Tak. Ten chrzan w koszyczku do święcenia pokarmów u Ukraińców ma jeszcze różne dodatkowe znaczenia symboliczne. Uważają, że chrzan ten czyni człowieka mocniejszym, ugruntowanym w wierze. Z kolei jaja wielkanocne w kulturze ukraińskiej są dwóch rodzajów. Po pierwsze – pisanki, to jeden z wielkich symboli Ukrainy, chyba na równi z wyszywanymi koszulami. Pisanki ukraińskie różnią się od polskich ornamentem, mają znaczenie symboliczne i ich się nie zjada. Natomiast druga kategoria jaj to te, które spożywamy – tzw. kraszanki, barwione w łupinach cebuli na różne odcienie bordo.
Dla mnie galicyjska Wielkanoc to jest mnóstwo jedzenia i bardziej wystawne niż na Boże Narodzenie, bo poprzedzający ją post jest, mam wrażenie nawet dziś, ściślejszy, niż w innych regionach Polski. Może to jakiś wpływ prawosławia. I jest więcej nie tylko mięs, ale i ciast na Wielkanoc. Porozmawiajmy chwilę zatem o passze serowej. Bo w Galicji chyba nie ma mazurków i bab, ale z sera jest wiele słodkości.
Pascha (wymawia się raczej jak Paska) jest dla mnie osobiście bardzo ważna, choć moja mama odeszła już dwa lata temu. Dobrze pamiętam, jak każdego roku ona miała ogromną tremę, czy ta pascha będzie taką, jaką sobie wymarzyła. Bo nie daj Boże, żeby się pascha nie udała. To byłby bardzo zły znak dla rodziny. „Pascha serna” jest jednym z symboli Wielkanocy w Galicji. Jest tu jednak wiele rodzajów tego deseru, jest np.
pascha Romów (cygańska). Ja się z nią zetknąłem pierwszy raz dzięki mojej koleżance Mariannie Dushar, która pierwsza badała ten temat. To jest ciasto o wysokości ok. 40 cm! Jest specjalnie pieczona. Ten przykład pokazuje nam zresztą kolejną grupę etniczną, która żyła na tym terenie i wnosiła swoje do wspólnego galicyjskiego kotła – m.in. chrzan był specjalnością Romów.
Kiedy mówimy o passze, to trzeba pamiętać, że ona była robiona w takiej liczbie, że jeszcze kilka tygodni po świętach, gdy już się zeschła, nadal ją spożywano, namoczywszy w ciepłym mleku, co daje taką słodką niby-zupę mleczną.
W Polsce Wielkanoc słodka kojarzy się z mazurkami, ale moja galicyjska babcia nawet nie wiedziała, co to jest za ciasto. Ona na Wielkanoc robiła andruty przekładane kajmakiem, czyli wafle z masą z gotowanego godzinami i karmelizującego na gęsto mleka z cukrem i masłem. Teraz kajmak sprzedają w puszkach w sklepach.
Tak, taki wielowarstwowy, wysoki andrut się najpierw solidnie przyciska, aby się dobrze skleił, a potem kroi. To słodkie strasznie, jak nugat niemalże, tradycyjnie mogło mieć różne dodatki: smak rumowy, kawowy, czekoladowy czy rodzynki… Pięć lat temu nieostrożnie zgodziłem się być w jury konkursu andrutów we Lwowie. Pojawiło się ponad 150 uczestników i każdego andruta trzeba było spróbować! Głownie byli to amatorzy, nie profesjonaliści, a jednak przerosło to moje najśmielsze wyobrażenia, z jak różnymi masami ludzie mogą andruty robić. Na przykład z konfiturą z róży – specjałem galicyjskim.