Aby to przetestować, zespół badawczy podał interferon beta myszom z cukrzycą zakażonym koronawirusem i stwierdził, że są one w stanie zwiększyć SETDB2 i zmniejszyć cytokiny zapalne. „Próbujemy dowiedzieć się, co kontroluje SETDB2, który jest rodzajem głównego regulatora wielu z tych zapalnych cytokin, o których wiadomo, że wzrastają w COVID-19, takich jak IL-1B, TNFalpha i IL- 6” – podsumowuje na łamach portalu „Medical Xpress” prof. Gallagher. „Patrząc w górę na to, co kontroluje SETDB2, interferon znajduje się na szczycie, z JAK1 i STAT3 pośrodku. Rzecz działa jak kaskada” – dodała. Oczywiście na ścieżkę JAK1/STAT3 można wpływać lekami z kilku różnych stron. A to oznacza kilka substancji do mądrego przetestowania jako ewentualnie pomocnych w terapii ciężkiego COVID-19.
Że z interferonami jest coś na rzeczy, wiemy od kilku dobrych miesięcy dzięki szerokim badaniom genetycznym
osób wrażliwych genetycznie na COVID-19. Teraz trzeba zrozumieć czas i swoistość komórkową terapii oraz dostosowywać ją coraz bardziej do schorzeń podstawowych pacjentów, np. chorych jednocześnie na cukrzycę. To szybki cel kliniczny. Dobić wirusa, przydeptać go, zanim on kogoś zabije. Ale też uniemożliwić organizmowi samozagładę pod wpływem zetknięcia z wirusem, a to w istocie znacznie trudniejsze, bo człowiek jest organizmem biologicznie bardzo skomplikowanym. Interferony są badane klinicznie na skuteczność w terapii COVID-19, może zatem warto tak stworzyć kohorty do badań, aby jednak nie mieszać w nich osób z cukrzycą i bez niej? Zwłaszcza, że to nie jest „proszek z kogutkiem” na ból głowy i kosztuje niemal 3 000 złotych za 15 iniekcji (ale jest na liście leków refundowanych).
Jest jednak i cel naukowy – w tym ujęciu wirus to jak odczynnik w laboratorium. Pozwala odkrywać nieznane nadal meandry działania ludzkiego organizmu w zdrowiu i chorobie. Czyli np. związek cukrzycowego zapalenia skóry z wirusowym zapaleniem płuc u cukrzyków. Dlatego jak ktoś opowiada, że ma jedno cudowne antidotum na COVID-19 (co niestety ma miejsce od roku w Polsce i jak zwykle nic z tego nie wynikło, ale kasy i czasu utopionych w bezcelowe badanie kliniczne dla uspokojenia tłumów i za agitką wiceministra, „któremu pomogło”, nikt nie zwróci), kłamie. Nie ma i nie będzie jednego leku na COVID-19, bo z powodu SARS-CoV-2 cierpią
niejednakowi genetycznie i zdrowotnie ludzie. U których wywołuje on de facto różne objawy, poruszając swoimi kilkoma białkami na krzyż rozmaite, dysfunkcyjne z innych przyczyn miejsca w organizmie.
Okazuje się, jak ważne jest skuteczne leczenie chorób podstawowych, a jeszcze bardziej ich profilaktyka. Wirus wykryje w naszym organizmie każdą achillesową piętę i właśnie tam uderzy. Taki już jest.
– Magdalena Kawalec-Segond
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy