Premier Orbán oznaczył pośmiertnie zamordowanego policjanta, a sam Győrkös został w 2019 roku prawomocnie skazany na dożywocie za zabójstwo funkcjonariusza i nielegalne posiadanie broni palnej.
Wszystko zaczęło się od Csurki
Szkicu o węgierskiej skrajnej prawicy po 1989 roku nie sposób zamknąć bez wspomnienia postaci zmarłego w 2012 roku Istvána Csurki. Ciekawe, czy gdyby nie upadek komunizmu i powstanie nowych Węgier, nie zostałby po nim wspomnienie tylko w leksykonach literackich i wśród studentów hungarystyki, którzy, także w Polsce pisali o nim prace magisterskie.
Przez lata dramaturg, prozaik i scenarzysta, tworzył całkiem przyzwoite jak na swoje czasy sztuki i opowiadania. Pojedyncze z nich były wystawiane w polskich teatrach i wydawane w czasach PRL. Trudno jest je jednoznacznie zakwalifikować. W przetłumaczonej nad Wisłą w latach siedemdziesiątych powieści „Na kogo wypadnie” odnaleźć można wątki bliskie twórczości Mrożka, Różewicza czy Dürrenmatta.
Pisał również publicystykę (głównie kulturalną) do oficjalnych gazet znajdujących się pod kontrolą partii komunistycznej. Jak spora część intelektualistów, pod koniec lat osiemdziesiątych zaangażował się w działalność opozycji demokratycznej i do początków lat dziewięćdziesiątych był aktywnym członkiem rządzącego, centroprawicowego Węgierskiego Forum Demokratycznego.
Wkrótce jednak odszedł z jego szeregów, zakładając własne ugrupowanie pod nazwą Węgierska Partia Sprawiedliwości i Życia (MIEP), stanowiącą pierwsze legalne ugrupowanie nacjonalistyczne na Węgrzech po 1945 roku. Csurka zaczął posługiwać się coraz ostrzejszą, nacjonalistyczną retoryką odbudowy Wielkich Węgier, antysemityzmu i krytyki systemu demokratycznego. Sprzeciwiał się wejściu do NATO i UE. Dystansowali się od niego zarówno centryści premiera Antalla, Viktor Orbán, jak i postkomuniści. Do początków XXI w. jego nazwisko wymieniano jednym tchem obok takich czołowych nacjonalistów europejskich starszego pokolenia jak Jean-Marie Le Pen, Jörg Haider, Władymir Żyrinowski, Vojislav Šešelj i Corneliu Vadim-Tudor.
Z czasem i wraz z rozwojem Jobbiku, jego partia traciła poparcie społeczne, a sam Csurka, już jako polityczny emeryt na progu śmierci, został mianowany kierownikiem literackim jednego z budapeszteńskich teatrów, co wywołało protesty jego pracowników i przedstawicieli życia kulturalnego stolicy.
Węgierska skrajna prawica i nacjonaliści stanowią bez wątpienia odrębny świat ideowy od Viktora Orbána i FIDESZ-u, którym, podobnie zresztą jak Jobbikowi, nieobce były na przestrzeni historii zwroty polityczne. Czy Węgry po 1989 roku to rzeczywiście kraj wyjątkowo podatny na idee narodowego radykalizmu? Odpowiedzi mogą być niejednoznacznie. Faktem jest, że mimo różnych zmian w świadomości społecznej, ruchy takie mają nad Dunajem wciąż pewne wzięcie, choć występują w zmieniających się opakowaniach i dekoracjach.
– Łukasz Kobeszko
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy