Cywilizacja

Czy zmuszą Polskę do odpowiedzialności za cudze zbrodnie? I czy ocalonych z Holokaustu przybywa?

Zaangażowanie diaspory w USA jest jej spóźnioną odpowiedzią na bierność, jaką okazała podczas Zagłady – uważa Norman Finkelstein. Dziś amerykańscy Żydzi są gotowi rozliczać każdego, kto ich zdaniem ponosi odpowiedzialność za wojenne krzywdy. Teraz na celowniku znalazła się Polska, którą jako miejsce Zagłady od dawna stygmatyzowano jako rzekomy matecznik antysemityzmu.

Aktywiści Młodzieży Wszechpolskiej rozrzucili 30 czerwca pod ambasadą izraelską w Warszawie gruz i cegły, w które została wbita tabliczka z napisem „Oto wasze mienie”. Akcja ta wywołała oburzenie środowisk żydowskich. Zarząd Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie zażądał nawet oficjalnej reakcji prezydenta Andrzeja Dudy.
Stopklatka z wideo pokazującego happening Młodzieży Wszechpolskiej, zamieszczonego na stronie https://twitter.com/MWszechpolska
Nie był to jednak wyłącznie wybryk z antysemickim podtekstem, lecz niezbyt mądra odpowiedź na wcześniejszy protest władz Izraela przeciwko nowelizacji przez polski Sejm ustawy o kodeksie postępowania administracyjnego. Jednym ze skutków tej nowelizacji jest zatrzymanie dzikiej reprywatyzacji. Można więc zakładać, że jeśli zmieniona ustawa wejdzie w życie, to większość właścicieli mieszkań będzie mogła wreszcie spać spokojnie bez obaw, że pewnego dnia ktoś, kto podaje się za „spadkobiercę” dawnych właścicieli, wyrzuci ich z własnego domu.

Od dawna wyczekiwana ustawa, która przywraca elementarny ład na rynku nieruchomości i ucina na wpół kryminalny proceder „odzyskiwania” nieruchomości przez handlarzy roszczeniami, została przyjęta w Sejmie ponad podziałami politycznymi. Wzbudziła jednak ostre reakcje w Izraelu, którego władze uznały nowe polskie prawo za „niemoralne”, ponieważ uniemożliwi ono – ich zdaniem – „zwrot mienia żydowskiego lub ubieganie się o rekompensatę za nie ocalonym z Zagłady i ich potomkom oraz społeczności żydowskiej”. W oświadczeniu ambasady Izraela w Warszawie pojawiła się wręcz zawoalowana groźba pod adresem państwa polskiego: „Polska wie, co jest właściwym krokiem w tej sprawie” – napisano.

W sprawę zaangażowali się także Amerykanie, którzy głosem swojego chargé d'affairs Bixa Aliu ostrzegli Polskę przed „posuwaniem ustawy do przodu”. A nowy minister spraw zagranicznych Izraela, znany już wcześniej ze swoich antypolskich obsesji Jair Lapid, nazwał nowe prawo „hańbą” i „negowaniem Holokaustu”.

Po tej kanonadzie pogróżek i połajanek Wszechpolacy – jak zawsze – dali się łatwo i chętnie sprowokować. Rozsypując gruz pod ambasadą Izraela dali jedynie pożywkę fałszywym oskarżeniom, że z nowych polskich przepisów cieszą się wyłącznie antysemici.

Na niewiele się zdały oficjalne wyjaśnienia polskich władz, że zmienione przepisy nikogo nie dyskryminują, ponieważ „będą miały zastosowanie niezależnie od obywatelstwa czy pochodzenia stron”. Nie pomogły również próby wytłumaczenia rzeczywistego kontekstu zmian prawnych, jakich w Izraelu podjęli się ambasador RP Marek Magierowski oraz działacz społeczny Jan Śpiewak. Zdenerwowany Śpiewak, deklarujący się jako polski Żyd, zareagował na oświadczenie ambasady izraelskiej dosadnym wpisem na Twitterze: „chyba was po*ebało”.
Printscreen ze strony https://twitter.com/JanSpiewak
Komentarz Jana Śpiewaka miał jednak wyłącznie retoryczny charakter. Roszczenia ze strony Izraela i światowych organizacji żydowskich (głównie amerykańskich) nie zostały przecież wysunięte dopiero dzisiaj.

Na czym się wzbogacili Polacy?

W drugiej połowie lat 90., gdy Polska i inne państwa naszej części Europy lizały jeszcze rany po komunizmie, Światowy Kongres Żydów bodaj pierwszy raz zgłosił swoje pretensje do tzw. mienia bezspadkowego, czyli do majątku pozostawionego przez Żydów – obywateli Polski, którzy zostali wraz z rodzinami zamordowani podczas Holokaustu. Oczywiście, zgodnie z powszechnie obowiązującymi zasadami prawa cywilnego, mienie do którego nie ma spadkobierców przechodzi na własność skarbu państwa, w tym przypadku – skoro wymordowani byli obywatelami polskimi – na rzecz państwa polskiego. Pojęcie mienia bezspadkowego jest więc prawniczym kuriozum.

Dodatkowo komunistyczna Polska wypłaciła w 1961 roku rządowi USA równowartość 40 milionów ówczesnych dolarów w zamian za przejęcie przez rząd amerykański ewentualnych roszczeń odszkodowawczych i zobowiązanie do niewysuwania takich roszczeń w przyszłości. Ta umowa obowiązuje do tej pory.

Mimo to amerykańskie i światowe organizacje żydowskie uznały się prawowitymi dziedzicami mienia pozostawionego przez wymordowanych polskich Żydów. Jak powiedział w grudniu 1996 roku przed komisją Izby Reprezentantów USA ówczesny szef Światowego Kongresu Żydów (WJC) Edgar M. Bronfman, całe bezspadkowe mienie w Polsce powinno przypaść Światowej Organizacji ds. Restytucji Żydowskiego Mienia. Od tej pory zaczęto wywierać na Polskę coraz silniejszą presję.

Uderzano w różny sposób. Przede wszystkim propagandowo: Polskę zaczęto przedstawiać jako matecznik antysemityzmu, a Polaków jako współsprawców Holokaustu. Pojawiły się również naciski polityczne. Według Normana Finkelsteina – autora książki „Przedsiębiorstwo holokaust” – jedną z głównych postaci w tej kampanii miał być Stuart Eizenstat, aktywny do dziś amerykański prawnik i dyplomata powiązany z Partią Demokratyczną.

Eizenstat żalił się na zbyt słaby nacisk, jaki wywiera administracja USA w sprawie restytucji mienia żydowskiego. „W niektórych krajach na przykład – mówił Eizenstat przed amerykańską komisją senacką w 1996 roku – gdy jakieś osoby lub organizacje usiłowały odzyskać mienie, to proszono je, a czasem żądano, […] żeby pozwoliły pozostać obecnym lokatorom i płacić czynsz według stawek ustalonych przez państwo”.

„Bohater” Blaichman i Żydzi w getcie walczący z „polskim i nazistowskim reżimem”. Dlaczego oni nam to robią?

Szczyt bliskowschodni w Warszawie, a dla Polaków kij i zgniła marchewka.

zobacz więcej
Dyplomata nalegał też, aby kwestię restytucji umieścić wysoko na liście priorytetów polityki amerykańskiej, a zwrot mienia bezspadkowego uznać za warunek wsparcia ze strony Waszyngtonu. Eizenstat przekonywał amerykańskich senatorów, że mienie żydowskie zostało po prostu ukradzione. Sugerując w ten sposób, że wschodni Europejczycy bardzo się na tym wzbogacili. Oczywiście pominął on fakt, że nasz region Europy został zdewastowany podczas wojny, a po jej zakończeniu nacjonalizacja objęła wszystkie – nie tylko pożydowskie – majątki. Jak stwierdził Eizenstat, „zwrot lub wypłacenie odszkodowania za niesprawiedliwie przywłaszczone mienie prywatne i komunalne” będzie dla krajów naszego regionu „współmierne z ich przejściem od totalitaryzmu do demokracji”.

Próbowano też jakoby uzależnić członkostwo państw naszego regionu w NATO, OECD i innych organizacjach międzynarodowych od spełnienia żądań restytucyjnych. Jak wiemy, ostatecznie takie naciski nie powiodły się. Widocznie względy polityczne i strategiczne okazały się wtedy dla Ameryki ważniejsze od roszczeń majątkowych.

Czym organizacje żydowskie tłumaczą swoje roszczenia?

Nie oznacza to jednak, że temat przestał istnieć. W ostatnim czasie wiele zamieszania wywołała tzw. ustawa 447 JUST (skrót od Justice for Uncompensated Survivors Today), którą amerykański Kongres uchwalił w kwietniu 2017 roku. Zakłada ona monitorowanie przez Departament Stanu USA realizacji postanowień deklaracji terezińskiej z 2009 roku. Sygnatariusze tej deklaracji – wśród nich Polska – oświadczyli, że będą dążyć do uregulowania statusu prawnego majątku ofiar Holokaustu, pomocy dla osób ocalonych z zagłady Żydów oraz do prowadzenia edukacji na temat tej zbrodni. W tym kontekście znów pojawia się pojęcie mienia bezspadkowego, które – zgodnie z ustawą 447 – „ma służyć jako podstawa do spełnienia potrzeb materialnych znajdujących się w potrzebie ofiar Holokaustu”.

Wprawdzie deklaracja terezińska nie jest wiążąca prawnie, jednak odwołująca się do niej ustawa 447 może być pretekstem do wywierania politycznych nacisków ze strony USA na państwa, które nie robią wystarczających „postępów” w kwestii restytucji mienia pożydowskiego. Niewykluczone zresztą, że tak było w przypadku Polski. Warto bowiem zwrócić uwagę na pewną zbieżność dat.
Ganek drewnianego, pożydowskiego domu w Tykocinie, zamieszkałego przez Polaków. 1989 rok. Fot. Jarosław Stachowicz / Forum
Otóż znowelizowana ustawa o kpa, o którą toczy się dziś bój z organizacjami żydowskimi, odwołuje się do orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z kwietnia 2015 roku, a zatem jeszcze z czasów, gdy kierował nim prof. Andrzej Rzepliński. Dziwnym trafem – a może właśnie nie takim dziwnym – aż do tej pory zwlekano z realizacją tego orzeczenia TK i tak ważną nowelizacją. Tymczasem według „Dziennika Gazety Prawnej”, nowelizacja była niemal gotowa ponad dwa lata temu, jednak wtedy zrezygnowano z jej dalszego procedowania. Czyżby był to skutek amerykańskiej ustawy 447? Tego nie wiemy, faktem jest jednak, że w Polsce liczono się z administracją Donalda Trumpa. Być może teraz, gdy miejsce Trumpa zajął w Białym Domu niezbyt przychylny Polsce Joe Biden, dalsza zwłoka z przyjęciem tak potrzebnej nowelizacji nie miała już u nas politycznej racji bytu.

Pojawia się pytanie: w jaki sposób organizacje żydowskie tłumaczą swoje roszczenia wobec mienia bezspadkowego, które – jak zostało już wspomniane – prawnie im się przecież nie należy? Otóż kluczowe jest tu sformułowanie, które pojawia się m.in. w deklaracji terezińskiej na temat edukacji o Holokauście.

To jasne, że pieniądze, o które ubiegają się te organizacje, nie trafią do spadkobierców ani do krewnych ofiar, bo ci zginęli podczas wojny. Dlatego też przyjmuje się, że środki z odszkodowań lub ze zwróconego mienia zasilą inicjatywy na rzecz upamiętnienia Holokaustu, takie jak np. Marsz Żywych oraz muzea, fundacje, publikacje itp. Zakłada się też – o czym wspominali przedstawiciele Światowej Organizacji ds. Restytucji Żydowskiego Mienia – wysiłki na rzecz odrodzenia życia żydowskiego w Europie Wschodniej, a więc również w Polsce. Mówiąc krótko, pieniądze miałyby pójść na promocję żydowskiej perspektywy historycznej oraz wsparcie finansowe dla różnych organizacji.

Oczywiście jest również mowa – jak wskazuje na to z kolei nazwa amerykańskiej ustawy 447 – o ocalałych z Holokaustu, którzy nie otrzymali dotąd rekompensaty. W związku z tym pojawia się kilka problemów. Pierwszym z nich jest liczba ocalonych. Wydawałoby się, że z każdym rokiem jest ich coraz mniej – w tej chwili najmłodsi z nich powinni przekraczać osiemdziesiątkę. Tymczasem, jak dowodzi cytowany już Finkelstein, z każdym rokiem ocalonych przybywa. Jak to możliwe?

Czego oczekują od nas Żydzi

Polska jest bezcenna dla Izraela jako pomoc pedagogiczna w nauce żydowskiego patriotyzmu.

zobacz więcej
Otóż poszerzono pojęcie ocalonego z Holokaustu. Najpierw były to osoby, które rzeczywiście uniknęły śmierci z rąk hitlerowskich oprawców. Potem do tej kategorii zaliczono tych, którzy znaleźli się poza jurysdykcją Trzeciej Rzeszy, np. Żydów zbiegłych do ZSRR lub tam mieszkających, uznając, że w ten sposób także zdołali oni ocaleć z Holokaustu. Wreszcie dziś – jak dowodzi Finkelstein – do ocalałych zalicza się również potomków ofiar, ponieważ mogą oni cierpieć na rozmaite zaburzenia wynikające z tragicznej przeszłości rodziców i dziadków. Teoretycznie więc niemal każdy współcześnie żyjący Żyd mógłby być, w myśl tej definicji, ocalałym z Zagłady.

Kto dokonał „największej grabieży w dziejach ludzkości”?

Kolejną kwestią są rekompensaty. Początkowo wypłacano je na mocy trzech umów zawartych w 1952 roku przez RFN z Izraelem i organizacjami żydowskimi. Pierwsza z tych umów obejmowała indywidualnych wnioskodawców. Druga, zawarta z rządem Izraela, zobowiązywała rząd RFN do pokrycia kosztów osiedlenia i rehabilitacji kilkuset tysięcy żydowskich przesiedleńców. Stroną trzeciej umowy była z kolei Konferencja ds. Żydowskich Roszczeń Materialnych wobec Niemiec, skupiająca najważniejsze organizacje żydowskie, w tym Kongres Żydów Amerykańskich. Organizacje te otrzymały od RFN łącznie 120 mln ówczesnych dolarów (dziś to około miliarda) na coroczne wypłaty rekompensat dla żydowskich ofiar nazizmu, które nie otrzymały stosownego odszkodowania z innych źródeł.

Jak twierdzi Finkelstein, część tych pieniędzy nie trafiła do poszkodowanych albo zostały im wypłacone bardzo niewielkie sumy. Przykładowo żyjąca w USA matka Normana Finkelsteina, która przeżyła m.in. warszawskie getto i obóz w Majdanku, otrzymała od Konferencji jednorazowo zaledwie 3,5 tys. dolarów. Ta niesprawiedliwość miała zresztą skłonić Finkelsteina do napisania jego słynnej książki „Przedsiębiorstwo holokaust” o procederze zarabiania na Zagładzie, po której wydaniu został on niemalże wyklęty przez wpływowe organizacje żydowskie w Ameryce.

Co w takim razie stało się z pozostałymi pieniędzmi? Miały one trafić na projekty kulturalne, muzealne i edukacyjne (np. finansowanie studiów nad historią Żydów i Holokaustem) a także na wsparcie dla żydowskiej diaspory oraz emigracji do Izraela.
Marsz prawicowy w Oświęcimiu w 2020 roku, upamiętniający 80. rocznicę pierwszego masowego transportu do niemieckiego obozu Auschwitz. Było to 14 czerwca 1940 roku, a przywieziono 728 polskich więźniów z Tarnowa. W 2006 r. Sejm obwołał 14 czerwca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Zagłady. Fot. Artur Widak/NurPhoto via Getty Images
Finkelstein dowodzi, że taka strategia utrwaliła się w kolejnych latach. Pozyskane na rekompensaty pieniądze były dość arbitralnie rozdzielane przez organizacje żydowskie. A gdy środki zaczynały się kończyć, znów występowano o odszkodowania dla „ocalałych, którzy nie otrzymali rekompensat”. Najpierw w Niemczech, które – co akurat zrozumiałe – musiały jeszcze wielokrotnie wypłacać pieniądze, a potem w kolejnych krajach.

Najsłynniejszy bodaj przypadek dotyczy Szwajcarii. Przy okazji przypadającej w maju 1995 roku 50. rocznicy zakończenia II wojny światowej (władze Szwajcarii przeprosiły wtedy za odmowę przyjęcia żydowskich uchodźców z terenów okupowanych przez Trzecią Rzeszę), przypomniano sobie nieoczekiwanie o kontach założonych przez europejskich Żydów przed i w trakcie II wojny światowej. Izraelska prasa szybko i bez żadnych dowodów obliczyła łączną wartość pieniędzy zdeponowanych na tych kontach na wiele miliardów dolarów (była mowa o kwotach od 7 aż do 20 mld). Oczywiście zażądano zwrotu tych pieniędzy pod groźbą sankcji gospodarczych i wytoczenia przed amerykańskimi sądami pozwów zbiorowych.

Szwajcarskie banki broniły się twierdząc, że naliczyły jedynie 775 takich „osieroconych” kont, na których zdeponowano łącznie nie „wiele miliardów” lecz 32 miliony dolarów. Szef Światowego Kongresu Żydów Edgar M. Bronfman, który podjął negocjacje ze szwajcarskimi bankierami „w imieniu narodu żydowskiego oraz sześciu milionów tych, którzy już nie mogą mówić za siebie”, odrzucił tę kwotę (prawdopodobnie rzeczywiście zaniżoną), inspirując jednocześnie bardzo ostrą kampanię propagandową przeciwko Szwajcarii.

Obywatelom tego kraju zarzucono dopuszczenie się „bezprecedensowego rabunku” oraz czerpanie zysków z pieniędzy „splamionych krwią”, a brytyjski dziennikarz śledczy żydowskiego pochodzenia Tom Bower w swojej głośnej książce „Nazistowskie złoto” („Nazi Gold”) opisał Szwajcarów jako ludzi „wyjątkowo pozbawionych uroku, którzy nie wydali żadnego artysty, męża stanu czy bohatera od czasów Wilhelma Tella i byli przede wszystkim nieuczciwymi kolaborantami hitlerowców, czerpiącymi zyski z ludobójstwa”. Postępowanie szwajcarskich bankierów uznano przy tym za „największą grabież w dziejach ludzkości”.

Na tych pieniądzach jest ich krew. Mienie bezspadkowe polskich obywateli, ofiar Holokaustu musi zostać w Polsce

Paweł Jędrzejewski: Kłótnia o mienie ofiar Holokaustu ostatecznie i trwale pogorszy trudne relacje polsko-żydowskie. Nie wolno do tego dopuścić!

zobacz więcej
Bankom zarzucono również, zresztą wbrew faktom, że utrudniały one dostęp do „osieroconych” kont, zasłaniając się tajemnicą bankową. W amerykańskim Kongresie zeznawali nawet na ten temat domniemani poszkodowani, którzy twierdzili, że banki odmówiły im jakoby dostępu do pieniędzy. Tymczasem banki przez wiele lat poszukiwały rzeczywistych właścicieli kont lub ich spadkobierców, tyle że w wielu przypadkach zostali oni zamordowani przez hitlerowców.

Ustalono też, że Szwajcaria handlowała złotem zakupionym od Trzeciej Rzeszy. Złoto, w większości pochodzące z zagrabionych skarbców bankowych w okupowanych państwach, również uznano za zagrabione Żydom. Pojawiły się nawet sugestie, że pochodzi ono ze złotych zębów wyrywanych osobom uśmierconym w komorach gazowych.

Był także wątek polski. Przypomniano sobie bowiem, że PRL (podobnie jak Węgry) „podarował” Szwajcarom zawartość kont nieżyjących obywateli polskich pochodzenia żydowskiego w zamian za rezygnację z roszczeń odszkodowawczych za znacjonalizowane po wojnie mienie szwajcarskie w Polsce.

Ostatecznie Szwajcarzy, pod wpływem tak zmasowanej kampanii dyfamacyjnej, zaczęli kapitulować i zgodzili się na powołanie komisji śledczej, która miała prześledzić handel złotem zrabowanym przez Trzecią Rzeszę. W skład komisji weszli przedstawiciele szwajcarskich banków oraz Światowej Organizacji ds. Restytucji Żydowskiego Mienia, a na jej czele stanął były szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej Paul Volcker.

Powołanie komisji nie oznaczało jednak zmniejszenia presji. Wręcz przeciwnie. Aby podczas rozmów zmiękczyć Szwajcarów, w amerykańskich sądach zostały złożone pozwy zbiorowe na łączną sumę ponad 20 miliardów dolarów. Jednocześnie władze kilku stanów i miast w USA zagroziły szwajcarskim bankom sankcjami i bojkotem gospodarczym, zaczęto także wycofywać z tych banków należące do Amerykanów depozyty. Szef WJC Edgar M. Bronfman zagroził Szwajcarom, że jeśli będą się nadal „okopywać”, to on zwróci się do amerykańskich firm, aby przestały robić interesy ze Szwajcarią. Roszczenia przeciwko Szwajcarii poparł też ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton.
Lalki z getta warszawskiego – jak je opisano – w amerykańskim Berks Military History Museum w Mohnton w Pensylwanii, 21 czerwca 2021 r. Placówka planuje się rozbudowę muzeum i ekspozycji przedstawiającej Zagładę, która ma stworzyć Muzeum Holokaustu i Centrum Edukacji. Fot. Ben Hasty/MediaNews Group/Reading Eagle via Getty Images
„Żadnego porozumienia nie da się obronić, jeśli Holokaust ma służyć szwajcarskim bankom za lukratywne przedsięwzięcie” – stwierdził wówczas na łamach „The New York Times” prawnik Burt Neuborne z Uniwersytetu Nowojorskiego. A Bronfman odwołał się do upływającego czasu. Ocalałe ofiary nie mogą przecież czekać w nieskończoność. „Doszliśmy do punktu, w którym albo sprawa zostanie rozwiązana, albo będzie totalna wojna” – zagroził.

W rezultacie Szwajcarzy, którzy najpierw proponowali odszkodowanie w wysokości 32 milionów dolarów, szybko podbili kwotę do 200 a potem do 600 milionów, aby ostatecznie poddać się i zgodzić na wypłatę 1,25 mld dolarów. Dopiero wtedy dano im spokój.

Spóźnione wyrzuty sumienia żydowskiej diaspory zza Oceanu?

„Gdyby nie Stany Zjednoczone, to bardzo niewiele lub zgoła nic nie działoby się dziś w tych sprawach” – powiedział Stuart Eizenstat, komentując w 1998 roku wsparcie, jakiego udzielają organizacjom żydowskim władze amerykańskie w sprawach dotyczących odszkodowań. Oczywiście miał rację. Bez nacisków ze strony Ameryki, gróźb sankcji i zaangażowania najwyższych urzędników z prezydentem włącznie, z pewnością byłoby znacznie trudniej złamać opór Szwajcarów.

Roszczenia są popierane nie tylko przez wpływowe organizacje żydowskie w Ameryce, ale również przez wielu ewangelikalnych Amerykanów, którzy często utożsamiają współczesny Izrael z jego starożytnym przodkiem. Walka Izraela o przetrwanie na Bliskim Wschodzie jawi im się niemal jako zapowiedź Armagedonu, w którym trzeba wesprzeć wybranków Boga przed nacierającymi siłami szatana.

Jednak nie zawsze tak było. Przez pierwsze dwadzieścia powojennych lat Holokaust był prawie nieobecny w debacie historycznej i politycznej. Panowało przekonanie, że zagłada Żydów była ubocznym rezultatem wojny, która toczyła się w zupełnie innej sprawie. Nawet w ówczesnym Izraelu doświadczenie Zagłady nie zajmowało centralnego miejsca. Ocaleni nie zawsze dobrze asymilowali się w nowym miejscu, niekiedy też byli odrzucani przez tych, którzy stracili swoich bliskich i nie mogli pogodzić się z tym, że komuś innemu udało się przeżyć.
Warszawa, 11.05.2019. Manifestacja przeciw amerykańskiej ustawie 447, dotyczącej mienia bezspadkowego pochodzenia żydowskiego po Holokauście. Transparent wypomina Żydom z USA historię okrętu St. Louis z ponad 900 żydowskimi uciekinierami z hitlerowskich Niemiec w 1939 roku. Nie pozwoliły im zejść na ląd ani Kuba, ani USA i Kanada. Kapitan Gustav Schröder wrócił z Żydami do Europy, gdzie wielu zginęło potem w obozach zagłady. Fot. Adam Chelstowski, Forum
Dopiero po wojnie sześciodniowej w 1967 roku Izrael otwarcie odwołał się do doświadczenia Holokaustu, które miało nadać tożsamość państwu, a jednocześnie wytłumaczyć światu jego wojowniczą postawę wobec Arabów. Z kolei Arabowie nieraz grozili, że zmiotą Izrael z powierzchni ziemi, dlatego Żydzi – tak jak w przeszłości – nie mogąc liczyć na nikogo, muszą się bronić. Są ofiarami a nie sprawcami konfliktu. Wojna o przetrwanie Izraela stała się więc niejako wojną o powstrzymanie nowego Holokaustu. A Holokaust kluczowym elementem polityki Izraela oraz wspierającej go diaspory w Ameryce.

Norman Finkelstein uważa, że zaangażowanie diaspory za Oceanem jest jej spóźnioną odpowiedzią na bierność, jaką okazała podczas tego prawdziwego, hitlerowskiego Holokaustu. Dziś amerykańscy Żydzi są gotowi rozliczać każdego, kto ich zdaniem ponosi odpowiedzialność za wojenne krzywdy. Teraz na celowniku znalazła się Polska, którą jako miejsce Zagłady od dawna stygmatyzowano uznając rzekomym matecznikiem antysemityzmu.


„Mogę tylko powiedzieć, że tak długo jak ja będę premierem, to Polska na pewno nie będzie płaciła za niemieckie zbrodnie. Ani złotówki, ani euro, ani dolara” – zastrzegł premier Mateusz Morawiecki.

„To nie pierwszy raz, kiedy Polacy próbują zaprzeczyć temu, co zrobiono w Polsce podczas Holokaustu” – odpowiedział mu Jair Lapid. „Nie interesują nas polskie pieniądze i sama aluzja jest antysemicka. Walczymy o pamięć o ofiarach Holokaustu, o dumę naszego narodu” – dodał.

Lapid sięga po tę kartę, bo – podobnie jak wielu izraelskich polityków – uważa, że atakując Polskę i manipulując historią, zdoła łatwym kosztem ugruntować własną pozycję polityczną w Izraelu. Obecny konflikt, jeśli dojdzie do jego eskalacji, nie zaszkodzi przecież stosunkom polsko-izraelskim, bo te i tak są zamrożone. Będzie natomiast poważnym testem dla relacji naszego państwa ze Stanami Zjednoczonymi, ponieważ to ich polityka może ostatecznie przesądzić o tym, czy Polska zostanie zmuszona do przyjęcia odpowiedzialności za cudze zbrodnie.

– Konrad Kołodziejski
Autor jest doktorem nauk społecznych i publicystą


TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Czy zaangażowanie diaspory w USA jest jej spóźnioną odpowiedzią na bierność, jaką okazała podczas Holokaustu? Dziś amerykańscy Żydzi są gotowi rozliczać każdego, kto ich zdaniem ponosi odpowiedzialność za wojenne krzywdy. Na zdjęciu nowojorscy Żydzi podczas wiecu potępiającego niedawne ataki na Żydów i okazującego poparcie dla Izraela, 23 maja 2021 r. Fot. Andrew Lichtenstein/Corbis via Getty Images
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.