Rozmowy

Angela Merkel rządziła za długo

Angela Merkel zaakceptowała sytuację, w której Unia Europejska została zdominowana przez Niemcy. Szesnaście lat jej rządów wiązało się ze spadkiem wpływów Francji, która przestała być równoważną siłą dla Berlina w Unii – ocenia Piotr Semka, dziennikarz i publicysta, znawca Niemiec.

TYGODNIK TVP: W niedzielę, 26 września w Niemczech odbędą się wybory do Bundestagu. Oznacza to, że trwające szesnaście lat rządy Angeli Merkel dobiegają końca. Jak zostanie ona zapamiętana?

PIOTR SEMKA:
Jako kanclerz, która wykreowała nowy kształt Niemiec – państwa, które chce pełnić rolę nowoczesnego mocarstwa na terenie Europy. I które jest bardzo sprawne w zdobywaniu rynków dla swojego eksportu.

Ten nurt był już do pewnego stopnia obecny w polityce niemieckiej. Jeszcze za rządów Helmuta Schmidta (kanclerz Republiki Federalnej Niemiec w latach 1974–1982 – przyp. red.), a później Helmuta Kohla (kanclerz Republiki Federalnej Niemiec w latach 1982–1998 – przy. red.) była na przykład chęć robienia interesów z Rosjanami. Jednakże Niemcy mieli wtedy poczucie, że ich siły zbrojne są jedną z czołowych sił NATO, a tym samym, że są oni odpowiedzialni za obronę zachodniej demokracji.

Tymczasem narracja, która zaczęła się pojawiać za rządów Gerharda Schrödera (kanclerz w latach 1998–2005 – przyp. red.), a była kontynuowana za rządów Angeli Merkel, brzmiała następująco: „Jesteśmy mocarstwem nowego typu w formacie Mittelmacht (mocarstwo średniej wielkości). Koszty i odpowiedzialność za obronę Europy w razie konfliktu poniesie Ameryka. Problem zresztą nie istnieje, bo przecież Związek Radziecki upadł, a Chiny zmierzają w kierunku kapitalizmu (i w domyśle: demokracji)”.

W tym sensie Merkel chciała powielić postawę Szwecji czy Szwajcarii z czasu II wojny światowej, czyli: „Wszyscy toczą jakąś niezrozumiałą wojnę, ale my trzymamy się od niej z dala. Jeśli Niemcy nas o coś poproszą – wykonamy; jeśli poproszą Brytyjczycy – też wykonamy”.

O integracji Unii Europejskiej dalej mówiono bardzo wiele. Ale w kluczowych momentach Niemcy twardo realizowały swój interes.

Zbiegło się to z coraz bardziej postępującą zmianą sympatii społeczeństwa niemieckiego. Pojawiła się doprawdy trudna do wyjaśnienia miłość do Rosji. Jeszcze w epoce Borysa Jelcyna (w latach 1991–1999 prezydent Federacji Rosyjskiej – przyp. red) polityka niemiecka opierała się na dogmacie, że Rosji trzeba pomagać w marszu do demokracji. Ale odkąd władzę na Kremlu przejął Władimir Putin, to było przecież widać, że wraca władza KGB. Doskonale rozumiał to na przykład Lech Kaczyński. To Lech Kaczyński był w 2008 roku na wiecu w Tbilisi, razem z przywódcami państw Europy Środkowo-Wschodniej, a nie Angela Merkel. Ale wydawało się, że Niemcy powinny zacząć powoli korygować swoją politykę wobec Rosji.
Rosjanie z Symferopola świętują rocznicę aneksji Krymu. Napis na ulicznej instalacji głosi: „Krymska wiosna. Siedem lat w domu” Fot. ALEXEY PAVLISHAK / Reuters / Forum Fot.
Tak się jednak nie stało.

Pieniądz okazał się twardym panem. Rządza zysków kazała Niemcom ciągle się łudzić. Pokazywali, że z Rosjanami potrafią się dogadać. Odgrywali rolę członka rodziny, który potrafi uspokoić wujka, kiedy ten wpada w szał. Ale ta formuła też się nie sprawdziła, co pokazała aneksja Krymu.

Ostatnim głosem rozsądku okazał się ówczesny minister finansów, a obecnie przewodniczący Bundestagu – Wolfgang Schäuble, który powiedział, że nie ma różnicy między aneksją Krymu przez Rosję a inkorporacją Sudetów i rozbiorem Czechosłowacji przez III Rzeszę. W Niemczech te słowa wywołały oczywiście oburzenie.

Inne zjawisko, które jest coraz bardziej widoczne, wiąże się ze stosunkami Niemiec z krajami Bliskiego Wschodu. Słowem, Niemcy zapewniają know-how, a one zapewniają surowce. Z tego powodu Niemcy w I połowie XX wieku wybudowały kolej bagdadzką. Już wtedy myślały o ropie irackiej, oferując w zamian umożliwienie eksportu towarów z Bliskiego Wschodu na rynki europejskie.

Ale wróćmy jeszcze na chwilę do relacji niemiecko-rosyjskich.

Za sprawą pacyfizmu pokolenia '68 roku najpierw mówiono, że skończyła się epoka wojen. A potem przekonywano, że nawet jeśli Rosja sprawia kłopoty, to trzeba działać kojąco, że Rosja będzie się cywilizować. Angela Merkel z czasem zaakceptowała pewną grę pozorów, o czym świadczy sytuacja z otruciem Aleksieja Nawalnego. Kanclerz przybrała pozę dobrej cioci, która przyjęła Nawalnego do siebie i uchroniła go od śmierci. Ale gdy tylko Nawalny wrócił z Niemiec do Rosji, trafił do łagru. Rosja zaakceptowała pewien margines sprzeciwu Niemiec wobec swojej polityki. Ale w zamian za to przykładowo Nord Stream II pozostał niezagrożony. Zresztą Gazociąg Północny będzie symbolem objęcia przez Niemcy roli strategicznego sojusznika Rosji.

W Monachium namawiają nas do rezygnacji z suwerenności

Podejmowanie decyzji w polityce zagranicznej UE musi być zreformowane: odejść od zasady konsensusu na rzecz głosowania większościowego. Trzeba też stworzyć europejską armię – postulują niemieccy politycy.

zobacz więcej
A jak z perspektywy szesnastu lat rządów Angeli Merkel ocenia pan relacje Niemiec z Polską?

Kanclerz starała się za wszelką cenę utrzymać kontrolę Niemiec nad krajami Europy Środkowej. Tak naprawdę miała problem z dwoma państwami – Polską i Węgrami. W przypadku Węgier zastosowano perswazję: Orban pozostanie w Europejskiej Partii Ludowej, ale w zamian za to musi spełnić pewne warunki. To się nie udało – Viktor Orban odszedł z EPL.

W przypadku Polski mieliśmy do czynienia z wiarą Niemiec, że rządy PiS to jakaś aberracja i do władzy szybko wróci PO, którą komplementowano w niemieckich gazetach jako partię proniemiecką. Z kolei Donald Tusk był chwalony jako ciekawa postać europejska. Następnie Angela Merkel przez pewien czas próbowała nawiązać dialog z Jarosławem Kaczyńskim. Ale o ile ich spotkanie w Mesebergu w lipcu 2016 roku było dość obiecujące, o tyle podczas spotkania w Warszawie w lutym 2017 roku Jarosław Kaczyński wyraźnie powiedział, że nie akceptuje pomysłu, by Donald Tusk został ponownie wybrany na przewodniczącego Rady Europejskiej – nie było dotąd praktyki, aby przewodniczący Rady Europejskiej był wybierany bez akceptacji rządu kraju, z którego pochodził. Angela Merkel zlekceważyła ten zwyczaj i doprowadziła do wyboru Donalda Tuska. To był koniec dialogu.

Co nie znaczy, że Polska i Niemcy nie robią wspólnie interesów. Niemiecki pragmatyzm zawsze działał dwutorowo: z jednej strony mamy demonstracje polityczne, a z drugiej – równolegle – biznes się kręci. Niemniej jednak Angela Merkel pokazała, że Niemcy w roli polskich władz akceptują tylko obecną opozycję, i że akceptują sytuację, w której Unia Europejska staje się nie tylko wspólnotą handlu i biznesu, ale także wspólnotą ideologiczną, choćby w kwestii LGBT.
Angela Merkel sprawnie wysadziła z siodła swego mentora - przypomina Piotr Semka. Na zdjęciu: kanclerz Helmut Kohl i jego minister środowiska Angela Merkel w 1995 roku. Fot. Michael Urban / Reuters / Forum
Wspomniał pan na początku rozmowy o Helmucie Kohlu. Jak Angela Merkel wypada na tle kanclerzy, którzy również bardzo długo sprawowali rządy, jak Konrad Adenauer czy właśnie Helmut Kohl?

Każdy z tych polityków był odbiciem pewnej fazy rozwojowej Niemiec. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że mieliśmy do czynienia z powolnym dążeniem do odzyskania przez Niemcy pozycji mocarstwa europejskiego.

Adenauer starał się, by Niemcy zmyły z siebie hańbę nazizmu. Tworzył sojusz z Francją i budował zręby niemieckiej gospodarki po II wojnie światowej. Przy okazji dbał o to, by odsunąć na margines amerykańskie fundacje, promujące w RFN demokrację. Paradoks polega na tym, że gdy Polska zaczęła odzyskiwać suwerenność po 1989 roku, to Niemcy nam powiedzieli: „To my was teraz wprowadzimy do Europy. Pomogą w tym fundacje imienia Konrada Adenauera, Friedricha Naumanna, Friedricha Eberta i Róży Luksemburg”.

Epoka Kohla wiązała się ze skokiem Niemiec w dziedzinie technologii i eksportu. Wprowadził on walutę euro i zjednoczył oba państwa niemieckie. W tym sensie Kohl przywrócił stan państwa mniej więcej z 1929 roku – jeszcze sprzed kryzysu gospodarczego.

Czy Niemcy bez Angeli Merkel będą niebezpieczni dla Europy?

Zamordowała ojca. Uśpiła Niemców. Metoda polityczna Angeli Merkel

zobacz więcej
Niektórzy twierdzą, że to Helmut Kohl wykreował Angelę Merkel.

Zakładał jednak, że będzie ona – jak to wtedy mówiono – „dziewczynką Helmuta”, czyli taką „wdzięczną paprotką”. Ale ona okazała się na tyle sprawnym politykiem, że gdy wybuchła afera finansowa związana z lewymi kasami CDU, bardzo szybko spisała Kohla na straty. Choć mówiono wtedy, że odsunięcie Kohla nie wchodzi w grę, bo to przecież ojciec zjednoczenia Niemiec. Angela Merkel jednak nie przejmowała się tym i wysadziła go z siodła. A niebawem, bo w 2005 roku objęła władzę.

Była też na tyle sprytna, żeby zmieniać sojusze. Najpierw był to sojusz z FDP (dopóki ta partia nie osłabła), a potem tzw. wielka koalicja z SPD. Kierowała się pragmatyzmem. Na przykład uznała, że należy zaakceptować małżeństwa osób jednej płci. Nie miała z tym żadnych problemów, choć zawsze deklarowała się jako chrześcijanka.

Niemcy prowadziły na arenie międzynarodowej grę, która ma swoje konsekwencje. W tym miesiącu Stany Zjednoczone, Australia i Wielka Brytania zawarły układ obronny AUKUS. To pokazuje, że Ameryka przestała poważnie traktować deklaracje o sile bojowej europejskich państw NATO, czy o stworzeniu jakiegoś ulepszonego sojuszu, że w sprawach naprawdę gardłowych liczy się koalicja krajów, które serio traktują sprawę obronności. I uznała, że partnerami dla niej są Wielka Brytania i Australia. (Więcej w tekście: Europa traci znaczenie. Prawdziwym centrum świata stają się Indo-Pacyfik i Chiny)


Co ważne, Angela Merkel zaakceptowała sytuację, w której Unia Europejska została zdominowana przez Niemcy. Szesnaście lat jej rządów wiązało się ze spadkiem wpływów Francji, która przestała być równoważną siłą dla Berlina w Unii Europejskiej. Emmanuel Macron jest wprawdzie poklepywany po plecach, komplementowany, ale nie jest traktowany tak poważnie jak w epoce Helmuta Schmidta był traktowany Valéry Giscard d’Estaing, czy w epoce Helmuta Kohla – François Mitterrand. Z perspektywy czasu można uznać, że Mitterrand był ostatnim przywódcą Francji mocarstwowej; Jacques Chirac w błazeński sposób próbował kontynuować politykę dystansu Charles'a de Gaulle’a wobec Stanów Zjednoczonych, zaś prezydenci François Holland czy Emmanuel Macron wręcz przypominają postacie z komedii slapstickowej.
Jak twierdzi publicysta Angela Merkel (w środku) do pewnego czasu prowadziła flirt z Eriką Steinbach (z prawej). Na zdjęciu: pani kanclerz i szefowa Związku Wypędzonych oglądają wystawę „Tęsknota za małą ojczyzną”, rok 2012. Fot. Thomas Peter / Reuters / Forum
A w kwestii polityki historycznej?

Pod tym względem rządy Angeli Merkel miały swoją cezurę w dwóch momentach. Pierwszym była jej zgoda na powstanie Centrum przeciwko Wypędzeniom. Poza tym dość długo – aczkolwiek do pewnego czasu – prowadziła flirt z Eriką Steinbach.

Drugim momentem, choć w kontekście relacji polsko-niemieckich ocenimy to dopiero za jakiś czas, była historia z serialem „Nasze matki, nasi ojcowie”. Angela Merkel miała wiele możliwości, by po cichu skłonić stację ZDF, aby wyraźnie przeprosiła za obraźliwe dla Polaków akcenty w serialu. W Niemczech do dziś nikt sobie nie zdaje sprawy, jak bardzo ten incydent zepsuł pojednanie z lat 1965-1989. Konflikt mógł zostać rozładowany, ale kanclerz nic w tej sprawie nie zrobiła.

Z kolei opowieści, że rząd nie jest w stanie niczego na mediach wymusić, okazały się bzdurą, kiedy wyszło na jaw, iż media na wyraźną prośbę władz przez dwa dni nie informowały o molestowaniu kobiet na dworcu w Kolonii.

Dodajmy, że liberalni komentatorzy lubią powtarzać, iż powinniśmy się cieszyć z tego, jak bardzo Angela Merkel jest propolska.

Nałożyli na siebie wory pokutne. Sukces niemieckiego establishmentu

Dlaczego Ronald Reagan zdecydował się wykonać bardzo kontrowersyjny krok i złożyć hołd żołnierzom niemieckim, którzy zginęli w drugiej wojnie światowej?

zobacz więcej
A rzeczywiście jest propolska? W jakim sensie?

W tym, że być może należy do ostatniego pokolenia polityków, którzy osobiście odczuwają winę Niemiec za II wojnę światową. W Niemczech wyrasta bowiem nowa generacja polityków prezentująca następującą narrację: „Przecież przepracowaliśmy wszystkie wady hitleryzmu. I teraz to my mamy obowiązek pilnować, żeby nie były łamane prawa człowieka w Polsce i innych krajach. Będziemy przypominać Polakom o Jedwabnem”, i tak dalej.

Z tego punktu widzenia, Angela Merkel rzeczywiście reprezentuje pokolenie, które jeszcze odczuwa bliskość II wojny. W końcu urodziła się dziewięć lat po jej zakończeniu.

Jakie są największe sukcesy pani kanclerz?

Utrzymanie wysokiej pozycji Niemiec pod względem gospodarczym. Ponadto samo przetrwanie szesnastu lat u władzy trzeba uznać za duży sukces. I wreszcie jej sukcesem, a dla Europy złą wróżbą, jest nieformalny, aczkolwiek bardzo solidny sojusz Niemiec z Rosją. Bo jak pokazuje większość sondaży, społeczeństwo niemieckie chce takiego sojuszu, a zarazem chce odwrócenia się plecami do Ameryki. Tak więc dla tych, którzy mają taką wizję Niemiec jest to sukces. Ale dla Polski jest to bardzo niepokojące.

A porażki?

To, że uległa presji migracyjnej we wrześniu 2015 roku. Angela Merkel chciała, by Niemcy odegrały rolę światowego mocarstwa miłosierdzia. I to jej się udało. Tyle że mniejszość muzułmańska, która w Niemczech stale się powiększa, z perspektywy czasu – z racji tzw. konfliktu drugiego pokolenia – będzie kulą u nogi.

Widzimy to we Francji. Dopóki po zdobyciu władzy w Algierii przez narodowych rewolucjonistów, przyjeżdżali stamtąd ludzie, którzy ufali państwu francuskiemu, uważali je za solidne, to nie było problemu. Często byli wręcz wdzięczni Francji, że ich przyjęła. Ale ich dzieci już tego nie pamiętały. Wyrastały w dzielnicach nędzy, odkrywając, że nie mają takich samych szans, jak dzieci francuskie. I zaczęły „podpalać” te dzielnice.

Za dużą porażkę Angeli Merkel można uznać zamachy terrorystyczne, do jakich dochodzi w Niemczech. Mam na myśli zamach z użyciem ciężarówki w czasie jarmarku bożonarodzeniowego w Berlinie w 2016 roku, jak i różne ataki nożowników.
Angela Merkel chciała, by Niemcy odegrały rolę światowego mocarstwa miłosierdzia – mówi Piotr Semka nawiązując do kryzysu migracyjnego z 2015 roku, gdy fala imigrantów przelewała się przez Europę. Fot. Leonhard Foeger / Reuters / Forum
Porażką jest też stan CDU i CSU. Merkel cały czas usuwała z partii wyraziste postacie. Doprowadziła do sytuacji, w której politycy partii, brani pod uwagę jako kandydaci na kanclerza, jak Jens Spahn, Friedrich Merz i Armin Laschet – byli jednak dość słabi. Ostatecznie kandydatem CDU został Laschet, ale jego szanse na wygraną tuż przed wyborami są oceniane jako znacznie mniejsze niż szanse lidera SPD Olaf Scholza.

Można postawić tezę, że Angela Merkel rządziła za długo. Gdyby wycofała się w 2013 roku, to wtedy nie ona musiałaby decydować w sprawie migracji. Nie ona byłaby obciążona finalizacją Nord Stream II. Może ktoś inny nie doprowadziłby do tak dużego konfliktu z Donaldem Trumpem?

Mówił pan o kryzysie migracyjnym. Czy Angela Merkel w wystarczającym stopniu podjęła działania w celu jego zażegnania?

Ona go zażegnała, tylko po cichu, nie chcąc wychodzić z roli dobrej cioci. Szybko zaaranżowała umowę z Turcją, która zablokowała kanał przerzutowy uchodźców na Bałkany, próbujących przedostać się stamtąd na Węgry.

Gdy pojawił się kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej i białorusko-litewskiej, Angela Merkel bardzo zdecydowanie wsparła Polskę i Litwę, dając do zrozumienia, że nie może się powtórzyć sytuacja z 2015 roku. Zrobiła to, bo wiedziała, że jeżeli podjęłaby kroki zachęcające imigrantów do przedzierania się przez granice, to zaszkodziłaby przed wyborami Arminowi Laschetowi. Musiała to zrobić. Niemniej jednak wielu Niemców nie zapomniało jej (i nie zapomni) decyzji, jaką podjęła w 2015 roku.

Ale warto wspomnieć o jeszcze jednej odsłonie Niemiec z Angelą Merkel w roli kanclerza.

To znaczy?

Niemcy coraz mniej przychylnie przyglądają się sytuacji, w której kraje Europy Wschodniej nie spełniają roli, jaka została dla nich przewidziana. Mowa o roli tych krajów jako podwykonawców podzespołów dla takich firm, jak Siemens czy Volkswagen. Kraje te stają się coraz bardziej autonomiczne.

Są Niemcy i wschodni Niemcy. Mur berliński wciąż istnieje

Wschodni Niemcy mają poczucie, że zostali „przejęci” czy, jak pan woli, „skolonizowani” przez Niemców zachodnich – mówi niemiecki ekonomista Felix Roesel.

zobacz więcej
Trzeba też wziąć pod uwagę problemy demograficzne Niemiec. To, że mogą mieć problem z utrzymaniem kadr. Owszem, tworzone są rozmaite projekty przyciągające fachowców (choćby programistów z Indii). Ale problem polega na tym, że bardzo często do Niemiec trafiają ludzie, którzy chcą lepiej żyć, mieć niemiecki socjal, jednak niekoniecznie chcą latami uczyć się rzemiosła, kształcić się na robotników wykwalifikowanych itd. Niemcy jeszcze utrzymują równowagę, ale wcale nie jest pewne, że również tak będzie za dziesięć lat.

Niemcy forsowały w ostatnich latach zwiększenie współzależności między państwami członkowskimi Unii Europejskiej w kwestii polityki klimatycznej czy obronnej.

Niemcy, jak to mają w zwyczaju, angażują się w projekty, które można racjonalnie obronić. Podobnie było ze wskazywaniem korzyści z wprowadzenia w całej Unii Europejskiej jednej waluty (euro). Jednakże zawsze było to połączone z pewną przewagą dla Niemiec. Zresztą Niemcy jako kraj, który dużo eksportuje, zawsze na euro wychodził najlepiej. Na przykład Grecy twierdzą, że euro ich osłabiło.

Tak samo jest z koncepcją zielonej Europy. Niemcy lansują programy, które są wprowadzane we wszystkich krajach unijnych i które wiążą się z przyjęciem bardzo wyśrubowanych standardów ekologicznych. Jednocześnie mają nadzieję, że kraje – zwłaszcza Europy Wschodniej – będą kupowały produkty ich przemysłu, związane z pozyskiwaniem energii z wiatru, słońca czy wody.

Angela Merkel, jak każdy kanclerz, który rządził tak długo, ma zagwarantowane miejsce w historii. Ale to jakie ono będzie – należy oceniać z perspektywy dalszych wydarzeń. Jeżeli Niemcy będą odchodzić od ideałów powojennej siły, która troszczy się o ochronę Zachodu przed imperialnymi zakusami Rosji i zaczną tracić zaufanie na arenie międzynarodowej, to epoka Angeli Merkel będzie kojarzona z powrotem do snów o egoistycznej mocarstwowości Niemiec.

– rozmawiał Łukasz Lubański

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Fot. PAP/Wojciech Olkuśnik
Piotr Semka , z wykształcenia historyk, jest dziennikarzem, publicystą, autorem książek. Obecnie jest związany z tygodnikiem „Do Rzeczy”. W 2020 roku był kuratorem wystawy „Najdalsza Polska. Szczecin 1945-1948”.
Zdjęcie główne: Sierpniowe spotkanie na Kremlu kanclerz Angeli Merkel z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Pani kanclerz kilka miesięcy przed wyborami do Bundestagu odbywała pożegnalny tour po Europie. Fot. Yevgeny Odinokov/Russian Presidential Press and Information Office/TASS/Forum
Zobacz więcej
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Zarzucał Polakom, że miast dobić wroga, są mu w stanie przebaczyć
On nie ryzykował, tylko kalkulował. Nie kapitulował, choć ponosił klęski.
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
W większości kultur rok zaczynał się na wiosnę
Tradycji chrześcijańskiej świat zawdzięcza system tygodniowy i dzień święty co siedem dni.
Rozmowy wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Japończycy świętują Wigilię jak walentynki
Znają dobrze i lubią jedną polską kolędę: „Lulajże Jezuniu”.
Rozmowy wydanie 15.12.2023 – 22.12.2023
Beton w kolorze czerwonym
Gomułka cieszył się, gdy gdy ktoś napisał na murze: „PPR - ch..e”. Bo dotąd pisano „PPR - Płatne Pachołki Rosji”.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Człowiek cienia: Wystarcza mi stać pod Mount Everestem i patrzeć
Czy mój krzyk zostanie wysłuchany? – pyta Janusz Kukuła, dyrektor Teatru Polskiego Radia.