I jeszcze jeden znamienny przypadek: Edwin Moses, multimedalista, rekordzista, autentyczny fenomen na dystansie 400 metrów przez płotki, który wygrał 100 biegów pod rząd, co się nikomu wcześniej ani później nie udało również wystartował w nowej roli.
Wybrał bobsleje, sport zimowy. Gdyby ktoś miał wątpliwości, czy pomogła mu w tym pierwsza kariera płotkarza, odpowiadam – jak najbardziej. Wskakiwał do boba jako ostatni zawodnik z czwórki, który musi biec najdłużej i najszybciej.
Wszystkie wymienione tu przykłady sportowej różnorodności można sprowadzić do wspólnego mianownika. Przy dwóch sportowych karierach tylko jedna buduje pozycję, popularność i kojarzona jest z nazwiskiem.
O tej drugiej nawet kibice mogą nie wiedzieć. A jak wiedzą, niewiele to zmienia. Małysz pozostanie skoczkiem a nie rajdowcem tak jak Bolt sprinterem a nie piłkarzem. Tak będzie do końca świata i jeden dzień dłużej.
Mnóstwo sportowców miotało się i miota po licznych arenach szukając swojego miejsca. Nie każdemu udaje się znaleźć właściwe. Niektórym zajmuje to więcej czasu niż innym. Jednak nie warto rezygnować, bo wytrwałość bywa nagradzana.
Witalij Kliczko przez 10 lat był kick boxerem. Ma to zapisane w biografii. Komentatorzy mogą sobie przeczytać i błysnąć wiedzą fachową. Jednak w pamięci zbiorowej pozostanie jako pięściarz i brat Władimira. Tak to działa, inaczej nie będzie.
Dziewięć plus
Za najbardziej wszechstronnych sportowców, jakby z definicji, uchodzą wieloboiści. Ta opinia jest z gruntu słuszna, chociaż przy szczegółowym rozpoznaniu, różnie to wygląda. Na przykład dziesięciobój zamyka się w tylko w jednej dyscyplinie.
Lekkoatletyka jako taka wymaga wszechstronnej sprawności, więc wszystko się zgadza. Każdy trener uczy młodych zawodników biegać, skakać i rzucać. Każdy nabywa te podstawowe umiejętności, więc potencjalnie każdy mógłby uprawiać wielobój.
Schody zaczynają się w obszarze specjalizacji. Teoretycznie wąskiej, ale w praktyce dość powierzchownej. Dysponując dobrą szybkością, skocznością, ogarniając z grubsza zasady techniki rzutów, można wychodzić na stadion.
Tyle, że nie w pełni przygotowanym. Perfekcyjne opanowanie tylko dziewięciu z dziesięciu konkurencji już stanowi poważny problem. Ten problem wynika z naturalnych predyspozycji. Jedni bazują na szybkości, inni na skoczności, kolejni na rzutach.
To, co słabsze, można poprawić, choć nie zawsze z powodzeniem. Niektórym udaje się lepiej i tacy wygrywają. Ale w sumie dziewięć konkurencji można jakoś synchronizować, bo siła, szybkość i skoczność to fundamenty dyscypliny ćwiczone od juniora.
Dziesiąta konkurencja jest tak odległa od reszty, że największym sukcesem jest samo jej przetrwanie. Mowa o biegu na 1500 metrów, którego nikt nie trenuje, bo się nie da. Taki trening średniodystansowca byłby zabójczy dla pozostałych specjalności.