Skandaliści od nekrofilii, makdonaldyzacji i nazizmu. Ich film może oburzać nie tylko środowiska żydowskie, które z Holokaustu uczyniły temat tabu, ale i tytułowe Niemcy.
zobacz więcej
W połowie roku 1985 legendarna amerykańska grupa punkrockowa Ramones nagrała singiel „Bonzo Goes to Bitburg”. Tytułowy utwór stanowił zjadliwy komentarz artystów do spektakularnego politycznego wydarzenia, które zbulwersowało opinię publiczną zarówno w USA, jak i w krajach europejskich oraz Izraelu.
Chodziło o głośną wizytę Ronalda Reagana w maju 1985 roku na cmentarzu w Bitburgu niedaleko granicy RFN z Luksemburgiem. W miejscu tym znajdują się groby żołnierzy niemieckich, którzy zginęli w drugiej wojnie światowej. Prezydent Stanów Zjednoczonych złożył im hołd.
Gest ten w zamyśle jego inicjatorów miał być symbolem amerykańsko-niemieckiego pojednania. Analogicznie do tego, co się stało niecały rok wcześniej z udziałem prezydenta Francji François Mitterranda oraz kanclerza RFN Helmuta Kohla. Wtedy obydwaj politycy uścisnęli sobie dłonie na cmentarzu w Verdun – gdzie spoczywają żołnierze francuscy i niemieccy, polegli w pierwszej wojnie światowej. Tyle że w Bitburgu mogił Amerykanów nie ma, są natomiast groby członków Waffen-SS.
Dlaczego Reagan zdecydował się wykonać bardzo kontrowersyjny krok? Na to i wiele innych pytań próbuje odpowiedzieć Jacob S. Eder, wykładowca Uniwersytetu Fryderyka Schillera w Jenie w książce „Lęk przed Holocaustem” (wydanie polskie w przekładzie Macieja Antosiewicza ukazało się w tym roku nakładem Instytutu Pileckiego).
Wydawałoby się, że w latach 80. XX wieku USA i RFN łączył ścisły sojusz w ramach NATO. Oba państwa miały wówczas jednego głównego wroga – Związek Sowiecki. I tak faktycznie było. Tyle że – jak pokazuje Eder – niezależnie od zimnowojennych okoliczności, na dynamikę stosunków amerykańsko-zachodnioniemieckich wpływ miały też inne czynniki, a wśród nich szczególną rolę odgrywała pamięć historyczna.