Gaudeamus raz na tydzień
Witold Rudziński współpracował z Rozgłośnią Wileńską Polskiego Radia od 1933 roku. W tym samym roku, w czerwcu, ukończył kurs języka angielskiego średniego stopnia. Podejmował zajęcia zarobkowe zgodne z kierunkiem nauki. Grywał w radiu na fortepianie. Pierwszy raz wystąpił w Kwadransie akademickim. Koledzy studenci także występowali.
Potem do każdej audycji raz na tydzień grał na żywo na antenie Gaudeamus igitur, jak mówił — z przyjemnością, a później „jeszcze coś małego”.
Pracowało tam wtedy wielu wspaniałych radiowców, m.in. Zbigniew Kopalko, później sławny reżyser, był tam spikerem. Ojciec się z nim przyjaźnił. Wspominał, że chyba byli tam też Trościanko i Trypućko. Latem 1936 roku otrzymał z radia propozycję nowego zajęcia, tzw. kontroli, które polegało na słuchaniu i omawianiu programu w comiesięcznej recenzji.
Po jakimś czasie dyrektor osobiście zaproponował mu to jako pracę na stałe. Witold tej propozycji nie mógł przyjąć, wyjeżdżał właśnie na stypendium do Paryża.
„Zaprzyjaźniłem się trochę z Andrzejem Fejginem — żadna rodzina tamtego zbrodniarza, ojciec tego dziennikarza, AKW. Bardzo życzliwie przyjmował moje utwory. Kiedyś napisałem Modlitwę do słów Lieberta. Napisał potem w recenzji, że gdy motywy religijne mają charakter autentycznego przeżycia, dają świetne efekty, czego mój utwór miał być przykładem. Po roku czy dwóch oskarżano go, mniej czy więcej słusznie, o lewicowość, a nawet komunizowanie; wtedy zaczęto też tępić ruch Dembińskiego. Czy on był z nimi związany, czy nie — tego nie wiem.
I wyrzucili go z Polskiego Radia. Zaraz po wojnie osiedliliśmy się na krótko w Łodzi. Przyszedłem kiedyś do kawiarni «Czytelnika» na kawę, patrzę, siedzi pan Andrzej. Bardzo serdecznie przywitaliśmy się, porozmawialiśmy o wojennych losach. Na pożegnanie wziął mój kalendarzyk z telefonami, otworzył na literze «F» i wpisał: Wróblewski Andrzej (Andrzej Wróblewski, właśc. Fejgin, ur. 1909 w Słupcy, zm. 1994 w Warszawie — teatrolog, działacz PPS. Pracował w Radiu Wileńskim w latach trzydziestych, usunięty z powodu podejrzeń o sympatie prokomunistyczne. Podczas wojny przybrał nazwisko Wróblewski, nazwisko sąsiadów ze Słupcy, którzy mieli siedmiu synów, podawał się za jednego z nich, dzięki czemu przetrwał wojnę. Po wojnie odmówił wstąpienia do PZPR, powstałego w 1948 po zjednoczeniu PPS i PPR, wskutek czego przez resztę życia miał kłopoty ze znalezieniem pracy. Pracował w miesięczniku „Teatr”, zwolniony po 1968, a także w teatrach w Krakowie i w Warszawie; w latach 60. kierownik literacki teatru w Gnieźnie i teatru im. Horzycy w Toruniu. Ojciec znanego dziennikarza Andrzeja Krzysztofa, zwanego AKW — przyp. red.). I numer telefonu. Jasne było, że zmienił nazwisko, i dobrze, że zmienił”.
A Hulewicz wkrótce wyjechał z Wilna. Radio nadal się trzymało, ale jego następcy to już nie były postaci, które zdaniem Ojca mogłyby nadać jakieś osobiste piętno temu programowi.
— Teresa Bochwic
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Tytuł i śródtytuły od redakcji, zdjęcie autorki PAP/Rafał Guz