Cywilizacja

Atomowa szansa Polski. Ameryka liczy na to, że uratujemy jej przemysł jądrowy

Potrzebna jest nam duża elektrownia atomowa. A skoro tak, to w grę wchodzi wyłącznie biznes państwowy. Bo to wydatek rzędu kilkudziesięciu miliardów złotych. Obecnie 47 z 54 tego typu realizowanych projektów na świecie jest własnością państwa.

„Wojna o prąd” pomiędzy Thomasem Edisonem a Nikola Teslą była jedną z najbardziej ekscytujących, ale też zajadłych w najnowszej historii technologii. Do tego stopnia, że chorwacki inżynier zmuszony był odejść z firmy Edisona i założyć własną.

Jego ówczesny start-up bardzo szybko pozyskał finansowanie od jednego z najbogatszych Amerykanów. George Westinghouse, współwłaściciel Western Union Company, bardzo chętnie wchodził w innowacyjne biznesy. W taki sposób na rynku pojawiła się Tesla Electric Light Company – prekursor Westinghouse Electric Company.

Dla George’a, zwłaszcza na przełomie XIX i XX w., współpraca z wybitnym inżynierem była jedną z nielicznych okazji do kontaktu z Europą Środkowo-Wschodnią. W najśmielszych snach nie mógł przypuszczać, że jego wejście na elektryczny rynek rozwinie się do tego stopnia, że 100 lat później będzie gigantem z sektora elektrowni atomowych, a do tego jednym z najpoważniejszych pretendentów do wybudowania „jądrówki” nad Wisłą.

Bo to Amerykanie są dzisiaj najbliżej dostarczenia nam atomu. Po negocjacjach polskie władze zdecydowały, że partnerem Polski w energetyce jądrowej będą amerykańskie firmy, zarówno w budowie konwencjonalnej, dużej elektrowni jądrowej, jak i we wdrażaniu małych reaktorów SMR.

I to Polska może być ostatnią deską ratunku dla amerykańskiego przemysłu jądrowego. Niegdyś dominanta na globalnym rynku, posiadającego niemal 90 proc. tortu. Dziś ten udział mógł spaść nawet poniżej 20 proc. i nic nie wskazuje, by miało być lepiej, bo z 67 bloków jądrowych będących w budowie lub na ukończeniu, Rosja i Chiny kierują budową, budują lub finansują ponad dwie trzecie. Dodatkowo ponad 30 krajów rozwijających się rozważa bądź już planuje budowę pierwszych bloków jądrowych, z czego 27 z udziałem Rosji, a 5 z Chin.

Jak bardzo absurdalnie by to nie brzmiało, po raz pierwszy w historii to Ameryka bardziej potrzebuje Polski niż Polska Ameryki. I to w naszych rękach znajdują się dużo lepsze karty. Ważne, byśmy nimi nie przegrali.

Duży atom – duży problem

W ramach podpisanej w ostatnich dniach umowy amerykańska firma NuScale będzie współpracować z KGHM w celu wsparcia wdrożenia technologii SMR. „Oba koncerny podejmą kroki, by uruchomić pierwszą elektrownię NuScale Voygr w Polsce już w 2029 r., co pozwoli Polsce uniknąć nawet 8 mln ton emisji CO2 rocznie” – przekonuje strona amerykańska.

SMR-y to nic innego jak małe elektrownie atomowe. Odpowiedź rynku na problemy sektora „wielkich jądrówek”, które pochłaniają niewyobrażalne koszty i budowane są dekadami. Bardzo często rezygnuje się z nich już w trakcie realizowanej inwestycji.
Nowoczesna elektrownia jądrowa Dungeness B na wybrzeżu hrabstwa Kent w południowo-wschodniej Anglii z reaktorem chłodzonym gazem. Fot. Matt Duckett / Zuma Prasa / Forum
Tylko w Stanach Zjednoczonych od początku rozwoju energii atomowej anulowano blisko 50 proc. projektów, czyli ponad 100 reaktorów. Ale w Europie również miały miejsce takie sytuacje. Budowa bułgarskiej Belene Nuclear Power Plant została wstrzymana na wiele lat właśnie z powodów finansowych. Litwini musieli zamknąć swoją elektrownię w Visaginas ze względu na problemy technologiczne. Dostarczała ona 90 proc. energii elektrycznej dla kraju.

Największym jednak problemem są niezwykle wyśrubowane, wręcz do granic opłacalności, normy bezpieczeństwa świata zachodniego.

– Na koszt kapitałowy budowy elektrowni, a tym samym średni koszt energii elektrycznej z niej wyprodukowanej duży wpływ ma wysokość stopy dyskonta (to średni koszt kapitału i równocześnie minimalna akceptowana przez inwestora stopa zwrotu). W krajach zachodnich wartość ta może wynieść nawet 10 proc., podczas gdy w Chinach czy Rosji 1,4 proc. (im niższy, tym lepiej) – tłumaczy Magdalena Maj, Kierownik Zespołu Klimatu i Energii Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Ani jednego reaktora

Dlatego sektor prywatny wywęszył potężną niszę właśnie w postaci właśnie SMR-ów. Znaleźli się w niej świetnie znani biznesmeni, niekoniecznie kojarzeni z energetyką. I tak Bill Gates stworzył TerraPower. Firma ogłosiła pod koniec ubiegłego roku, że zbuduje pierwszy projekt demonstracyjny reaktor Natrium SFR w stanie Wyoming, a 31 stycznia podpisała umowę o ścisłej współpracy z Japońską Agencją Energii Atomowej i Mitsubishi Heavy Industries (bo Mitsubishi jest również gigantem branży jądrowej).

Rolls-Roys, znany głównie z ekskluzywnych i bajecznie drogich samochodów, ma być brytyjską odpowiedzią rynku SMR. 20 grudnia Rolls-Royce Group porozumiało się z państwowym funduszem Kataru Qatar Investment Authority. Katarczycy w zamian za 10 proc. udziałów spółki Rolls-Royce SMR Limited zapłacili 85 mln funtów.

Były też spektakularne porażki. Gen4 Energy funkcjonował dopóki dostawał kolejne transze dofinansowania z amerykańskiego Departamentu Energii. Po tym, jak publiczne dotacje się skończyły, skończyła się również firma.

Japońska Toshiba 4S próbowała swoich sił na Alasce, ale projekt również został ostatecznie zarzucony. Bechtel, czyli największa firma budowlana USA również chciała dostarczać energię z małych reaktorów jądrowych. Ich mPower zakończył żywot w 2017 r.

Wspólnym mianownikiem tych wszystkich przedsiębiorstw jest fakt, że żadna z nich – ani te działające ani te już zamknięte – nie zbudowały ani jednego reaktora. Podobnie jest z NuScale, który ma wejść na polską ziemie.

Szklanka wody z elektrowni atomowej nie zaszkodzi

Czy czeka nas za oknami krajobraz z migotającymi skrzydłami wiatraków i dudnieniem fal wytwarzanych przez kręcące się śmigła?

zobacz więcej
– To technologia, która może mieć bardzo duże opóźnienia w realizacji – uważa Ryszard Pazdan, ekspert Business Centre Club. – Nie chciałbym być pesymistą, ale może okazać się, że zanim wybudujemy pierwszy SMR, to wejdzie już na rynek innowacyjna energetyka fuzyjna. Magdalena Maj uważa jednak, że jądrowe elektrownie fuzyjne to pieśń przyszłości, która może zostać zrealizowana dopiero w połowie XXI wieku.

Biznes buduje dla siebie

Drugim problemem SMR-ów jest fakt, że one w praktyce nie zmienią oblicza naszej energetyki. Bo jeśli nawet wszystko pójdzie zgodnie z planem i NuScale wybuduje wszystkie zapowiadane elektrownie w terminie, to wytwarzana w nich energia wystarczy wyłącznie do zaspokojenia potrzeb KGHM-u.

Dokładnie tak samo byłoby z prywatnymi inicjatywami. Bo o SMR-ach od dawna myślą najwięksi polscy miliarderzy. Michał Sołowow już kilka lat temu zaskoczył opinię publiczną deklarując, że sam wybuduje elektrownie atomową dla potrzeb swojego Synthosu. Nadwyżki produkcji miałyby ewentualnie wspomóc system energetyczny okolicznego Oświęcimia. I chociaż teraz połączył siły z państwowym Orlenem, to ich ewentualny sukces w tej materii, również będzie pracował wyłącznie na zapotrzebowanie chemicznych i paliwowych gigantów.

Zygmunt Solorz-Żak, właściciel Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin, poinformował z kolei, że podpisał umowę o stworzeniu spółki specjalnego przeznaczenia z austriacką firmą MS Innovation Impulse GMBH. Biznesowe plotki podają, że chciałby również wejść w podobny biznes z Viktorem Orbanem i zbudować wspólnie SMR w rosyjskim Kaliningradzie.

Bez państwa się nie obędzie

– My potrzebujemy tradycyjnej, dużej elektrowni atomowej, która zmieni nasz miks energetyczny i uniezależni nas od węgla. Nawet jeżeli wszystkie wyżej wymienione projekty SMR-ów by się udały, to one jedynie pomogą lokalnie. Nie będą miały znaczącego wpływu w skali ogólnopolskiej – twierdzi Pazdan.

A tutaj w grę wchodzi już niemal wyłącznie biznes państwowy. Bo koszt budowy 1 GW elektrowni atomowej to wydatek rzędu kilkudziesięciu mld zł.

– Ze względu na ogromną skalę inwestycji 47 z 54 realizowanych projektów na świecie jest własnością państwa – mówi Maj. – W obecnej sytuacji rynkowej i politycznej mało prawdopodobne jest realizowanie inwestycji elektrowni atomowych III generacji przez prywatnych inwestorów bez wsparcia państwa w zakresie realizacji minimalizacji ryzyka finansowego. Nawet w rozwiniętych krajach projekty są realizowane przez państwowe lub w większości państwowe spółki.

Dla uzmysłowienia, jak potężne są europejskie firmy realizujące tego typu projekty, wystarczy przytoczyć ich giełdową wartość. Électricité de France wyceniany jest na 111,93 mld zł. Czyli jedną piątą tegorocznych przychodów budżetu Polski. Niemiecki E.ON wart jest 118,02 mld zł, a włoski ENEL aż 357,51 mld.
Francuska elektrownia atomowa w Chooz w Ardenach. Fot. PASCAL ROSSIGNOL / Reuters / Forum
Według danych Międzynarodowej Agencji Energii Odnawialnej, w 2020 r. 32 kraje produkowały energię z elektrowni jądrowych. Najwięcej, bo 97 GW mocy jest zainstalowanych w Stanach Zjednoczonych, 61 GW we Francji i 50 GW w Chinach. Oprócz Chin w ostatniej dekadzie największy wzrost mocy w energetyce jądrowej odnotował Pakistan, Argentyna, Indie i Korea Południowa.

Chiny produkują i eksportują

Ale już niedługo główną potęgą atomową będą Chiny. Jeszcze 20 lat temu produkowano tam nieco ponad 2 GW, a już w połowie obecnej dekady ich moce przewyższą obecne osiągi USA. Państwo Środka planuje w ciągu najbliższych 15 lat budowę 150 nowych reaktorów. To więcej niż reszta świata zbudowała w ostatnich 35 latach.

Szacuje się, że dzięki temu zmniejszą emisję gazów cieplarniach o 1,5 mld ton CO2 rocznie, czyli ok. tyle, ile łącznie emitują Niemcy, Wielka Brytania, Francja i Hiszpania.

Ciekawe są również koszty budowy owych 147 GW reaktorów – to 440 mld dolarów. – W przeliczeniu na 1 kW daje to wartość poniżej 3 tys. dol. i jest to jedna trzecia kosztów ostatnio realizowanych projektów we Francji i Stanach Zjednoczonych – wyjaśnia Maj.
Ale Pekin nie poprzestaje wyłącznie na rozbudowie własnego arsenału. Chiny eksportują technologię do sąsiedniego Pakistanu i odległej Argentyny. Wszystkimi tymi projektami zarządza państwowa China National Nuclear Corporation.

Także państwowy rosyjski Rosatom mocno rozpycha się na światowych rynkach. Portfolio krajów, do których dociera, jest naprawdę imponujące. Od europejskich Białorusi, Słowacji, Finlandii i Węgier, poprzez azjatyckie Bangladesz, Indie, Uzbekistan i Iran, aż po afrykański Egipt.

O wpływy walczy również narodowy koncern Korei Południowej KHNP. To właśnie ta firma przekonywała niedawno, że może w Polsce wybudować elektrownie atomową trzy razy taniej od konkurencji. – Nasza konkurencyjność polega na terminowej budowie elektrowni i zmniejszeniu kosztów budowy – przekonywał Seung Yeol Lim, wiceprezes działu rozwoju biznesu elektrowni jądrowych KHNP. Niedawno Koreańczycy uruchomili blok w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Gra o polską elektrownię

Branża obarczona jest niewyobrażalnie wysokim wskaźnikiem ryzyka. Nic więc dziwnego, że prywatne podmioty borykają się z problemami. Amerykański Westinghouse Electric Company, o którym mówi się że jest jednym z głównych kandydatów do wybudowania wielkiej elektrowni atomowej w Polsce, już kilkukrotnie stawał na krawędzi bankructwa i zmieniał właściciela.

70 polskich firm buduje elektrownie atomowe. Za granicą

Na Białorusi do nowej siłowni właśnie dostarczono pierwszy ładunek uranu. Czy powinniśmy się bać?

zobacz więcej
Historia firmy sięga XIX w., ale jej część atomowa już w 1999 r. trafiła w ręce państwowej British Nuclear Fuels Limited, by 6 lat później zostać sprzedaną za ponad 5 mld dol. japońskiej Toshibie. Po serii finansowych skandali Japończycy zdecydowali się 5 lat temu ogłosić upadłość Westinghouse. Przedsiębiorstwo odradza się jednak jak Feniks z popiołów i dziś jest własnością potężnego funduszu inwestycyjnego Brookfield Business Partners.

– Zatrudniliśmy już ponad 130 osób w naszym centrum usług wspólnych w Krakowie, do końca roku chcemy, aby było to już łącznie 160 osób – tłumaczy w rozmowie z Tygodnikiem TVP prezes zarządu Westinghouse Electric Poland Mirosław Kowalik - Obecnie pracownicy Westinghouse pełnią różne funkcje korporacyjne wspierające działania Westinghouse na całym świecie. W miarę rozwoju biura zatrudnimy także inżynierów i ekspertów ds. innowacji technologicznych.

Wkrótce dołączyć ma do niego Joel Eacker, wiceprezes ds. nowych projektów i dyrektor projektu na Polskę w Westinghouse Electric Company, a także inni pracownicy skierowani do zapewnienia sprawnej realizacji polskiego projektu jądrowego.

– Struktury, które budujemy w Polsce, są dedykowane zarówno dla polskiego programu, jak i innych projektów związanych z budową naszych reaktorów w Europie Środkowo-Wschodniej – dodaje Kowalik.

Konkurencją dla Westinghouse może być General Electric Hitachi, które już podpisało wstępną umowę z Orlenem i nadal jest w grze o wielką atomówkę. To gigant, który jest już zadomowiony w Polsce. Posiada trzy fabryki GE Power Controls w Kłodzku, Łodzi i Bielsku-Białej, dwie GE Aviation w Dzierżoniowie i w Bielsku-Białej oraz Centrum Projektowe w Warszawie. W 2015 r. przejęło część energetyczną francuskiego Alstomu zostając właścicielem fabryki w Elblągu.

– Dla Amerykanów Polska jest ostatnią deską ratunku, by powrócić na świecie do atomowej czołówki – uważa Pazdan. – Musimy maksymalnie to wykorzystać.

Bo budowa od zera polskiego sektora jądrowego może być warta setki mld zł. To byłby niemal drugi Plan Marshalla. Nie możemy dopuścić do tego, by z tych pieniędzy nie skorzystały polskie firmy. Tym bardziej, że w atomowym świecie jesteśmy cenieni od lat.

– Polska potrzebuje w najbliższym czasie sprawdzonej technologii jądrowej, która pomoże jej zrealizować cele dekarbonizacji i zapewnić niezależność energetyczną – podsumowuje Kowalik. - Trzeba będzie zbudować co najmniej 6-9 GW mocy jądrowej, aby wypełnić lukę powstałą w wyniku wycofywania mocy węglowych... Duże elektrownie są niezbędne. Małe reaktory modułowe po prostu nie będą gotowe na czas, aby osiągnąć ten cel, a nawet gdyby były, Polska musiałaby zbudować dziesiątki reaktorów SMR, co jest po prostu niepraktyczne.

– Karol Wasilewski

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Nieukończona Elektrownia Jądrowa w Zarnowcu. Fot. Łukasz Dejnarowicz / Forum
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.