Gdzie pojawia się eksperyment medyczny, pojawiają się pieniądze, inwestycje, ubezpieczenia etc, a to jest w zakresie zainteresowań biznesu. Dlatego nie dziwi, że kwestia klonowania była półtora roku temu omówiona przez serwis internetowy Business Insider. Na tych, zasadniczo odległych od nauk medycznych elektronicznych łamach pojawił się ekspert niemałej klasy, mianowicie doktor weterynarii Jose B. Cibelli, wiceprezes ds. badań w Advanced Cell Technology Inc. w Worcester w USA. Cibelli jest jednym z pionierów w dziedzinie klonowania bydła z transgenicznych (mających wprowadzone obce geny) komórek somatycznych i embrionalnych komórek macierzystych. Bydło transgeniczne może mieć nie tylko mięso niemal bez cholesterolu (bo to osiągnięto metodami tradycyjnej hodowli), ale np. produkować w mleku leki czy szczepionki dla ludzi, dlatego się nad nim pracuje.
Z właściwą sobie swadą, popartą niekwestionowanym autorytetem przekazał on, że choć technicznie jesteśmy w stanie klonować istoty ludzkie od dekady, nie robimy tego bardziej ze względów naukowych niż etycznych. Klonowanie reprodukcyjne jest nie tylko nieefektywne i niebezpieczne, ale nie ma wystarczająco dobrego powodu, aby w ten sposób tworzyć człowieka. Mamy przecież przeludnienie, nieprawdaż? Co innego klonowanie terapeutyczne.
Choć i tu nie obyło się, jak pamiętam, bez skandali naukowych. W 2004 i 2005 roku profesor Uniwersytetu Narodowego w Seulu Hwang Woo-suk opublikował dwa oddzielne artykuły w czasopiśmie „Science”, w których twierdził, że z powodzeniem zebrał pluripotencjalne, embrionalne komórki macierzyste ze sklonowanego ludzkiego wczesnego zarodka (blastocysty). Hwang twierdził, że stworzył jedenaście różnych linii komórek macierzystych różnych tkanek specyficznych dla konkretnego pacjenta. Byłby to pierwszy duży przełom w klonowaniu ludzi. Jednak w 2006 roku „Science” wycofał oba jego artykuły na podstawie wyraźnych dowodów na to, że wiele zawartych tam danych z eksperymentów zostało sfabrykowanych.
Wracając do rozmowy z Cibellim, zauważa się tam, że w popkulturze klonowanie służy do przywracania ludzi do życia, tylko że to tak nie działa. Klonowanie kogoś daje młodszego – czasem znacznie – bliźniaka, a nie replikę. Z pewnością nie gwarantuje tej samej osobowości. Scenariusz zaś filmu „Never Let Me Go”, w którym organy są pozyskiwane od klonów, aby ratować bogatych, jest nie tylko nieetyczny, ale po prostu niepotrzebny. Po co klonować całą osobę, skoro da się uzyskać tylko tę tkankę czy organ, który jest potrzebny?
Klonowanie terapeutyczne jest prawie identyczne z reprodukcyjnym, z wyjątkiem tego, że sklonowany zarodek nigdy nie jest wszczepiany do macicy. Powołuje się go do życia wyłącznie w celu ekstrakcji komórek macierzystych. Komórki macierzyste mają zdolność przekształcania się w dowolną inną komórkę w ludzkim ciele, co oznacza, że świetnie nadają się do opracowywania nowych metod leczenia chorób i mają potencjał do naprawy lub regeneracji tkanek i narządów. I ono ma jednak wiele wad. Komórki macierzyste są dość ograniczonym zasobem. Ich źródłem są bowiem zarodki w wieku od trzech do pięciu dni, sklonowane lub nie.
Ponadto klonowanie terapeutyczne to terapia indywidualna w świecie, w którym firmy farmaceutyczne są bardziej zainteresowane tymi standardowymi terapiami. Obecnie istnieją prostsze sposoby tworzenia komórek wielozadaniowych, na przykład metoda tworzenia indukowanych pluripotencjalnych komórek macierzystych. Są to w zasadzie dorosłe komórki, które zostały przeprogramowane tak, by były komórkami innego typu. Nie trzeba korzystać z ludzkich zarodków, czy tym bardziej klonów. Jak podkreśla dr Cibelli, do klonowania terapeutycznego potrzebny jest wykwalifikowany personel laboratoryjny, specjalny sprzęt etc. A ta druga technika jest prosta w zastosowaniu, istnieją komercyjne zestawy do uzyskiwania pluripotencjalnych komórek macierzystych z komórek dojrzałych i robi to jedna osoba w laboratorium, które ma jedynie pewne doświadczenie w hodowlach tkankowych. Z nich też nie da się uzyskać całego zwierzęcia czy człowieka. Jedynie konkretną tkankę.
Dolly mieszkała w Instytucie Roslin przez całe życie i urodziła kilka jagniąt. Została uśpiona w wieku sześciu lat z powodu postępującej choroby płuc. Nie znaleziono przyczyny, która łączyłaby tę chorobę z faktem, że była klonem. Klonowanie reprodukcyjne może w rzeczywistości mieć większe znaczenie w pop-kulturze niż w prawdziwym życiu. A to, że możemy coś technicznie zrobić, np. drapać się prawą ręka w lewe ucho, nie oznacza, że musimy.
– Magdalena Kawalec-Segond
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy