Rozmowy

Jak Pius IX przepowiedział zmartwychwstanie Polski. Świeca niepodległości

Papież polecił, żeby zabrać ją do Warszawy, kiedy to miasto znów będzie stolicą wolnego kraju – mówi dr hab. Włodzimierz Osadczy, historyk i teolog z KUL.

TYGODNIK TVP: W piątek 12 listopada 2021 w Świątyni Opatrzności Bożej, odbyły się – pod patronatem honorowym metropolity warszawskiego kard. Kazimierza Nycza – obchody upamiętniające 100. rocznicę zapalenia w Warszawie świecy niepodległości. Czym ona właściwie jest?

WŁODZIMIERZ OSADCZY: Jest to świeca o wysokości prawie 180 cm z białego wosku pszczelego, na której jest przedstawiony wizerunek Matki Boskiej Niepokalanie Poczętej. Jej symbolika jest praktycznie nieznana Polakom, a szkoda, bo jest ona bardzo głęboka i wymowna – odsłania różne obszary związane z niepodległością Polski.

W 1867 roku Pius IX [papież, którego pontyfikat był – po św. Piotrze – najdłuższy w dziejach Kościoła, trwał 31 lat, 7 miesięcy, 21 dni. W roku 2000 został przez Jana Pawła II ogłoszony błogosławionym - red.] przekazał ją księżom polskim z Papieskiego Kolegium Polskiego w Rzymie. Powiedział wówczas: „Weźcie tę świecę i zachowajcie ją, aż będziecie mogli zawieźć ją do Warszawy – stolicy wolnego kraju”. Papież tymi proroczymi słowami zapowiedział odrodzenie Polski. Świeca jest testamentem papieskim.

W jakich okolicznościach doszło do przekazania świecy?

W dniu 29 czerwca 1867 roku w Rzymie odbyła się wielka uroczystość, poświęcona 1800. rocznicy męczeńskiej śmierci apostołów Piotra i Pawła. W trakcie uroczystości dokonano aktu kanonizacji dwudziestu pięciu męczenników z całego świata. Wśród nich był polski święty – Jozafat Kuncewicz. Z tej właśnie okazji Ojciec Święty przekazał świecę.

Kim był św. Jozafat Kuncewicz?

To był męczennik, który oddał życie w obronie jedności Kościoła, postanowień unii brzeskiej z 1596 roku. Urodził się w 1580 roku we Włodzimierzu Wołyńskim. W 1617 roku mianowano go unickim arcybiskupem Połocka. A sześć lat później został umęczony w Witebsku. Po śmierci od razu objął zaszczytne miejsce w polskiej siedemnastowiecznej świadomości religijnej. Bardzo szybko, bo dwadzieścia lat po śmierci, został beatyfikowany przez papieża Urbana VIII.

Jozafat Kuncewicz był powszechnie znany i czczony. Uchodził za jednego z czterech wielkich patronów Polski – obok świętych Wojciecha, Stanisława i Kazimierza. Zresztą wykonany ze srebra sarkofag, w którym znajdują się relikwie św. Jozafata, wzorowany był na sarkofagach, jakie znajdują się w archikatedrze gnieźnieńskiej czy katedrze na Wawelu.

Kult tej postaci został wyciszony w wyniku zaborów. Kościół unicki, którego św. Jozafat był orędownikiem, niszczony był bowiem przez carat. Jego postać jako symbol Polski umęczonej, niosącej na Wschód wiarę, ale i wartości cywilizacji łacińskiej, została przypomniana po powstaniu listopadowym.

W jaki sposób?

Za sprawą Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego, założonego przez Bogdana Jańskiego, działacza Wielkiej Emigracji i sługę Bożego Kościoła katolickiego. Wśród postulatów założycielskich Jański umieścił punkt o doprowadzeniu do kanonizacji Jozafata Kuncewicza i o upowszechnianiu jego kultu.
3 stycznia 1920 roku w kaplicy Kolegium Polskiego w Rzymie odbyło się uroczyste przekazanie świecy niepodległości kardynałom Edmundowi Dalborowi i Aleksandrowi Kakowskiemu. Ósmy z prawej Sługa Boży ks. Paweł Smolikowski CR. W strojach biskupich kardynałowie. Fot. „Unii i Polski ozdoba i chwała. Księża zmartwychwstańcy wobec kultu i kanonizacji św. Jozafata”, Włodzimierz Osadczy, ks. Andrzej Gieniusz CR. Wydawnictwo von Borowiecky
Ideowym inspiratorem powstania zgromadzenia zmartwychwstańców był Adam Mickiewicz. Wśród Wielkiej Emigracji zaczęły się bowiem pojawiać działania chaotyczne i radykalne, związane z rozczarowaniem i poczuciem beznadziei po upadku powstania listopadowego. Wielu gorących patriotów pogubiło się, schodząc na drogę rewolucyjną, wiążąc się chociażby z środowiskami masońskimi (przy okazji nawzajem się wyniszczając). W gronie rewolucjonistów znalazł się również Bogdan Jański. A właściwie w gronie nawet „protokomunistów” – należał do sekty wyznającej doktrynę saintsimonizmu, uważaną za jeden z elementów poprzedzających powstanie ruchu komunistycznego.

Za sprawą spotkania z Adamem Mickiewiczem, Bogdan Jański przewartościował jednak swoje ideały i czyny; odrzucił wyuzdane emocje, które stały się źródłem chaosu. Niebawem wokół Jańskiego zawiązało się grono osób poszukujących prawdy na drodze nawrócenia się i dążenia do tworzenia społeczeństwa chrześcijańskiego. Dołączyli do niego Hieronim Kajsiewicz, należący dotychczas do loży masońskiej, późniejszy ksiądz, jeden z największych polskich kaznodziejów tamtego czasu (nazywany „Skargą XIX wieku”), czy Piotr Semenenko, dotychczas anarchista i mason, później również ksiądz, jeden z najznakomitszych filozofów chrześcijańskich XIX wieku i poufny doradca Stolicy Świętej w sprawach polityki wschodniej. Dokonała się więc radykalna przemiana w postawie tych gorliwych, a zarazem pogubionych polskich patriotów.

Jaką postawę odtąd reprezentowali?

Zmartwychwstańcy przyjmowali, że hasło Zmartwychwstania Pańskiego, z którym wiąże się nadzieja – w wymiarze uniwersalnym, dla całej ludzkości – została również zawarta nadzieja dotycząca zmartwychwstania ojczyzny. Zwracali przy tym uwagę, że w I Rzeczypospolitej – patrząc z punktu widzenia moralności chrześcijańskiej – dochodziło do wielu zaniedbań, że kwestie społeczne nie były uregulowane, że na przykład rozpowszechnione zjawisko rozwodów w kraju chrześcijańskim nie powinno mieć miejsca.

Podkreślali również, że Kościół unicki nie cieszył się w I Rzeczypospolitej właściwym szacunkiem i poważaniem, że prawa unitów, gwarantowane przez unię brzeską, nie były respektowane. Między innymi – zgodnie z jej postanowieniami – biskupi uniccy mieli otrzymać miejsca w Senacie, co nie nastąpiło. Ponadto, unici zachowali własny kalendarz liturgiczny, stąd chłopi pańszczyźniani, którzy go przestrzegali, czuli się traktowani niesprawiedliwie – często w trakcie świąt byli zmuszani do pracy. Także papież Pius IX wspominał o zaniedbaniach wobec unitów.

Sytuacji nie ułatwiała słabość formacji w Kościele unickim, która była piętą achillesową; brakowało wykształconego duchowieństwa, seminariów, dbałości o kształcenie kleru – tym razem był to wynik nie tyle zaniechań państwa polskiego, co zaniedbań biskupów unickich. Brakowało wśród nich postaci światłych, które potrafiłyby udźwignąć odpowiedzialność za Kościół unicki.

Jakie było podejście zmartwychwstańców do sprawy polskiej?

Nawet posłowie antyklerykalnej lewicy śpiewali „Te Deum”

Paweł Skibiński, historyk: Większość księży angażowało się po stronie prawicy. Ale byli też kapłani w ruchu ludowym, a nawet po lewej stronie sceny politycznej.

zobacz więcej
Zgromadzenie głosiło sprawę narodową, ale w kategoriach nowej teologii narodu. Podkreślano, że sprawa polska jest ważna, ale musi być ona stawiana we właściwiej kolejności w hierarchii wartości. Że najpierw należy się nawrócić i wejść na drogę pokuty i pokory.

Księża zmartwychwstańcy przypominali też śluby lwowskie, złożone przez Jana Kazimierza w czasie potopu szwedzkiego, i zobowiązanie narodu polskiego wobec szerzenia kultu maryjnego. Mówili o naprawie spraw społecznych. Można powiedzieć, że w teologii narodu nakreślonej przez zmartwychwstańców już wtedy – z liczącym przeszło pół wieku wyprzedzeniem – wybrzmiały z całą siłą postulaty nauki społecznej Kościoła, które zostały zdefiniowane pod koniec XIX wieku przez papieża Leona XIII.

Równocześnie zaczęli oni – przede wszystkim ks. Hieronim Kajsiewicz – przybliżać społeczeństwu polskiemu postać św. Jozafata, który był niezwykle ważną postacią w kontekście nowej teologii narodu. Po pierwsze, jako unita, wpisywał się w narrację zadośćuczynienia wobec wspomnianych zaniedbań. Po drugie, zmartwychwstańcy zwracali uwagę, że Polska musi pełnić misję cywilizacyjną. Że nie jest ona już tylko ofiarą Rosji, ale że ma wobec Rosji misję – ma przynieść na Wschód światło wiary nieskażonej, której źródłem jest Kościół katolicki; w sposób mesjanistyczny odnosić się do spraw Kościoła wschodniego. Św. Jozafat jako męczennik za unię kościelną również był tutaj ważną postacią.

A po trzecie, stanowił on symbol Polski umęczonej; symbol martyrologii, która po klęskach kolejnych powstań niepodległościowych, była szczególnie silna w świadomości i emocjach narodu polskiego. Święty Jozafat uosabiał tę martyrologię. I ksiądz Kajsiewicz z całą siłą podnosił tę kwestię.

Tak więc – po przeszło dwustu latach od beatyfikacji – przypominano tę postać, by wszcząć proces kanonizacyjny. Wprawdzie proces ten został zainspirowany przez ks. Kajsiewicza, to jednak do jego rozpoczęcia przyczyniło się wiele osób. Bardzo dobry biogram św. Jozafata Kuncewicza przygotował ks. Walerian Kalinka – również zmartwychwstaniec, a do tego wybitny historyk (opisał m.in. dzieje Sejmu Czteroletniego) – przyczyniając się do popularyzacji tej postaci.

Dodajmy, że w przygotowanie kanonizacji od strony materialnej (a było to kosztowne przedsięwzięcie) zaangażowało się polskie ziemiaństwo z wszystkich zaborów (zwłaszcza z zaboru pruskiego).

Wróćmy do kanonizacji św. Jozafata z 1867 roku i przekazania świecy niepodległości przez papieża Piusa IX.
Relikwie św. Jozafata w ołtarzu św. Bazylego Wielkiego w Bazylice św. Piotra w Rzymie. Fot. „Unii i Polski ozdoba i chwała. Księża zmartwychwstańcy wobec kultu i kanonizacji św. Jozafata”, Włodzimierz Osadczy, ks. Andrzej Gieniusz CR. Wydawnictwo von Borowiecky
Właściwie to najpierw, w dniu kanonizacji, polska delegacja ofiarowała wspomnianą świecę Piusowi IX jako wotum wdzięczności za kanonizację pierwszego od wielu lat polskiego świętego. Papież przyjął ją z wdzięcznością. A kilka dni po kanonizacji udał się do Papieskiego Kolegium Polskiego w Rzymie, w którym kształcił się polski kler i który prowadzony był przez księży zmartwychwstańców (jego rektorem był wtedy ks. Piotr Semenenko). Ojciec Święty przekazał świecę, wypowiadając wspomniane na początku słowa, by zabrać ją do Warszawy, kiedy ta znów będzie stolicą wolnego kraju. Można powiedzieć, że przewidział zmartwychwstanie Polski.

Co dalej działo się ze świecą?

Przez kolejne lata była przechowywana w Papieskim Kolegium Polskim w Rzymie. Odchodziły kolejne pokolenia zmartwychwstańców, sprawa praktycznie została zapomniana. Do czasu, aż Polska w 1918 roku odzyskała niepodległość. W 1919 roku polscy duchowni – Edmund Dalbor i Aleksander Kakowski – zostali mianowani na kardynałów. Konsystorz odbył się 17 grudnia w Sali Konsystorskiej Pałacu Apostolskiego.
Kardynałowie zostali zaproszeni przez ówczesnego rektora Papieskiego Kolegium Polskiego w Rzymie ks. Pawła Smolikowskiego, który pamiętał jeszcze ojców założycieli Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego i który był ogniwem łączącym XIX-wieczną tradycję, sięgającą postaci Adama Mickiewicza i niepodległą, odradzającą się Polskę. Ojciec Smolikowski wspomniał o testamencie papieża Piusa IX. W dniu 3 stycznia 1920 roku w kaplicy Kolegium Polskiego odbyło się uroczyste przekazanie świecy kardynałom Dalborowi i Kakowskiemu.

Po powrocie kardynałów do Warszawy, 11 stycznia w Domu Arcybiskupów Warszawskich odbyła się uroczystość zapalenia świecy. W obecności polskich biskupów, nuncjusza papieskiego bp. Achille Rattiego, czyli przyszłego papieża Piusa XI, ale też pierwszych osób państwa polskiego, testament Piusa IX został wykonany.

Świeca niepodległości znajdowała się później m.in. w archikatedrze św. Jana Chrzciciela, ale opatrznościowo została przeniesiona później do kościoła seminaryjnego, co też uratowało ją przed zniszczeniem wraz z wojenną zagładą świątyni katedralnej. Z kolei w 2018 roku została przeniesiona do Świątyni Opatrzności Bożej, gdzie w tym samym roku, z okazji 100. rocznicy odzyskania niepodległości, zapalił ją prezydent Andrzej Duda. Po raz pierwszy współczesne pokolenia Polaków mogły doświadczyć w życiu publicznym tego symbolu. Niestety jest on praktycznie zapomniany…

W ubiegłym roku obchody 100. rocznicy zapalenia świecy niepodległości zostały pokrzyżowane przez pandemię. Dlatego ten jubileusz przypominamy w tym roku. Uroczystość jubileuszu zapalenia świecy odbywa się nazajutrz po Dniu Niepodległości, albowiem 12 listopada w Kościele wspominany jest św. Jozafat.

– rozmawiał Łukasz Lubański

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Wydawnictwo von Borowiecky
Dr hab. Włodzimierz Osadczy jest współautorrm książki (razem z ks. Andrzejem Gieniuszem CR) „Unii i Polski ozdoba i chwała. Księża zmartwychwstańcy wobec kultu i kanonizacji św. Jozafata”.
Zdjęcie główne: 11 listopada 2021 prezydent Andrzej Duda zapalił Świecę Niepodległości podczas mszy świętej za Ojczyznę w Świątyni Opatrzności Bożej. Fot. PAP/Jacek Turczyk
Zobacz więcej
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Zarzucał Polakom, że miast dobić wroga, są mu w stanie przebaczyć
On nie ryzykował, tylko kalkulował. Nie kapitulował, choć ponosił klęski.
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
W większości kultur rok zaczynał się na wiosnę
Tradycji chrześcijańskiej świat zawdzięcza system tygodniowy i dzień święty co siedem dni.
Rozmowy wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Japończycy świętują Wigilię jak walentynki
Znają dobrze i lubią jedną polską kolędę: „Lulajże Jezuniu”.
Rozmowy wydanie 15.12.2023 – 22.12.2023
Beton w kolorze czerwonym
Gomułka cieszył się, gdy gdy ktoś napisał na murze: „PPR - ch..e”. Bo dotąd pisano „PPR - Płatne Pachołki Rosji”.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Człowiek cienia: Wystarcza mi stać pod Mount Everestem i patrzeć
Czy mój krzyk zostanie wysłuchany? – pyta Janusz Kukuła, dyrektor Teatru Polskiego Radia.