Ogłosił, że wystartuje w wyborach prezydenckich we Francji w 2022 roku.
zobacz więcej
Wyobraźmy sobie jednak, że jakimś cudem – rozjechanie na pasach po pijaku imama w ciąży – Macron przegrywa i prezydentem zostaje kandydat patriotyczny. Le Pen w Pałacu Elizejskim? Zemmour przepasany trójkolorową szarfą? Puśćmy wodze fantazji… Niektórzy autorzy już to zrobili, pisząc książki w rodzaju „100 pierwszych dni”, w których opisują, jak nowy prezydent natychmiast przystępuje do realizacji programu i zaczyna ratować Francję. Czyli Macron i macronizm przegrywają, wbrew tezie niniejszego artykułu? Bynajmniej.
Prezydent we Francji może dużo, ale nie wszystko. Nowy prezydent spoza układu może po prostu nie mieć możliwości realizacji swojego projektu, jeśli tylko kij w szprychy wsadzą mu odpowiedni ludzie o odpowiednich kompetencjach. Laurent Fabius, były socjalistyczny premier i wielokrotny minister, a obecnie przewodniczący Rady Konstytucyjnej – najwyższej instytucji sądownictwa konstytucyjnego we Francji – zdradził niedawno garstce dziennikarzy swój plan: „Referendum z art. 11 nie może być wykorzystane do zmiany konstytucji. W tym celu należy skorzystać z artykułu 89”.
Spieszymy z wyjaśnieniem. Kandydaci zapowiadają reformę konstytucji w celu realizacji ich programu wyborczego. Np. Jean-Luc Mélenchon chce wprowadzić VI Republikę, a Marine Le Pen oraz Eric Zemmour chcą ograniczyć imigrację i znieść zasadę łączenia rodzin oraz automatycznego nabywania obywatelstwa. W tym celu, jak na „populistów” przystało, chcą się odwołać do głosu większości w postaci referendum. Decyduje lud, koniec, kropka, demokracja.
Francuska konstytucja przewiduje jednak dwa rodzaje referendum: dekretowane bezpośrednio przez prezydenta (art. 11) oraz wymagające akceptacji obu izb (art. 89). Okazuje się, ze sędziowie z Rady Konstytucyjnej zamykają arbitralnie przyszłemu prezydentowi Republiki możliwość odwołania się do referendum, co pozwoliłoby mu obejść parlament, który będzie z pewnością przeciwny reformom, złożony ze zwolenników imigracji i społeczeństwa wielokulturowego.
Nadzwyczajna kasta sędziowska wysyła czytelny sygnał, że żadne referendum kwestionujące „najbardziej wrażliwe elementy” francuskiego ustawodawstwa nie może być rozpisane bez zgody Zgromadzenia Narodowego i Senatu. Marine Le Pen i Eric Zemmour, nawet gdyby wygrali z Macronem, mogą zapomnieć o realizacji programu w sprawie imigracji, a także innych wrażliwych punktów w rodzaju stosunku do Unii Europejskiej, chyba że udałoby im się przekonać
posłów i senatorów, co można włożyć między bajki. Kasta z góry i jawnie zapowiada sabotaż prawny, jeżeli przyszły lokator Pałacu Elizejskiego im się nie spodoba.
Po wyborach w kwietniu 2022 będzie więc rządził Macron. Albo macronizm.
– Adam Gwiazda
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy