Obraz pod roboczym tytułem „Bestia w potrzasku (kajdanach)” planowano w polsko-argentyńskiej (sic!) koprodukcji. Latynosi mieli odpowiadać za plenery, atelier i stronę techniczną przedsięwzięcia, nasi za obsadę aktorską. Głównego koordynatora i wykonawcę „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” (Endlösung der Judenfrage) miał odtwarzać Adam Pawlikowski. W gronie pretendentów do innych ról byli: Zbigniew Cybulski, Stanisław Jasiukiewicz, Zygmunt Kęstowicz, Bogusz Bilewski, Mieczysław Stoor, Leszek Herdegen, Andrzej Nowakowski, Tadeusz Janczar, Henryk Bąk, Henryk Borowski, Mariusz Dmochowski i Bogumił Kobiela.
Argentyńczycy pragnęli pieczołowicie zrekonstruować porwanie Eichmanna, uprowadzonego przez agentów Mosadu z Buenos Aires, gdzie się ukrywał, a Polacy zamierzali tę postać uogólnić, podkreślając problem niemieckich zbrodniarzy wojennych, który znaleźli azyl w Ameryce Południowej. W efekcie tego sporu zdjęć nigdy nie rozpoczęto.
Wcześniej upadł koncept innej koprodukcji, tym razem z RFN, zatytułowanej „Pod batutą swastyki”, dyskontującej elementy biografii Wilhelma Furtwänglera (1886 –1954), czołowego dyrygenta niemieckiego, współpracującego z hitlerowcami dla ratowania muzyków pochodzenia żydowskiego ze swej orkiestry.
Andrzej Munk, zapamiętały meloman, bywalec Filharmonii Narodowej, zaprzyjaźniony z czołowymi kapelmistrzami tamtych lat: Stanisławem Wisłockim, Bohdanem Wodiczką i Henrykiem Czyżem, zlecił napisanie scenopisu Pawłowi Beylinowi, recenzentowi muzycznemu i eseiście. Do roli wiodącej reżyser przymierzał Adama Pawlikowskiego, aktora niezawodowego, ale za to znającego biegle język niemiecki i zagorzałego miłośnika muzyki – amatorsko zajmującego się także jej wykonywaniem (vide ścieżka dźwiękowa „Ostatniego dnia lata”, reżyserskiego debiutu Tadeusza Konwickiego). Beylinowi zabrakło jednak doświadczenia w tworzeniu dialogów, więc po zamierzeniu pozostało jedynie zanikające echo.
Reżyser rozważał też inny pomysł nawiązujący do II wojny światowej. Podczas pobytu w Zakopanem poznał Zygmunta Karasińskiego, kompozytora i aranżera, który część okupacji przeżył, kierując zespołem przygrywającym do tańca na dancingu „Edelweiss” („Szarotka”) zlokalizowanym na Gubałówce, dostępnym „Nur für Deutsche” (tylko dla Niemców). Miasto w owych latach miało status Sperrgebiet, tzn. było zamknięte dla przyjezdnych Polaków, ale kunszt muzyczny Karasińskiego spowodował, że okupanci niemający pojęcia o jego „rasowej nieczystości” wystawili mu glejt zezwalający na pobyt pod Tatrami.
Tytuł filmu „Noc w Zakopanem” wykorzystywał słowa refrenu przebojowego tanga skomponowanego przez muzyka (do spółki z Szymonem Kataszkiem, słowa – Aleksander Jellin) w roku 1939 z okazji rozgrywanych pod Giewontem FIS, jak wtedy nazywano narciarskie mistrzostwa świata. Munk wielokrotnie nakłaniał kompozytora do podzielanie się wspomnieniami z pisarzem i dziennikarzem, Adamem Liberakiem, który na ich kanwie miałby utkać scenariusz. Bez rezultatu.