Stworzyli oni oczywiście sztuczne surogaty komórek z potencjalnymi zastosowaniami: od dostarczania leków po badanie składników środowiska zewnętrznego. Nie jest to pierwszy taki wytwór ludzkiej myśli, choć wyjątkowo udany. Warto jednak zauważyć najpierw, że już w listopadzie 2018 roku Neal Devaraj i jego koledzy z University of California w San Diego opracowali modelowe „komórki” tak sztuczne, że nawet student I roku biologii nie miałby wątpliwości, patrząc na nie przez mikroskop, że to nic naturalnego. Pod mikroskopem bowiem są one idealnie okrągłe, jak piłka. A tak się zachowa jedynie komórka bez białkowego cytoszkieletu czy jakiejś ściany komórkowej, ich zaś w naturze nie ma.
Normalna żywa komórka jest też podzielona na przedziały za pomocą dwuwarstwowej błony białkowo-lipidowej. W syntetycznych komórkach z Kalifornii zamiast owej naturalnej błony lipidowej była warstwa spolimeryzowanych akrylanów. Syntetyczne komórki stworzone przez Neala Devaraja były wyposażone w specjalny przedział zawierający DNA, który to kwas nukleinowy, oczywiście w całości, zrobiono w syntezatorach. Przedział ów jednak nie był – tak jak w prawdziwej komórce roślin, zwierząt, grzybów czy protistów – otoczony błoną. „Cytoplazma” też nie przypominała chemicznie tej prawdziwej – jej podstawą są minerały, które niczym w biblijnym opisie – pochodzą z gliny.
Dziś z kolei dziesięciolecia prac nad sztucznymi komórkami zaowocowały tworem zdolnym do aktywnego transportu – w przeciwieństwie do komórek kalifornijskich zdolnych jedynie do pasywnej wymiany składników takich, jak zielony fluorescencyjny barwnik. Aktywny zaś transport to bardzo skomplikowany proces metaboliczny, dokładnie dlatego, że potrzeba jakoś dostarczać do niego energii. Gdy nowojorsko-chicagowski twór, złożony jedynie ze związków nieorganicznych, był umieszczany w roztworach mieszanin różnych cząstek, był zdolny autonomicznie je przechwytywać, koncentrować w swym wnętrzu i przechowywać oraz dostarczać te mikroskopijne ładunki.
Uczeni stworzyli najpierw sferyczną przestrzeń wielkości czerwonej krwinki, otoczoną membraną z polimeru. Przebili następnie mikroskopijny otwór w kulistej membranie, tworząc nanokanał, przez który można wymieniać materię, imitując kanał białkowy komórki. Dla aktywnego transportu potrzeba jednak mechanizmu dostarczania energii. W żywej komórce wnętrza mitochondriów „spalają” węgiel organiczny (np. pochodne glukozy) i dostarczają ATP, czyli energii. W sztucznej komórce swojego pomysłu naukowcy dodali wewnątrz nanokanału chemicznie reaktywny składnik, który po aktywacji światłem działa jak pompa. Gdy naświetlić ową chemiczną pompę, wyzwalana reakcja zamienia ją w maleńką próżnię i przeciąga mikroładunek przez błonę. W ciemności, gdy pompa jest wyłączona, ładunek jest uwięziony i przetwarzany wewnątrz surogatu komórki. A gdy reakcja chemiczna ulega odwróceniu, znów pod wpływem światła, ładunek jest wypychany na żądanie.
W komórkach z Kaliforni – wyposażając je w materiał genetyczny, a zatem zdolność do kodowania rozmaitych leczniczych związków – tak zakodowano zielone białko fluorescencyjne, że były w stanie je sobie nawzajem przekazywać, reagując na sygnał: „nie jestem jeszcze zielony”. Dziś sztuczne komórki z Wielkiego Jabłka i Wietrznego Miasta potrafią z kolei aktywnie transportować w poprzek swojej błony spore cząsteczki, tak wielkie, jak komórka
E. coli.
***
Jak podsumowują autorzy najnowszej pracy w „Nature”: „Nasze odkrycia stanowią podstawę do opracowania następnej generacji inteligentnych materiałów, autonomicznych mikromaszyn i sztucznych naśladowców komórek”. Życie znamy jedynie komórkowe. Powoli budujemy coraz doskonalsze komórki, które nie są tak całkiem żywe i dają się zaprogramować do działania. Zombi?
– Magdalena Kawalec-Segond
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy