Uwięzieni w bańce
Wyborcy w Wirginii a także w pomniejszych wyborach w innych stanach wybrali Republikanów, mówiąc głośne „stop”. Wszystko wskazuje na to, że jeśli Biden i Demokraci nie dokonają korekty politycznego kursu, wybory do Kongresu w listopadzie przyszłego roku skończą się ich wielką klęską i utratą kontroli nad obiema izbami. Ale czy są do tego zdolni?
Problem w tym, że Biden i inni politycy Partii Demokratycznej stali się zakładnikami własnych narracji, które wytwarza radykalnie lewicowe skrzydło partii (częściowo nie kryjące się z zamiłowaniem do socjalistycznych rozwiązań gospodarczych oraz marksistowskiego pojmowania polityki i społeczeństwa). A także bogaci sponsorzy, głównie miliarderzy zarabiający na spekulacjach finansowych, którzy lewackie poglądy na seksualność czy ekologię potrafią łączyć z dbałością o własne interesy (lobbing na rzecz korzystnych rozwiązań podatkowych czy rządowych subsydiów). To właśnie te głosy postępu dominują w stacjach telewizyjnych CNN czy MSNBC, na łamach „New York Timesa” czy „Washington Post” a przede wszystkim na Twitterze, który w Stanach Zjednoczonych ma wybitnie lewicowe skrzywienie polityczne.
W ten sposób powstała bańka informacyjna Demokratów. Politycy, aktywiści, dziennikarze… Kończą te same uniwersytety, mają podobne ścieżki zawodowe, czytają te same lektury, a potem utwierdzają się nawzajem w coraz bardziej radykalnych przekonaniach. Na końcu tego łańcucha samopotwierdzeń są algorytmy mediów społecznościowych takich jak Twitter, które działają tak, aby wzmacniać jak najbardziej radykalne, wywołujące jak największe emocje (wiadomo, emocje, to uwaga, a wzmocnioną emocjami uwagę najłatwiej zmonetyzować) wpisy i poglądy.
„Demokraci uwięzieni we własnej komorze echa. Jak na partię tak zamartwiającą się o stan naszej demokracji, byłoby rzeczą wysoce nieroztropną ignorować rosnące zaniepokojenie wyborców” zauważył wytrawny znawca amerykańskiej polityki, reporter „National Journal” Josh Kraushaar. Chodzi o to, że Demokraci wcale nie chcą się zmieniać: chcą uchwalenia kolejnego, kosztującego tysiące miliardów dolarów pakietu wydatków socjalnych a Republikanów atakują jako ekstremistów i wrogów demokracji. To kontynuacja przegranej strategii z wyborów w Wirginii, gdzie kandydat niemal w każdej wypowiedzi musiał użyć słów: „Trump” i „ekstremiści”, tyle że na sterydach.
Demokrata przegrał, problem w tym, że działacze i aktywiści jego partii nadal chcą realizowania takiej właśnie strategii. Zdaniem części polityków, takich jak choćby Alexandria Ocasio-Cortez, Demokraci w Wirginii przegrali, bo jako partia byli… zbyt mało radykalni. Dlatego też z kolegami z Kongresu pani Cortez naciska na realizację kolejnych programów socjalnych, które rzekomo mają być neutralne budżetu, bo środki ściągnie się „z miliarderów”.
Co jest myśleniem magicznym, gdyż każdy średnio rozgarnięty w rzeczywistości amerykańskiej wie, że podatków w Ameryce nie płacą ani najbiedniejsi (bo nie mają wystarczających dochodów), ani najbogatsi, bo stać ich na najlepszych księgowych i lobbystów w Kongresie, którzy potrafią znaleźć luki, furtki i sposoby unikania opodatkowania n(także poprzez wpłacanie wielkich środków na inicjatywy społeczne i polityczne bliskie sercu Demokratów, jako formę ochrony przed nadmiernym zainteresowaniem fiskusa).