Dzikie Baby podbijają polską wieś
piątek,
16 lipca 2021
Koła Gospodyń Wiejskich to potęga i dynamicznie działające organizacje pozarządowe. – Te kobiety są wulkanem energii połączonej z rzeczywistą pasją i lokalnym patriotyzmem. One tworzą prawdziwą demokrację obywatelską – uważa Artur Kosicki, marszałek Podlasia.
74 miliony złotych – taką kwotę przeznaczyła Kancelaria Prezesa Rady Ministrów dla Kół Gospodyń Wiejskich (KGW), by te zachęciły ludzi do szczepienia się przeciwko COVID-19. Pieniądze będą wypłacane za efektywność działań, czyli od każdego zaszczepionego. Proces nabierania odporności zbiorowej bowiem drastycznie zwolnił, a rząd doskonale wie, że KGW to w Polsce prawdziwa potęga, ciesząca się zaufaniem społecznym. Ale przede wszystkim – ogromną liczbą aktywnych członków.
Krajowy Związek Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych (KZRKiOR) zrzesza około 25 tysięcy tych kół, do których należy niemal 1 mln kobiet. Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) ma zarejestrowanych niemal 10 tys. KGW, liczących ćwierć miliona gospodyń.
Tydzień temu prezydent podpisał nowelizację ustawy o KGW, która ma służyć ich profesjonalizacji oraz ułatwić im funkcjonowanie i uzyskanie wsparcia finansowego ze Skarbu Państwa. Rząd chce wprost dotować koła kobiet – każde może liczyć na dofinansowanie od 3 do 5 tys. zł.
Żyjemy więc w czasach wielkiego renesansu KGW. Władzę w wielu z nich przejmują młode, dynamiczne dziewczyny, które chcą zmieniać lokalną rzeczywistość. Postawiły na profesjonalny marketing, bezpośrednie dotarcie do ludności, przygotowywanie dużych imprez i aktywizację społeczną.
„Dzikie Baby” z Falęcina Starego na Kielecczyźnie i KGW z Karakul pod Białymstokiem są najlepszym tego przykładem.
Wulkany energii
Zgodnie z nowym prawodawstwem, przygotowanym już w 2018 r. przez resort rolnictwa, Koła Gospodyń Wiejskich są teraz zapisywane w rządowej agencji rolniczej i kontrolowane przez państwowe instytucje. Każdy jest w stanie je sprawdzić w internetowym rejestrze. Mają oficjalne władze, statuty i cele. Ułatwiono ich funkcjonowanie: zostały zwolnione z podatku dochodowego, VAT-u, nie muszą posiadać kas fiskalnych, uproszczono ich rejestrację, posiadają osobowość prawną.
KGW mogą też ubiegać się o pomoc finansową z budżetu państwa. W ustawie budżetowej na 2021 rok przewidziano dla nich 22 mln zł. Koło, które liczy nie więcej niż 30 członków, może otrzymać 3 tys. złotych, nieco większe – mające do 75 członków – 4 tys. zł, a liczące ponad 75 członków – 5 tysięcy.
Oczywiście mogą też pozyskać dotacje z urzędów marszałkowskich. Dla przykładu: Podlasie przeznaczyło dla nich w ramach konkursów, nagród czy szkoleń ponad pół mln zł. A przecież to jeden z najmniej ludnych regionów Polski.
– Te kobiety są wulkanem energii połączonej z rzeczywistą pasją i lokalnym patriotyzmem. One oddolnie tworzą prawdziwą demokrację obywatelską, budują realną ideę NGO-sów i zmieniają oblicze polskiej wsi. My wręcz musimy je wspierać! – podkreśla Artur Kosicki, marszałek województwa podlaskiego.
Uzyskują więc pomoc, ale jednocześnie to wszystko wywołało potężny konflikt. Prezes KZRKiOR Władysław Serafin, wieloletni członek PSL uważa, że obecna ekipa rządowa okradła go z KGW i podstępem chce wyprowadzić z jego związku dużą liczbę członków. W rozmowie z Tygodnikiem TVP mówi o nieuczciwej konkurencji i łamaniu konstytucji.
W 1929 roku na Zamarłej Turni zginęły Marzena i Lidia Skotnicówny. Ta droga, jak i ta na Mnich, stały się legendą taterników. Skały długo uważano za niedostępne. Chodziłam po Tatrach śladami moich bohaterek.
zobacz więcej
Z kolei Anna Gembicka, sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi przekonuje, że nowe prawo daje kobietom olbrzymią niezależność i pobudza je do działania. Ułatwia dostęp do środków finansowych krajowych i unijnych. W efekcie – sprzyja promocji tradycji regionalnych i rozwija przedsiębiorczość. No i buduje w paniach poczucie własnej wartości.
Potwierdza to Katarzyna Gawryluk-Jankowska z Koła Gospodyń Wiejskich w Karakulach. Od dawna nosiła się z zamiarem stworzenia fundacji lub stowarzyszenia działającego na rzecz lokalnej społeczności. Teraz w końcu założyła KGW – zdecydowała się dla profitów, które daje ustawa.
– Miałam grupę przyjaciółek, które chciały rozruszać wieś. Ale żadna z nas nie jest księgową. Mamy potrzebę działania, a nie siedzenia w papierach – śmieje się Gawryluk-Jankowska.
Wbrew pozorom konflikt sprzyja rozwojowi kół gospodyń. Powstała konkurencja, a więc i rywalizacja. Serafin wie, że musi zabiegać o swoich starych członków, rządowa agencja daje nowe narzędzia i stawia na nowoczesny model KGW: coś na wzór stowarzyszeń czy NGO-sów. Każdy walczy o gospodynie.
Wyzwolone kobiety
KZRKiOR chwali się, że zrzesza 25,8 tys. Kół Gospodyń Wiejskich, do których należy 857 tys. osób. ARiMR prowadzi swoje statystyki skrupulatnie: ma zarejestrowanych 9878 KGW i 260 tys. członków. Najmłodszych, czyli do 40. roku życia, jest ok. 70 tysięcy członków, od 41 do 60 lat – 110 tys., a powyżej 61 lat – 80 tysięcy. Co ciekawe, wśród nich jest aż 35 tys. mężczyzn. To ponad 13 proc. ogółu.
Obszarem obfitującym w KGW jest Wielkopolska, i to zarówno przy statystykach związkowych, jak i oficjalnych. Z tych ostatnich wynika, że zarejestrowały się tam 1454 koła. Nieco mniej jest na Mazowszu (1274) i Lubelszczyźnie (1257).
To właśnie w mazowieckim Piasecznie powstała pionierska wiejska organizacja kobieca. Jeszcze w czasie trwania zaborów: w 1866 r. założono tu Towarzystwo Gospodyń. Pierwsza inicjatywa, która przybrała nazwę Koło Gospodyń Wiejskich powstała w 1877 roku we wsi Janisławice na ziemi rawskiej, w dzisiejszym województwie łódzkim.
Kiedy mężczyźni ginęli w kolejnych powstaniach wyzwoleńczych, panie były ostoją rodzin i polskości. – W Polsce kobiety od dawna były wyzwolone i niezależne. Stąd olbrzymia popularność kół gospodyń. To one tworzyły kulturę, sztukę, naukę i organizację pracy na naszej wsi – mówi wiceminister Gembicka. – Równouprawnienie było w Polsce podstawą już w 1918 roku. A branża rolnicza była wręcz tego prekursorem – dodaje.
Tak, 71-letni Władysław Serafin pamięta znaczącą rolę kobiet w czasach swojego dzieciństwa. Opowiada, że wychował się na piersi pracującej w polu matki, która jednocześnie była szefową KGW pod Górą Kalwarią. Pamięta, jak od najmłodszych lat jego rodzicielka angażowała się w działania wspierające polskie kobiety. Jak organizowała życie kulturalne w regionie.
Dzisiaj te „obowiązki” przejmuje młodsze pokolenie. Nie chcą już tylko lepić pierogów, gotować bigosu i tańczyć w ludowych zespołach. Coraz częściej zastępują to degustacją własnoręcznie przygotowanego sushi, organizacją sesji zdjęciowych, pokazem profesjonalnego makijażu czy nauką tańca zumba.
Dziewczyny z Karakul należą do grona liderek w pozyskiwaniu środków unijnych. W ciągu roku potrafią w swojej miejscowości zorganizować ponad 20 imprez tematycznych. Ostatnio przygotowały profesjonalny pokaz firm kosmetycznych, przybliżający mieszkankom nowoczesne techniki makijażu.
Zaprosiły także psychologa, który służył poradą całej wsi. Otrzymały dofinansowanie na tzw. Szlak Otwartych Okiennic, gdzie wymieniają się doświadczeniami i wartościami kulturalnymi z prawosławnymi i tatarskimi sąsiadami.
Postawiły na niecodzienny wizerunek. Występują w specjalnie przygotowanych strojach. Ich średnia wieku wynosi nieco ponad 30 lat. Robią furorę na każdej wojewódzkiej imprezie.
– Dzięki temu docieramy do każdego mieszkańca regionu. Wyróżniamy się i promujemy naszą małą ojczyznę. Dzisiaj odpowiedni marketing to podstawa działania – uważa Gawryluk-Jankowska, która jest jednocześnie kuratorem sądowym i pracownikiem Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Niezwykle aktywny człowiek.