Nie mam pojęcia jak to rozwiązywał obecny prezes PZPN. Fakty są takie, że pokonał rywala miażdżącą przewagą 92 do 23. Zresztą przed zjazdem wyborczym było raczej wiadomo kto wygra i że nie będzie to Marek Koźmiński, uważany za człowieka Bońka.
Koźmiński nie ukrywał rozczarowania. Wydawał się „zagubiony jak maleńki Buncol na polu karnym”, więc diagnozę swojej porażki sprowadził do teorii, że nie chodził na wódeczkę. Nie powiedział, że Kulesza chodził, ale nie musiał. Wyszło jak wyszło, a wynik poszedł w świat.
Zatem klimat nowego otwarcia w polskim futbolu już na wstępie został podrasowany złymi emocjami, które mnożą się szybko jak kiedyś króliki w Australii. Jednak prezes Kulesza nie zwalnia, rzuca pomysłami, które się nie podobają.
Garnitur z powietrza
Piłka młodzieżowa to jeden z priorytetów obecnej ekipy. Niby oczywista oczywistość i każdy z prezesów ujmuje ten temat w swoim pakiecie wyborczym tyle, że większość na tym poprzestaje. Według sprawdzonej koncepcji – jak mówię, że to zrobię, to mówię.
W efekcie nasza piłka młodzieżowa jest dziś kompromitująco słaba, czego dowiodło choćby 1:10 z Niemcami. Sportowy rozwój młodych pokoleń ponoć wszystkim leży na sercu. Dopóki sobie tam leży i się nie rusza, nie przeszkadza w dorosłych interesach.
Niestety pojawił się Kulesza ze swoją Kinder Niespodzianką. Zamiast bić pianę jak poprzednicy, kontynuować narrację o wielkiej wadze problemu, dokonał ostrego cięcia. Jednym ruchem zlikwidował rozgrywki ligowe dwunastolatków.
Ze skruchą przyznaję, że nie miałem bladego pojęcia o polskiej lidze dwunastolatków, przekalkowanej z zawodowego futbolu oraz który geniusz to wymyślił. Jednak pomysł uważam za idiotyczny i wyjątkowo szkodliwy.
Dwunastoletni dzieciak nie ma prawa robić nic innego, jak bawić się sportem. Presja na wyniki meczów, zliczanie bramek, tabele ligowe to grubo przedwczesna specjalizacja wyczynowa, która wypala psychikę, wyniszcza organizm, blokuje rozwój sportowy.
Wiedzą o tym wszyscy trenerzy świata, włącznie z naszymi szkoleniowcami od młodzieży, którzy przestrzegali przed takimi rozgrywkami. Długo nikt ich nie słuchał aż przyszedł taki, który usłyszał i wykonał sensowny ruch.
Nie ma mowy o zakazie gry w piłkę dzieciom, które rwą się do futbolu. Jednak bez nacisków na wyniki, bez awansów i spadków w tabelach. Spontaniczna rywalizacja bez przymusu i rozliczeń to jest to, czego trzeba małym piłkarzom i naszej piłce.
Patrzenie na futbol wyłącznie przez pryzmat reprezentacji to jak szycie garnituru bez materiału. Najlepszy krawiec nie zrobi tego z samego powietrza ani z tego, co tam mu jeszcze zostało w magazynie po poprzednich kreacjach.
Nowy prezes zasugerował, że chciałby budować futbol od pieca. Od porządnego szkolenia młodych kadr. A to wymaga długiego czasu oraz zmiany procedur klubowych, sprowadzanych od dawna do hurtowej wyprzedaży talentów, więc może zaboleć.