Ciekawą potrawą, która pokazuje aspiracje pań domu i kucharzy międzywojnia, jest mlecz śledziowy podawany w muszelkach. To, moim zdaniem, trochę zapomniana część śledzia, którą dziś rzadko się wykorzystuje, a wówczas była znanym przysmakiem. Moczyło się ten mlecz w mleku, żeby miał mniej agresywny smak, mieszało z tartą bułką, kaparami, sardelami i zieloną pietruszką oraz śmietaną czy sokiem z cytryny i nakładało właśnie do muszelek po ostrygach, a następnie zapiekało. Podobnie podawano również same ostrygi.
Skoro dwudziestolecie to także moda na kuchnię jarską, to czy to oznacza, że zaczęto wówczas dbać o linię?
I tak, i nie. Kuchnia jarska, zwana też „kuchnią rajską” przez zabawną grę słów, była elementem holistycznego podejścia do zdrowia. W kurortach, do których się jeździło, obok przeróżnych zabiegów zalecano również dietę jarską. Nie była ona jednak oddzielną dziedziną.
W domach, owszem, można było znaleźć książki kucharskie z bezmięsnymi przepisami, ale bardziej niż o zdrowotność tych potraw, chodziło o to, by nie kupować zbyt drogiego produktu. Kuchnia dwudziestolecia tłuszczem mimo wszystko stoi. Ludzie i wtedy wiedzieli, że dzięki niemu danie smakuje. Nic nie zastąpi masła, a najlepszy schabowy to ten usmażony na smalcu. Te, nazwijmy je „dietetyczne” zabiegi sprowadzały się jedynie do tego, by zastąpić masło czy smalec margaryną w przepisach na słodkie potrawy, jak ciasta, ciasteczka, torty.
Właśnie, jakie słodkości podbijały podniebienia Polaków w tamtych czasach?
Te, które dosyć dobrze już znamy, nie ma wielkich zaskoczeń: serniki, pączki, szarlotki, makowce. Desery, które nieco odeszły w zapomnienie, to kompoty. Rozumiane nie jako sam napój, ale owoce podawane w miseczce z nieco zredukowanym płynem z ich gotowania. To przysmak, który dziś raczej nie istnieje, a w dwudziestoleciu pojawiał się wszędzie i w różnych wydaniach. Czasem także z dodatkiem alkoholu. Modne były także słodkie bułeczki a’la brioszki, które jak mówiłem wcześniej, faszerowano nie tylko na słodko, ale i na słono. Często w takim słodkim cieście lądowała chociażby słonina. To były smakołyki, które przywędrowały do polskiej kuchni z zaboru pruskiego.