Tymczasem przeczą temu nawet dokumenty samego Sądu Najwyższego. W 1982 r. Biuro Orzecznictwa SN przygotowało specjalną informację w tej sprawie. Warto przytoczyć jej fragmenty: „wyrażane są w niektórych środowiskach poglądy, że za czyny popełnione w dniu 13 grudnia sprawcy nie powinni ponosić odpowiedzialności karnej ponieważ […] prawo karne nie działa wstecz (art. 1 KK), wsteczne działania prawa jest zakazane przez Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych (art. 15), także w wypadku zawieszenia niektórych praw (art. 4), co PRL zobowiązała się stosować”.
I dalej: „Inni zwolennicy poglądów zmierzających do pozbawienia prawa wojennego niektórych istotnych treści twierdzą, że gdyby nawet dekrety obowiązywały w dniu 13 grudnia 1981 r., to mimo tego z uwagi na art. 24 KK, nie ponosi się odpowiedzialności za popełnione w tym dniu czyny «okresu stanu wojennego», ponieważ sprawcy tych czynów, podobnie jak ogół społeczeństwa, nie byli poinformowani o treści dekretów (dostępnych dopiero ok. 18 grudnia 1981 r.), a więc działali pod wpływem błędu”.
Tak na marginesie – w 2007 r. Sąd Najwyższy był adwokatem we własnej sprawie. I to nie tylko dlatego, że po 13 grudnia jego sędziowie wiernie służyli partii, a nie państwu (m.in. korygując zbyt niskie wyroki sądów niższej instancji), ale również dlatego, że w momencie wydawania wspomnianej uchwały co najmniej dwóch sędziów Izby Wojskowej SN – Wiesław Maciak i Jerzy Steckiewicz – mogło być osobiście zainteresowanych, aby sobie zapewnić bezkarność: obaj skazywali po 13 grudnia. Ten drugi w okresie stanu wojennego orzekał zresztą w co najmniej w 26 sprawach...
Nie przeszkadza to ich kolegom nie tylko w uniemożliwieniu ich sprawiedliwego osądzenia, ale również w ich publicznym wybielaniu. „Sędzia stanu wojennego to nie jest określenie pejoratywne. Trzeba raczej mówić o sędziach bohaterach i ich przeciwieństwach” – stwierdził kilka miesięcy temu Adam Strzembosz, były prezes SN, internowany po 13 grudnia 1981 r. Świadczył on na korzyść sędziego Józefa Iwulskiego, podczas przesłuchania przed Izbą Dyscyplinarną Sądu Najwyższego w sprawie uchylenia mu immunitetu kilka miesięcy temu. A co warto przypomnieć Iwulski (jako podporucznik) orzekał w co najmniej 7 procesach politycznych. Według Strzembosza „tylko nieliczni nie zdali egzaminu z przyzwoitości i byli sędziami «usługowymi»".
Przypodobać się władzy
Zupełnie inaczej zapamiętali to obrońcy polityczni w stanie wojennym. I tak np. Jerzy Kurcyusz o Sądzie Wojewódzkim w Katowicach, w którym bronił oskarżonych w pierwszych dniach stanu wojennego mówił po latach: „sędziowie wojewódzcy zachowywali się w sposób szczególnie arogancki, traktowali oskarżonych gorzej niż kryminalistów i chcąc się przypodobać władzy wydawali drakońsko surowe wyroki”.