Kombinezon Karla Geigera wydawał się za luźny w miejscach, gdzie powinien być ciasny. Tak było w konkursie o medale na dużej skoczni w Pekinie. I Niemiec zdobył medal brązowy. Jednak jego rywale oraz ich sztaby szkoleniowe widzą w tym gruby szwindel.
W odróżnieniu od Stefana Horngachera, który dopatrzył się faulu w butach Piotra Żyły w Willingen, ale nie widział żadnego nadużycia w kombinezonie swojego zawodnika w Pekinie. No cóż, punkt widzenia zależy przeważnie od miejsca siedzenia, ale czasem od wady wzroku.
Inna sprawa, że od momentu wprowadzenia nowych przepisów, skoki narciarskie mocno się skomplikowały, z roku na rok stają się coraz mniej czytelne, a paragrafy bardziej mętne. Generuje to złe emocje, prowadzi do chaosu i niejasnych werdyktów sędziowskich.
Po proteście Honrngachera Żyła musiał odstawić buty na półkę. Zamiast patrzeć w telewizor, mógł oglądać swoje trzewiki i tyle. Polacy twierdzili, że nie ma jasnej wykładni, co do butów. Ponoć popełniono błąd formalny, bo sprzęt nie został zgłoszony w terminie.
Ale na ważne pytanie, czy takie buty pomagają w skakaniu, jak zwykle szczerze odpowiedział sam Piotr Żyła. Ujął to następująco: „Może [buty] nie dorzucają troszkę metrów, ale dosyć sporo”. Koniec cytatu, który w zasadzie zamyka sprawę.
Skoczek Geiger nie zdobył się na taką szczerość, chociaż zbyt szeroki kombinezon zwłaszcza w kroku, działa jak lotnia. Zapewne nie „dorzuca troszkę metrów”, tylko więcej niż sporo. Na olimpijskiej skoczni panuje nerwowa atmosfera, co przekłada się na decyzje i wyniki.
Odkąd ten, kto skoczył bliżej może wygrać z tym, kto skoczył dalej, wszystko jest możliwe. Pajęczyna przepisów jest gęsta i splątana. Teoretycznie dla wyrównania szans, w praktyce niekoniecznie i nie do końca. I nie może być inaczej, bo lepsze jest wrogiem dobrego.
Nadajnik w jelicie grubym
Po zmianach w regulaminie skoków narciarskich wszyscy szukają luk, które dadzą się wypełnić własną inwencją twórczą. A mówiąc mniej elegancko – kombinują jak konie pod górę, żeby jakimś sposobem poprawić wyniki. Nowe technologie są w tym bardzo pomocne.
Zresztą nie tylko w skokach, we wszystkich dyscyplinach sportu mamy sezon na „pomoce naukowe” z różnych dziedzin i o różnej skuteczności. Pod jednym warunkiem: muszą się mieścić w przepisach. Zbyt szeroki kombinezon, za szerokie czy za długie narty podpadają pod kategorie – doping technologiczny.
Wszyscy dziś jesteśmy osaczeni technologią, która wpływa na nasze codzienne życie, relacje towarzyskie a często także rodzinne. Telefon, tablet, komputer, telewizor czy smartwatch to standard, bez którego trudno funkcjonować.
Z gadżetów technologicznych korzystają zarówno sportowcy zawodowi jak i amatorzy. Aplikacja w telefonie pomaga zaplanować trening, monitorować utratę kalorii po to, aby dostosować właściwą dietę. Ale to już dzisiaj banał.