Roślinny styl vintage. Po monsterach przyszła moda na trzykrotki, paprotki, geranium
piątek,
15 października 2021
Wychodząc do pracy, włączmy żarówki ze światłem białym, a rośliny będą sobie z niego czerpać. Gdy i takie rozwiązanie jest niemożliwe, możemy raz na tydzień zamiast wodą podlać je roztworem z glukozy. Kupujemy w aptece glukozę i rozrabiamy ją w proporcjach jedna łyżeczka na litr letniej wody – radzi Joanna Lewandowska, mistrzyni florystyki prowadząca w TVP Kobieta program „Kwiaty na warsztat”.
Mówi, jakie kwiaty są modne, bo w pandemii kupujemy ich coraz więcej, co zrobić, by przetrwały zimę, a także jak pozbyć się ślimaków z ogródka.
TYGODNIK TVP: Zaczyna się sezon jesienno-zimowy, a co za tym idzie – grzeją kaloryfery, powietrze w mieszkaniach jest suche, światła coraz mniej. Jak zadbać o nasze domowe rośliny, by przetrwały do wiosny?
JOANNA LEWANDOWSKA: Przede wszystkim warto ustalić, skąd roślina pochodzi, z jakiego rejonu świata. Jeśli latem stała na naszym balkonie, tarasie albo przy otwartym oknie, a teraz wstawimy ją do zamkniętego pomieszczenia, to sprawdźmy, czy suche powietrze nie będzie jej przeszkadzało. Być może będzie trzeba wygospodarować jej kącik bardziej wilgotny, z dala od kaloryferów. W mieszkaniach w bloku to właśnie suche powietrze jest dla naszych roślin największym problemem. Przykładem niech będzie chociażby fikus benjamin. To roślina, którą trzeba trzymać z dala od źródeł ciepła, jak kaloryfery czy kominek. Ciepło zadziała na fikusa tak, że będzie zrzucał liście i zamiast pięknej, zdrowej rośliny, wiosnę powitają gołe gałęzie. Podobnie jest w przypadku popularnych wciąż storczyków.
Jak w takim razie poradzić sobie z tym suchym powietrzem? Jak pomóc naszym roślinom?
Najprostszym, domowym sposobem będzie zraszanie rośliny opryskiwaczem na wodę. Dobrze jest też kupić nawilżacz powietrza. Na rynku jest bardzo wiele modeli mniejszych czy większych, prostych w obsłudze. Dobrym wyborem będą również odpowiednie odżywki płynne z dodatkiem azotu, które dobrze wpłyną na stan roślin, ale nie będą generować ich kwitnienia w tym jesienno-zimowym okresie.
Jeżeli będziemy rośliny zraszać, to warto pamiętać, by co dwa tygodnie robić to zwykłą wodą, a odżywką co półtora miesiąca. Zanim to zrobimy, zabezpieczmy powierzchnie dookoła zraszanych roślin, by nie uszkodzić mebli, ścian, czy podłogi. Poza nawilżaczami dobrze sprawdzają się także generatory pary. Jeżeli w mieszkaniu, czy w domu mamy więcej miejsca, warto tworzyć takie roślinne oazy, zebrać te nasze kwiaty w jednym miejscu, by tam mogły sobie spokojnie zimować.
Czy wszystkie rośliny potrzebują takiego zraszania oraz nawilżania powietrza? Może są jakieś wyjątki?
Tak naprawdę aż 90 procent roślin potrzebuje takich zabiegów. Wyjątek stanowią jedynie kaktusy i sukulenty, które poradzą sobie bez tego, bo magazynują wodę w swoich łodygach. Te drugie to bardzo szeroka grupa roślin, znana m.in. ze skalniaków, które mamy w ogródkach. W domu uprawiamy zazwyczaj te ich formy, które nie są mrozoodporne. Najbardziej znana i popularna ich odmiana to eszeweria rozeta, która dobrze sobie radzi nawet w bardzo wysokich temperaturach. Podobnie będzie w przypadku roślin o mięsistych liściach, jak drzewko szczęścia, czy zamiokulkas, które dadzą sobie radę nie tylko z tym suchym powietrzem w mieszkaniu, ale też blisko kaloryfera. Jednak takie rośliny jak wspomniany benjaminek czy monstery będą ulegały obsuszeniu.
Co ze światłem? Jak zapewnić je roślinom, gdy za oknem słońca jest coraz mniej?
Coraz popularniejszym rozwiązaniem są lampy doświetlające rośliny. Jeżeli zgromadzimy je w pomieszczeniu, w którym nie przebywamy zbyt często, dobre będzie działało na nie światło w kolorze fioletowym – pobudzi fotosyntezę, podczas której wytwarzane są związki organiczne, tlen. Jest to jednak światło szkodliwe dla ludzkiego wzroku, dlatego też należy unikać przebywania w takim pomieszczeniu. Jeśli nie mamy możliwości wygospodarowania takiego miejsca, warto doświetlać rośliny nawet w ciągu dnia. Dzień podczas zimy to jakieś pięć godzin światła, do tego pochmurne niebo, dlatego też wychodząc do pracy, włączmy żarówki ze światłem białym, a rośliny będą sobie z niego czerpać.
Doskonały porządek uczyni ze świata cmentarz motyli.
zobacz więcej
W najbardziej ekstremalnym przypadku, gdy i takie rozwiązanie jest niemożliwe, możemy raz na tydzień zamiast wodą podlać rośliny roztworem z glukozy. Kupujemy w aptece glukozę i rozrabiamy ją w proporcjach jedna łyżeczka glukozy na litr letniej wody, by ta glukoza nam się rozpuściła. Gdy wystygnie do końca, zimnym roztworem podlewamy rośliny. Jeżeli zauważymy, że nasza roślina, a zwłaszcza taka o białych liściach, obumiera, to podlewamy ją tym roztworem częściej.
No właśnie, co z tym podlewaniem? Robić to tak samo często, jak latem?
Zgodnie ze sztuką ogrodniczą zalecało się podlewanie rzadziej, z racji tego, że o tej porze roku rośliny wchodzą w stan spoczynku. Moim zdaniem wszystko zależy od naturalnego pochodzenia roślin. Dla tych egzotycznych tak naprawdę nie ma stanu spoczynku, wiec nie ograniczałabym się jakoś znacząco z ich podlewaniem, tylko robiła to zgodnie z zapotrzebowaniem rośliny. Z nastawieniem, że z powodu działania ogrzewania w mieszkaniu w małych doniczkach ziemia może wysychać szybciej. Nawet jak zachowamy stały cykl podlewania, to woda będzie parowała, a my sprawdzając, jak szybko wysycha, dobierzemy odpowiedni cykl podlewania.
Czy zimą i jesienią absolutnie nie powinniśmy przesadzać kwiatków?
Nie byłabym aż tak radykalna w tej kwestii. Moim zdaniem zawsze jest dobry czas na przesadzanie, poza tak ekstremalnymi przypadkami jak czas, gdy roślina kwitnie albo owocuje. Wtedy jest mocno obciążona wydatkiem energii i lepiej dać jej czas, by ten proces dobiegł końca. Do roślin, które kwitną w okresie zimowym należą grudniki oraz drzewa cytrusowe. A jeśli przesadzenie jest konieczne, to należy to zrobić bardzo delikatnie, tak by nie obsypać liści i nie uszkodzić systemu korzeniowego, bo to duży stres dla rośliny i będzie musiała część energii poświęcić na odwodnienie systemu korzeniowego. Dlatego też lepiej poczekać do końca tego procesu.
Czym wzmacniać rośliny w tym czasie, poza wspomnianym już przez panią roztworem glukozy?
Glukoza w zupełności wystarczy i świetnie się sprawdzi w przypadku zarówno roślin zielonych, jak i roślin o bielonych liściach, jak monstera variegata. Takie przebarwienia to obecnie modny trend w roślinach domowych i im bardziej bielone mają liście, tym są bardziej pożądane i droższe. Jeżeli pojawią się szkodniki, wystarczy dorzucić do doniczki rozdrobniony czosnek. I nic więcej tak naprawdę nie trzeba robić.
Obecnie największą plagą i zmartwieniem ogrodników, jeśli chodzi o szkodniki, są ślimaki.
To prawda, mamy do czynienia z plagą ślimaków. Sprzyja im obecna pogoda. Przez ostatnie lata mieliśmy delikatne zimy, choć one bardzo dobrze znoszą nawet te mroźne, gdy temperatura spada do minus 20 stopni Celsjusza. O ile dla roślin domowych nie stanowią one problemu, o tyle w ogrodzie już naprawdę całkiem spory. W ciągu roku występują nawet dwa ich pokolenia, a każdy osobnik składa około 20 jaj.
Świetnym środowiskiem do życia dla ślimaków jest wilgotna ziemia oraz ogrodowe zakamarki, w których może się wilgoć zbierać, jak na przykład skalniaki, podwyższone rabaty, czy deski. Żeby się ich pozbyć, dobrze jest co jakiś czas wzruszyć ziemię w tych miejscach, by obsychała.
Poza tym źle na nie działa rozsypana kawa, cynamon albo kreda, czy mączka bazaltowa, które utrudnią im przemieszczanie się. Sposobem, który stosowany jest w Wielkiej Brytanii, są miedziane opaski na doniczki. Ślimaki nie lubią kontaktu z miedzią. Popularne jest także tworzenie tzw. barów piwnych, czyli miseczek z tym trunkiem wkopywanych w ziemię. Zwabione zapachem, ślimaki wpadają do nich i się po prostu topią. Nie jest to może zbyt humanitarna metoda, ale skuteczna. Sprawdza się także dosadzanie roślin, które zawierają olejki eteryczne, jak tymianek, macierzanka, rozmaryn, lawenda czy szałwia.
Bywa jednak, że ślimaki wygrywają te bitwy i zjadają wszystko, co znajdą na swojej drodze. Nie tylko rośliny, ale też jedzenie dla psów czy kotów, bo to stworzenia wszystkożerne.
Ostatnio widzimy wzmożone zainteresowanie roślinami, zarówno tymi do ogrodu, jak i doniczkowymi. Ich ceny również poszły w górę. Czy to efekt pandemii i lockdownu?
Podczas lockdownu mieliśmy potrzebę otaczania się zielenią, cieszyły nas zarówno rośliny doniczkowe, jak i rabatowe. Szkółki i centra ogrodnicze nie narzekały na brak klientów, wszystko dosłownie schodziło na pniu. U producentów ustawiały się nawet kolejki. Inaczej niestety wyglądała sytuacja w kwiaciarniach. Z racji tego, że nie chodziliśmy na różne uroczystości, sprzedaż kwiatów ciętych spadła. Dlatego też wiele takich miejsc przestawiło się na sprzedaż roślin doniczkowych, ale też rabatowych.
W wielu krajach świata chryzantemy są symbolami słońca i życia.
zobacz więcej
A co do cen. Owszem te kwiatów ciętych wzrosły, ale pozostałych roślin utrzymały się mniej więcej na tym samym poziomie. Wzrosty wiązały się z podwyżką cen energii, która jest potrzebna do produkcji szklarniowej. Głównym producentem roślin była bowiem Holandia. Teraz rynek przejmuje Ekwador, Kenia oraz Kolumbia z racji klimatu i faktu, że tam wykorzystywane jest ciepło z natury. Dużo osób w trakcie pandemii zaczęło tę swoją przygodę z roślinami, a że apetyt rośnie w miarę jedzenia, to rzeczywiście wydajemy na te rośliny coraz więcej pieniędzy – na różne ciekawsze odmiany, wyjątkowe okazy, których ceny są nieco wyższe.
Jakie kwiaty są na topie? Na co panuje moda?
Jak już wspomniałam, dużym wzięciem cieszą się rośliny o nakrapianych, rozbarwianych liściach. Przykładowo różowo przebarwiające się odmiany różnych gatunków są dużo droższe, niż te białe. Ich cena niekoniecznie związana jest z kosztami produkcji, tylko samym faktem, że są rzadziej spotykanymi okazami.
A czy prawdą jest, że szał na monstery nie słabnie?
Nadal je wszyscy kochają. Im okaz ma więcej białych liści, tym jest większym „białym kurkiem”. To jest roślina, która jest chyba jednym z bardziej ulubionych przez projektantów elementem dekoracji wnętrz. Oprócz monstery, na topie jest też trzykrotka, która ma liście w kolorze pistacjowym i różowym. Jej kolorowe odmiany to Nanouk lub Tricolor. Tak jak wspomniałam, im bardziej nietypowe liście, tym większe zainteresowanie wzbudza roślina wśród koneserów zieleni w doniczkach. Myślę, że Polacy bardziej niż konkretną odmianą, sugerują się wyglądem tego, co kupują.
A czy możemy też mówić o modzie na rośliny popularne w czasie PRL, takie vintage? Wydaje mi się, że coraz częściej w wielu domach można spotkać palmy albo paprocie.
Ma pani rację. Do łask wróciła i jest bardzo popularna klasyka gatunku, czyli nefrolepis wyniosły. To ona stała na telewizorze u naszych babć, dziadków, czasem też u rodziców. Dziś trudno ją na nim postawić, bo telewizory zmieniły kształty (śmiech), ale paproć znowu ma swoje pięć minut. Do naszych domów wróciło też geranium, przez lata roślina bardzo niekochana, dzisiaj znowu przeżywa renesans. Chyba mamy coraz więcej sentymentu do tego, co było w naszych rodzinnych domach, stąd ten roślinny styl vintage.