Patriotyczne filmy Poręby dzisiaj, w czasach, kiedy kluczowe wydarzenia z najnowszej historii szczegółowo opisano, mogą się wydawać tylko ilustrowanymi wykładami, ale w czasach, kiedy były tworzone wprowadzały do powszechnej świadomości fakty i idee znane wtedy tylko historykom. Jeżeli z postaci znanych z dokumentów, podręczników i opracowań czyni się postaci filmu fabularnego, czy tylko fabularyzowanego, to papier, z którego są stworzone może szeleścić i na ekranie. Czy „Polonia Restituta”, „Jarosław Dąbrowski” czy „Katastrofa w Gibraltarze” mogły by się dzisiaj obronić w kinie?
Niebezpieczeństwo takie nie dotyczy tylko filmów Bohdana Poręby, ale całego gatunku. Choć profesor Jerzy Eisler chwali „Polonię Restitutę” za udane sceny batalistyczne i uważa ją za „potężny epicki film”, w którym „udało się uniknąć nadmiernego dydaktyzmu i historycznego prezentyzmu”, a racje poszczególnych polityków były starannie wyważone.
Czy film mógł się podobać nie tylko historykom? Dwie części, w sumie trzy i pół godziny? Niewielu go pewnie widziało, pojawił się na ekranach, gdy potencjalna widownia była zajęta czymś innym – czasy „Solidarności” – a cykl telewizyjny emitowany był w czasach gdy telewizję oglądano niechętnie – w latach po stanie wojennym.
Chrystus schodzi do Samoobrony
Obawy o nośność filmową historii na ekranie w ogóle nie dotyczą „Hubala”. Ten film się naprawdę Bohdanowi Porębie udał. A nie powinien był się udać. Kazimierz Kutz po premierze „Hubala” podszedł do Poręby i wypalił: „No i co, Bodziu, udało ci się wreszcie tę twoją Polskę w d... wycałować?”.
Bohdan Poręba zaufał partii po wydarzeniach marca 1968 roku, a partia jemu, znosząc filmową banicję. Wstąpił do PZPR w roku 1969. Na ostatnim zjeździe partii, tym, na którym wyprowadzono sztandar, głosował przeciwko jej likwidacji. Wstępował, kiedy inni występowali, wiernie popierał, kiedy inni już się dystansowali. W latach osiemdziesiątych aktorzy bojkotowali nie tylko telewizję, ale i produkcje zespołu „Profil” i samego Poręby. „Jak ja zagram u pana, to już u nikogo nie zagram” – usłyszał od Grażyny Szapołowskiej przy kompletowaniu obsady do niewinnego politycznie filmu „Penelopy” (1988 r.) o losach żon marynarzy.
Reżyser był nie tylko w PZPR i ZP „Grunwald”, także w Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej i Patriotycznym Ruchu Odrodzenia Narodowego. W III RP wspierał Stanisława Tymińskiego i Andrzeja Leppera. Starał się tworzyć środowiska narodowe i sceptyczne wobec Unii Europejskiej. Dla „Samoobrony” wyreżyserował widowisko „Zmartwychwstanie” przedstawione na zjeździe formacji w 2005 roku. To takie współczesne „Wesele” poprawiające Wyspiańskiego, bo pełne nadziei na przyszłość – chocholi taniec przerywa w finale Chrystus schodzący z krzyża i wchodzący na widownię, przed którym klęka sala i Przewodniczący. Autorką dramatu była poetka Lusia Ogińska, prywatnie partnerka aktora Ryszarda Filipskiego, filmowego Hubala.
Bohdan Poręba startował dwukrotnie bezskutecznie do parlamentu i do Rady Warszawy. Umarł w styczniu 2014 roku w zapomnieniu. Po „Siwej legendzie”, czyli od 1991 roku nie zrobił żadnego filmu. Nie pomogły kołatania do kolejnych ministrów kultury i premierów. Mówił w wywiadach, że ma szufladę pełną scenariuszy, czemu nie ma powodu nie wierzyć. Inny mógł by być jego los w III RP, gdyby w PRL ograniczył się do reżyserii.
– Krzysztof Zwoliński
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
TVP Kultura 1 września 2021 o godz. 20 pokaże film „Hubal” w reżyserii Bohdana Poręby.