Cywilizacja

Czy będziemy klonować ukochane pieski, kotki i ludzi?

Klonowanie reprodukcyjne ludzi jest dziś zakazane, choć 26 grudnia 2002 roku ogłoszono narodziny dziecka o imieniu Ewa, które miałoby być klonem uzyskanym przez firmę Clonaid. To dzieło założone w 1997 roku przez kult Raeliańczyków. Sekta ta wierzy, że ludzie zostali sklonowani z kosmitów, a jedynym sposobem na osiągnięcie nieśmiertelności jest sklonowanie siebie.

Mija 25 lat, odkąd 22 lutego 1997 roku ogłoszono całemu światu, że pojawił się na nim pierwszy sklonowany organizm ssaka, czyli owca Dolly. Biust Dolly Parton, któremu zawdzięczała swe imię, nadal podnieca i fascynuje rzesze fanów country and western, ale samej owcy Dolly już nie ma z nami, choć była od pieśniarki młodsza o pół wieku. Stoi od 20 lat jako wypchany eksponat na wystawie w Narodowym Muzeum Szkocji. Jak to ujęła w swej słynnej książce Gina Kolata, specjalistka od nauki w dzienniku „New York Times”: „Dolly była pierwsza”. Czy nas jeszcze porusza? Co po niej zostało poza „trofeum nauki” w muzeum? Czy dziś podzielamy obawy, które nas wtedy dosłownie mroziły? Czy pojawił się „nowy wspaniały świat”, wypełniony armiami klonów? A jeśli nie, to dlaczego?

Urodziny po pół roku

Najpierw z dziennikarskiego obowiązku wypada mi przypomnieć, że ćwierć wieku temu była inna epoka w dziejach popularyzacji nauki. Dziennikarze mediów wielkich i małych mieli dostęp z dwutygodniowym wyprzedzeniem do streszczeń materiałów w internecie, które miały się ukazać w czasopismach naukowych, jak „Nature”, „Science” czy „PNAS”. Mogli przygotowywać w spokoju swe teksty, nie mogli jednak złamać embarga aż do dnia publikacji stosownego numeru żurnala na papierze.
Klonowanie reproduktywne na przykladzie owcy Dolly. Fot. BSIP/Universal Images Group via Getty Images
Historia, której ćwierćwiecze obchodzimy, zaczęła się zatem nie 22 lutego 1997, a 5 lipca 1996 roku, gdy na świat przyszła – na osnutych zimną mgłą z wrzosowisk dalekich przedmieściach Edynburga – samica owcy rasy Dorset, sklonowana przez Iana Wilmuta i Keitha Campbella z Roslin Institute. Dlaczego zatem wspominamy Dolly dziś? Bo najpierw trzeba było nowonarodzonej owcy zrobić sporo testów, dać jej przeżyć choć kilka tygodni, po czym wszystko opisać i wysłać do poważnego czasopisma naukowego „Nature” [1], które to rzecz po stosownych recenzjach i uwagach edytorskich opublikował z datą 27 lutego 1997. Rzecz jednak klasycznie „wyciekła”, czyli jeden z zupełnie nieistotnych dziś dziennikarzy jakiegoś lokalnego pisemka złamał embargo, co sprawiło, że prawdziwe gwiazdy z NYT czy BBC miały z czego zrobić czołówki 22 lutego.

Specjaliści od rozrodu zwierząt z Roslin Institute wykorzystali proces transferu jądra komórkowego, pobranego z komórki gruczołu sutkowego dorosłej owcy rasy Dorset, a przeniesionego do pozbawionej wcześniej jądra komórki jajowej innej owcy, rasy scottish blackface. Byli to rodzice genetyczni Dolly (pierwszy dał jądro komórkowe, drugi mitochondria, wyposażone we własny, niewielki DNA). Trzecia owca, ponownie z czarnym pyskiem, odpowiednio hormonalnie przygotowana była matką surogatką, w której rozwinął się uzyskany powyżej zarodek owczego klonu rasy Dorset, nazwany później Dolly.

Technika powyższa była obmyślona i stosowana z dobrym skutkiem niemal 40 lat wcześniej przez Johna Gurdona, który w roku 1958 sklonował afrykańskie żaby szponiaste, korzystając z jąder komórek dorosłych płazów, a nie kijanek. Termin klon (od starożytnego greckiego słowa κλών – gałązka, szczepka) był używany w odniesieniu do roślin już od początku XX wieku. W 1963 roku brytyjski biolog John B.S. Haldane, opisując wyniki Gurdona, jako jeden z pierwszych użył słowa „klon” w odniesieniu do zwierząt, czyli owych sklonowanych żab. Słowo klon ma zresztą dziś kilka podstawowych znaczeń, w tym określa potomstwo jednej komórki u stworzeń jednokomórkowych, jak bakterie czy wiele protistów i roślin znanych jako glony. Klonować można też geny, czyli je powielać, uzyskiwać ich aktywne kopie. Słowo to, jednym słowem, zrobiło karierę.

Udane klonowanie Dolly doprowadziło w ostatnim ćwierćwieczu do niezwykłego postępu w badaniach nad komórkami macierzystymi, w tym do odkrycia indukowanych, pluripotencjalnych (dosłownie rozwojowo wszechmocnych) komórek macierzystych. Gurdon otrzymał Nagrodę Nobla w 2012 roku w dziedzinie fizjologii i medycyny właśnie za odkrycie, że dojrzałe komórki można przekształcić w komórki macierzyste, czyli zdolne do bycia dość dowolnymi komórkami. Niejako zatem da się je cofnąć do stanu embrionalnego.

Piętno klonowania

Dolly nie była zatem pierwszym sklonowanym zwierzęciem, a ssakiem. Choć oczywiście od czasów Gurdona podejmowano nieustająco próby klonowania ssaków. Najsłynniejsza z nich i pozornie udana próba klonowania myszy z roku 1981 zakończyła się gigantycznym skandalem, śledztwem i oddaleniem się Karla Oscara Illmensee z wielkiej nauki ku wielkim pieniądzom w leczeniu niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego, co opisywałam na tych łamach już wcześniej. Pomiędzy trzema niekoniecznie sklonowanymi w Szwajcarii myszami Illmenseego a owcą Dolly ze Szkocji, na ekranach pojawił się w 1985 roku film „Stwórca”, z niezapomnianym Peterem O’Toolem w roli naukowca – tak kochał swoją zmarłą żonę, że aż próbował przywrócić jej obsesyjnie życie, klonując ją w swojej szopie, korzystając z komórek jajowych dawczyni granej przez Mariel Hemingway, z którą na końcu się żeni.

„Biohack yourself”. Świat X-Menów to nasza przyszłość

Tu chodzi o to, żeby upić się życiem, ale kaca nie mieć.

zobacz więcej
Niewątpliwie jednak dopiero owca rozpaliła wyobraźnię publiczności, co na początku nowego milenium zaowocowało obrazami typu „Atak klonów” czy „Zemsta Sithów”, w wersji odegranej przez aktorów i animowanej, których fanom „Gwiezdnych wojen” nie trzeba przedstawiać. Biolodzy może byli przerażeni najmniej, niezależnie od bycia lub nie fanami Georga Lucasa i jego następców z „fabryki snów”. Rozumieją bowiem dość głęboko prostą prawdę, że oporność życia na wstrząsy, jak epidemie, atak drapieżników, a nawet wielkiej gwiazdy śmierci, leży w bioróżnorodności i przypadkowej zmienności. A tę świat oparty na klonach – nawet najdoskonalszych kopiach najdoskonalszych jednostek – ma minimalną. Byłby zatem narażony często na zagładę.

Kto zatem wie, co to klon, nie boi się ewentualnych pomysłów masowego klonowania czegokolwiek. Klony takie byłyby bowiem jeszcze mniej oporne na cokolwiek, niż monokultura świerka (która nie jest lasem klonów!) na zmiany klimatu, kornika i brudnicę mniszkę razem obecnie wzięte. Zapytałam prof. dr hab. Ewę Bartnik – specjalistkę z Uniwersytetu Warszawskiego w zakresie genetyki człowieka i byłą członkinię International Bioethics Committee UNESCO oraz specjalnej komisji WHO ds. metody redagowania genów CRISPR – o inne, czysto biologiczne ograniczenia, jakie wiążą się z rozmaitymi rodzajami klonowania ssaków. Klonowanie bowiem, nawet jeśli ograniczymy je tylko do człowieka, niejedno ma imię i potencjalny cel, do czego jeszcze wrócę.

– Dolly była nieprawdopodobnym przełomem, bo z dnia na dzień coś, co uważano za niemożliwe, po prostu zaistniało: dało się z komórki zróżnicowanej zdjąć cechy komórki dorosłej i przywrócić jej możliwość zapoczątkowania rozwoju zarodka. Zapomina się jednak o tym, jakie to było trudne. Dolly była jednym, jedynym sukcesem z 277 prób – przypomniała prof. Bartnik. – Jeśli chodzi o klonowanie człowieka, to klonowanie terapeutyczne udało się dopiero w 2013 r., choć uzyskanie komórek macierzystych jest możliwe bez klonowania. Istnieją indukowane pluripotencjalne komórki macierzyste, tzw. IPSC. A jeśli chodzi o klonowanie reprodukcyjne, to mam nadzieję, że nikt nie będzie próbował tego robić, nie ma to żadnego uzasadnienia – dodała.

Jak wyjaśniła prof. Bartnik, jest pewien podstawowy problem biologiczny bardzo utrudniający klonowanie ssaków. Około 100 naszych genów jest regulowanych poprzez tzw. piętnowanie genomowe. Oznacza to, że z danej pary genów dziedziczonych po rodzicach, tylko jedna kopia (zawsze ta sama, od matki albo od ojca, w zależności od genu) jest aktywna. Ten skomplikowany proces zachodzi głównie przy tworzeniu gamet. Przy klonowaniu à la Dolly nie ma tworzenia gamet i podejrzewa się, że zaburzenia piętnowania mogą być przyczyną trudności w uzyskaniu tą techniką zdrowych zwierząt. U myszy – tych, które się urodziły w wyniku klonowania – występują zaburzenia piętna genomowego. – Wolę nie myśleć, jakie to by mogło mieć efekty u ludzi – podsumowuje prof. Bartnik.

Wieprze, kozły i buhaje

Od momentu sklonowania Dolly powstała mniej lub bardziej wiarygodna naukowo lista ssaków sklonowanych metodami transferu jądra komórkowego, pobranego z komórek somatycznych o różnej płci biologicznej i w różnej fazie rozwojowej (embrionalnych, z osobnika młodocianego, z osobnika dorosłego), a nawet z poddanych uprzednio głębokiemu zamrożeniu komórek zwierząt padłych. Proceder ma znaczenie komercyjne w przypadku ukochanych piesków i kotków osób dostatecznie bogatych, ale także zwierząt wykorzystywanych w drogich sportach, jak konie i wielbłądy, czy wreszcie bydła lub rzadziej – trzody chlewnej o wyjątkowych cechach (mięsnych, mlecznych czy związanych z ksenotransplantacjami).
Nazwany „Clonthong”, pierwszy sklonowany bawół bagienny, pochodzący z komórki naskórka dorosłego osobnika. Sklonowali go naukowcy z uniwersytetu Chulalongkorn w Tajlandii. Fot. Vichan Poti/Pacific Press/LightRocket via Getty Images
Istnieją też jasne strony klonowania reprodukcyjnego... tchórza czarnołapego (Mustela nigripes), żywiącego się pieskami preriowymi. Ten ginący gatunek jest na „czerwonej liście” od 14 lat, a został sklonowany przez Narodowe Centrum Ochrony w Fort Collins w stanie Kolorado. Dziś żyje tam 14-miesięczna samica o imieniu Elizabeth Ann, wyhodowana wyłącznie w celu uratowania jej gatunku przed wyginięciem. Transfer jądra komórki somatycznej wykorzystał fretkę domową jako surogatke, zaś faza ciaży pozostawia ślady genów surogatki u sklonowanego potomstwa tchórza czarnołapego. Teraz znaleziono dla Elizabeth Ann „dzikiego” partnera i z nim właśnie będzie się spodziewać potomstwa. Uzyskawszy sporą populację, można się pokusić o dalsze wkrzyżowywanie „DNA” z populacji naturalnej (jest ich w USA 18, dziś żyje mniej niż 1000 zwierzątek). Dotąd sklonowano już kilka gatunków w celu ochrony: konia Przewalskiego o imieniu Kurt i dwa typy zagrożonego bydła z Azji Południowo-Wschodniej – gaura, zwanego indyjskim bizonem, oraz bantenga.

Pozostaje jednak w każdej sytuacji jeszcze i ten problem: korzystanie z komórek ciała zwierzęcia to narażanie się na akumulację w przyszłych pokoleniach klona (zwierzęta te z zasady nie muszą być sterylne) mutacji, które w toku swojego życia zgromadziła owa komórka – dawca jądra. Komórki normalnie służące do rozmnażania ssaków, plemniki i oocyty, powstają ze specjalnej linii komórek organizmu, silnie zabezpieczonej przed nadmiernymi mutacjami wynikłymi ze szkodliwego środowiska. Innymi słowy, nasza skóra szybciej dostanie raka od promieni UV, niż geny za to odpowiedzialne zmutują w prekursorach komórek jajowych, a nawet plemników, których powstawanie jest wielkim laboratorium mutacji i motorem naszej ewolucji.

Zatem historia, którą zapoczątkowała Dolly, nie stoi w miejscu. Raczej przyspiesza, aczkolwiek po częstokroć w innych kierunkach, niż takie zwykłe klonowanie. Na przykład we wrześniu 2020 roku ów szkocki instytut, gdzie przyszła na świat Dolly, wraz z Washington State University College of Veterinary Medicine, Uniwersytetem Stanu Utah i Uniwersytetem Stanu Maryland zwieńczyły sukcesem sześć lat pracy nad znacznie bardziej skomplikowanym niż Dolly projektem badawczo-rozwojowym. Udało się stworzyć samce zwierząt hodowlanych wytwarzające spermę, która nie ma nic wspólnego z ich własnym genotypem. To żywi, naturalni inseminatorzy, produkujący nasienie wybranych, wyjątkowych osobników swojego gatunku. Są już nie tylko takie gryzonie, ale wieprze, kozły i buhaje [2].

Normalnie, aby mieć zwierzę pochodzące od konkretnego samca, np. rekordzisty czy buhaja z medalami etc., jesteśmy skazani na zakup takiego zwierzęcia (a jest ono niewyobrażalnie drogie), albo jego spermy do sztucznej inseminacji (procedury nie zawsze prostej, nie zawsze skutecznej, a np. u kóz właściwie nie do zastosowania), ewentualnie sztucznego zapłodnienia i embriotransferu – ale takie zarodki też są bardzo kosztowne i bardzo wrażliwe na wszelkie procedury. A tutaj powołano do życia rozpłodowe samce zastępcze. Nie muszą być medalistami, nie trzeba im zapewnić niezwykłych warunków hodowli, ale potrafią dostarczyć swemu gospodarzowi nasienie medalistów z międzynarodowych wystaw rolniczych. Z naukowego punktu widzenia to przełom w embriologii, weterynarii, inżynierii tkankowej i dziedzinach pokrewnych. Z punktu widzenia hodowcy – rzecz wielce pożądana.

Gdzie jest Ewa?

Klonowanie reprodukcyjne to jednak nie wszystko. Zresztą u ludzi jest dziś objęte całkowitym moratorium, choć 26 grudnia 2002 roku ogłoszono narodziny dziecka o imieniu Ewa, które miałoby być klonem uzyskanym przez firmę Clonaid. Jazda bez trzymanki zaczyna się, gdy ustalić, że jest to dzieło założone w 1997 roku przez kult Raeliańczyków. Sekta ta wierzy, że ludzie zostali sklonowani z kosmitów, a jedynym sposobem na osiągnięcie nieśmiertelności jest sklonowanie siebie. Minęło 20 lat i nie mamy żadnego dowodu na to, że owa Ewa istnieje lub kiedykolwiek istniała, ale firma wciąż ma się dobrze. Nie mówmy milionerom z Hollywood na co mają wydawać swoje zarobione w showbizzz dolary!

Jednak istnieje również, i jest w niewielu krajach dopuszczone przez prawo, klonowanie terapeutyczne. Technologia ta obejmuje klonowanie komórek konkretnego człowieka do wykorzystania w medycynie i przeszczepach. Jest to aktywny obszar badań, jednak na dziś nie znajduje się w praktyce medycznej nigdzie na świecie. Dwie popularne metody klonowania terapeutycznego, które są obecnie badane, to wspomniany transfer jądra komórki somatycznej i (od niedawna) indukcja pluripotencjalnych komórek macierzystych. Tu nie klonujemy zatem całego ludzkiego osobnika, uzyskujemy tylko konkretne komórki czy tkanki.
Trzyletnia Isabella „Pippie” Kruger, która przeszła przełomową operację przeszczepienia sklonowanej skóry, wyhodowanej z jej własnych komórek w laboratorium w Stanach Zjednoczonych. Poparzeniu uległo 80 procent jej ciała, kiedy w sylwestra w dłoniach jej ojca wybuchła żelowa podpałka. Na zdjęciu jest z matką Anice Kruger i jej logopedą Mustharą Khan podczas pierwszej wizyty w domu dziewczynki po rewolucyjnym przeszczepie, 10 sierpnia 2012 r. w Johannesburgu w RPA. Fot. Loanna Hoffmann/Foto24/Gallo Images/Ge
Gdzie pojawia się eksperyment medyczny, pojawiają się pieniądze, inwestycje, ubezpieczenia etc, a to jest w zakresie zainteresowań biznesu. Dlatego nie dziwi, że kwestia klonowania była półtora roku temu omówiona przez serwis internetowy Business Insider. Na tych, zasadniczo odległych od nauk medycznych elektronicznych łamach pojawił się ekspert niemałej klasy, mianowicie doktor weterynarii Jose B. Cibelli, wiceprezes ds. badań w Advanced Cell Technology Inc. w Worcester w USA. Cibelli jest jednym z pionierów w dziedzinie klonowania bydła z transgenicznych (mających wprowadzone obce geny) komórek somatycznych i embrionalnych komórek macierzystych. Bydło transgeniczne może mieć nie tylko mięso niemal bez cholesterolu (bo to osiągnięto metodami tradycyjnej hodowli), ale np. produkować w mleku leki czy szczepionki dla ludzi, dlatego się nad nim pracuje.

Z właściwą sobie swadą, popartą niekwestionowanym autorytetem przekazał on, że choć technicznie jesteśmy w stanie klonować istoty ludzkie od dekady, nie robimy tego bardziej ze względów naukowych niż etycznych. Klonowanie reprodukcyjne jest nie tylko nieefektywne i niebezpieczne, ale nie ma wystarczająco dobrego powodu, aby w ten sposób tworzyć człowieka. Mamy przecież przeludnienie, nieprawdaż? Co innego klonowanie terapeutyczne.

Choć i tu nie obyło się, jak pamiętam, bez skandali naukowych. W 2004 i 2005 roku profesor Uniwersytetu Narodowego w Seulu Hwang Woo-suk opublikował dwa oddzielne artykuły w czasopiśmie „Science”, w których twierdził, że z powodzeniem zebrał pluripotencjalne, embrionalne komórki macierzyste ze sklonowanego ludzkiego wczesnego zarodka (blastocysty). Hwang twierdził, że stworzył jedenaście różnych linii komórek macierzystych różnych tkanek specyficznych dla konkretnego pacjenta. Byłby to pierwszy duży przełom w klonowaniu ludzi. Jednak w 2006 roku „Science” wycofał oba jego artykuły na podstawie wyraźnych dowodów na to, że wiele zawartych tam danych z eksperymentów zostało sfabrykowanych.

Wracając do rozmowy z Cibellim, zauważa się tam, że w popkulturze klonowanie służy do przywracania ludzi do życia, tylko że to tak nie działa. Klonowanie kogoś daje młodszego – czasem znacznie – bliźniaka, a nie replikę. Z pewnością nie gwarantuje tej samej osobowości. Scenariusz zaś filmu „Never Let Me Go”, w którym organy są pozyskiwane od klonów, aby ratować bogatych, jest nie tylko nieetyczny, ale po prostu niepotrzebny. Po co klonować całą osobę, skoro da się uzyskać tylko tę tkankę czy organ, który jest potrzebny?


Klonowanie terapeutyczne jest prawie identyczne z reprodukcyjnym, z wyjątkiem tego, że sklonowany zarodek nigdy nie jest wszczepiany do macicy. Powołuje się go do życia wyłącznie w celu ekstrakcji komórek macierzystych. Komórki macierzyste mają zdolność przekształcania się w dowolną inną komórkę w ludzkim ciele, co oznacza, że świetnie nadają się do opracowywania nowych metod leczenia chorób i mają potencjał do naprawy lub regeneracji tkanek i narządów. I ono ma jednak wiele wad. Komórki macierzyste są dość ograniczonym zasobem. Ich źródłem są bowiem zarodki w wieku od trzech do pięciu dni, sklonowane lub nie.

Ponadto klonowanie terapeutyczne to terapia indywidualna w świecie, w którym firmy farmaceutyczne są bardziej zainteresowane tymi standardowymi terapiami. Obecnie istnieją prostsze sposoby tworzenia komórek wielozadaniowych, na przykład metoda tworzenia indukowanych pluripotencjalnych komórek macierzystych. Są to w zasadzie dorosłe komórki, które zostały przeprogramowane tak, by były komórkami innego typu. Nie trzeba korzystać z ludzkich zarodków, czy tym bardziej klonów. Jak podkreśla dr Cibelli, do klonowania terapeutycznego potrzebny jest wykwalifikowany personel laboratoryjny, specjalny sprzęt etc. A ta druga technika jest prosta w zastosowaniu, istnieją komercyjne zestawy do uzyskiwania pluripotencjalnych komórek macierzystych z komórek dojrzałych i robi to jedna osoba w laboratorium, które ma jedynie pewne doświadczenie w hodowlach tkankowych. Z nich też nie da się uzyskać całego zwierzęcia czy człowieka. Jedynie konkretną tkankę.

Dolly mieszkała w Instytucie Roslin przez całe życie i urodziła kilka jagniąt. Została uśpiona w wieku sześciu lat z powodu postępującej choroby płuc. Nie znaleziono przyczyny, która łączyłaby tę chorobę z faktem, że była klonem. Klonowanie reprodukcyjne może w rzeczywistości mieć większe znaczenie w pop-kulturze niż w prawdziwym życiu. A to, że możemy coś technicznie zrobić, np. drapać się prawą ręka w lewe ucho, nie oznacza, że musimy.

– Magdalena Kawalec-Segond

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Utopia klonowania, 23.03.2021
Przypisy:
[1] https://www.nature.com/articles/385810a0
[2] Najpierw uzyskano bezpłodne samce różnych gatunków zwierząt na drodze kastracji genetycznej. Zabieg ten polegał na likwidacji metodą CRISPR-Cas9 w ich zarodkach genu NANOS2, absolutnie niezbędnego w spermatogenezie na bardzo wczesnym etapie. Z takich zmodyfikowanych zarodków rodziły się samce bezpłodne, ale posiadające jądra, aby plemniki dojrzewały. Na kolejnym etapie pobrano komórki macierzyste dla plemników z jąder wybranych samców tego samego gatunku. Umieszczono je w jądrach owych sterylnych, uzyskanych uprzednio za pomocą inżynierii genetycznej samców. Te stają się gotowe do zapładniania nasieniem w całości genetycznie i biologicznie pochodzącym od zwierzęcia, które dało komórki macierzyste dla plemników.

Źródło:
https://www.businessinsider.com/ethics-of-human-cloning-scientific-progress-2020-7?r=US&IR=T
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_animals_that_have_been_cloned
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.