Telewizja Polska pokaże 200 godzin olimpijskiej rywalizacji w stolicy Chin.
W piątek, 4 lutego 2022 startują XXIV Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. Wystąpią tam między innymi nasi skoczkowie narciarscy. Na pewno w rolach uczestników. Cała reszta jest niewiadomą. Ani jak to się potoczy, ani czym to się skończy.
Takiej sytuacji nie było w tej konkurencji od 12 lat. Dwa złote medale Kamila Stocha w Soczi, jego złoto w Pjongczangu i brąz drużyny wyniosły Polaków do poziomu światowej elity. Jak będzie tym razem, nikt nie jest w stanie przewidzieć, i w tym rzecz.
Kryzys sportowy jest ewidentny. Od początku sezonu znani i lubiani nie przypominają samych siebie. Są to niby ci sami zawodnicy, ale nie tacy sami. W kategoriach ogólnych skaczą po prostu przeciętnie. W porównaniu do własnych osiągnięć – bardzo cieniutko.
Pandemia niemożności dotknęła trzech najlepszych, którzy wypracowali na skoczniach markę made in Poland. Dlatego jest tak widoczna i wyrazista. Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła mocno obniżyli loty i skrócili lądowania. Z jakich powodów?
Chaos poznawczy
Otóż przyczyny tego kryzysu to odrębne zagadnienie. W przedolimpijskiej gorączce chyba poważniejsze niż ten stan niemocy. Nikt nie wie, o co chodzi. Zwłaszcza ludzie, którzy powinni wiedzieć, co z czego wynika, jak Adam Małysz, Apoloniusz Tajner oraz cały sztab szkoleniowy.
Małolaty i „szczypiorki” trójkę liderów nazywają oldbojami. No bo Stoch i Żyła mają po 34 lata, a Kubacki 31. Czy starsi panowie mogli się wypalić, tak nagle zniedołężnieć i zapomnieć, jak się skacze? Nie ma takiej opcji.
Noriaki Kasai ma 50 lat i skacze. Janne Ahonen ma 45 i właśnie zdobył brązowy medal podczas mistrzostw Finlandii. Pamięć ruchowa szybko nie zanika, a formę można podtrzymać, trenując regularnie i z sensem.
Najłatwiejszym wyjaśnieniem tych kłopotów jest sprowadzenie problemu do psychiki. Sięgnął po ten argument Apoloniusz Tajner, tłumacząc, że Stoch znalazł się pod presją, startuje w wielkim stresie, bo koniecznie chce pokazać, że wybitnym skoczkiem jest.
Niewątpliwie każdy nieudany występ zwiększa nerwowe napięcie przed każdym następnym. Tyle że jest to skutek, a nie przyczyna. Słaby wynik na pierwszych czy drugich zawodach sezonu jest zasadniczo efektem przygotowania fizycznego, a nie dołków psychicznych.
Sportowcy mawiają, że jak noga podaje, to głowa nie przeszkadza. Piotr Żyła nie wykazuje zaburzeń motywacji, nie dzieli włosa na cztery i skacze jak skacze. Korzysta z formy, jaką ma. Jednak daleko mu do formy, jaką miał, zostając mistrzem świata.
Krótko mówiąc, fachowcy ugrzęźli w malinach. Nie wiedzą albo nie chcą wyjawić powodu niespodziewanej zapaści tej wizerunkowej konkurencji. Logika podpowiada, że skoro kryzys dopadł wszystkich trzech, to musi być wspólna przyczyna.