Cywilizacja

Na prawo od Orbána. Przewodnik po węgierskiej prawicy

Jobbikiem kiedyś straszono jako ugrupowaniem faszystowskim i rasistowskim, a jego działacze przyjeżdżali 11 listopada na manifestacje do Warszawy. Z czasem złagodnieli, a nawet przyłączyli się do bloku antyorbánowskiej opozycji. Na tegorocznym Marszu Niepodległości zastąpili ich młodzi madziarscy radykałowie z Ruchu Nasza Ojczyzna.

Wnikliwe monitorowanie życia publicznego Madziarów po 1989 roku - bez wątpienia dynamicznego, fluktuującego, obfitującego w zwroty akcji – sprzyjać może opinii, że Węgry to zagłębie radykalnych ruchów nacjonalistycznych. Zwłaszcza na tle innych państw Europy, w tym również Polski. Nie jest oczywiście tak, że gdzie indziej ugrupowania narodowe oraz określane bardzo wieloznacznym pojęciem skrajnej prawicy są już nieobecne. W rzadko którym jednak kraju tak mocno rzucają się w oczy, jak nad Dunajem.

Przeciętny europejski odbiorca czytając te słowa łatwo może dojść do wniosku, iż stan ten jest konsekwencją wieloletnich rządów premiera Orbána i FIDESZ-u. Wszakże w debacie publicznej na Zachodzie są oni konsekwentnie portretowani nie tylko jako apostaci demokracji liberalnej, ale również nacjonaliści i przedstawiciele twardej, konserwatywnej prawicy narodowej.

Jak to jednak w życiu bywa, węgierska rzeczywistość nie jest tak czarno-biała, jak przedstawiają to zaprzysięgli krytycy Orbána i jego przekonani zwolennicy. Trwająca już jedenasty rok druga epoka FIDESZ-u (partia ta po raz pierwszy rządziła w latach 1998-2002) nie wydaje się wcale aż takim rajem dla radykalnych narodowców lub prawicy. Ruchy o tym profilu były mocno obecne na węgierskiej scenie politycznej zarówno w czasach rządów lewicy i liberałów, jak i „starej” centroprawicy w postaci Węgierskiego Forum Demokratycznego (Magyar Demokrata Fórum), z którego wywodził się pierwszy niekomunistyczny premier József Antall.

Młodzi kontra starsi

Paradoksalnie, ekspansywna polityka Orbána dążąca do uczynienia z FIDESZ-u masowej partii o charakterze, który w anglosaskiej tradycji politycznej określa się mianem big tent lub catch-all party wymusiła wręcz nieoczekiwaną transformację największej, narodowej i konserwatywnej opozycyjnej partii Jobbik w stronę… mainstreamowej partii centroprawicowej, otwartej na współpracę z liberałami i lewicą.

Rzadko dostrzegana poza granicami Węgier ewolucja ideowa Jobbiku, który przez wiele lat walczył z FIDESZ-em o wyborców zdecydowanie narodowych i pryncypialnie konserwatywnych jest bez wątpienia jednym z ciekawszych zjawisk politycznych w regionie i Europie. Można ją co prawda sprowadzić tylko do taktyki i pragmatyki politycznej. Tłumaczyć, iż swego czasu Jobbik usiłował obejść Orbána z prawej flanki, a dzisiaj, gdy FIDESZ zdobył licznych wyborców narodowych, usiłuje uczynić to z pozycji centrowych lub nawet liberalnych. Ale też, stać na stanowisku, iż Jobbik wyparł się swojej dawnej ideologii. I znalazł się już w zupełnie innym obozie politycznym niż dawniej.

Taką ocenę wystawił w rozmowie z jednym z polskich portali Bálint Frecot, działacz powstałej po rozłamie w Jobbiku w 2018 roku partii Mi Hazánk Mozgalom (Ruch Nasza Ojczyzna). Jego członkowie gościli na tegorocznym Marszu Niepodległości w Warszawie.
W 2013 roku nad Marszem Niepodległości w Warszawie powiewały także sztandary Jobbiku. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Jeszcze kilka lat temu, na wcześniejszych Marszach Niepodległości, to właśnie działacze Jobbik-u manifestowali w stolicy razem z Polakami, co też często budziło oburzenie części mediów nad Wisłą. Teraz zastąpili ich aktywiści Mi Hazánk Mozgalom, niosący w czasie Marszu wielką flagę z barwami narodowymi Węgier i herbem Korony świętego Stefana.

Mi Hazánk Mozgalom jako samodzielne stronnictwo najczęściej nie uzyskuje w badaniach sondażowych poparcia nawet w granicach błędu statystycznego. Jej lider, László Toroczkai, niegdyś wiceszef Jobbik-u, często podkreśla, że FIDESZ to w chwili obecnej konserwatywne ugrupowanie sytych 60-latków, rozleniwione długim sprawowaniem władzy i płynącymi z tego powodu korzyściami materialnymi.

Dla kontrastu – młoda radykalna prawica, którą reprezentują (najstarsi członkowie partii Toroczkaia urodzili się pod koniec lat siedemdziesiątych), to bezkompromisowi i ideowi patrioci, stojący w pierwszym szeregu toczącej się w ich kraju i w Europie „wojny kulturowej”. Partia powstała po frondzie w Jobbik-u zdecydowanie krytykuje środowiska LGBT i filozofię „gender”, jak również – zajmuje wyraźne stanowisko covidosceptyczne, sympatyzując z postulatami ruchów antyszczepionkowych i protestując przeciwko wprowadzaniu kolejnych lockdownów.

Element stosunku do pandemii różni mocno nieorbánowską prawicę i rząd FIDESZ-u. Węgry są bowiem przykładem kraju o dość ścisłych regulacjach z związku z bezpieczeństwem epidemicznym, wprowadzanych przez ekipę Orbána od wiosny 2020 roku w postaci szeregu pakietów ustaw.

Element krytyki wobec Orbána i FIDESZ-u wynikający z różnic pokoleniowych jest obecnie częstym leitmotivem nie tylko narracji prawicy „nieorbánowskiej”, ale również całej węgierskiej opozycji. W tym, stanowiącego jej trzon liberalnego ruchu Momentum, na którego czele stoją dwie europosłanki urodzone pod koniec lat osiemdziesiątych. Mogłyby one być córkami premiera i większości liderów partii rządzącej.

Wieloletni brak „świeżej krwi” i rotacji personalnej to zresztą powszechnie pojawiający się element krytyki rządów FIDESZ-u. W ekipie Orbána są oczywiście postacie młodsze, jak pozostający już dość długo na stanowisku szefa dyplomacji Péter Szijjártó (rocznik 1978) oraz znana również w Polsce w kręgach prawicowych minister bez teki ds. rodziny Katalin Novák (ur. 1977).

Sama wierchuszka FIDESZ-u to jednak od połowy lat dziewięćdziesiątych grono bliskich współpracowników Orbána jeszcze z czasów studiów. Stanowi ono wąski krąg decyzyjny partii, kojarzący się nam w Polsce, od strony mechanizmów działania, z modelem „spółdzielni” za czasów rządów AWS lub Stowarzyszenia Ordynacka w epoce SLD.

Interesujące wydaje się przy tej okazji, że zarówno młodzi działacze zjednoczonej opozycji, jak i ich rówieśnicy, prawicowi i narodowi radykałowie czasem znajdują wspólną platformę krytyki koniunkturalizmu politycznego ekipy rządzącej.

Węgierski rock narodowy. Tęsknota za utraconymi kresami i miłość do Polaków

Nad Wisłą bilety na trasy koncertowe zespołów znad Balatonu wyprzedają się na pniu.

zobacz więcej
Stało się tak na przykład, gdy w ubiegłym roku Orbán został powszechnie skrytykowany za to, że nie zareagował na działania prezydenta Turcji Recepa Erdoğana (władze podkreślają od dłuższego czasu sojusz Budapesztu i Ankary) związane z zamianą muzeum dawnej bazyliki Hagia Sofia w Stambule na meczet.

Zarówno jedni i drudzy młodzi politycy wypomnieli wówczas Orbánowi, że pomimo tego, iż w licznych wystąpieniach określa Węgry mianem „państwa chrześcijańskiego” (keresztény állam), nie miał odwagi dyplomatycznej wystosować protest pod adresem sojusznika znad Bosforu. Ale o ile Katalin Cseh, europosłanka i liderka liberalnego stronnictwa Momentum podkreślała przy tej okazji, że Orbán milczy wobec łamania praw człowieka (w tym praw chrześcijan) w Turcji, to młodzi radykałowie – iż premier nie potrafi przeciwstawić się globalnej presji islamu.

Jobbik zmienia wektor

Od zwycięstwa FIDESZ-u w wyborach w 2010 roku Jobbik stanowił zmorę Orbána. Jednocześnie też i do pewnego stopnia - wygodnego politycznie rywala. Nie w tym wymiarze, aby mógł on w bezpośredniej konfrontacji wyborczej pokonać arytmetycznie partię rządzącą. Mógł za to systematycznie zabierać jej kilkanaście procent poparcia. I w konsekwencji, pozbawić większości konstytucyjnej.

Meandry węgierskiej ordynacji i zawiłości prawa wyborczego, przykładowo uniemożliwiające głosowanie korespondencyjne Węgrom zamieszkałym poza granicami kraju, nigdy jednak nie pozwoliły w praktyce spełnić tej groźby. W każdych wyborach do parlamentu krajowego od 2010 roku Jobbik konsekwentnie zdobywał powyżej 15 procent głosów. Po ostatnich, w 2018 roku stał się nawet drugą siłą w kraju. Ale co warto zauważyć – przy blisko 30 procentowej przewadze FIDESZ-u, który dosłownie o włos nie zdołał uzyskać 50 proc. głosów. Wyjątkiem były wybory europejskie w 2019 roku, gdzie Jobbik wypadł najsłabiej w dotychczasowej historii.

Zanim przed kilkoma laty doszło do zmiany charakteru Jobbiku i, jak mówi się językiem współczesnego marketingu politycznego, do niemal całkowitego „rebrandingu” wizerunkowego (i w dużej mierze ideowego tej partii), Orbán mógł dość swobodnie grać kartą, że jako polityk racjonalny i doświadczony, stanowi tamę przeciwko radykalnemu nacjonalizmowi. Zwrot Jobbiku ku centrum i wyborcom liberalnym zadziałał więc per saldo na niekorzyść FIDESZ-u.

Historia Jobbiku, powstałego oficjalnie w 2003 roku to ciekawy proces pokazujący, jak stronnictwo, które niegdyś straszyło część opinii publicznej i wywoływało lęk w krajach ościennych, głównie na Słowacji, w Rumunii i na Ukrainie oraz generalnie postrzegane było jako ultraradykalne – weszło do mainstreamu politycznego. I co w tym wszystkim najważniejsze, nie straciło przy tym znacząco elektoratu. Co prawda w samych liczbach bezwzględnych w ostatnich latach liczba zarejestrowanych członków ugrupowania spadła o kilka tysięcy, jednakże partia od ponad dekady cieszy się niesłabnącą popularnością wśród najmłodszej grupy wyborców.
Gábor Vona, w latach 2006–2018 przewodniczący Jobbiku, był twórcą i liderem paramilitarnej Gwardii Węgierskiej. Po 2014 roku stał się zwolennikiem zmiany linii partii. Zdjęcie z roku 2011, na mównicy napis "Tylko naród!". Fot. Bernadett Szabo / Reuters / Forum
Przez lata przyciągała ich wyraźną antysystemowością. Obecnie zaś używa również haseł bliskim młodym wyborcom w całej Europie. Są to kwestie ekologiczne i wyzwania związane ze zmianami klimatycznymi, upowszechnianie idei e-government, wsparcie młodych i rodzin. Jobbik stoi obecnie na stanowisku wzmocnienia integracji europejskiej w dziedzinie finansowej, popierając wejście Węgier do strefy euro, wspólnej polityki UE w kwestii migracji oraz wspierania więzów euroatlantyckich, z naciskiem na obronę przeciwko agresywnym działaniom Rosji na polu informacyjnym.

Pod koniec 2020 roku partia przystąpiła do bloku Zjednoczona opozycja (Ellenzéki összefogás), w którego skład wchodzą ugrupowania liberalne (zarówno najsilniejszy obecnie ruch Momentum, jak i szereg mniejszych stronnictw), rządzący w dekadzie zerowej XXI wieku socjaliści (MSZP) oraz zieloni.

Wspólnym kandydatem tej koalicji na premiera, wyłonionym w prawyborach jest Péter Márki-Zay. To dobiegający pięćdziesiątki burmistrz miasta Hódmezővásárhely w południowo-wschodnich Węgrzech. Jest od ćwierćwiecza mężem i ojcem siedmiorga dzieci, a cała rodzina to praktykujący i aktywni katolicy. Formalnie bezpartyjny, określa się mianem konserwatysty kulturowego i zwolennika społecznej gospodarki rynkowej. Jednocześnie prezentuje się jako przeciwnik systemu „orbánokracji” i oskarża rządy FIDESZ-u o korupcję, azjatyckie standardy sprawowania władzy i skłócenie Węgier z Zachodem.

Dla kogoś, kto poddałby się procesowi hibernacji w okolicach 2013 roku i obudził się pod koniec 2021 roku, skojarzenie Jobbiku z jego obecną agendą polityczną oraz koalicją z liberałami i lewicą stanowiłoby głęboki szok poznawczy. Lub też - zostałoby przyjęte za primaaprilisowy żart, do tego jeszcze o małym stopniu prawdopodobieństwa.

Partia w tamtych czasach miała opinię nie tylko skrajnie prawicowej i szowinistycznej, ale wręcz rasistowskiej, antyromskiej i antysemickiej. Była zdecydowanie antyunijna, jak również antyamerykańska. Odrzucała wprost demokrację liberalną, głosząc nawet, że Węgry nigdy nie były częścią cywilizacji zachodniej, ale winny rozwijać dawne tradycje turańskie i ugrofińskie.

Quasi-paramilitarne ramię partii nazywane Węgierską Gwardią (Magyar Gárda Mozgalom), którego jednym z założycieli był Gábor Vona, notabene jeden z późniejszych akuszerów zmian ideowych w partii, zorganizowano, także pod względem stroju, na wzór bojówek faszystowskich i narodowo-radykalnych z lat trzydziestych XX wieku.

Znamienne jest, że wsparcia tej organizacji udzielił Lajos Für, pierwszy niekomunistyczny minister obrony narodowej na Węgrzech i swego czasu polityk centrowego Węgierskiego Forum Demokratycznego. Gwardię ostatecznie rozwiązał sąd w Budapeszcie w wyrokach w dwóch instancjach z 2008 i 2009 roku. Ocenił ją jako organizację sprzeczną z ówcześnie obowiązującą konstytucją i dążącą do łamania praw człowieka.

Viktor Orbán ogląda bezgłowe zwłoki kozła

Premier na tropie pokrewieństwa Węgrów z koczowniczymi ludami Azji Środkowej.

zobacz więcej
Pierwsze sygnały zmian w polityce Jobbiku nastąpiły przy okazji wyborów w 2014 roku. Partia coraz mocniej zaczęła się dystansować od etykietek nacjonalistów i skrajnej prawicy, argumentując między innymi, że jej członkowie dorośleją i rozwijają się intelektualnie. Sensację w kręgach dotychczasowych zwolenników wywołał w 2016 Gábor Vona, który jako ówczesny szef partii złożył ciepłe życzenia społeczności żydowskiej nad Dunajem z okazji Chanuki.

Od 2019 roku stronnictwem kieruje ekipa czterdziestolatków. Obecny lider Jobbiku, Péter Jakab, otwarcie mówi o swoich żydowskich korzeniach i o pradziadku, który zginął w Auschwitz, chociaż już od pokolenia prababci, która przyjęła chrześcijaństwo, jest katolikiem, mężem i ojcem trójki dzieci.

Strzelanina w Bőny

Skrajnie radykalne siły polityczne na Węgrzech mają też swoje agresywne oblicze, stanowiące wyzwanie dla sił bezpieczeństwa. I to sił bezpieczeństwa znajdujących się pod kontrolą rządu Viktora Orbána.

W 2011 roku małe i urokliwe miasteczko Gyöngyöspata w północnych Węgrzech, do tej pory znane w związku z umieszczeniem na okładce jednej z płyt słynnego zespołu muzyki sakralnej Schola Hungarica zdjęcia miejscowego, zabytkowego kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, w którego murach zespół nagrał chorały gregoriańskie – stało się areną trwających 2 miesiące zamieszek na tle etnicznym.

Członkowie radykalnych grup nacjonalistycznych pojawili się w miasteczku wczesną wiosną, deklarując patrolowanie jego obszaru w związku z rzekomą eskalacją przestępstw ze strony ludności romskiej. Do Gyöngyöspata przyjeżdżać zaczęli członkowie zarówno rozwiązanej kilka lat wcześniej Węgierskiej Gwardii jak i innych organizacji o podobnym charakterze. Zaczęło dochodzić do regularnych starć i zamieszek z miejscową ludnością, którym kres musiały położyć dopiero specjalne oddziały antyterrorystyczne policji.

Dużo groźniejsze wydarzenie miało na Węgrzech miejsce w 2016 roku. Jego głównym aktorem był krewki wówczas 76-latek István Győrkös, przywódca małej organizacji pod nazwą Węgierski Front Narodowy (Magyar Nemzeti Arcvonal), działającej od upadku komunizmu. Pomimo mikroskopijnej liczby sympatyków, organizowała ona wiele haniebnych demonstracji w rodzaju palenia książek autorów żydowskiego pochodzenia oraz eksponowania symboli związanych z prohitlerowskim reżimem Ferenca Szálasi`ego, rządzącym na Węgrzech po odsunięciu od władzy przez Niemców regenta Miklósa Horthy`iego w październiku 1944 roku.

Lider Węgierskiego Frontu Narodowego wielokrotnie stawał przed sądem w związku z nielegalnym posiadaniem broni i groźbami kierowanymi wobec Romów i mniejszości etnicznych. Jesienią 2016 roku, po doniesieniach prasy, iż Győrkös nadal gromadzi w swoim domu w wiosce Bőny broń, na jego posesji pojawiło się dwóch policjantów. Gospodarz odmówił rewizji i otworzył ogień z karabinu maszynowego, zabijając na miejscu jednego z funkcjonariuszy. Poddał się dopiero po dłuższej strzelaninie i przybyciu na miejsce jednostki antyterrorystycznej formacji TEK.
Węgierska policja aresztuje Tamása Eszesa, przywódcę prawicowej grupy paramilitarnej Véderő (Węgierskie Stowarzyszenie Obrony Narodowej), która próbowała zorganizować swój ośrodek szkoleniowy obok cygańskiego obozowiska w w Gyöngyöspata w kwietniu 2011. Fot. Bernadett Szabo / Reuters / Forum
Premier Orbán oznaczył pośmiertnie zamordowanego policjanta, a sam Győrkös został w 2019 roku prawomocnie skazany na dożywocie za zabójstwo funkcjonariusza i nielegalne posiadanie broni palnej.

Wszystko zaczęło się od Csurki

Szkicu o węgierskiej skrajnej prawicy po 1989 roku nie sposób zamknąć bez wspomnienia postaci zmarłego w 2012 roku Istvána Csurki. Ciekawe, czy gdyby nie upadek komunizmu i powstanie nowych Węgier, nie zostałby po nim wspomnienie tylko w leksykonach literackich i wśród studentów hungarystyki, którzy, także w Polsce pisali o nim prace magisterskie.

Przez lata dramaturg, prozaik i scenarzysta, tworzył całkiem przyzwoite jak na swoje czasy sztuki i opowiadania. Pojedyncze z nich były wystawiane w polskich teatrach i wydawane w czasach PRL. Trudno jest je jednoznacznie zakwalifikować. W przetłumaczonej nad Wisłą w latach siedemdziesiątych powieści „Na kogo wypadnie” odnaleźć można wątki bliskie twórczości Mrożka, Różewicza czy Dürrenmatta.

Pisał również publicystykę (głównie kulturalną) do oficjalnych gazet znajdujących się pod kontrolą partii komunistycznej. Jak spora część intelektualistów, pod koniec lat osiemdziesiątych zaangażował się w działalność opozycji demokratycznej i do początków lat dziewięćdziesiątych był aktywnym członkiem rządzącego, centroprawicowego Węgierskiego Forum Demokratycznego.
Wkrótce jednak odszedł z jego szeregów, zakładając własne ugrupowanie pod nazwą Węgierska Partia Sprawiedliwości i Życia (MIEP), stanowiącą pierwsze legalne ugrupowanie nacjonalistyczne na Węgrzech po 1945 roku. Csurka zaczął posługiwać się coraz ostrzejszą, nacjonalistyczną retoryką odbudowy Wielkich Węgier, antysemityzmu i krytyki systemu demokratycznego. Sprzeciwiał się wejściu do NATO i UE. Dystansowali się od niego zarówno centryści premiera Antalla, Viktor Orbán, jak i postkomuniści. Do początków XXI w. jego nazwisko wymieniano jednym tchem obok takich czołowych nacjonalistów europejskich starszego pokolenia jak Jean-Marie Le Pen, Jörg Haider, Władymir Żyrinowski, Vojislav Šešelj i Corneliu Vadim-Tudor.

Z czasem i wraz z rozwojem Jobbiku, jego partia traciła poparcie społeczne, a sam Csurka, już jako polityczny emeryt na progu śmierci, został mianowany kierownikiem literackim jednego z budapeszteńskich teatrów, co wywołało protesty jego pracowników i przedstawicieli życia kulturalnego stolicy.

Węgierska skrajna prawica i nacjonaliści stanowią bez wątpienia odrębny świat ideowy od Viktora Orbána i FIDESZ-u, którym, podobnie zresztą jak Jobbikowi, nieobce były na przestrzeni historii zwroty polityczne. Czy Węgry po 1989 roku to rzeczywiście kraj wyjątkowo podatny na idee narodowego radykalizmu? Odpowiedzi mogą być niejednoznacznie. Faktem jest, że mimo różnych zmian w świadomości społecznej, ruchy takie mają nad Dunajem wciąż pewne wzięcie, choć występują w zmieniających się opakowaniach i dekoracjach.

– Łukasz Kobeszko

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Polskie i węgierskie flagi na Marszu Niepodległości 11 listopada 2021. Fot. PAP/Leszek Szymański
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.