Przy okazji kryzysu bydgoskiego, a właściwie kłótni o reakcję na prowokację bydgoską Rozpłochowski usłyszał od Lecha Wałęsy przez telefon: „co ty mi będziesz podskakiwał? Ja przyjadę na Śląsk, zwołam wiec na Stadionie Śląskim, ludzie przyjdą i będzie tak, że tobie postawią szubienicę, a mi tron. Ciebie powieszą, a mnie będą wielbili”. Prorocze słowa – nie w sprawie szubienicy.
Andrzej Rozpłochowski nie został zwolniony z internowania w 1982 roku, jak inni. Przeniesiony do więzienia przy ulicy Rakowieckiej czekał na proces tak zwanej jedenastki, siedmiu działaczy Solidarności i czterech działaczy Komitetu Obrony Robotników. Zagrożenie było poważne, od pięciu lat więzienia do kary śmierci włącznie za próbę obalenia przemocą ustroju PRL, osłabienie obronności i inną rzekomą działalność spiskową. Sprawa jedenastki zaalarmowała opinię międzynarodową, o ich uwolnienie zabiegał ONZ, a Episkopat Polski z prymasem Glempem nieustannie naciskał na władze, aby wycofały się z absurdalnych zarzutów.
Władze PRL przedstawiły dwie propozycje – wyjście z więzienia ze zobowiązaniem do niepodejmowania działalności związkowej do 1986 roku, lub wyjazd za granicę z paszportem w jedną stronę. Obie nie zostały przyjęte. W końcu wypuszczono całą jedenastkę latem 1984 roku na mocy amnestii, zwyczajowej w PRL z okazji 22 lipca. To przy tej okazji ujawniła się fantazja generała Czesława Kiszczaka, który kusił niektórych z jedenastki willami na Lazurowym Wybrzeżu, jeżeli zgodzą się na wyjazd.
Po wyjściu z więzienia Andrzej Rozpłochowski włączył się w działania podziemnej Solidarności na Śląsku, najpierw Regionalnej Komisji Wykonawczej „S” następnie Regionalnej Komisji Koordynacyjnej „S”. Był zatrzymywany i bity podczas składania kwiatów w rocznicę tragedii w kopalni „Wujek”. Współzakładał Polską Partię Niepodległościową wraz z byłymi działaczami KPN.
1 stycznia 1988 roku Rozpłochowski z żoną wyemigrowali do USA. Decyzję podjęli, gdy okazało się że pani Rozpłochowska ma nowotwór nie do wyleczenia w warunkach PRL. W Ameryce pisał do pism polonijnych, między innymi do „Nowego Dziennika”. Był członkiem Instytutu im. Józefa Piłsudskiego i innych organizacji polonijnych. To na emigracji, przez telefon z kraju, Rozpłochowski dowiedział się o zawartości teczki żony w IPN. Wybaczył jej, a także ojcu.
Imał się różnych zajęć, gdy po latach założył wraz z żoną dobrze prosperującą kwiaciarnię w Sacramento wydawać by się mogło, że ziścił się amerykański sen. Jednak państwo Rozpłochowscy stracili wszystko na skutek kryzysu lat 2007-08 i w 2010 roku wrócili do kraju. W Polsce Andrzej Rozpłochowski startował bez powodzenia w wyborach lokalnych i parlamentarnych. Wydał dwutomowe wspomnienia i w licznych wywiadach w nastawionych niepodległościowo mediach opowiadał o latach walki z ustrojem komunistycznym.