Od lipca tego roku w warszawskim ogrodzie zoologicznym można spotkać już nie jednego, a dwa kanczyle, szerzej znane jako myszojelenie. Samiczka Linda trafiła tu dopiero kilka tygodni temu, zaś Arnold mieszkańcem ogrodu przy ul. Ratuszowej 1/3 jest od listopada.
Linda przyjechała do stolicy z Łodzi. Tam też przyszła na świat w 2020 roku. – Mimo, że myszojelenie to bardzo wrażliwe i płochliwe zwierzęta, jej podróż do Warszawy odbyła się bez większych przeszkód i problemów. Miała specjalne treningi pod tym kątem, to znaczy pokazywali jej transportówkę, ona do niej wchodziła, podawali jej w niej jedzenie, więc podróż odbywała się w komfortowych dla niej warunkach. Kanczyle są bardzo podatne na stres i moment załadunku stanowi zawsze duży problem – opowiada Marcin Chrapowicki, jeden z opiekunów warszawskich myszojeleni.
Zauważył, że Linda jest w pewnym sensie „odstępstwem od reguł tego gatunku”: – Owszem jest, jak inne myszojelenie, spokojna, ale przy tym bardzo przyjazna i kontaktowa. Po przyjeździe, a wpuściliśmy ją od razu na wybieg, szybko porozumiała się z Arnoldem. Obwąchali się i już następnego dnia razem chodzili po wybiegu, byli blisko siebie. Chyba jest im razem dobrze.
Płochliwe, ale charakterne
Matka Lindy pochodzi z niemieckiego zoo we Frankfurcie, a ojciec jest rodowitym łodzianinem. Nowa mieszkania warszawskiego ogrodu jest fanką gotowanych brokułów, surowego ogórka, roszponki oraz mniszka lekarskiego. Jej towarzysz woli z kolei fasolkę szparagową i brukselkę, ale nie pogardzi także owadami karmowymi, jak chociażby mącznik. Do Warszawy przeniósł się z Berna w Szwajcarii.
Obydwoje zamieszkali w jednej z wolier ptaszarni warszawskiego zoo, głównie ze względu na panujące tam, a odpowiednie dla nich temperatury i wilgotność.
– Para różni się nieco charakterem. On jest klasycznym przedstawicielem tego gatunku, a więc jest bardzo nieśmiały i płochliwy, ale Linda z każdym dniem coraz bardziej go ośmiela, jest energiczna, więc wydaje nam się, że będą się uzupełniać charakterologicznie – mówi Chrapowicki.