Cywilizacja

Czy Czesi Anno Domini 2021 to wciąż „ci sami Czesi”? Prezydenci burzą mity

Zamiast zachwytów nad racjonalizmem i pragmatyzmem naszych sąsiadów częściej dziś przeczytamy o kolejnych, dalekich od wszelkiej poprawności politycznej wypowiedziach prezydenta Miloša Zemana. Albo o niepokojącym zacieśnianiu przez premiera Andreja Babiša relacji z Warszawą (nawet pomimo konfliktu o Turów), Budapesztem i Lublaną.

W niedzielę, 11 lipca o godz. 11.00 w programie „Trzeci punkt widzenia” jego autorzy Marek Cichocki, Dariusz Gawin i Dariusz Karłowicz będą się zastanawiać m.in. nad kwestią sprawiedliwości klimatycznej, której ofiarą padła ostanio kopalnia Turów. Rozmowy między Polską a Czechami na temat rozwiązania sporu o kopalnię wciąż się toczą. Natomiast we wtorek, 13 lipca o 21.25 TVP Dokument pokaże film Rafała Geremka „Czeska mitologia”.

Wyzwoleni z pęt tradycyjnych norm libertyni, twardo stąpający po ziemi plebejusze z piwiarni odporni na wielkie idee tworzone przy kawiarnianych stolikach, racjonalni i oświeceni obywatele Europy Środkowej nie dający się – w przeciwieństwie do Polaków – manipulować panom i plebanom. To chyba najbardziej powszechne stereotypy na temat Czechów panujące od dekad nad Wisłą.

W każdym stereotypie na temat cech narodowych znajdziemy ziarna prawdy. Ale też ciśnienie współczesnych zmian społecznych i kulturowych często dość szybko zmienia reprodukowany od lat wizerunek naszych najbliższych sąsiadów.


Rozpocznijmy od analogii piłkarskich. Drużyna narodowa Niemiec pod kierownictwem Joachima Löwa grająca na EURO 2020 (2021) to z pewnością nie ta sama drużyna i nie ci sami zawodnicy, o których angielski napastnik Gary Lineker mawiał, że „piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy”.

Podobnie można powiedzieć o futbolowych Czechach. Od ćwierćwiecza nie powtórzyli oni sukcesu z mistrzostw Starego Kontynentu w 1996 roku, w którym dotarli do samego finału. Jednocześnie, kilka razy, podobnie jak na kończącym się turnieju, udało się im przebić do ćwierćfinałów. Czy Czesi Anno Domini 2021 to wciąż „ci sami Czesi” znani z mitów i stereotypów zakorzenionych od lat po północnej stronie Sudetów?

Przyjrzymy się więc tym opowieściom bliżej, choć odpowiedź na pytanie, czy uda się je, mówiąc modnym językiem współczesnej humanistyki zdekonstruować – pozostawmy już czytelnikom.

Zmiana świadomości?

Pozwólmy sobie na małe ćwiczenie językowe. Gdyby próbować za pomocą syntetycznej parafrazy oddać niedawną opinię całkiem sporej grupy polskich obserwatorów o życiu nad Wełtawą, można stworzyć następujący, roboczy komunikat:

Wystarczy przekroczyć granicę i znaleźć się w innym świecie! Ze zmodernizowanego dworca kolejowego w małym mieście zaraz za granicą odjeżdżają pociągi do Pragi i Brna największego państwowego przewoźnika „České dráhy”, podczas gdy przygraniczny pociąg z Kudowy-Zdroju do Náchodu nie działa od lat! W miejscowej przychodni, zbudowanej jeszcze za czasów CSRS można bez problemu dostać się do lekarzy-specjalistów.

Miejscowy kościół zamknięty poza nabożeństwami, ludzie preferują piwiarnię i miejscowe lokale, nie żyjąc w strachu przed miejscowym proboszczem. Huty i kopalnie w Zagłębiu Ostrawsko-Karwińskim działają nieprzerwanie od czasów prezydenta Masaryka i nie zniszczyli ich miejscowi liberałowie. W Pradze wesołe happeningi wokół odbudowanej Kolumny Najświętszej Maryi Panny, po raz kolejny przystrojono ją w tęczowe flagi. Na ulicach nikt nie boi się manifestować swojej inności. W telewizji nie uświadczymy programów o Janie Pawle II i świętych.

Z bólem serca, snując się wieczorem przez Most Przyjaźni, znaleźliśmy się w Cieszynie. Witaj znów kraju fundamentalistów i nacjonalistów, wypełnionych bezrefleksyjnym ludem kościołów stanowiących jedyną niedzielną rozrywkę, kraju pomników husarzy i biskupów, indoktrynacji konserwatywnej w szkołach i szpitalach!
.
30 czerwca 2021. Szczyt Grupy Wyszechradzkiej w Katowicach. Premier Mateusz Morawiecki, czeski premier Andrej Babiš i premier Węgier Viktor Orban Fot. ZOLTAN FISHER/EPA/PAP
Dzisiaj podobnych opinii usłyszymy już nieco mniej. Częściej przeczytamy o kolejnych, dalekich od wszelkiej poprawności politycznej wypowiedziach prezydenta Miloša Zemana. Albo o niepokojącym zacieśnianiu przez premiera Andreja Babiša relacji z Warszawą (nawet pomimo konfliktu o Turów), Budapesztem i Lublaną. Możliwe, że również o poglądach kardynała Dominika Duki, rzymskokatolickiego arcybiskupa-metropolity Pragi, zdystansowanych wobec optyki środowiska Kościoła otwartego i wypowiedzi „czeskiego ks. Tischnera”, Tomáša Halíka. Jak również o tym, że pod powierzchowną warstwą liberalizmu i pozornego oświeconego racjonalizmu, Czesi to naród pełen uprzedzeń ideologicznych, przesądów i nietolerancji. I razem z innymi narodami Europy Środkowo-Wschodniej powiedział „nie!” kulturze ponowoczesnego Zachodu.

Gdyby każdą z powyżej zaprezentowanych optyk uznać za dogmaty, z pewnością ocena czeskiego społeczeństwa wydana na ich fundamencie byłaby tendencyjna. Czechów wciąż nie da sprowadzić pod jeden obowiązujący mianownik, ale widać, że znaczna część polskiego spojrzenia na życie nad Wełtawą staje się anachroniczna i uproszczona. A może zawsze tak było.

Pożegnanie ze Szwejkiem?

Sen polskich oświeconych liberałów o Czechach zakończył się zaskakującym przebudzeniem.

zobacz więcej
Gdy prześledzimy ostatnie 30 lat nowych Czech, dość wyraźnie widzimy, że nikt nie kwestionował lepiej różnych stereotypów o Czechach niż ich prezydenci. Co ciekawe, nie dotyczy to tylko i wyłącznie obecnej głowy państwa i jego poprzednika, słynącego z radykalnego eurosceptycyzmu Vaclava Klausa, ale również – pomnikowego przedstawiciela środkowoeuropejskiego etosu inteligenckiego Vaclava Havla.

Zeman obrazoburca

W ostatni weekend czerwca prezydent Miloš Zeman udzielił wywiadu czeskiej telewizji informacyjnej CNN Prima News. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie słowa, które wypowiedział na koniec rozmowy, które w ciągu kilkunastu godzin trafiły na główne strony serwisów informacyjnych w Polsce i na świecie.

Sprawujący drugą kadencję polityk, w odpowiedzi na pytanie dziennikarki o demonstracje z okazji obchodzonego w świecie cywilizacji zachodniej „Miesiąca Dumy LGBT+” stwierdził: „(…) jeśli ktoś jest członkiem takiej czy innej mniejszości seksualnej, to jest to jego prywatna sprawa. A gdy demonstruje, że ma taką orientację, wywyższa się ponad innych. Gdybym był trochę młodszy, zorganizowałbym wielką demonstrację heteroseksualistów w Pradze. I będą nas miliony i wszyscy heteroseksualni pojadą autobusami i pociągami do Pragi, żeby zobaczyć, jakie to bezsensowne, rozumie pani? Nie mają sensu demonstracje czy to mniejszości seksualnych, czy większości seksualnych, ponieważ jest to ich bardzo intymna sprawa, ich prawo, ale nikt nie ma obowiązku w to wnikać. W końcu tylko jedna obraźliwa uwaga, bo dzisiaj nie byłem zbyt obraźliwy. Rozumiem gejów, lesbijki i tak dalej. Czy wie pani, kogo w ogóle nie rozumiem? Są to osoby transpłciowe, ponieważ jeśli chcesz zoperować płeć, popełniasz ciężki czyn samookaleczenia. Każda operacja to ryzyko, a skoro jesteś osobą transpłciową, więc jesteś dla mnie naprawdę z natury obrzydliwy” [1] – oznajmiła głowa państwa czeskiego, wywodząca się politycznie i ideowo bynajmniej nie z konserwatywnej prawicy, ale z ruchu socjaldemokratycznego.
Miloš Zeman nie wywodzi się z konserwatywnej prawicy, ale z ruchu socjaldemokratycznego. Fot. CTK Photo/Michal Kamaryt/PAP
Wydaje się, że w tak kategoryczny sposób dawno nie wypowiedział się żaden znaczący polityk europejski i najwyższy przywódca państwa. Z pewnością można nadawać różne interpretacje wokół związków frazeologicznych czeskiego czasownika „odporní”/ „obrzydliwy, odpychający”. Jak również wyrażać wątpliwości, czy Zeman użył go po adresem samych osób dokonujących operacji zmiany płci, czy też bardziej odniósł się do ryzyka zdrowotnego wiążącego się z tego rodzaju interwencjami medycznymi, zwłaszcza w świetle innych poważnych chorób trudnych do wyleczenia. Niemniej, Zeman od dawna unika jakiejkolwiek politycznej poprawności, krytykując feministki, z przekąsem odnosząc się do wegetarianizmu lub nawet ruchu „Me Too”.

Przy swojej specyficznej postawie, bywa jednocześnie dość nieprzewidywalny pod względem niektórych poglądów historycznych. W lipcu 2020 roku, do zamku na Hradczanach, siedziby prezydenta Republiki powrócił po ponad stu latach dwugłowy orzeł – godło Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Za czasów panowania Habsburgów wieńczył on barokową Fontannę Leopolda (cz. Leopoldova kašna) znajdującą się na drugim dziedzińcu zamku i zbudowaną przez architekta Hieronima Kohla pod koniec XVII wieku.

Powaga czeskiego humoru

Na temat kultury naszych południowych sąsiadów wciąż w Polsce krążą nieprawdziwe stereotypy.

zobacz więcej
Prezydent napisał przy tej okazji na swoim oficjalnym profilu, iż Zamek Praski powinien być miejscem odzwierciedlającym całą złożoność historii kraju. Jego zdaniem, pomniki i inne artefakty historii są śladami naszych przodków i nie powinny być niszczone, ale mają przypominać dziedzictwo przeszłości. „Kto usiłuje wymazać własną historię, jest skazany na przeżywanie przyszłości w mroku niewiedzy, ze wszystkimi poważnymi tego konsekwencjami” – ocenił.

Sam ten gest nie spodobał się jednak zbytnio w większości narodowemu i ludowemu elektoratowi Zemana. Nie pała on szczególną nostalgią do czasów panowania cesarzy z Wiednia, uznając je – w przeciwieństwie chociażby do Polaków z Małopolski wciąż kultywujących mit Galicji – za czas degradacji czeskiej kultury i tożsamości. W tym kontekście, kultywowanie przez Zemana symboliki historycznej nielubianej nad Wełtawą, arcykatolickiej monarchii Habsburgów wydaje się zaskakujące.

Klaus: sceptyk i konserwatysta

O różnego rodzaju konserwatywnych gestach i wypowiedziach Vaclava Klausa podczas dwóch kadencji sprawowania przez niego najwyższego urzędu można byłoby napisać grube tomy. Klaus nie dość, że zdjął flagę Unii Europejskiej i konsekwentnie, do końca kadencji, nie zezwalał umieścić jej na Hradczanach, to w 2006 roku zgłosił weto wobec przyjętej przez parlament (przy sprzeciwie największej wówczas partii prawicowej ODS i chadeckiego stronnictwa KDU-ČSL mającego swoją wyborczą bazę głównie na Morawach) ustawy o związkach partnerskich, która obejmowała również pary jednopłciowe.

Ówczesny prezydent w dość szczegółowej analizie uzasadniającej weto stwierdził: „(…) Słowo rodzina pochodzi od słowa rodzić, i to nie przypadek, że rodzice i dzieci (choć bywa, że nie zawsze) są jego elementarnym atrybutem. Nie są to te same cechy i funkcje, które istniałyby w małżeństwie osób tej samej płci i z definicji nie mogą nimi być. (..) Ustawa o rejestrowanym partnerstwie jest niedopuszczalną korzyścią dla jednej grupy obywateli danego kraju względem drugiej. Jeżeli jakiś rodzaj relacji interpersonalnych ma inny (i większy) zakres praw i obowiązków niż pozostałe, musi istnieć uzasadnienie takiego odmiennego traktowania. W ustawie o zarejestrowanym partnerstwie brakuje nawet najbardziej kompleksowego uzasadnienia, dlaczego partnerstwo to powinno być zarejestrowane przez państwo i preferowane. Tylko to, że dotyczy to mniejszości naszego społeczeństwa nie wystarczy”[2].
Vaclav Klaus bryluje wśród koronasceptyków. W styczniu w Pradze przeciwko obostrzeniom wprowadzonym przez rząd protestowało ponad dwa tysiące ludzi. Fot. MARTIN DIVISEK/EPA/ PAP.
W czasach pandemii emerytowany prezydent wielokrotnie lekceważył publicznie obowiązek noszenia maseczki, za co nawet został ukarany karą grzywny. I chociaż, jak sam stwierdził, przeszedł COVID-19, lecząc go w warunkach domowych, to w styczniu tego roku wystąpił na wielkim wiecu koronasceptyków w Pradze, gdzie porównał niektóre wprowadzane przez rządy narodowe normy bezpieczeństwa do metod totalitarnych Chin.

Co znamienne, konferansjerem wiecu był znany muzyk, aktor i kierowca wyścigowy Daniel Landa, powszechnie identyfikowany jako najsłynniejszy czeski artysta o poglądach prawicowych i konserwatywnych. Landa działający na scenie muzycznej od początków transformacji wciąż utrzymuje popularność, kwestionując zresztą inny popularny w Polsce mit głoszący, że w ostatnich dekadach w Czechach dominuje muzyka lekka, łatwa i przyjemna bądź mocno odtwórcze kopiowanie globalnej popkultury.

Havel tradycjonalista?

Kiedy Szwejk został dobrym wojakiem

Czyn legionowy? No, oczywiście! Kto wie, czy liczbowo nie brało w tego rodzaju działaniach udział więcej Czechów niż Polaków?

zobacz więcej
Umieszczenie w zestawie prezydentów łamiących stereotypy o liberalnych, antyreligijnych i racjonalnych Czechach postaci Vaclava Havla może zdziwić. Dla wielu bowiem ostatni prezydent CSRS i pierwszy prezydent niepodległych Czech to wzorzec z Sèvres liberalnego, środkowoeuropejskiego inteligenta. Warto jednakże pokusić o znalezienie w jego publicznej działalności na stanowisku głowy państwa nieco innych tropów ideowych.

29 grudnia 1989 roku w Pradze, głosami jeszcze komunistycznego, dwuizbowego Zgromadzenia Federalnego obradującego w Sali władysławowskiej na Hradczanach, prezydentem wciąż Czechosłowackiej Republiki Socjalistycznej został wybrany Václav Havel. Wówczas mało kto przewidywał jeszcze, że będzie on nie tylko pierwszym niekomunistycznym prezydentem w Europie Środkowowschodniej, lecz zarazem ostatnim, dziewiątym prezydentem Czechosłowacji.

Nowy lider państwa, który całkiem niedawno, bo wiosną 1989 roku siedział w więzieniu, wprost z sali zamkowej udał się wraz z małżonką Olgą do Katedry Świętego Wita. Odprawiono tam uroczyste nabożeństwo „Te Deum” inaugurujące prezydenturę. Gdy oglądamy tę podniosłą uroczystość dzisiaj, możemy odczuwać zdziwienie, że w zlaicyzowanym i wręcz zateizowanym kraju wybrano specyficzną symbolikę otwarcia nowego rozdziału w historii. Symbolikę pokazującą jednoznacznie chrześcijańskie korzenie kultury i dziejów Czech.

A jakież duże zaskoczenie musiała ta uroczystość wywołać wśród zwykłych Czechów i Słowaków w 1989 roku! Co prawda nie była to pierwsza w dziejach uroczystość religijna transmitowana na żywo przez wciąż komunistyczną telewizję państwową. Mniej więcej tydzień przed wybuchem aksamitnej rewolucji, ČST po raz pierwszy nadała transmisję mszy rzymskokatolickiej w Watykanie, podczas której papież Jan Paweł II dokonał kanonizacji królewny Agnieszki Przemyślidki, znanej od tej pory jako św. Agnieszka Czeska (https://youtu.be/A2fG5UIejMA).
Vaclav Havel z żoną Olgą w czasie uroczystego nabożeństwa Te Deum w praskiej katedrze. Fot. Zuzana Humpalova/ CTK/PAP.
„Te Deum” w Katedrze św. Wita zostało zaplanowane bardzo dokładnie. Biły wszystkie dzwony świątyni: „Zygmunt”, „Wacław”, „Jan Chrzciciel” i „Józef”. Havlovie weszli do świątyni przez tzw. Złotą Bramę. Nad arkadami jej przedsionka znajduje się skarbiec, w którym przechowywane są insygnia koronacyjne królów czeskich, m. in: gotycka korona św. Wacława, królewskie berło, jabłko i płaszcz koronacyjny. W progach katedry powitał parę prezydencką Jan Lebeda, pomocniczy biskup praski i wikariusz generalny archidiecezji praskiej.

Havlowie weszli następnie do serca katedry, którą jest Kaplica św. Wacława. Nowy prezydent CSRS złożył hołd przed grobem św. Wacława i relikwiarzem, gdzie do czasów wojen husyckich znajdowały się relikwie świętego oraz od miesiąca – relikwie nowej czeskiej świętej kanonizowanej w Watykanie.

Dalszą część nabożeństwa celebrował kard. František Tomášek, rzymskokatolicki arcybiskup praski i prymas Czech. Ten sam, który półtora miesiąca wcześniej gościł na kanonizacji w Rzymie, jak również 21 listopada 1989 roku, już w trakcie aksamitnej rewolucji ogłosił posłanie do narodu czechosłowackiego, w którym poparł działania na rzecz zmian demokratycznych. Hierarcha na początku nabożeństwa zwrócił uwagę, że nastąpił właśnie powrót do przerwanej tradycji, a oczy całego kraju skierowane zostały tam, gdzie przez wieki rozpoczynały swoje rządy pokolenia władców Czech.

Do nabożeństwa wybrano „Te Deum na sopran, baryton, chór i orkiestrę op. 103” Antonína Dvořáka w wykonaniu muzyków Czeskiej Filharmonii.

Nikomu nad Wełtawą i Dunajem, ale pewnie i nad Wisłą nie przychodziło chyba wówczas do głowy, aby psioczyć na klerykalizację życia publicznego, sojusz ołtarza z tronem lub rozważać, czy inauguracja prezydentury powinna mieć tak wyraźny komponent religijny. Być może Havel jako pierwszy po aksamitnej rewolucji złamał stereotyp Czechów jako narodu niechrześcijańskiego.

– Łukasz Kobeszko

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


[1] tł. własne za profilem FB prezydenta: https://www.facebook.com/prezidentcr/posts/4109319075817153)
[2] tł. własne za: https://www.klaus.cz/clanky/47).


W niedzielę, 11 lipca o godz. 11.00 w programie „Trzeci punkt widzenia” jego autorzy Marek Cichocki, Dariusz Gawin i Dariusz Karłowicz będą się zastanawiać m.in. nad kwestią sprawiedliwości klimatycznej, której ofiarą padła ostanio kopalnia Turów. Rozmowy między Polską a Czechami na temat rozwiązania sporu o kopalnię wciąż się toczą. Natomiast we wtorek, 13 lipca o 21.25 TVP Dokument pokaże film Rafała Geremka „Czeska mitologia”.
Zdjęcie główne: Kilkaset osób uczestniczyło 15 maja w Pradze w procesji z okazji 300. rocznicy beatyfikacji św. Jana (Nepomucena) Nepomuka, najpopularniejszej katolickiego świętego w Czechach. Procesja, którą prowadził kardynał Dominik Duka, przeszła przez Most Karola, miejsca męczeńskiej śmierci Jana Nepomuka. Fot. PAP/CTK.
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.