Imperializm Rosji, egoizm Niemiec, zarozumiałość Francji. Historia zdaje się tragicznie zawracać
piątek,
18 lutego 2022
Zżymam się na rodzaj jazgotu ideologicznego, próbę szufladkowania, kryjącą się w zagadnieniu: czy Mickiewicz jest „lewicowy”, czy „prawicowy” … Mnie wystarcza, że jest piękny i mądry – mówi Piotr Tomaszuk, reżyser i dramaturg, dyrektor i współzałożyciel Teatru Wierszalin, laureat I Festiwalu Kultury Narodowej „Pamięć i Tożsamość”.
I jak to odbierają widzowie? Czy ten sens staje się dla nich widoczny?
Jesteśmy w Teatrze Wierszalin na co dzień świadkami, jak dziś jest to naprawdę potrzebne. Widownia chłonie te słowa, energię, moc. Owacje, a czasem łzy wzruszenia na widowni są autentyczne. To wielka zasługa samych słów układanych przez Mickiewicza z takim talentem, że są niekiedy transowe w swoim scenicznym brzmieniu. Ale też zasługa zespołu aktorskiego na czele z Rafałem Gąsowskim i Dariuszem Matysem, bo oni nauczyli się niemal oddychać postaciami, które grają.
Odrębną kwestią jest, jak dramatycznie czas i historia dopisują znaczenia naszym „Dziadom”. Wielka Improwizacja… Dopada mnie, chwyta za gardło, bo czas w którym żyję, żąda takiej poezji! Takich bohaterów!Mickiewicz pisząc ją w Dreźnie, musiał być świadomy, że pisze do narodu, którzy przegrał powstanie, nazywane zresztą wówczas rewolucją. W moim odczuciu, pisał po to , aby Polakom po tej klęsce chciało się jeszcze żyć. Mickiewicz miał niebywały talent. Znajdował „słowa do czynu”, znajdował „słowa do wiary”. To on wykreował taką wizję polskiego narodu, że ta wizja okazała się naszą siłą i naszym przetrwaniem. A wróg zawsze był wspólny, jeden i najgorszy, to była zazjatyzowana, imperialna Rosja dążąca do dominacji nad innymi słowiańskimi narodami.
My chcemy studiować teksty mistrzów, a nie dopisywać do nich cokolwiek – powiedział reżyser.
zobacz więcej
I nie zestarzał się?
Chwała Bogu, że ciągle w nas drzemie „jak lawa”! Nasza historia dramatycznie zakręca, konfrontacja Wschodu z Zachodem sprawia, że Polska na nowo staje się uczestnikiem gry między narodami, gry prowadzonej z Rosją! W tym kontekście każda minuta poświęcona studiowaniu Mickiewicza, a zwłaszcza jego Wykładów Paryskich jest czasem, który ustawia moją busolę, moją dzisiejszą zdolność rozumienia sytuacji.
Historia mało, że się nie skończyła, ale wydaje się tragicznie zawracać! Wracają struktury polityczne i modele, z którymi, w swoich dziełach zmagali się – Krasiński, Słowacki, Mickiewicz… Imperializm Rosji, egoizm Niemiec, zarozumiałość Francji…i nasza, polska w tym wszystkim rola…
Kilka lat temu zrealizował pan, a właściwie jak mówiono i pisano „podjął odważną próbę” pokazania na supraskiej scenie „Dziadów” i „Ksiąg narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego”, i zrobił to pan „w momencie, kiedy polskie teatry jęły zajmować się komentowaniem politycznej teraźniejszości”.
Tak było (śmiech). Uważałem, że polski teatr błądzi, proponując gazetową formę teatru politycznego. Zaczyna przyzwyczajać widzów, że tylko taki rodzaj sztuki, estetyki się liczy. To tragiczne nieporozumienie. Owszem to ważny nurt sztuki teatralnej, ale nie jedyny. Gdzie w tym wszystkim jest kreacyjne, wizjonerskie traktowanie literatury do jakiej przyzwyczaił nas chociażby Konrad Swinarski? Gdzie literatura widziana jako baśń, wizja pozytywna, w którą chce się zanurzyć widz? Gdzie podział się taki teatr?
Poznał pan odpowiedzi na te pytania?
Uznałem, że taki teatr najprędzej zbuduję, odczytując w Supraślu teatralne zagadki Mickiewicza i wszystko to, co z jego twórczością i osobą jest związane. To, co on nam podsuwa – jego przebogata twórczość – jest często nieoczywiste, bywa przedmiotem sporów, ale z całą pewnością zasługuje na jedno: na popularyzację. Nawiasem mówiąc, stawiam sobie czasem pytanie, czy w wolnej Polsce dla „sprawy Mickiewicza” polska kultura zrobiła dostatecznie dużo, poza tym, że powstał film Wajdy …? Odpowiedz jest jednoznaczna – moim zdaniem nie zrobiła. A Mickiewicz, i polski romantyzm, dziś okazuje się po prostu niezbędny do przetrwania. Zresztą, cieszmy się, że wieszczów mamy! Lepiej z Mickiewiczem zgubić niż z większością tych „współczesnych” znaleźć.
Czy mówiąc o tym, że głównie powtarzamy frazes „Mickiewicz wielkim poetą był”, ma pan na myśli to, że nie tylko o nim, ale o całym romantyzmie mówimy jedynie przez pryzmat stereotypów, cytatów-powiedzonek, jak „imię jego czterdzieści i cztery” czy „głucho wszędzie, ciemno wszędzie, co to będzie, co to będzie”?
Tak, to również miałem na myśli. Mówię o tym, że wolna Polska w 1989 roku nie zrobiła wiele, a śmiem twierdzić, że nic dla Mickiewicza i romantyzmu. Proszę mi pokazać, jakąś operę, która by powstała na kanwie „Dziadów”? Konkurs dla młodych kompozytorów, w którym skomponują coś, inspirowani twórczością romantycznych wieszczów? Trzecia część „Dziadów” jest napisana na wielki instrument operowo- teatralny, bynajmniej nie teatr „dramatyczny”, którego wtedy, w postaci nam dzisiaj znanej, po prostu nie było!
Ktoś zapyta, czy to ma jakieś znaczenie? Moim zdaniem, znaczenie ma przede wszystkim to, że takich pytań nawet nie zadajemy w stosunku do naszego najwybitniejszego dzieła poetyckiego przeznaczonego do wystawienia na scenie. Mickiewicz nas w istocie nie interesuje. To, co nas interesuje to użycie Mickiewicza. I to jest straszne dlatego, że w istocie sami uczymy się swoistej głuchoty na nasze największe poetyckie arcydzieło.
A jak powinniśmy patrzeć na tych romantycznych bohaterów?
Traktować ich jako część świata, o którym mówi autor. Nie reżyser, ale właśnie autor. Autorem w przypadku „Dziadów” jest Adam Mickiewicz. Jego świata nie trzeba redagować na nowo, wystarczy ten świat wskrzesić i z szacunkiem opowiedzieć na scenie. Zadaniem teatru jest nadać słowu autora cudowną cielesność, której widz nie doświadczy nigdzie indziej. Dopiero wtedy, w tak wykreowanym „świecie autora”, my sami możemy się na prawdę zanurzyć, oczyścić i przeżyć katharsis.
Jak pan pracuje nad tymi postaciami? Podobno śnią się panu po nocach?
Nie tylko się śnią, ale też czasem do mnie mówią ( śmiech). Poza wyrazistością psychologiczną tych postaci, pociągające jest to, że Mickiewicz jest absolutnie genialnym poetą. To kompozytor słowa, kompozytor polszczyzny. Jego słowa są dla mnie rodzajem muzyki, odkrywam ją w wersach, strofach. Sprawia mi to ogromną radość, bo okazuje się, że na nowo uczę się czytania poezji. Język Mickiewicza jest niebywale naturalny i żywy, wręcz potoczny, a jednocześnie jest to język szalenie bogaty, cudownie metaforyczny. Jest to język niecodzienny, ale jednocześnie wspaniale zrozumiały. Otwiera wyobraźnię odbiorców. Ja też „pluskam się” w tych jego słowach, daję się im ponieść. Dlatego też zżymam się na rodzaj jazgotu ideologicznego, próbę szufladkowania, kryjącą się w zagadnieniu: czy Mickiewicz jest „lewicowy”, czy „prawicowy” … Mnie wystarcza, że jest piękny i mądry.