Cywilizacja

Lęk przed „szczypawką”

Sceny ataków paniki czy histerii to codzienność punktów szczepień czy pobrań krwi. Zaś rozmowy o „szczypawkach”, oparte o przeraźliwe, nieprawdziwe historie, którymi buzuje internet w dobie COVID-19, tylko pogłębiają stres.

Najprościej byłoby powiedzieć, że masowe szczepienia padają ofiarą swojego sukcesu. Jak na tym popularnym memie, gdzie ciężkie czasy rodzą silnych ludzi, silni ludzie tworzą dobre czasy, dobre czasy rodzą słabych ludzi, a słabi ludzie tworzą ciężkie czasy. Szczepienia zrodziły zdrową populację, w której masowo nie umierają dzieci, a zdrowa populacja nie wierzy już w choroby zakaźne, więc przestaje szczepić dzieci i choroby zakaźne wracają.

Pod tą oczywistą powierzchnią jednak aż się kotłuje. Bo poza wszelkimi innymi aspektami, zagadnienie jest z zakresu zainteresowań psychologii i to nie tylko społecznej. W kwestii szczepień kotłuje się po prostu w ludzkim mózgu. Rozumnym, krytycznie analizującym, ale nierzadko przesypiającym zajęcia z matematyki czy biologii w szkole, podatnym na manipulację i poddającym się lękom. Kluczem zatem do obserwowanego paradoksu szczepionkowego, że im szczepionki skuteczniejsze i bezpieczniejsze, tym mniej ludzi chce się szczepić, może się okazać odpowiedź na pytanie o lęk. Lęk przed szczepieniem.

Spuścizna „flower power” z lat 70. XX wieku

Problem nie pojawił się dziś, wraz z globalną akcją szczepień przeciw COVID-19 i „preparatami eksperymentalnymi, które zmienią nam genom”, że ośmielę się zacytować rozmaitych pseudo-specjalistów spod ciemnej gwiazdy.

Dla każdego probówka, każdy wypijał i nie grymasił. Zaszczepieni od dziecka

Roczniki 1940 – 1950 wręcz masowo runęły do rejestracji do szczepień.

zobacz więcej
W podsumowaniu swojej publikacji w „Viral Immunology”[1], już sprzed 15 lat z okładem, Ian Amanna i Mark K. Slifka piszą: „Programy masowych szczepień zmieniły kilka chorób wieku dziecięcego, takich jak odra, świnka, różyczka i polio w odległe wspomnienia wielu rodzin. Jednak wobec braku powtarzających się ognisk epidemicznych, uwaga opinii publicznej zaczęła skupiać się na ryzyku związanym ze szczepieniami. Albo rzeczywistym, albo wyimaginowanym. Bez odpowiedniej równowagi dowodów, ruchy antyszczepionkowe mogą nabrać rozpędu, a zasięg szczepień może spaść. Gdy szczepienia spadają, ponownie pojawiają się ogniska i epidemie, powodując niepotrzebne choroby, poważne komplikacje i śmierć dzieci. Aby przeciwdziałać obawom i błędnym wyobrażeniom związanym z kampaniami szczepionkowymi, społeczne i rządowe agencje muszą być proaktywne w odniesieniu do ciągłej edukacji szczepionkowej, mającej na celu zgodną z prawdą i rygorystycznymi badaniami naukowymi percepcję społeczną bezpieczeństwa szczepionek, podkreślającą znaczenie szczepień w zapobieganiu niechcianym i potencjalnie śmiertelnym chorobom zakaźnym”.

Święte słowa, chciałoby się powiedzieć, i z jaką długą brodą. Jednak przez 15 lat nie zrobiono dokładnie nic mądrego. Problem się jeszcze pogłębił. Bo od tamtego czasu ruchy antyszczepionkowe tylko przybrały na sile, zwłaszcza w naszej części świata. Bo tam, gdzie się zaczęły, czyli w USA w atmosferze „flower power” i „new age” na początku lat 70. XX wieku, dziś są finansowo i politycznie potężne, tak w pierwszej, jak i drugiej, trzeciej i czwartej władzy. Na marginesie: w świetle tego pochodzenia, jakże egzotycznie brzmi dzisiejszy szeroki sojusz antyszczepionkowy owego liberalnego do bólu środowiska z tradycyjnymi katolikami oraz ewangelikalnymi chrześcijanami.

Psychologicznych zjawisk dookoła informacji o szczepieniach oraz ich popularyzacji, zwłaszcza w mediach, jest multum. Zacznę od najprostszego do pojęcia. Niech mi kto pokaże w prasie papierowej czy elektronicznej, tak popularnej jak medycznej, ilustrację do artykułu o szczepieniach, która nie jest przerażająca. Na której nie ma zbliżenia na strzykawkę, odwrócone, skrzywione lub zapłakane dziecko, lekarza czy pielęgniarkę w białym do oślepienia oczu, sztywnym fartuchu. Nawet podawanie szczepionki przeciw polio jest ilustrowane skrzywionym dzieckiem pojonym trucizną, choć w istocie ta szczepionka (o ile jest w formie doustnej, już od dość dawna nie podawanej w naszej części świata), jest słodka i dzieci nie reagują negatywnie na samo jej podanie czy smak.
Czy sugeruję, że informacje o szczepieniach powinny być ilustrowane niczym foldery towarzystw emerytalnych i szybkich kredytów gotówkowych czy też wakacji „all inclusive”? Bynajmniej. Jednak nie da się promować, ani nawet opowiadać o ratujących życie i zdrowie środkach za pomocą obrazu, który odstrasza. Cóż jednak począć, gdy inne dane są ukryte za liczbami, a człowiek współczesny, dumny przedstawiciel cywilizacji naukowo-technicznej przełomu wieków XX i XXI, zapomniał, jak się liczy na procentach, rozwiązuje proste proporcje i czyta grafy? Pozostaje „prawda czasu i prawda ekranu”, w którą animatorzy ruchów typu polskiego STOP NOP grają lepiej i sprawniej, niż działy informacji i promocji resortów zdrowia jak świat długi i szeroki.

Ta przerażająca igła

Dlaczego pokazywanie strzykawek i używanie w informacjach jako synonimu szczepienia słów „zastrzyk” czy „ukłucie” jest niemądre? Gdyż niedawne badanie przeprowadzone na Uniwersytecie Oksfordzkim obejmujące ponad 15 000 dorosłych w Wielkiej Brytanii sugeruje, że fobia igłowa dotyka około 10 proc. osób niezdecydowanych na szczepienia przeciwko COVID-19. Zwróćmy uwagę, że nikt przy zdrowych zmysłach nie informuje w ten sposób szerokiej publiczności np. o środkach przeciwzakrzepowych czy przeciwzapalnych albo antybiotykach, które też niejednokrotnie nie mają formy doustnej, wiec ich podanie wiąże się z igłą. Nikt tak nie opowiada o ratującej życie insulinie czy pochodnych kortyzolu podawanych w tzw. penie dla alergików, którym grozi reakcja anafilaktyczna, nieprawdaż? A z tymi strzykawkami biegają na co dzień do przedszkola tysiące kilkuletnich dzieci. I na szczęście przez niemądre działania promocyjne czy edukacyjne nie wzbudzamy ich lęków, tylko nadzieję na dłuższe i bezpieczniejsze życie.

Istnieje solidna nauka na temat lęku przed igłą, bo problem jest przedmiotem badań psychologów, psychiatrów, specjalistów od ochrony zdrowia. Prosta odpowiedź brzmi: lęk przed zastrzykami wynika z tego, że normalnie one nas bolą, choć jesteśmy od dzieciństwa zapewniani, że „to tylko maleńkie ukłucie, jakby ugryzł cię komar” [2]. Wiemy dopiero od kilku lat, dlaczego [3] – a mianowicie, że mamy w skórze nieznany dotąd narząd czuciowy, który odbiera tzw. bodźce nocyceptywne uszkadzające tę tkankę, nawet te tylko zagrażające jej uszkodzeniem.

Straszna szczepionka RNA, której boimy się bardziej niż COVID-19. Czyli o nastaniu nowej ery

Jeśli sobie nie poradzi, to będziemy mogli powiedzieć: witajcie w XVII wieku!

zobacz więcej
W 2019 roku naukowcy z Karolinska Institute, kierowani przez Patrika Ernforsa, odkryli, że (poza rozlicznymi receptorami dotykowymi, za odkrycie molekularnego mechanizmu ich działania Nagrodę Nobla w 2021 roku dostał Ardem Patapoutian) działa tu nieznany wcześniej organ skórny. Opisane w „Science” badania przeprowadzone na myszach wykazały, że między zewnętrznymi a wewnętrznymi warstwami skóry znajduje się rozsiany organ. Zbudowany jest on z komórek tworzących strukturę zwaną glejem. Są to głównie tzw. komórki Schwanna, wyposażone w liczne wypustki, rozsiane w skórze w formie siateczki. Pozwalają nam na doznania bólowe, choć nie są komórkami nerwowymi sensu stricte. Ten nowy narząd nazwano nocyceptywnym kompleksem glio-neuronowym. To tutaj mają początek odczucia bólowe związane z ukłuciem czy przerwaniem tkanki, ale nie np. z gorącem i przejmującym zimnem.

Mózg ma wyostrzoną pamięć przeszłych „bubu” na skórze (i krótkotrwałych ostrych doznań bólowych w ogólności) i zrobi wszystko, co racjonalne – a niejednokrotnie całkiem nieracjonalne – aby ich uniknąć. Ma bowiem za sobą nie tylko krótszą lub dłuższą historię naszego indywidualnego życia, ale i gigantyczną historie ewolucyjną. A ona od czasu pierwszej pobudliwej komórki poucza nas, aby uciekać przed ostrym. Kto nie wierzy, niech poogląda pod binokularem, jak pantofelek ucieka przed igłą preparacyjną, którą wcześniej był „puknięty”.

Taki strach zresztą jest zaraźliwy. Dzieci rozmawiają z rówieśnikami o swoich wrażeniach ze szczepień, zastrzyków czy analiz medycznych wymagających pobrania krwi – te bardziej zalęknione wlewają swój strach w te dzielniejsze. Sceny ataków paniki czy histerii to codzienność punktów szczepień czy pobrań krwi. Zaś rozmowy dorosłych o „szczypawkach”, oparte o przeraźliwe nieprawdziwe historie, którymi buzuje internet w dobie COVID-19, tylko pogłębiają stres, któremu poddawane są dzieci. Chcecie przykładu zarządzania przez strach? Oto on, w swej doskonałej, czystej i obrzydliwej postaci. Antyszczepionkowcy zarządzają populacją przez strach już od kilkunastu lat i robią to z rosnącą wprawą, bezkarnie wywierając nacisk na najmłodszych i ich rodziców.

Rozmowy o „szczypawkach”

Wrażliwość na ból pełni funkcję ochronną i jest nam potrzebna do przetrwania. To ból najszybciej kształtuje w nas reakcje odruchowe, takie jak odskoczenie czy odsunięcie dłoni od jego źródła. Lęk przed bólem ukłucia nie jest jednak jedynym lękiem w kwestii zwanej w nauce „psychologią szczepień”. Z warszawskim psychologiem Maciejem Roszkowskim rozmawiałam dla @Naukovo.pl na temat zaburzeń lękowych wokół szczepień i psychosomatycznych reakcji przypominających do złudzenia NOP.
Białogard, 19.09.2017. Protest Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP. Fot. PAP/Marcin Bielecki
Jeśli wziąć sytuację w gabinecie Macieja Roszkowskiego za przykład istotnego społecznie zjawiska, to wygląda ono tak, jak on opisuje: „Niemal codziennie piszą do mnie w prywatnych wiadomościach osoby, które są przerażone szczepieniami przeciw COVID-19, a myślą o zapisaniu się na szczepienie. Są też osoby, które odzywają się do mnie w okolicy daty szczepienia, kiedy ich lęk zdecydowanie rośnie i często doprowadza do serii ataków paniki czy nawet do rezygnacji ze szczepień. Są też osoby, które po szczepieniu tygodniami badają intensywnie doznania swojego ciała i każdy najmniejszy ból głowy, łydki, serca czy przyspieszony puls interpretują jako sygnał groźnego powikłania poszczepiennego. Lądują na izbie przyjęć przekonane, że właśnie mają udar lub zator, czują dosłownie jak im krew w naczyniach krzepnie, tylko analizy medyczne nic nie wykazują”.

Według tego doświadczonego psychoterapeuty, osoby te cierpią na zaburzenia lękowe związane ze szczepieniami przeciw COVID-19, co jest dość rozpowszechnione w Polsce. Objawami tego rodzaju problemów lękowych są np. tendencja do zwracania uwagi na wzbudzające lęk informacje dotyczące szczepionek, kojarzenie każdego lub niemal każdego negatywnego zdarzenia zdrowotnego po szczepieniu z faktem przyjęcia szczepionki, wspomniana wyżej tendencja po przyjęciu szczepionki do intensywnego skupienia się na swoim ciele i doszukiwanie się w najmniejszych zmianach symptomów związanych z poważnymi powikłaniami poszczepiennymi. Wreszcie pojawia się nieustanne wyobrażanie sobie katastroficznych scenariuszy u siebie lub bliskich, związanych z faktem przyjęcia szczepionki.


Zdaniem Macieja Roszkowskiego przyczyny tego zjawiska są tak genetyczne (bo niektóre osoby mają wrodzony tzw. temperament lękowy), jak i środowiskowe. Tych drugich jest więcej. Znajdziemy tu doświadczenia wieku dziecięcego, które rozwijają w nas tendencje lękowe. Niektórzy rozwijali się w ciągłych lękotwórczych sytuacjach: byli bici, obserwowali kłótnie rodziców, byli straszeni przez bliskich, byli ofiarami przemocy rówieśniczej itp. To zostawia w psychice ślad i tworzy postawę lękową przed rzeczywistością.

Pożywką bieżącą dla postaw lękowych jest masowa dezinformacja związana ze szczepieniami przeciw COVID-19, nazwana oficjalnie przez WHO infodemią, szalejąca głównie w internecie. Te informacje tworzone przez ruchy antyszczepionkowe i ich guru, rozpowszechniane m.in. przez osoby lękowe, tworzą całkowicie odrealnione wrażenie na temat śmiercionośnych właściwości tych – czy wszelkich innych – szczepień. Tradycyjne media potrafią jeszcze „podkręcić” te informacje w poszukiwaniu sensacji. Nawet bez podłoża genetycznego czy problemów we wczesnym dzieciństwie, zaczynamy rozwijać problemy lękowe w obliczu szczepień przeciw COVID-19 tylko w wyniku infodemii.

Czarny Dunajec. Gmina, która się nie szczepi

Przeciwciała są nieliczne.

zobacz więcej
Tego rodzaju lęki niszczą nie tylko zdrowie psychiczne, ale także fizyczne. Trwający długo intensywny stres zwiększa ryzyko takich chorób, jak depresja, przewlekła bezsenność, inne zaburzenia lękowe, zawały serca, rak, udary i wiele, wiele innych. Lęk przed szczepieniami stał się jednym z najpoważniejszych problemów zdrowia publicznego, ale rozważanym jedynie, że się tak wyrażę, infekcjologicznie. Gdy tymczasem związane z nim zagrożenia psychiczne są nie do zaniedbania. Nie tylko dlatego, że wyraźnie zmniejszają poziom dobrowolnego zaszczepienia się przeciwko śmiertelnej chorobie zakaźnej.

Szczepienia jak proszek do prania?

Nie ma badań pozwalających dziś oszacować poziom panicznego wręcz lęku przed szczepieniami, zwłaszcza w ramach kampanii COVID-19. Co więcej, według Macieja Roszkowskiego brak dziś sensownego, mocnego, wspólnego stanowiska specjalistów z zakresu zdrowia psychicznego w kwestii lęku związanego ze szczepieniami. Problem zatem nie istnieje nie tylko w świadomości społecznej, ale nie przebija się nawet wśród profesjonalistów.

Czy można coś zrobić? Oczywiście, należy w pierwszej kolejności zająć się realnymi źródłami niepokoju: prawdziwymi NOP-ami, odpowiedzialnością firm farmaceutycznych za produkty lecznicze, w tym szczepionki, rozwiązaniami systemowymi, regulacjami prawnymi chroniącymi osoby, które realnie poniosły szkodę w wyniku szczepień czy innych działań medycznych, a także problemami ochrony zdrowia, w tym profilaktyki zakażeń, na poziomie politycznym. W kolejności drugiej – nie da się ciągnąć informacji i promocji profilaktyki zakażeń, czyli szczepień, jak dotąd. Kampanie są w najlepszym razie nieskuteczne, na ogół przeciwskuteczne. Poziom biologii i matematyki w szkole nie pozwala oprzeć tych społecznych działań edukacyjnych na posiadanej powszechnie wiedzy w zakresie immunologii, mikrobiologii czy choćby rachunku procentowego i prostych proporcji. Co nie znaczy, że można promować szczepionki, jak się reklamuje proszki do prania.

Nie mniej jednak trzeba wreszcie spojrzeć prawdzie w oczy: lęk przed szczepieniami jest realnym zjawiskiem, poważnym problemem psychologicznym, także terapeutycznym, bo terapia napadów lękowych i problemów lękowych nie jest prosta ani krótkotrwała. Jak się tym zająć? W opinii Macieja Roszkowskiego, przede wszystkim trzeba zauważyć problem, zdać sobie sprawę, że się boję. Wtedy można zacząć coś z tym robić. Czasem takie odklejenie się od projekcji lękowych wystarczy. Czasem trzeba próbować życzliwie oswajać ten lęk (nie walczyć z nimi, bo walka wyzwala napięcie). Różne relaksacje, badanie myśli i wyobrażeń, jakie powoduje lęk, korzystanie z pewnych, naukowych źródeł do czerpania informacji o szczepieniach, rozmowa z otwartym przyjacielem etc. Gdy sobie nie radzimy z lękiem, konieczne jest skorzystanie z pomocy specjalisty.
Poznań, 23.08.2019. Justyna Socha (5L), prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP, i jej zwolennicy przed Sąd Okręgowy w Poznaniu po ogłoszeniu wyroku skazującego ją za zniesławienie. Proces wytoczył epidemiolog dr Paweł Grzesiowski, którego wymieniono w petycji „Stop lobbystom koncernów farmaceutycznych w administracji publicznej”. Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
Szczepionka przeciwko ospie, opracowana po raz pierwszy w 1798 roku przez Edwarda Jennera, doprowadziła w 1977 do wyginięcia tego wysoce śmiertelnego dla nas patogenu. Inne groźne wirusy, jak odra i polio, nie mają rezerwuaru w zwierzętach, co oznacza, że maksymalnie szeroka kampania szczepień przeciw nim może ostatecznie doprowadzić do eradykacji takiej, jaka miała miejsce w kwestii ospy. Dzięki skutecznym programom szczepień w naszej części świata, zachorowalność z powodu wielu czynników zakaźnych (ospa, polio, odra, świnka, różyczka, błonica, krztusiec i tężec) zmniejszyła się o 95–100 procent. Jednak odsetek osób zaszczepionych w populacji spada. W kwietniu-maju ubiegłego roku nagłówki prasowe grzmiały: „Zaszczepienie dzieci na odrę spadło w Polsce do poziomu poniżej 93 proc. To oznacza, że straciliśmy odporność zbiorową na tę chorobę – donosi UNICEF Polska”.

Decyzja rodzica o zaszczepieniu dziecka, a w czasach COVID-19 także uczestniczenia w programie masowych, darmowych szczepień przeciw tej chorobie wirusowej dla osób od lat 5, nie jest oparta wyłącznie na wiedzy o chorobach zakaźnych, ale także na emocjach. Liczne badania wykazały, że jeśli chodzi o szczepionki na odrę, świnkę i różyczkę (MMR), to na coraz powszechniejsze decyzję o nieszczepieniu dzieci duży wpływ miało przekonanie rodziców, że ewentualna szkoda wynikająca ze szczepienia jest większa niż potencjalna szkoda, która mogłaby wyniknąć z niezaszczepienia dziecka. W naszych umysłach bowiem spowodowanie szkody poprzez działanie jest mniej akceptowalne, niż szkoda wynikająca z zaniechania.

Nie ma znaczenia, że rygorystyczne badania naukowe wykazały już wielokrotnie bezpieczeństwo szczepionki MMR – nie wywołuje ona autyzmu. Ta informacja nie jest w stanie się przebić, bo w umysłach ludzi ugruntowało się kłamstwo Andrew Wakefielda, opublikowane na łamach pisma „Lancet” w 1998 roku: podał 12 przypadków dzieci, bez żadnej kontroli, które sugerowały, że szczepionka przeciw odrze, śwince i różyczce MMR może predysponować do regresji behawioralnej i głębokich zaburzeń rozwojowych u dzieci. Pomimo małej liczebności próby i spekulatywnego charakteru wniosków oraz wykazanego później konfliktu interesów (badacz w trakcie prowadzenia swoich badań był sponsorowany przez bezpośrednią konkurencję producenta szczepionki MMR, której dotyczył artykuł w „Lancet”, czego nie ujawnił oddając tę pracę do druku) artykuł został szeroko nagłośniony przez media. Zaś wskaźniki szczepień MMR zaczęły spadać, ponieważ rodzice byli zaniepokojeni ryzykiem autyzmu po szczepieniu. Wtedy ruchy antyszczepionkowe dostały kopa w górę, a ich ekspansja trwa do dziś.
Napompowane (i później obalone) ryzyko autyzmu związane ze szczepionką MMR nie jest jedynym przypadkiem, w którym medialne relacje w znaczący sposób wpłynęły na publiczną opinię na temat bezpieczeństwa szczepionki. Jak działają w tej sprawie media? Nie mówią o milionie zdrowych zaszczepionych, tylko o jednym na milion zaszczepionych zgonie po szczepieniu lub niezwykle rzadkich, ciężkich powikłaniach poszczepiennych. Dowód? Po wydarzeniach z 11 września 2001 roku Stany Zjednoczone wznowiły ograniczone szczepienie przeciwko ospie, jako środek ostrożności przeciwko terrorystycznemu użyciu wirusa ospy w roli broni biologicznej. Po masowych szczepieniach nastąpiły nieliczne zgony, większość u niemowląt, starszych pacjentów z rakiem i osób z genetycznym niedoborem odporności, ale media mocno wypaczyły ryzyko związane z tym szczepieniem. W ankiecie przeprowadzonej wówczas na 1006 losowo wybranych dorosłych, co czwarty badany wskazał na bardzo prawdopodobne, że umrze w wyniku powikłań poszczepiennych. Brawo MY! Jakże potrafimy wzmocnić niezdrowe ludzkie lęki przed szczepieniem o ryzyku 1 na milion i równocześnie osłabić do zera zupełnie naturalny ludzki strach przed chorobą zakaźną i śmiercią o ryzyku 1 na sto.

– Magdalena Kawalec-Segond

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy



Przypisy:

[1] https://www.liebertpub.com/doi/10.1089/vim.2005.18.307
[2] https://www.bbc.com/news/newsbeat-58086377
[3] https://www.gosc.pl/doc/5834156.Dlaczego-zastrzyki-bola
Zdjęcie główne: Poznań, 20.02.2021. Protest przeciwników szczepień ze stowarzyszenia Stop NOP. Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.