. Jest to szczyt rządzenia samym sobą, do którego nie dociera się łatwo. Często koniecznym okazuje się wsparcie udzielane przez potrzebę, pilność sytuacji czy grożące niebezpieczeństwo. W tym ma swe źródło maksyma Ch. Maurrasa: „Aby polecenie odniosło sukces, potrzeba jego wypełnienia powinna wychodzić mu na spotkanie i spotykać się z nim w pół drogi”.